„Nie tak to miało wyglądać..."
Gdzie popełnił błąd? Tam, gdzie tylko się dało.
Na co było mu to wszystko? Sam już nie wiedział. A może nie chciał wiedzieć?
Co czeka go w przyszłości? Na pewno nic dobrego.
Czy to do niego docierało? Raczej nie bardzo.
Chodził cały czas spięty. Unikał rozmów ze wszystkimi, w szczególności z tymi, którzy byli mu chociażby w teorii najbliżsi, a jeśli do tychże rozmów dochodziło, to w większości przypadków wpadał w szał. Zaniedbywał siebie, wyglądał znacznie gorzej niż wcześniej.
Nie docierało do niego to, że przegrał.
Kolejne tego typu myśli uderzyły w niego w ten wieczór, w sumie to jak w każdy inny. A tak naprawdę wystarczyła nawet jedna, dłuższa wolna chwila w przeciągu dnia, by zacząć rozmyślać nad swoją niezwykle krytyczną sytuacją.
Bał się, źle to znosił. Gdy ktoś poruszył rozmowę na ten temat, reagował na to bardzo impulsywnie; od razu temu komuś przerywał, wyzywał go, krzyczał...
Po prostu wyżywał się na każdym.
Czy się czuł źle z tego powodu? Czasem tak. Posiadał wyrzuty sumienia z powodu takich sytuacji, względem jednej osoby.
Tylko jednej.
Ciężko było zaprzeczyć temu, że jego zainteresowanie tą osobą było odwzajemnione, ale równie ciężko było im obu głośno się do tego przyznać. Każdy miał ku temu swoje powody, chociaż... Patrząc na ich zachowanie, to lepszym określeniem na to byłoby wymówki. Bo tak, okazji do wyznania swoich uczuć względem siebie mieli naprawdę sporo, ale żadnej nie wykorzystali.
To wszystko widziało więcej osób, niż mogłoby się im wydawać.
W pewnym momencie Rzesza zastygł w bezruchu, bez celu wpatrując się w podłogę. Dziwnie się czuł wspominając te wszystkie sytuacje, które tak naprawdę nie były niczym strasznym, złym, a wręcz przeciwnie. Bardziej chodziło mu o to, że z każdą chwilą przestał siebie znosić i rozumieć, co zaczynało go męczyć.
Nagle usłyszał skrzypnięcie drzwi. Zaskoczony odwrócił się w ich stronę i zobaczył ją...
Imperium Japońskie do tej pory znosiła jego aroganckie zachowanie względem siebie i innych, ale cóż... Jej cierpliwość kiedyś musiała się skończyć. Tym razem chciała wyjaśnić z nim to wszystko dobitnie, bez żadnych przekrętów, bez żadnych wymówek. Chciała być pewna, na czym stoją, czy jest na co liczyć z jego strony.
— O co Ci chodzi? — Rzesza zaczął pierwszy, wyprzedził ją, przy okazji gasząc papierosa w popielniczce. Doskonale wiedział, że Azjatka bardzo nie lubi gdy przy niej palił, ogółem nie akceptowała tego faktu, a co najciekawsze, nie bała się o tym mówić- nawet prowadziła mu na ten temat wykłady, więc żeby nie prowokować jej do tego po raz kolejny, w tamtej chwili mógł zrobić tylko to.
— Dlaczego tak się zachowujesz? — zapytała poważnie, siadając obok niego. Widać było po niej, że tak łatwo mu nie odpuści tej rozmowy.
— A jak ja niby się zachowuję, co? — spytał zdenerwowany, nie spuszczając z niej wzroku. Zaskoczona taką reakcją kobieta jedynie uniosła brew do góry, wymownie patrząc się na niego.
— Ty naprawdę tego nie widzisz? — powiedziała ściszonym tonem, przy czym jej wyraz twarzy, dotąd poważny, a może i nawet zdenerwowany, zmienił się w nieco smutniejszy. Rzesza zauważywszy to bardzo mocno się zdziwił, ale nie wykonał żadnego ruchu, nic nie powiedział, dając jej szansę na dokończenie swojej wypowiedzi. — Słuchaj, ja wiem, że nie jesteśmy postawieni w dobrej sytuacji, wiem, że nic dobrego nas nie czeka, ale ja czuję, że to całe twoje zachowanie ma drugie dno. Coś jeszcze musi być na rzeczy... Tylko co? Powiesz mi, czy nie?
