Yandere!Makoto Naegi [Własność]

Uniwersum: Danganronpa
TW: Śmierć, obsesja

Niepokój w niej zmagał się z każdą kolejną chwilą, a pot spłynął po jej skroni. Oddychała nierówno, przyśpieszając tempo chodu za każdym razem, gdy do jej uszu dobiegał głuchy odgłos odbijania się podeszw butów o zimny chodnik. Ktoś  szedł za nią, czuła czyjąś obecność i lustrujący dokładnie ją wzrok, a w pojedyńczych lustrach na skrzyżowaniach niektórych ulic widziała odbijający się cień. Nie jej, kogoś innego.

Po skręceniu na ostatnią prostą prowadzącą do jej mieszkania zaczęła biec jak najszybciej potrafiła, byleby uciec od depczącego jej po piętach nieznajomego. Wbiegła po schodach, omal nie potykając się o kota sąsiadki, po czym odnalazła drzwi ze swoim nazwiskiem zapisanym obok. Drżąca dłoń wyjęła z kieszeni klucze, po czym włożyła je w pasującą do nich dziurkę i weszła do środka. Z hukiem zamknęła drzwi, przekręcając klucz w zamku i opierając się o wejście do mieszkania.

Opanowała oddech dopiero po kilku minutach. Przeszła przez ciemny korytarz do swojej sypialni, po drodze zostawiając swoją szkolną torbę na komodzie. Zaświeciła światło w pomieszczeniu, niemal od razu rzucając się na miękkie łóżko okryte czarnym prześcieradłem i zarzuconą na wierzch białą pościelą. Zmarszczyła jednak brwi, gdyż coś jej nie pasowało już w momencie wejścia do pokoju, a po spotkaniu z meblem upewniła się, że coś jest inaczej niż zazwyczaj.

Podniosła się na łokciach i spojrzała pod siebie. Serce znowu jej zabiło niespokojnie, a gula podeszła do gardła. Chwyciła niepewnie zmiętą kartkę i ułożyła ją tak, by delikatnie niebieskie światło lampy ją oświetliło. Musiała przeczytać wydrukowany tekst kilka razy, by pojąć, że to się jej nie śni.

Jesteś tylko moja,
Moja droga [T/I]-chan.
T Y L K O M O J A.
Uważaj na innych, dobrze?
Nie mają prawa się do ciebie za bardzo zbliżyć.

Miłych snów,
Skarbie.
Pamiętaj o mnie, dobrze?

[T/I] nie spała tej nocy. Gdy tylko zamykała oczy, zaczęła widzieć w głowie dziwne obrazy, przez które od razu podnosiła powiek i rozglądała się ze strachem po pomieszczeniu. Jak ktoś ją trzyma uwięzioną, stara się wymusić na niej posłuszeństwo, uczucia. Chce ją mieć tylko dla siebie. Bo ją kochał.

A raczej miał na jej punkcie chorą obsesję. Odczuwał pożądanie skierowane w stronę biednej [T/I].

Dziewczyna starała się przykryć nazbyt widoczne wory pod oczami grubą warstwą makijażu, jednak gdy po kilku minutach siedzenia przy lustrze zauważyła, że to nic nie daje, poddała się. Wypiła dwie mocne kawy i ubrała się w szkolny mundurek, biorąc zapakowany plecak i ruszając do szkoły.

I znowu to uczucie bycie obserwowanym.

Za dnia czuła się bezpieczniej, ponieważ na każdym kroku było można kogoś spotkać. Jedynie zawodowiec w tym temacie odważyłby się porwać bądź skrzywdzić młodą uczennicę w tłumie ludzi i za dnia. Jednak gdy słońce już zaszło, a większość ludzi siedziała w domach, strach w niej narastał i nie mogła się na niczym skupić.

Rodzina wmawiała jej, że to jej wymysł i po prostu na siłę stara się wymusić na innych zainteresowanie jej, niby skrzywdzoną i prześladowaną, osobą. W szkole temat zignorowano, a większość przyjaciół uważała, że przesadza z tym i to normalne, że ktoś może uganiać się za taką atrakcyjną dziewczyną.

[T/N] mimo ich słów czuła, że jest inaczej.

Rozglądając się na boki, nie zauważyła ciemnowłosej postaci stojącej na jej drodze. Wpadła w nią, omal się nie przewracając. W ostatnim momencie poczuła jak ktoś ją łapie, by nie upadła na szary chodnik. Spojrzała na swojego wybawcę i na osobę, w którą jednocześnie wpadła. Gdy rozpoznała swojego przyjaciela, rzuciła się na niego i mocno przytuliła, nadal czując na sobie czyjeś spojrzenie.

