Katsuki Bakugou [Uczucia]


Uniwersum: Boku no Hero Academia
Notka: Male!Reader, ale female! przeżyją. Malutki spoilerów do końcówki trzeciego sezonu.


Letni wietrzyk poruszał w spokojny sposób trawą, nie czyniąc nic szkodliwego, a jedynie dodając uroku całej scenerii, przy okazji ochładzając dwójkę młodych ludzi leżących na łące, zaraz obok zaskakująco czystego jeziora. Upał był niesamowity, jednak nie przeszkadzało to parze wygrzewać się na kocu z Barbie i czerpać radość z tej chwili. Tylko oni i natura.

Blondyn, leżąc na boku i podpierając się jedną dłonią, przeczesywał [K/W] włosy swojego ukochanego, który z przymkniętymi ślepiami nastawiał się do słońca, chcąc zaczerpnąć jak największą ilość witaminy D. Dodatkowo cicho nucił jedną ze swoich ulubionych piosenek, a na jego ustach widniał szeroki uśmiech wywołany dobrą pogodą oraz bliskością jednego z dawnych uczniów U.A., szkoły, którą obydwoje ukończyli trzy lata temu, stając się pełnoprawnymi, znanymi bohaterami.


Katsuki Bakugou wsłuchał się w utwór śpiewany przez [T/N] [T/N], nie mogąc powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na jego twarzy. Niesamowitym było to, jak bardzo inny był przy chłopaku, ukazywał swoje prawdziwe, w miarę delikatne i kochające oblicze, nie ukrywał się z uczuciami, co robił przy innych. Przy nim potrafił się cały czas uśmiechać, wstrzymywać w miarę możliwości swoje wybuchy agresji (co śmieszne, gdy się już zdarzały, wybranek Bakugou uważał je za urocze, irytując tym go jeszcze bardziej), być szczerą personą. Cóż, dopadła go niezbyt miła choroba.


Tak zwana miłość.


To, w jaki sposób [T/I] wywoływał to uczucie w tej chodzącej bestii, nadal pozostaje tajemnicą. Przyszło to nagle, można powiedzieć, samo z siebie. Na początku nie chciał w to uwierzyć, więc odrzucał od siebie myśli związane z miłością do chłopaka, będąc dla niego najgorszą możliwą osobą. Przez całe liceum go gnębił, traktował jak ścierwo, nie chcąc do siebie dopuścić. Bał się, że jeśli coś poczuje, stanie się zbyt wrażliwy na wszystko. Wolał pozostać siejącym postrach bezlitosnym agresorem, nie pozwalającym sobie na uczucia. Nie chciał sobie pozwolić na więcej chwil słabości, wystarczył mu czas upadku All Might'a i to, co wtedy się z nim działo.


- Katsuki, mogę cię wrzucić do wody? - spokojny głos [T/I] wydobył się spomiędzy jego warg, zakłócając śpiew ptaków siedzących na pobliskim drzewie.


- Spróbuj, a następną rzeczą, jaką zobaczysz, będzie ziemia. I zobaczysz ją od spodu - odparł niemal od razu, z uśmiechem na twarzy wkładając do jego ust truskawkę.


I jak tu go nie kochać? Taktyką [T/I], by dotrzeć do serca bohatera, było niepoddawanie się. Niby wydaje się to proste, jednak patrząc na Katsuki'ego, wcale takie nie jest. Znosił jego docinki, upokorzenia, nieczęsto nawet przemoc fizyczną, nawet jeśli go to raniło i odbijało się na jego psychice. Jednak nie mógł nic poradzić na to, że akurat jego obdarzył tym a nie innym uczuciem. Postanowił więc trwać w tej nieprzyjemnej sytuacji i stopniowo budzić w nim uczucia, pomóc mu je okazywać w dobry sposób.


