Nikolai Gogol [Walentynki]

Uniwersum: Bungou Stray Dogs
Notka: Troszku kontekstu seksualnego jeśli komuś to przeszkadza

Ciche westchnięcie wydobyło się z ust dziewczyny, gdy odsunęła zasłonę i spojrzała za okno, gdzie rozgrywała się scena, której od wielu lat nie widziała. Pole widzenia było ograniczone do maksymalnie dwóch metrów, a śniegu z każdą chwilą przybywało. Grube płaty, bo płatkami śniegu tego nazwać się nie dało, opadały na wcześniej naniesione warstwy puchu, tworząc zaspy nie do przebycia. Okna były całe oblepione od nich, co pogarszało widoczność jeszcze bardziej. Temu wszystkiemu nie pomagał wcale porywisty wiatr, któremu prędkości nie dało się nie ulec. Właśnie nadeszła chyba ta słynna zima stulecia, którą od lat przepowiadano.

[T/I] zasłoniła z powrotem okno, patrząc ze smutnym uśmiechem na srebrnowłosego mężczyznę, który doprawiał właśnie sos serowy w kuchni. Ten uniósł wzrok, odwzajemniając uśmiech, jednak u niego nie widać było ani śladu smutku. Wyłączył płytę indukcyjną, by przypadkiem sos się nie przypalił, co się już zdarzało kilkukrotnie, po czym podszedł do kobiety i objął ją  w pasie, składając na czole czuły pocałunek.

- [T/I]-chan… Nic straconego. Walentynki możemy spędzić miło w domu, prawda? – zagarnął palcami jej włosy za ucho, uśmiechając się jeszcze szerzej.

- Niby tak, ale trochę mi szkoda… Mieliśmy się świetnie bawić na tej imprezie walentynkowej, a siedzimy w domu, bo nawet nie można drzwi otworzyć – burknęła, lekko się nadymając w niezadowoleniu.

Nikolai roześmiał się głośno, chwytając jej policzki w typowy dla ciotek, których się nigdy się nie widziało, a te nagle przyjeżdżają z wizytą z wiedzą na temat calutkiego waszego życia, sposób i je rozciągając, co spowodowało u dziewczyny jęk niezadowolenia. Odsunęła się, masując swoje lekko zaczerwienione policzki i patrząc lekko zła na Rosjanina.

- Mówiłam, byś tak nie robił! – oburzyła się, prychając cicho i siadając przy stole znajdującym się nieopodal.

- A ja wiem, jak bardzo tego nienawidzisz~~ - Nikolai zaśmiał się, wracając do kuchni i nakładając już ugotowany makaron na dwa spore talerze.

- Więc czemu to zrobiłeś? – uniosła brew, nalewając czerwonego, słodkiego wina Carlo Rossi do dwóch lampek.  Uśmiechnęła się lekko na zapach trunku, co poprawiło jej nieco humor.

- Bo cię kocham, [T/I].

[T/N] coraz częściej zastanawiała się, dlaczego jeszcze się umawia z tym świrusem aka Nikolai’em Gogolem. Nie umiała jednak znaleźć rozsądnej odpowiedzi, więc pozostawała jedna, jednocześnie absurdalna, ale i najprostsza odpowiedź – miłość. To silne uczucie, jakim się darzą już od ponad roku, a jawnie równiutkie dwanaście miesięcy, trzyma ją i ciągnie do tego szalonego jasnowłosego mężczyzny. Z każdą chwilą przywiązuje się do niego bardziej, ignorując jego wady, mimo że ten je ukazywał co chwilę.

Boże, czemu musiała tak beznadziejnie się zakochać? Ach tak, miłość zawsze przychodzi niespodziewanie i jest ona skierowana do kogoś, kogo byśmy się nie spodziewali.

Z myśli na temat jej miłości, przywiązania do Rosjanina wyrwał ją odgłos kładzionego przed nią talerza oraz wspaniały zapach sosu serowego z przysmażonym boczkiem. Teraz mogła wprost przyznać, że kocha Nikolai’a nie tylko bezinteresownie, ale i za jego świetne umiejętności  w gotowaniu. Posłała mu wdzięczny uśmiech, gdy chwytała w dłoń widelec i przypatrywała się posiłkowi.