Nie pośpieszała go, tylko cierpliwie czekała na to, co powie. Dodatkowo zdecydowała się na pewien ruch, by go do tego zachęcić- niepewnie położyła swoją dłoń na jego ramieniu. Mężczyzna gdy wyczuł jej dotyk, od razu spojrzał się na swoje ramię, nieco zmieszany i zaskoczony takim ruchem z jej strony. Chciał coś powiedzieć, ale jedyne co, to na przemian zamykał i otwierał usta.
W końcu złapał jej dłoń w swoją, ale zamiast ją przybliżyć do siebie, to ją oddalił.
— Odpuściłabyś sobie może, co? — zasugerował Niemiec, puszczając jej dłoń. — Nawet jeżeli, jak to określiłaś, „coś jest na rzeczy", to się nie dowiesz, co konkretnie. Nie umiem ci opowiedzieć na twoje pytanie. A z resztą... Nie musisz wszystkiego wiedzieć. Lubię Cię, może nawet i bardzo, ale naprawdę, odpuść sobie. Tak będzie lepiej dla nas obu.
Zabrzmiało to zbyt poważnie, Rzesza sam sobie zdał z tego sprawę. Ale doskonale wiedział, że nawet jakby chciał, to by nie dał rady tego jakoś umiejętnie odkręcić, dlatego nawet nie próbował tego robić.
— Jak sobie życzysz...
Nie trzeba było długo czekać, aż ona wyjdzie z pomieszczenia. Nie trzasnęła drzwiami, nawet ich nie tknęła. Po prostu wyszła, nawet za siebie się nie oglądając.
Odpuściła sobie widząc, że cokolwiek by nie zrobiła, nic jej to nie da.
★ ★ ★
W końcu jej upartość i chore ambicje musiały mieć swój koniec, niezwykle tragiczny.
Czuła się upokorzona, patrząc na stan, w jakim się znajdowała. Nie mogła samodzielnie wykonać praktycznie żadnej czynności, jej rany nieustannie się powiększały, sprawiając ból tak okropny, że nawet nie miała siły krzyczeć czy cokolwiek powiedzieć, a zwykły, spokojny ruch mógł ten ból spotęgować.
Swoją przyszłość wyobrażała inaczej, a każdy dzień męczył ją jeszcze bardziej. Czuła się źle bardziej fizycznie niż psychicznie, ale tak właściwie jedyne, czego w tamtym momencie potrzebowała, to wyjaśnić coś dla niej niezwykle ważnego. Coś, o co wcześniej nie mogła się doprosić.
Ale w końcu nadeszła ta jedna, być może jedna z ostatnich okazji na to. Jej wcześniejsze prośby w końcu zostały spełnione, tym razem nie musiała w to ingerować, bo ktoś, z kim od dawna chciała to wyjaśnić, sam do niej przyszedł.
Rzesza, po raz pierwszy od dłuższego czasu, ujrzawszy stan, w jakim się ona znalazła, był załamany. Zaniemówił, tępo patrzył się w obraz przed nim, mimo tego, iż nie chciał. Odczuwał tak wiele sprzecznych emocji na raz, że w pewnym momencie nie wytrzymał. Padł przed jej wózkiem na kolana, zalewając się łzami. Przytulił ją, objął i to tak mocno, że Imperium Japońskie ledwo co powstrzymała się przed krzykiem, który ostatecznie przekształcił się w zduszony jęk bólu.
Uścisk natychmiast został poluźniony, ale nie zerwany, a Niemiec wybełkotał ciche przeprosiny, uspokajając się powoli. Pomagały mu w tym jej dłonie, które zaczęły go głaskać po jego czarnych, bardzo gęstych włosach. Uczucie, jakie mu przy tym towarzyszyło, było bardzo przyjemne.
Kobieta, mimo tego, iż znali się bardzo długo, to tak właściwie nigdy nie widziała go w aż tak złym stanie- on, do tej pory, nigdy przy nikim nie płakał. Wiedziała o tym, bo sam kiedyś jej o tym wspomniał, a nikt nigdy temu nie zaprzeczył. Widząc go w tak żałosnym stanie i to jeszcze jako pierwsza osoba, była bardzo zdziwiona.