I udało się to osiągnąć. Może i dopiero po liceum, ale liczyło się dla niego jedynie to, że zdobycie serca Bakugou się powiodło. Zaczął się przed nim otwierać, a on sam go uczył małymi kroczkami jak powinien zachowywać się w niektórych sytuacjach. Stawali się sobie coraz to bliżsi, wręcz nierozłączni. Na początku było trudno, z czasem jednak ich relacja wreszcie się ustabilizowała. Pierwsze szczere i dobrowolne "kocham cię" ze strony blondyna wywołało u [T/N] wybuch płaczu, przez co ten uznał, że zrobił coś źle, na nowo zamykając się w sobie. Dopiero po godzinnych wykładach, że łzy pochodzą również od szczęścia, wszystko wróciło do normy.


O ile ich relacje można było nazwać normalną. Dla każdego ich znajomego to była anomalia. W końcu kto widział kochającego kogoś Bakugou?


Miłość to cholerne dziwne uczucie. Niesie ze sobą ból, szczęście, łzy. Tak naprawdę można powiedzieć, że definicją miłości jest zbiór wszystkich istniejących uczuć na świecie. Niektórzy się śmieją ze stwierdzenia, że miłości trzeba się nauczyć, jednak taka jest prawda. Uczucia to nie jest łatwa rzecz nawet dla osoby, która potrafi je wyrażać, a co dopiero dla kogoś, kto ma z nimi problemy. Dla Bakugou to była cholernie długa droga, jednak dzięki [T/I] udało mu się ją przejść. Nauczył się czuć.


Nauczył się, co najważniejsze, kochać.


Miał może własne sposoby wyrażania tego, nieco nietypowe, bo określenie "idiotka", "kretyn" czy "nienawidzę cię" to na nasze "kochanie", "skarbie" i "kocham cię", jednakże to tylko kwestia przyzwyczajenia i poznania Bakugou. Liczyło się, że wiedział, co czuję i co z tym robić. W ten sposób po niecałych trzech latach związku oświadczył się ukochanemu, a po kilku miesiącach wzięli ślub, zadziwiając tym każdego gościa. A szczególnie starych przyjaciół z klasy, którzy na początku nie brali nowiny o ślubie na poważnie.


Aktualnie przebywali na miesiącu miodowym. Wyjechali kamperem w pierwsze lepsze miejsce, biorąc dłuższy urlop i nie mówiąc nikomu o swoich zamiarach. Chcieli ten czas spędzić z dala od wszystkich, wyłącznie sami. Z wyłączonymi przez większość czasu telefonami mogli bez problemu zająć się sobą i nie martwić się o nic więcej.


- Katsuki~~ - zanucił nagle [T/I], nachylając się do niego.


- Nie - odpowiedział niemal od razu, patrząc w jego [K/O] oczy.


- Katsuki!


- Nie.


- Nawet nie wiesz o co chcę zapytać! - odburknął, nadymając policzki w uroczy sposób.


Bakugou wywrócił oczami, niespodziewanie chwytając go i biorąc na ręce w pozycji na pannę młodą, wędrując w stronę jeziora. Chłopak zaczął bić go po klatce piersiowej, piszcząc i próbując się wyrwać z jego silnego uścisku, wiedząc, co ten planuje uczynić. W ostatniej chwili zdążył nabrać powietrza i wstrzymać oddech, po czym został wrzucony prosto na głęboką wodę przez męża. Od razu chłód cieczy w niego uderzył, wywołując na jego ciele nieprzyjemny dreszcz. Był nagrzana, po czym został wrzucony wprost do zimnej wody, więc modlił się, by nie skończyło się to jakoś wybitnie źle.


Postanowił jednak nieco się zabawić i wykorzystać sytuację do nastraszenia starego oprawcy. Opuścił się na samo dno, wypuszczając nieco powietrza z płuc i tak czekając jakiś czas. Katsuki, siedzący na brzegu i czekający na [T/I], zaczął się nieco irytować i krzyczeć, by lepiej sobie z niego nie robił jaj, a dopiero po paru minutach, gdy nadal nie widział sylwetki ukochanego, a jedynie pojedyncze bąble powietrza rozbijające się na tafli, zaczął się nieco zamartwiać i mruczeć, by serio sobie nie żartował. Ściągnął swoją koszulkę, od razu nurkując i poszukując [T/I]. Ten, widząc go, natychmiast zamknął oczy i zaczął udawać nieprzytomnego, chcąc wiedzieć, jak zareaguje w takiej sytuacji.