- Spaghetti carbonara wraz z najlepszym winem w okolicy specjalnie dla pani – Gogol roześmiał się dźwięcznie, puszczając swojej ukochanej oczko. – Mam nadzieję, że kolacja walentynkowa będzie smakować.

Ich pierwotnymi planami było wyjście na imprezę walentynkową organizowaną przez ich wspólnego przyjaciela z Domu Umarłych, organizacji, do której obydwoje należą. Pogoda jednak wszystko przekreśliła, uziemiając ich tym w domu. We wszystkim jednak należy szukać plusów, nie muszą swoją obecnością dobijać singli, których po drodze napotkają i co najważniejsze – nie marzną na tym cholernym mrozie, którego temperatura na bank dobijała już czterdziestu stopni Celsjusza na minusie.

Poza tym, Walentynki spędzone sam na sam z drugą połówką wydają się o wiele lepszą opcją niż spędzanie tego święta w większym gronie.

Podczas spożywania ich posiłku rozmawiali o pierdołach typu jak spędzili swój dzień, jak idzie im w pracy bądź jak się czują. Mogłoby się wydawać to zbyt oczywiste, jednak dla nich wiedza, jak sobie radzi w życiu ich obiekt westchnień, była ważna. Chcieli być dla siebie wsparciem w każdej sytuacji, co zbliżało ich do siebie jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Ich zaufanie względem siebie się powiększało. Byli nie tylko kochankami, ale także najlepszymi przyjaciółmi.

Zaraz po kolacji przenieśli się do salonu, siadając na wygodnej kanapie, przykrywając się ciepłym kocem w szachownicę. Siedzieli naprzeciwko kominka, ogrzewając się i popijając powoli wino, które rozgrzewało ich od środka. W tle leciała muzyka ich ulubionego artysty, więc cicho śpiewali, wpatrzeni w swoje oczy, a przynajmniej częściowo. W końcu jedno oko Nikolai’a było ukryte, więc jasnym faktem jest, że raczej w nie się nie da spojrzeć. Leżeli w swych objęciach, nie chcąc się od siebie odsunąć ani na centymetr. W końcu jednak to musiało nastać.

Jasnowłosy roześmiał się nagle głośno, wpadając na pewien pomysł. Odłożył na najbliższy blat lampkę z winem, wstając z kanapy i zostawiając zdziwioną [T/I] samą pod kocem. Zaczął przesuwać nieco meble, by zrobić pustą przestrzeń, co zaintrygowało jego ukochaną. Gdy chciała się dopytać, co takiego robi i czemu, została wyciągnięta spod koca i przyciągnięta przez Gogola do siebie. Z ciepłym i szerokim uśmiechem objął ją jedną ręką w pasie. W wolnej dłoni trzymał telefon, w którym szukał pewnej piosenki.

- Co ty na to, by urządzić jednak potańcówkę? Tylko zamiast tańczyć z innymi szczurkami, zatańczymy razem! – Gogol wybrał odpowiedni utwór, po czym rzucił bezpiecznie telefon na kanapę.

[K/W]włosa się tego nie spodziewała, więc spłonęła rumieńcem na propozycję ze strony ukochanego. Wpływ na to miały również procenty we krwi, ale to nie jest aż tak ważne. Z głośników zamontowanych na ścianie popłynęła muzyka, a Nikolai rozpoczął ich taniec. Jak się okazało, był bardzo dobrym tancerzem, czego się również nie spodziewała po nim [T/N]. Starała się dopasować do rytmu, co udało jej się po niecałej minucie. Przymknęła oczy, oddając się uczuciom oraz muzyce.

Ich ciała poruszały się w rytm muzyki niemal samodzielnie, nie myśleli wiele o tym, jaki krok wykonać następnie. Chwila ta ciągnęła się nieskończenie długo, co jednak nie przeszkadzało zakochanym ani trochę, wręcz tego pragnęli, by ten moment się nie kończył. Mogliby tak tańczyć do końca swojego życia, być może byłoby to coś w rodzaju słynnego danse macabre. Na swój sposób mogłoby to być romantyczne, pomyślała z cichym śmiechem [T/I]

- Baby I am a wreck when I’m without you… - spomiędzy warg Nikolai’a wydobyły się słowa refrenu, gdy kołysał się z opartym czołem o to kobiety.

- I need you here to stay… - dośpiewała z uśmiechem [T/I], zarzucając ręce na kark wyższego osobnika.

