Prolog
– Parker! – krzyknął na cały głos Leonard, którego zwykłam nazywać swoim osobistym strażnikiem majtek. Nabył ten tytuł kilka miesięcy temu, gdy misją jego życia stało się trzymanie mojego libido na smyczy.
– Brown! – również krzyknęłam, witając go z przekąsem.
Skoro już zaczął się rozdzierać na środku chodnika, nie powinien być w tym sam, prawda? Jestem genialną przyjaciółką.
Stałam przed starą kamienicą, tuż obok samochodu Victora, z którego chwilę temu wysiadłam. Victor jest jednym z moich znajomych ze szkoły, którego zdarza mi się wykorzystać jako osobistego szofera. Jest miły i głupawy, więc zachowuje się jak potulny szczeniak łasy na moje towarzystwo. Z jednej strony jest to przykre, z drugiej mam to głęboko w dupie. Czy jestem złym człowiekiem? Pewnie tak, ale każdy z nas taki jest. Każdy ma swoje mroczne sekrety. A moim jest bezwzględne wykorzystywanie słabych frajerów.
– Możesz w końcu wbiec w moje ramiona i powiedzieć jak zbolale tęskniłaś za swoim guru, miłością życia i przyjacielem od serca? – odezwał się ponownie Leonard, udając wielkie, obrażone dziecko, bo nie rzuciłam mu się na szyję. Czasem bywał straszną divą. – A może będziesz udawać królową mrozu, której nikt porządnie nie wydy...
– Dobrze, już dobrze, zamknij się – przerwałam mu gwałtownie. Nie miałam ochoty nawet zahaczać o ten temat. – I chciałabym zaznaczyć, że nie ma takiego słowa jak zbolale.
– Ja mam swój własny słownik i gówno mnie obchodzi poprawność językowa. Czasem jesteś taka irytująca, wiesz? – Wyrzucił ręce w powietrze, akcentując swoją zniewieściałą stronę osobowości, po czym ruszył w moim kierunku. – Nie wiem, jak ja z tobą wytrzymam.
Jego narzekania zaczęły się zanim zaczęłam z nim mieszkać, więc przeczuwałam ciężkie czasy. Dostałam się na studia w mieście, które ma mnie odizolować od mojego rozpustnego życia, które wiodłam w Nowym Jorku. Nie sądzę jednak, że przeprowadzka do kolejnego wielkiego miasta może cokolwiek zmienić. Zmianę mają wprowadzić moi przyjaciele, bo w ich mikrych móżdżkach zagnieździła się obawa, że być może mam niezdrową relację ze swoją seksualnością. Mówiąc prościej ich zdaniem jestem na dobrej drodze do nimfomanii.
Rozłożyłam ramiona na całą szerokość, sekundy przed tym, jak mój przyjaciel rzucił się na mnie z niedźwiedzim uściskiem. Oplotłam go za szyję, on mnie w talii i moment później kręcił piruety, prowokując mój śmiech. Gdy się zatrzymał wcisnął w moje usta pocałunek, który od razu odwzajemniłam. Leo był bardzo otwartym, seksualnie wyzwolonym mężczyzną, który na milion procent miał w ustach więcej męskich genitaliów niż ja. A to mnie oskarżył o nimfomanię, tak tylko przypomnę.
– Te usta... – jęknął pokazowo, przygryzając moją wargę. – Nie widziałem cię półtora miesiąca i zdążyłem się stęsknić. To niepokojące.
– Zdecydowanie – poparłam go, całując ostatni raz jego miękkie usta, a on odstawił mnie na ziemię. – Ale nic się nie martw, najdroższy towarzyszu. Od dzisiaj nie będziesz musiał samotnie przemierzać klubów pełnych grzechu. Jestem gotowa na łamanie męskich serduszek.
– Żadnego seksu bez zobowiązań, młoda damo – upomniał mnie, mrużąc zielone oczy.
Już chciałam rozpocząć pierwszą słowną batalię, ale pojawiła się kolejna osoba.
– Vedia! – krzyknęła Maida. – Szlag, czekałam na ciebie! Gdzie Judith i Victor?
Krzyczenie na tym chodniku było czymś w stylu pieprzonej inicjacji czy co? Dlaczego wszyscy się darli na mój widok?