Blondyn jak najprędzej podpłynął do swojego partnera, chwytając go i wypływając z nim na powierzchnie. Łapiąc oddech i otrzepując się z wody, położył go z powrotem na kocu, klepiąc lekko jego policzki i mrucząc imię ukochanego. Nie widząc jednak żadnej reakcji z jego strony, zaczął uciskając klatkę piersiową [T/I], patrząc na jego twarz w lekkim strachu.


- [T/I], nie rób mnie w konia, wstawaj.. - wyszeptał, odgarniając mokre kosmyki włosów z twarzy chłopaka. - To nie jest śmieszne. Jak śmiesz sobie ze mnie żartować, kim ja jestem, debilem?!


Kolejne minuty i brak jakiejkolwiek reakcji wzbudziły u niego nieopisany niepokój, a [T/I] z trudem wstrzymywał śmiech, chcąc nastraszyć go do granic możliwości. Mimo tych chęci po poczuciu na swoich ustach tych należących do Katsuki'ego, nie mógł się powstrzymać przed zarzuceniem swoich rąk na jego kark i zamienienia prób sztucznego oddychania w dość namiętny pocałunek. Zdziwiony nieco odwzajemnieniem tego, a nie wybuchem złości ze strony blondyna, zgubił się w czułości, tracąc dominację, jaką miał na samym początku. Ich wargi pragnęły siebie nawzajem, ciągnąc do siebie jak przeciwne bieguny magnesu, co sprawiło, że pocałunek trwał w nieskończoność. Odsunęli się od siebie z lekko czerwonymi twarzami, próbując opanować swoje oddechy.


- No co tam, Kit Kat? - zapytał głupio, szczerząc się niewinnie. Wiedział, jak blondyn nienawidzi tego przezwiska.


- Mam ochotę ci przyjebać i wziąć z tobą rozwód tylko po to, by na następny dzień znowu za ciebie wyjść, bo wiem, że nie wytrzymam bez ciebie pieprzonej chwili - warknął cicho, odsuwając się wreszcie od jego twarzy na większą odległość i pozwalając mu wstać, co ten uczynił z cichym śmiechem.


- Jesteś naprawdę uroczy, kiedy się wkurzasz - przyznał, kładąc dłoń na jego policzku.


- Słowo, a jeszcze raz cię wrzucę do tej wody i tym razem już nie pomogę wypłynąć - mimo tych ostrych słów przytulił go, głaszcząc jego plecy. - Nie strasz mnie już tak, rozumiemy się?


- No dobrze, dobrze... - [T/I] wywrócił oczami, odwzajemniając przytulasa natychmiastowo.


Na szczęście na niebie nie było żadnej chmurki, słońce wisiało wysoko na powietrznym oceanie, więc wyschnęli dość szybko. Wrócili do beztroskiego leżenia i wpatrywania się wzajemnie w swoje oczy, przekomarzając się na wyjątkowy, urokliwy sposób. Reszta ich urlopu minęła w miarę spokojnie, nie licząc typowych wybuchów złości Katsuki'ego, jednak ucierpiały na tym jedynie dzikie zwierzęta.


Nie zaliczamy do nich Bakugou, mowa tutaj o innych dzikich zwierzętach.


Gdy po upływie ich miesiąca miodowego wrócili z powrotem do domu, względny spokój się skończył. Ratowanie ludzi, ciągłe afery, wypady ze znajomymi... Niektóre momenty lepsze, niektóre gorsze. Ale takimi właśnie wypełnione jest życie, byłoby za nudno, gdyby cały czas działo się jedno i to samo. A nie o to chodzi, człowiek potrzebuje czegoś, albo kogoś - jak kto woli, co wniesie w skromne progi jego żywota coś innego, ekscytującego.


W ten sposób tą odskocznią dla agresywnego Katsuki'ego stał się spokojny i pełen miłości [T/I], i na odwrót. Wzajemnie się dopełniali, tworząc doskonały duet w każdym aspekcie - nieważne czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym. Najważniejsze było dla nich to, że się dogadywali i kochali. A w miłości o to chodzi.



//niesprawdzane

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top