Spojrzenie swojego prześladowcy.

- Shuichi, mogę dzisiaj z tobą pobyć cały dzień? - spojrzała na niego błagalnie, nadal kurczowo się do niego tuląc.

Chłopak się zgodził, spędzając z przyjaciółką ten dzień. Wysłuchał jej opowieści o tajemniczej kartce w domu i jej dziwnych przeczuciach, obiecując jej, że w razie konieczności jej pomoże. Był jedną z nielicznych osób, która wierzyła [T/N] i jej przeczuciom.

Na następny dzień ogłoszono, że Shuichi'ego Saiharę znaleziono martwego w parku nieopodal jego mieszkania. Jedna, głęboka rana kłuta prosto w serce - szybki zgon, zero świadków, deszcz rozmył jakiekolwiek ślady, które mogłyby pomóc zidentyfikować mordercę nastolatka. Obok ciała znaleziono kartkę z krótkim tekstem, który pokazano bliskim zmarłego.

[T/I] po przeczytaniu tych zaledwie czterech słów wiedziała już, że Saihara zginął z jej winy.

Jesteś tylko moja, zapomniałaś?

Każdy kolejny dzień był dla nastolatki coraz gorszy. Czasami miała wrażenie, że czuje oddech jej, jak nazwała to sobie, psychicznego wielbiciela na swoim karku, a przypadkowe zetknięcie się z kimś ręką na ulicy było zaplanowane przez niego, a on był tym kimś. Czuła się obserwowana całą dobę, nie tylko podczas drogi do domu ze szkoły i na odwrót. Dostawała miłosne listy, a pod drzwiami znajdowała bukiety przeróżnych kwiatów.

Za każdym razem jej ulubionych.

A może to wariactwo i inni mieli rację, że przesadza? Popadła  w dziwną paranoję, wymyślając sobie psychicznego wielbiciela chodzącego za nią w dzień i w nocy, studiującego jej schemat dnia, śledzącego ją na mediach społecznościowych i zapisującego jej ulubione rzeczy.

Gdy postanowiła się wygadać swojemu innemu przyjacielowi nazywającemu się Hajime Hinata ze swoich absurdalnych myśli, ciało chłopaka zostało odnalezione na następny dzień w jego mieszkaniu. Dwie rany kłute -  obydwie w serce. Nikt nie słyszał żadnych krzyków, rozmów bądź trzasku drzwi świadczącego o tym, że Hajime kogoś wpuszczał bądź się do niego włamano.

Kochanie, czemu ciągle zapominasz?
Jesteś moja. Niczyja inna.

- Giną przeze mnie, rozumiesz?! Mam już dość, do jasnej cholery... - wtuliła się ze szlochem w klatkę piersiową ostatniej jej bliskiej i żywej osoby, Makoto Naegi'ego.

Chłopak pozwolił się jej wypłakać w swoje ramię, a teraz się tulić. Palcami przeczesywał jej [K/W] włosy, uśmiechając się tajemniczo. W jego oczach tańczyły dziwne iskierki radości, serce biło jak oszalałe na taką bliskość dziewczyny. Była tak blisko jak nigdy, otwarła się przed nim i znalazła w nim oparcie...

Jak cudownie! Przynajmniej dla niego.

I cieszył się, że [T/N] nie zauważyła czerwonych plam krwi, których nie dał rady domyć.

- Teraz będziesz tylko moja, droga [T/I].

Zanim nastolatka zdążyła połączyć fakty i w jakikolwiek sposób zareagować, zemdlała z powodu bliżej nieokreślonej substancji, którą przyjaciel wprowadził za pomocą skrytej w rękawie strzykawki w jej ciało.

Szum w uszach i pulsujący ból głowy wywołał u budzącej się powoli [T/I] jęk niezadowolenia. Bijące od podłoża zimno przeszło przez jej ciało i spowodował dreszcze. Chciała wstać, jednak zakręciło się jej w głowie i niemal od razu upadła na twardą nawierzchnię, a towarzyszył temu odgłos łańcucha.

- Chwila, łańcuch..? - spojrzał na swoje kończyny, a dłonie, w sumie całe ciało, zaczeło się pocić. Od jej nadgarstków i kostek odchodziły łańcuchy, a kończyły się przymocowane do szarej ściany. W pomieszczeniu było ciemno, jednak dzięki świecącej się ledwo co świeczce mogła dostrzec kolor farby na ściane.

