Monokuma [Romantyczny wieczór]
Uniwersum: Danganronpa
Charakterystyczny śmiech rozniósł się po pomieszczeniu, gdy chłopak o dwukolorowych włosach słuchał historii popijającej czerwone wino [T/N]. Przypatrywał się wyświetlonym na wielkim ekranie obrazom z kamer z różnych części akademii, a jego oblicze było skąpane w czerwonym świetle. Obrócił się z uśmiechem do dziewczyny.
- Mów więcej, [T/I]. Chcę usłyszeć więcej... Chcę wiedzieć, o czym dyskutują w miejscach, gdzie kamery i mikrofony nie sięgają! - ponownie się zaśmiał, biorąc łyk tego samego trunku, który piła [T/I]. - Co czują, czego się boją, z czego cieszą, co planują...
- Nie mam już czego, opowiedziałam wszystko, co wiedziałam - kolejna porcja alkoholu znalazła się w jej ustach, a ona sama przymknęła oczy, rozkoszując się tym smakiem. - Ale mogę wszystko ładnie podsumować. Chcesz usłyszeć, Monokumo?
- Z miłą chęcią wysłucham kolejnych słów mojej słodkiej róży - Monokuma podszedł do niej, chwytając palcami delikatnie jej podbródek i patrząc wprost w jej [K/O] oczy.
- Zostałam wciągnięta siłą do morderczej gry mojego niezdrowego psychicznie chłopaka, aby narażać swe życie i mu zdawać raporty niczym tajny agent. I zamiast spędzać czas z nim, muszę przebywać w otoczeniu wystraszonych i zrozpaczonych nastolatków, aby zadowolić tym mą miłość i zagwarantować mu dobrą zabawę, obserwując, czy aby na pewno jego gra przebiega pomyślnie - wystawiła mu wrednie język. - I jak, podobają ci się słowa tej słodkiej róży?
- Me serce boli, ma ukochana [T/I] - zaśmiał się cicho, siadając na krześle obok i rzucając przelotne spojrzenie na ekran. - Jak możesz mówić takie okrutne słowa?
- Gdyż ze słodkiej róży staję się gorzką czekoladą - oparła się o swoje dłonie, patrząc z uśmiechem na twarz chłopaka.
- Muszę się więc przerzucić na gorzkie rzeczy, co?
Po jego słowach zapadła cisza. Nie przeszkadzała ona jednak zakochanym, którzy wpatrując się wzajemnie w swoje oczy, popijali powoli słodkie wino, jakby nic innego nie istniało, a czas się dla nich zatrzymał. Nie przejmowali się tym, że z ich winy, choć niebezpośrednio, giną niewinni ludzie. Liczyli się tylko oni i ich uczucia.
[T/I] wypiła do końca lampkę wina, po czym odłożyła szkło na stół. Wstała od stołu tylko po to, aby usiąść na kolanach Monokumy i pocałować go z lekkim uśmiechem, który pojawił się na jej ustach. Chłopak od razu odwzajemnił czułość, a ich usta współgrały ze sobą, jakby od samego stworzenia świata były sobie przeznaczone, wychowywały się razem i znały siebie dogłębnie.
Zakochanym brakowało takich czułości ze względu na brak czasu i zachowanie bezpieczeństwa, dlatego też nie przerwali go zbyt szybko, a pogłębiali z każdą chwilą jeszcze bardziej i całowali się tak, jakby świat miał się skończyć za minutę. Pomimo że dziewczyna mogła przyjść do Monokumy kiedy tylko chciała, nie robiła tego, by nie wzbudzić podejrzeń u uczestników morderczej gry, przez co nie widywali się za często. Jako spotkań nie zaliczali momentów, gdy maskotka, którą kontrolował chłopak, pojawiała się wśród uczestników. Nawet jeśli ze sobą rozmawiali, to krótko i na temat gry, a nie o tym, o czym chcieli. Nie mogli nawet się przytulić.
Teraz musieli nadrobić ten stracony czas, którym były dwa tygodnie. [T/N] wykorzystała to, że pozostali przy życiu uczestnicy nie będą się pałętać nocą po terenie budynku, a spać albo siedzieć w swoich pokojach ze względu na zmęczenie po ostatnim sądzie klasowym i ciężkiej sprawie. Dzięki temu właśnie mogła teraz całować się ze swoim ukochanym i nie martwić się o to, co się dzieje wokół niej. Nie licząc tego, co się dzieje z chłopakiem.
