Rozdział 10~ Czy dobre postąpiłam?
Cały dzień trenowaliśmy by być gotowi. Wieczorem, gdy zegary wybiły dwudziestą zeszliśmy do Lwiego Dołu gdzie otrzymywaliśmy swoje nowe stroje oraz nadajniki. Teraz moja kurtka była i spodnie były bardziej dopasowane. Ściśle przylegały do skóry. Nadajnik w postaci małego, metalowego kółka wielkości polskiej złotówki z przyciskiem na środku umiesciłam niedaleko lewego nadgarstka na rękawie kurtki. Potem otrzymaliśmy dwa pistolety-krótszy i dłuższy. Byłam mocno zestresowana. Martwiłam się o żółwie. Co, jeżeli Mikey nie przekazał im wiadomości ode mnie? Ruszyliśmy w stronę wyjścia.
-Aishi, wszystko gra?-spytał Kal.
-Co?-odparłam wyrywając się z zamyślenia.
-Wyglądasz na wystraszoną a myślami jesteś zupełnie gdzie indziej-dodał.- Coś nie tak?
Skąd. Martwię się o moich kumpli, których możemy ustrzelić podczas łowów.
-Nie, wszystko w porządku- uspokoiłam go.
Dotarliśmy do wyjścia. Christophe i Fiona przypomnieli nam jeszcze raz jak mamy się zachowywać-zawiadomić, gdy zauważymy Ninja i nie atakować w pojedynkę. Niech tylko chłopaków nie będzie n powierzchni, proszę. Z wybiciem dziewiątej wyruszyliśmy na łowy. Rozproszyliśmy się na trzy fronty. Zadanie było proste-złapać Ninja. Przeskoczyłam na kolejny dach. Rozglądałam się w prawo i w lewo. Na następnym budynku też nic nie widziałam
-Pochowali się na nasz widok?-zażartował Max.
-Zobaczę dalej-powiedziałam.
Pobiegłam na przód. Patrzyłam wszędzie, ale po Ninja nie było śladu. Odczułam dziwną ulgę. Nie widziałam nigdzie chłopaków. Mikey, jesteś super! Pamiętał! Chciałam biec dalej gdy nagle dostrzegłam cztery sylwetki. Wydawały mi się znajome. Nie, nie, to niemożliwe! To się nie dzieje naprawdę! Błagam, nie! Pospieszyłam się z tym zachwalaniem Mikey'go. To były żółwie. Nie myślałam o niczym. Spojrzałam tylko czy kogoś za mną nie ma i pobiegłam do nich.
-Chłopcy!-zawołałam.
-Aishi?-zdziwił się Leo.- Co ty tu robisz? Masz dla nas jakąś nową informację?
-Tak, uciekajcie stad!-odparłam.
-Co?-zdziwił się Raph.- Dlaczego?
-Hej, Aishi coś znalazła!-rozległ się głos Kala biegnącego z resztą w moją stronę.
-Kto to jest?-spytał Donnie.
-Oni na was polują-wyjaśniłam.- Uciekajcie, proszę.
Za późno. Z jednej strony pojawił się nóż a z drugiej wystrzelił pocisk. Wszyscy moi towarzysze błyskawicznie okrążyli żółwie. Biedni chłopcy, nie wiedzieli co mają robić. Nie mogli się bronić o oberwaliby kulka w głowę. Braian z Maxem i Allem związali ich rzucając na kolana.
-Co to za dziwadła?-spytała Alice.
-Nie wiem ,ale są Ninja- stwierdził Chris.
-Jakie rozkazy?-dociekał Kalipso.
-Zastrzelić- odparł.
To słowo zadźwięczało mi w uszach jak dzwon. Co tu się w ogóle działo? Braian, Max, Robert i Will podnieśli swe krótkie pistolety do czół żółwi. Musiałam coś zrobić po stracę kumpli. Sama ryzykowałam życie ujawniając prawdę o sobie. Do diabła z tym!
-Nie-krzyknęłam stając przed przyjaciółmi.
-Aishi, co ty robisz?-spytała Tiff.
-Nie pozwolę wam ich zabić- powiedziałam stanowczo.
-Dlaczego?-zdziwił się Chris.
-Bo ona jest Ninja!-wyrwał Braian.- No, pochwal się co robiłaś o północy w zeszłą środę. Widziałem cię. Gadałaś z tym we fiolecie. Powiem więcej, całowali się!
Wpadłam. Braian od tygodnia wiedział kim jestem naprawdę a nic nie mówił bo chciało to ogłosić wszystkich w odpowiednim momencie. Chris stał w osłupieniu. Chyba nie tyle go zaskoczyła wiadomość, że jestem Ninja co wieść kto jest moją drugą połówką. Kalipso i Tiffany wytrzeszczali oczy z niedowierzaniem. Dla wszystkich był to szok. Mogłam kłamać, ale co by to dało. I tak moje zachowanie przemówiło samo za siebie. Chłopaki milczeli, nie chcieli mnie wydać.
-Tak, jestem Ninja-wyjawiłam.
-Aishi...-odezwała się Tiff.
-To nieprawda!-wtrącił Donatello- Nie słuchajcie jej!
Kochany, jeszcze próbował mnie bronić.
-Byłam w O.N-dze by chronić przyjaciół-ciągnęłam.
-Nie bardzo ci się udało-parsknął Braian.
-Dość tego!-przemówił ze stanowczością Christophe.- Związać ją i całą piątkę zaprowadzić do celi w kryjówce.
Braian ścisło zawiązał moje ręce. Nie krył, że sprawia mu to przyjemność. Szczerzył się jak głupi do sera. Może i wygrał ze mną bitwę, ale na pewno nie wojnę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top