Nagle usłyszała czyjeś kroki, a po krótkiej chwili skrzypnięcie drzwi, w których stanęła męska sylwetka. Wyszukał coś dłonią na ścianie, a gdy to znalazł, rozległo się ciche pstryknięcie. Na murze naprzeciwko tego, do którego była przypięta nastolatka, zaświeciła się ścienna lampa rzucająca żółte światło na korkową tablicę, na której widok oczy [T/N] się szeroko otworzyły i wszystkie mięśnie spięły. Światło przy okazji rozświetliło zaciemniony wcześniej pokój.

- Wreszcie ten propofol przestał działać - w męskiej sylwetce, która stanęła teraz pod światłem, rozpoznała Makoto. - Już się bałem, że przesadziłem i przestaniesz zaraz oddychać. A to byłaby wielka strata, prawda? Haha...

Zachowywał się inaczej niż zazwyczaj, co wywołało jeszcze większy lęk u [T/I]. Wzrok przeniosła na korkową tablicę, na której widoczne były jej zdjęcia. Niektóre w lepszej jakości a inne w gorszej. Każde było obrysowane serduszkiem, a obok znajdowały się jakieś odręcznie napisane notatki, których nie mogła rozczytać z tej odleglości. Dostrzegła także zdjęcia Saihary i Hinaty zaznaczone dziwnym, czerwonym krzyżykiem. Dopiero po chwili zrozumiała, co się dzieje.

- T-to ty przez cały czas mnie śledziłeś... ty ich zabiłeś, prawda?! Makoto, czemu....

- Skarbie, za dużo pytań - zaśmiał się dźwięcznie, odwracając się plecami do niej i podziwiając zawieszone zdjęcia dziewczyny. - Jesteś cudowna, taka piękna... Każda ci powinna zazdrościć urody, charakteru! W każdej pozycji i w każdym stanie jesteś olśniewająca, przy tobie tracę wszystkie zdolności racjonalnego myślenia, puls niekontrolowanie przyśpiesza, a nogi stają się jak z waty. Kocham cię, wiesz? - przejechał delikatnie opuszkami palców po powierzchni niektórych zdjęć, uśmiechając się szeroko. - Inni nie powinni cię mieć... Nie powinny z tobą rozmawiać, nawet na ciebie patrzeć. Należysz do mnie i wiem to już od dawna! Gdy pierwszy raz cię ujrzałem, to było to... nagłe uderzenie serca i bam! Zakochałem się w tobie. I ty czujesz to samo, nie? W końcu jesteśmy sobie przeznaczeni, moja droga...

Odchylił nieco głowę do tyłu, a [T/I] śmiało mogła stwierdzić, że wzrok Makoto był wzrokiem kogoś niestabilnego psychicznie, obsesyjnie zapatrzonego w swój cel, którym była ona. Odwrócił się w jej stronę całkowicie skocznym ruchem, rozkładając szeroko ręce i wpatrując się swoimi dziwnie zielonymi oczami w skulone ze strachu ciało ukochanej.

- Wreszcie udało mi się uzyskać swój cel, ciebie... Tamta dwójka zginęła, a jak będzie trzeba, to i zginą inni! Ważne, byśmy to my byli szczęśliwi, prawda? - podszedł do niej i chwycił jej podbródek swoimi palcami i uniósł jej głowę, by skrzyżować ich spojrzenia. - Będziesz tu szczęśliwa, nie martw się. Przyzwyczaisz się do panujących u mnie warunków, do mojej miłości. I uprzedzając cię, gdybyś jednak chciała ode mnie uciec, skarbie... - wyciągnął z kieszenie kurtki strzykawkę wypełnioną białą cieczą. - Propofol cię zatrzyma. Może i jest szkodliwy, ale zadbam, byś nie cierpiała...

[T/N] dostrzegła dopiero teraz czerwone plamy na odzieniu Makoto. Zadrżała na to, zaciskając oczy i modląc się, by był to tylko głupi sen. By Naegi wrócił do bycia uroczym i niewinnym, by tamci żyli, by była wolna...

Wolne żarty.

Poczuła, jak ciepła dłoń chłopaka przesuwała się po jej skórze, badając każdy jej centymetr z dokładnością. Wciągnęła powietrza, starając się odsunąć, jednak łańcuchy ją blokowały, a igła strzykawki była niebezpiecznie blisko jej ciała, gotowa wprowadzić środek w jej organizm.

- Jesteś tylko i wyłącznie moja, zapamiętaj to... - Makoto nachylił się do jej ucha. - Już do końca życia. Nie ma ucieczki od uczuć, kochanie... - po tych słowach przywarł do suchych ust nastolatki, zmuszając ją do namiętnego pocałunku.


Nudzę się ok, zróbmy z Makoto szaleńca

//niesprawdzane//

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top