Rozdział 19 ~Zwycięstwo należy do Ninja
Nagle stało się coś niezwykłego. Żółwie błyskawicznie powstały, a raczej po podskakiwały i w sekundę ogłuszyły Tiff, Chrisa oraz Kala. Nie miałam pojęcia co tu się właściwie stało. A na dodatek rana przestała mnie boleć. Ona też była sztuczna czy co? Podniosłam się poprawiając grzywkę.
-Chłopcy... Może mi któryś wyjaśnić co tu się właściwie dzieje? - spytałam.
-Od pewnego czasu podejrzewaliśmy, że coś tu nie gra, ale to było dopiero po ucieczce z cel - wyjaśnił Leo.
-Kal nas wprowadził w pułapkę - dodał Donnie. - Chciał nas uśpić gazem.
-Tylko, że jesteśmy żółwiami - wtrącił Mikey. - Dziesięć minut! Nowy rekord!
No jasne. Chłopaki byli mistrzami we wstrzymaniu powietrza. Ja natomiast ledwie utrzymywałam je przez niespełna pół minuty.
-Spadajmy stąd! - poganiał Raph.
-Zaraz - zatrzymałam ich. - Musimy coś zrobić z tą trójką by nam już więcej nie przeszkadzali.
Wyjełam ostatnie 3 fiolki płynu amnezyjnego.
-Chcesz im wymazać pamięć? - dociekał Leo.
-Nie ma innego wyjścia - odparłam.-Przecież ich nie zabiję. Ale przyznam, że nieźli z nich aktorzy.
Otworzyłam fiolki i wlałam każdemu do ust. Teraz mieliśmy już z nimi spokój. Spojrzałam na bok z niedowierzaniem. Nigdy nie było tam żadnej rany. Tylko jakieś metalowe urządzenie wielkością przypominające nadajnik. Ci ludzie naprawdę znali się na technologii. Patrząc wstecz Braian nie wcisnął mi noża tylko jakiś tłok. Zabrałam ustrojstwo ze sobą. Kto wie, może Anton albo Fiona lubią takie zabawki.
-Donnie, wiem, gdzie znaleźć więcej tego płynu, ale potrzebna mi twoja pomoc - powiedziałam.
-Nie ma sprawy - odrzekł.
-Super - wtrącił Leo. - A więc ty i Aishi pójdziecie po niego, a my spróbujemy znaleźć Antona i Fionę.
Szybko załapaliśmy o co chodzi. Zrobiliśmy tak jak nam polecił. Płyn znajdował się w pokoju Fiony. Ona jednak nie zamykała drzwi, więc z łatwością weszliśmy. Ale nic dziwnego, że nie były zamknięte. Wredna Blondyna była w środku! Zauważając nas od razu zaatakowała.
-Donnie, znajdź płyn, ja się nią zajmę - powiedziałam.
Wyciągnęłam katanę przeskakując jej nad głową. Nie rozumiem jak można żyć w pokoju, gdzie wszędzie walały się probowki, menzurki i reszta tego całego chemicznego dziadostwa (wiem, jako dziewczyna Donniego nie powinnam tak mówić) . Laboratorium Donatello to co innego. Miał przynajmniej wszystko dokładnie pochowane. Nie trudno się domyślić przed kim. Fiona miała tylko prent, ja miecz. Zamachnęłam nim, a ona zablokowała mój cios. Wykonała kop z półobrotu, ale ja w porę zdążyłam zrobić unik. Podciełam jej nogi i przycisnęłam do ziemi.
-Donnie, masz już ten płyn? - spytałam.
-Szukam - odparł zdenerwowany.
Trzymałam Fionę najmocniej jak umiałam. Była ode mnie starsza i miała więcej siły. Modliłam się, żeby w końcu Donatello znalazł tą substancje.
-Mam! - zawołał.
Wreszcie! Podszedł do mnie, otworzył fiolkę i wlał Fionie do ust. Stawiała opór, ale na niewiele się zdał. Straciła pamięć a ja ją puściłam. Zamkneliśmy za sobą drzwi. Zadzwoniłam do Leo by zapytać, czy mają już Antona. Odpowiedział, że kierują się do Lwiego Dołu. Spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Donnie dał mi ostatnią fiolkę.
-To koniec O. N. G-i, Anton - rzekłam srogo otwierając naczynie.
-Możesz mnie pozbawić pamięci, ale androidy i tak was zniszczą - odparł.
-Zamknij się lepiej - warknął Raph.
Wlałam do ust wroga płyn. On jednak nie stawiał oporu. Gdy zupełnie odebrałam mu wszystkie wspomnienia, kazaliśmy mu uciekać. Nagle ziemia się zatrzęsła. Trzęsienie ziemi w Nowym Jorku? Nie. To mechaniczni członkowie organizacji rozwalali cały budynek. Strop już opadał, fundamenty na pewno się lamały.
-W nogi! - zawołał Leo.
Dwa razy nie trzeba było powtarzać. Rzuciliśmy się pędem ku wyjściu. Nic dziwnego, że Anton nie stawiał oporu. Wiedział, że roboty już się nami zajmą. Biegliśmy najszybciej jak się tylko dało. W końcu dotarliśmy do schodów. Skakaliśmy co trzeci schodek i wreszcie wydostaliśmy się na powierzchnię. Przeskoczyliśmy na sąsiedni dach grając dalej. Widziałam za sobą ogień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top