Rosjanin nagle się zatrzymał, dłońmi przejeżdżając na policzki swojej ukochanej i je lekko gładząc kciukami. Z uśmiechem przyległ do jej miękkich ust, przymykając swe oczy i starając się w tym pocałunku jak najbardziej. Dziewczyna niemal od razu odwzajemniła czułość rozpoczętą przez Nikolai’a, stając na palcach dla własnej wygody. Ich wargi współgrały ze sobą idealnie, powodując tym jeszcze większą rozkosz z tej czynności. Zakochani nie planowali od siebie się za szybko odsuwać, więc postanowili pogłębić ten pocałunek. Z cichym pomrukiem przenieśli się na kanapę, gdzie nie musieli przeciążać zbytnio swoich kręgosłupów niepotrzebnym staniem.

[T/I] natychmiast ulokowała się na kolanach Gogola, przyciągając go do siebie za kołnierz czarnej koszuli, która idealnie kontrastowała z jego jasnymi włosami oraz bladą cerą, dodając mu  tym pewnego rodzaju uroku, a może nawet seksowności. Dłonie Nikolai’a błądziły po plecach ukochanej, a z jego gardła wydobywały się zadowolone pomruki zadowolenia. Dawno między nimi nie było takiej namiętności.
Z widocznym niezadowoleniem na lekko zaróżowionych twarzach odsunęli się od siebie, by nabrać tchu do wymęczonych tym jednym pocałunkiem płuc. Dysząc i starając się unormować swoje oddechy, patrzyli na siebie z miłością bijącą z ich oczu. Na ich mokrych, lekko opuchniętych ustach widniały uśmiechy, które powodowały, że druga osoba się topiła pod urokiem tego gestu.

Chwila przerwy nie trwała jednak długo, zaraz przywarli na nowo do swoich ust z jeszcze większą zachłannością niż uprzednio. Dziwnym cudem palce [T/I] znalazły się przy guzikach koszuli mężczyzny, niezdarnie je rozpinając, omal nie urywając ich, a męskie dłonie znalazły się na biodrach kobiety, dotykiem podziwiając ich istnienie. Na parceli zrobiło się nieco goręcej, ale to mogło być tylko ich wrażenie.

Nikolai nagle zmienił ich pozycję, zawisając nad zatopioną w poduszkach ukochaną i odsuwając się od jej ust na moment, by powiedzieć, jak bardzo ją kocha. Zaraz po tym na nowo wrócił do czułości, kciukiem głaszcząc jej ciepły od alkoholu, całowania i zawstydzenia policzek. Drugą dłonią zwiedzał jej ciało, podejmując również decyzję o dołączeniu swojego narządu zmysłu smaku do pocałunku. Kolejny raz tego wieczoru zadziwił [T/I] swoją pomysłowością, jednak żadna z jego akcji się wzbudzała u niej sprzeciwu bądź negatywnych odczuć, wręcz przeciwnie, wszystko jej się podobało i cieszyła się jak nigdy dotąd.

No, może wcześniej się tak cieszyła. Gdy zdała z matematyki w szkole średniej.

[T/N] oddała dominację w pocałunku mężczyźnie, niemal całkowicie rozpinając jego koszulę. Jej zamiarem było ją teraz z  niego ściągnąć, tak samo jak celem Nikolai’a było ściągnięcie jej bordowej sukienki, jednak w ich już oczywiste plany wtrącił się niespodziewanie dzwonek do drzwi. Oderwali się gwałtownie od siebie, a ich spojrzenia automatycznie skierowały się w stronę drzwi. Zaraz po tym znowu rozbrzmiał nie tylko dźwięk dzwonka, ale i również pukanie. Gdy umilkli po opanowaniu swoich oddechów i przyciszeniu ciągle grającej do tej pory muzyki, usłyszeli również dochodzące zza drzwi znane im głosy, które należały do ich przyjaciół z organizacji.

Nikolai podniósł się z mebla, poprawiając swoje ubrania i przywracając je tym do w miarę normalnego stanu. Ruszył do drzwi, niepewnie je otwierając. To, co wpadło mu w oczy zaraz po znajomych twarzach, była spokojna pogoda. Najwyraźniej był tak pochłonięty spędzaniem czasu z [T/I], że ani on, ani dziewczyna, nie zauważyli zmiany pogody oraz, jak zrozumiał z wypowiedzi przyjaciół, nieodebranych połączeń i pozostawionych wiadomości.
Fiodor oraz reszta spółki, najwyraźniej również nieco wstawieni, wprosili się do wnętrza domu, od razu stawiając na stół jakieś przekąski oraz napoje, o dziwo nie tylko te z procentami. Pewien wiolonczelista uznał, że zabawi się w DJ-a, a reszta porwała zakochanych właścicieli parceli do zabawy.