Najwidoczniej to całe ich spotkanie bardziej poruszyło właśnie Rzeszę, a nie Japonkę.
— Przepraszam Cię, tak bardzo Cię przepraszam. Ja... Byłem głupi, nie powinienem tak się zachowywać w stosunku do Ciebie. Nie tak to miało wyglądać... — mówił, puszczając ją ze swojego objęcia, po czym ponownie uklęknął przed wózkiem. Ujął swoje dłonie w jej dłoń, spoglądając na nią załzawionymi oczami. — Wybaczysz mi?
Imperium Japońskie uśmiechnęła się, kładąc wolną dłoń na jego policzku. Jej oczy również się zaszkliły, lecz nie spuściła z niego swojego wzroku.
— Już dawno to zrobiłam. — odrzekła, ostrożnie pochylając się nad nim, a następnie złączając ich usta w krótkim pocałunku.
Gdy wcześniej była zbyt dumna, by zrobić pierwszy krok, tak tym razem nie miała zamiaru odpuścić. W tamtym momencie potrzebowała tylko jego bliskości.
Takiego posunięcia z jej strony Rzesza w ogóle się nie spodziewał, ale też nie narzekał, bo nie miał na co. Ponownie, podniósł się nieco wyżej i chwycił ją za talię, przyciągając jeszcze bliżej siebie. A ona, szukając stabilizacji, złapała go za ramiona.
— Nie wierzę... — zaśmiał się uradowany. — Mogliśmy tak od razu...
— Właściwie to tak. — przyznała, opierając się o swój wózek.
Jeszcze przez jakiś czas cieszyli się swoją obecnością, bo wiedzieli, że wiele czasu im nie zostało. Oni doskonale wiedzieli, że błędów z przeszłości już nigdy nie naprawią, natomiast ich historia może przestrzec wielu, choć trochę im podobnych.
____________________________________________________________________________
Tak, żyję. A raczej zmartwychwstałam patrząc na to, jak długo mnie tutaj nie było XDDDD
Ale przechodząc do kolejnych konkretów- tłumaczeń, przeprosin, podziękowań i bez obietnic
Dziękuję za waszą cierpliwość względem tychże one-shotów, które swój debiut miały już nieco wcześniej, aczkolwiek korekta była tu bardzo potrzebna, tak to odczuwałam. Bardzo proszę o szczere opinie na jej temat, czy jest już nieco lepiej.
Raczej nie lubię pisać takich mdłych romansów, wolę zdecydowanie inne tematy, ale jak trzeba, to się poświęcę.
A dodatkowo, już wybrałam całkiem ciekawą tematykę na następnego shota (pomysł został dopracowany na pewnym serwerze na discordzie wraz z kilkoma osobami). A kiedy go zobaczycie, to... Nie wiem. Zobaczymy.
I oczywiście przepraszam, że tak długo mi z tym pisaniem schodziło, ale jak kiedyś mówiłam, chciałam dodać do tego shota inny wątek, aczkolwiek nie wyszło mi, a po drodze wypadły mi inne rzeczy...
Potrzebowałam naprawdę dużo czasu, by wyjaśnić sobie pewną rzecz i ją zaakceptować. Zrozumieć pewne wydarzenia, na których większość znam już odpowiedź. Po prostu, znalazłam coś, czego szukałam od dawna. Szczegóły niektórym podałam, w sensie opowiedziałam im o tym, ale tu już nie mam zamiaru.
A też i z powyżej wymienionego powodu miałam „kryzys pisarki", nie byłam w stanie myśleć o czymś innym, niż to wcześniejsze. Ponadto, tymczasowo bądź i na stałe, porzuciłam pewien projekt. Są osoby, które są w stanie się domyślić, czym on właściwie był/jest i jak długo nad nim pracowałam. Na ten moment muszę to przerwać, a jeśli nic się nie da odratować, to ten pomysł porzucić. Tu może być potrzebna ingerencja pewnych osób, ale wyjść to może różnie.
Trzymajcie się kochani. Składam najszczersze kondolencje tym, co skończyli ferie. Tym, co aktualnie je zaczęli (czyli wraz ze mną) życzę udanego wypoczynku. A jeszcze tym, co zaczną je najpóźniej, życzę niczego innego, jak wytrwałości i cierpliwości.
I dziękuję bardzo za uwagę! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top