Oderwali się od siebie, gdy płuca zaczęły ich palić z braku tlenu. Oparli się o siebie czołami, starając się unormować oddechy i patrząc sobie w oczy z lekkimi uśmiechami. Monokuma położył swoją dłoń na zarumienionym policzku dziewczyny, głaszcząc go kciukiem.
- Patrzenie na ekran i wyobrażanie sobie, jak cię całuję, przytulam czy robię cokolwiek z tobą to jednak nie to samo, co przeżycie tego... - wyszeptał, gdy jego oddech wrócił do normy.
Na te słowa twarz [T/I] oblała się jeszcze większym rumieńcem, a jej wzrok zaczął gdzieś uciekać. Położyła swoją dłoń na tej męskiej, która spoczywała wciąż na jej policzku, a po chwili się w nią wtuliła, przymykając oczy.
- Mówiłam ci coś chyba o zawstydzaniu mnie, prawda?
- Czy ty naprawdę myślałaś, że przestanę to robić? Jesteś taka śliczna, gdy się zawstydzasz, że nie mogę przestać...
[T/N] poczuła kolejny przypływ gorąca, starając się wyrzucić z głowy myśl, że zapewne teraz stała się prawdziwym pomidorem, o ile nie burakiem. Kopnęła chłopaka w kostkę, schodząc z jego kolan i chwytając butelkę wina z cichym prychnięciem. Przyłożyła gwint butelki do swoich ust, aby wziąć łyka, ignorując to, że lampka na trunek leżała centralnie przed nią.
- Jesteś prawdziwą mendą.
- A ty prawdziwym burakiem - Monokuma zaśmiał się mimo wiedzy, że prawdopodobnie kopie sobie grób z każdym kolejnym słowem w stronę dziewczyny.
[T/I] pokazała mu środkowego palca, po czym poklepała się po policzkach, chcąc w ten sposób pomóc sobie ochłonąć, chociaż to nic nie dawało. Oparła się o stół, wpatrując się w obrazy z kamer i obserwując śpiące oblicza uczniów akademii.
- Może i jesteś porąbany, tworząc grę, w której każesz ludziom się nawzajem zabijać, ale i tak cię kocham - przymknęła oczy, chcąc wziąć kolejny łyk wina, jednak Monokuma z cichym westchnięciem zabrał jej butelkę.
- Skarbie, nie powinnaś tyle pić.. - spojrzał na nią załamany, kładąc butelkę na stole, jednak poza zasięgiem dziewczyny.
- Bo?
Zamiast jej odpowiedzieć, przyciągnął ją do kolejnego, jednakże krótszego pocałunku. Chwycił dłońmi jej twarz, odsuwając się od niej i całując ją jeszcze w nos. Zaśmiał się cicho, opierając swoje czoło o to dziewczyny.
- Bo się upijesz i nie będziesz pamięta wielu rzeczy! - puścił jej oczko, uśmiechając się szeroko.
- Serio jesteś mendą, wiesz? - [T/I] wywróciła oczami, ale zaśmiała się w uroczy sposób, który doprowadzał chłopaka do rumieńców.
- Ale? - spojrzał w jej oczy, wyraźnie czegoś oczekując.
- Nie ma żadnego ale, mendo.
- Dobrze wiem, że jest - przybliżył się do dziewczyny jeszcze bardziej. Tak bardzo, że mogła poczuć doskonale jego oddech na swoich ustach.
- Ale kochaną mendą?
- Bingo, o to mi chodziło - odsunął się od niej, podskakując wesoło i się obracając wokół własnej osi. - Ja ciebie też kocham, [T/I].
Na twarz dziewczyny znowu zawitał soczysty rumieniec. Rzuciła chłopakowi spojrzenie, które dało jasno mu znak, że powinien uciekać. Monokuma zaśmiał się nerwowo, wycofując się w stronę drzwi, chcąc wyjść z pomieszczenia, aby uratować swoje życie.
- To dopiero początek tej pięknej nocy, nie uciekaj... - [T/N] powolnym krokiem ruszyła w jego stronę, uśmiechając się podejrzanie.
- Uspokój się, tak? Mieliśmy romantycznie spędzić czas tylko, więc usiądź i...
- Ależ ja jestem spokojna, chcę ci po prostu dać karę za to, że mnie zawstydzasz. A romantycznie będzie... Ale na inny sposób, niż byś zapewne chciał - chwyciła jego podbródek i spojrzała mu w oczy. - Jak ty to mówisz? It's a punishment time!
Nie umiem w romantyczne rzeczy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top