Nikolai oraz [T/I] wyrwali się z sideł reszty zakochanych par dopiero po jakimś czasie, nieco zmieszani całą sytuacją. Niespodziewali się  w końcu tego, że przyjaciele wykorzystają moment poprawienia się warunków pogodowych i przyjdą do nich, by dalej się bawić w większym gronie. Ich dwójka nadal rozpamiętywała te kilka chwil przed tym, jak nieproszeni goście się zjawili, co powodowało u nich poczucie lekkiego zawstydzenia. Może gdyby skończyło się to inaczej, nie odczuwaliby go.

Postanowili pozostawić resztę imprezowiczów w salonie, a sami udali się na piętro i wyszli na balkon w nieco cieplejszych ubraniach. Zimno się nadal utrzymywało, jednak wiatr oraz opady ustały, co było jak zbawienie po ostatnich, intensywnych dniach śnieżycy. Dziewczyna oparła się o barierkę, chuchając i patrząc się na parę unoszącą się w powietrze ze śmiechem. Nikolai zaszedł ją od tyłu, przytulając ją i opierając się  brodą o jej czubek głowy. Spojrzał w lekko zachmurzone niebo, kołysząc się lekko razem z ukochaną.

- Podobał mi się nawet dzisiejszy dzień. Może spędzajmy tak Walentynki częściej? – spojrzała na niego, odchylając głowę nieco do tyłu i posyłając srebrnowłosemu uśmiech.

- Ale bez ostatniej części aka wpadnięcia nieoczekiwanych gości? – zaśmiał się, przeczesując jej włosy.

[T/N] parsknęła śmiechem, zgadzając się ze słowami ukochanego. Księżyc zaczął rzucać swój blask, wyłaniając się spomiędzy chmur na krótki moment. Wpatrywali się w ten widok w ciszy, uśmiechając się ze względu na swoją bliskość. Zaraz jednak tarcza orbity ziemskiego zniknęła z widoku i zawiał zimniejszy wiatr, co spowodowało cichy jęk niezadowolenia ze strony kobiety.

- Urokliwych Walentynek, Nikuś.

Na te słowa Gogol rozpromienił się, całując krótko i czule [T/I] w usta. Poprawił nieco ciepły polar dziewczyny, przeczesując jej włosy i się uśmiechając ciepło, co wystarczyło, by ukochanej zrobiło się nieco cieplej.

- Z tobą Walentynki mam każdego dnia, piękności… - wyszeptał, wpatrując się w jej błyszczące od zimna [K/O] oczy. – Kocham cię, [T/I].

- Dziwnym cudem ja ciebie też! – [T/I] zaśmiała się w uroczy dla Nikolaia sposób, posyłając mu uśmiech. – I masz rację. My mamy Walentynki każdego dnia…

Weszli do środka, gdy zaczęło prószyć i wiać. Nie chcieli się przeziębić, więc nie ryzykowali siedzeniem na balkonie, nawet jeśli byli ciepło ubrani i w swoich objęciach. Ignorując głośną muzykę dochodzącą z dołu, weszli pod pierzynę, zatapiając się na nowo w swoich ramionach i rozkoszując się wyższą temperaturą. Z uśmiechami na ustach zasnęli, szepcząc sobie na dobranoc kolejne wyznanie miłości.

Tak zakończyło się święto zakochanych  nie tylko w pewnej rosyjskiej miejscowości, ale i wszędzie indziej, chociaż o różnych porach. Strefy czasowe to naprawdę szalona sprawa. Szczęśliwie zakochani kończą dzień zadowoleni ze świętowania go ze swoją drugą połówką, czując się kochani jeszcze bardziej niż na co dzień. Kilku singli przestaje być singlami, a miłość pochłania większe żniwa.

Jednak kochać trzeba każdego dnia i okazywać miłość w jak najlepszy sposób. Nie wiadomo w końcu, jak długo będziemy mogli się nią cieszyć, czyż nie?



//niesprawdzane

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top