– Są w środku, bo oboje mają pęcherze jak małe kotki – odpowiedziałam.
Maida dołączyła do nas i uścisnąwszy mnie, również dała mi buziaka. Maida to wysoka brunetka o małych, choć bystrych oczach w kolorze ziemi. Czasem byłam pewna, że są po prostu czarne, ale nic bardziej mylnego. Były bardzo ciemnobrązowe po prostu.
– No tak, problemy przerośniętych dzieci – mruknęła, obejmując mnie ramieniem. – To co, gotowa na nowy etap swojego rozpustnego życia?
– Oczywiście. – Uśmiechnęłam się szeroko, na co Leo zmierzył mnie morderczym spojrzeniem. – No co?
– Żadnej rozpusty, jesteś tutaj by odnaleźć dobrą drogę.
Parsknęłam śmiechem, w czym zawtórowała mi Maida.
– Coś nas ominęło? – odezwał się ktoś za mną.
Ten głos był mi obcy. Niski, chropowaty i dawał nadzieję, na seksownego właściciela. Odwróciłam się gwałtownie, by przyjrzeć się nowoprzybyłemu i na szczęście się nie zawiodłam. Wysoki, ciemnowłosy i z uśmiechem, przez który zmiękły mi nogi. Obok niego stała blondynka o głupkowatym uśmiechu a jeszcze obok szatyn, którego oczy były niemal granatowe. Miałam obsesję na punkcie oczu, przyznaję to bez bicia. Były pierwszym, na co zwracałam uwagę.
– Trochę tak – odpowiedział Leo, obejmując mnie ramieniem. – To Vedia, moja najlepsza przyjaciółka, która wprowadza się do mnie i Judith na nowy semestr. Towar z Nowego Jorku, najlepszy.
– Vedia? – zapytał z uśmieszkiem chłopak. – Ta Vedia?
Mój umysł wszedł na pierwszy poziom podejrzliwości. Czy te flety, które nazywają się moimi przyjaciółmi mnie obgadywały?
– Dokładnie tak – odparował Leo, po czym złożył na moim policzku mokry pocałunek. – Miłość mojego życia, wręcz największy skarb mego serca. Zaczyna naukę na naszym uniwerku.
Mężczyzna stojący naprzeciwko mnie uśmiechnął się wyzywająco, po czym wyciągnął w moim kierunku dłoń. Była żylasta, opalona i naprawdę ładna. Miałam też obsesję na punkcie dłoni, one też grały dużą rolę przy ocenie mężczyzn. Chwyciłam jego palce w swoje i ścisnęłam.
– Jestem Aaron – przedstawił się, patrząc mi w oczy. – Obok Zack i Janet.
Przywitałam się z pozostałą dwójką, ale moje spojrzenie praktycznie w ogóle nie opuszczało Aarona. Przystojny, z lekkim zarostem i błyszczącymi ognikami w zielonych oczach. Był naprawdę interesującym kawałkiem mięsa. A ja byłam naprawdę spragnionym drapieżnikiem.
– Mieszkamy na pierwszym piętrze – oznajmił mi, oblizując dolną wargę. – Czasem wpada też Scar, ale jest rzadkim gościem.
– Blizna? – zapytałam kpiąco. – To jakiś pseudonim gangstera?
– Może kiedyś odważysz się zapytać – odpowiedziała mi Janet. – Jeśli odpowie, stawiam ci kolejkę shotów.
Zaintrygowana spojrzałam jej w oczy.
– To wyzwanie?
Byłam królową wyzwań i pakowania się w kłopoty przez niepoczytalnych mężczyzn. Kochałam adrenalinę, niebezpieczeństwo i strach. Podniecał mnie bardziej niż byłam w stanie się przyznać.
– Oj nie, koleżanko – wciął się Leonard, łapiąc mnie za ramiona. – Akurat tego delikwenta to ty nie będziesz prowokować. Masz zakaz.
Zaśmiałam się. W duchu, bo z pewnością go sprowokuję.
_____________
Broooooooo! Kto pamięta Addiction? Pewnie ktoś pamięta! Wydajemy je, więc zaprezentuję Wam 10 pierwszych rozdziałów żebyście mogli sobie obczaić co i jak :)
Widzimy się przez najbliższe 10 tygodni w piątki o 20 :D
Książka +18
Buziaki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top