29 - „Ona przynajmniej ma jakieś ograniczenia. On może zrobić wszystko"

Nie była pewna tego, czy podejmowała słuszną decyzję. Nic jednak nie wydawało się odpowiednie, chociaż siedzenie w domu jak na szpilach i czekanie na wiadomość dotyczącą poprawy lub pogorszenia stanu Charlotte Smith stanowiło podróż do piekła najgorszych zmartwień. Wprawdzie zgodziła się na randkę z Nickiem, jednak wiedziała, że w razie zmiany zdania mogła mu tak po prostu o tym powiedzieć. Wydawał się rozumieć jej samopoczucie całego tamtego dnia, więc jeżeli wyjawiłaby, że faktycznie to ciągłe obawy o przyszłość matki zaważą o decyzji dotyczącej zostania w domu i odwołania ich spotkania, pewnie nie byłby zły.

A jednak cały czas sprawdzała godzinę, jakby czekając na jakąkolwiek wiadomość świadczącą o tym, że to on mógł jednak zmienić zdanie. Chociaż z drugiej strony była strasznie ciekawa tego, jak cały wieczór przebiegnie: czy pozna powody stojące za jego ostatnim zachowaniem i czy ona sama zdobędzie się na odwagę, aby poruszyć z nim temat nadchodzącego ślubu. Jednego była pewna: spotka się z nim, żeby sprawdzić, czy faktycznie to, co czuła w jego nowojorskim mieszkaniu było czymś trwalszym, niż tylko jednonocna fascynacja.

– Mam ukradkiem wrzucić ci prezerwatywy do torebki czy sama je weźmiesz?

Victor tylko zerknął na schody, chcąc upewnić się, że schodziła właśnie Nicole. Od razu wrócił do poprawiania poduszek na kanapie, którą niedawno skończył odkurzać, mając dość panującego na niej syfu.

– A będę musiała je w ogóle mieć? Równie dobrze mogę wrócić po godzinie, więc jak wpadnie dziś twój facet to miejcie to na uwadze przed tym jak...

– To nie jest mój facet, do jasnej cholery – wcisnął jej się w zdanie, zanim je w ogóle dokończyła. – Nasza relacja jest skomplikowana.

– Tak? Bo dla mnie nie wygląda na skomplikowaną. Nadal się przyjaźnicie, czasem u siebie nocujecie i uprawiacie seks. To chyba można nazwać związkiem.

Poduszka niemal wypadła mu z dłoni, a on odchrząknął.

– Zależy, co on uważa na ten temat.

– Ale jednak zamiast czegoś zamówić stwierdziłeś, że robisz kolację. I nie chcę być niemiła, ale kiedy ostatnio gotowałeś? Nawet złożyłeś pieprzone serwetki, a zwykle ich nawet nie wyjmujesz! Zaczynasz się starać nieco bardziej niż zwykle, to widać gołym okiem.

Wzruszyła ramionami, gdy obrzucił ją spojrzeniem pełnym prośby o to, żeby się zamknęła.

– No właśnie, chciałem to zmienić, bo zaraz zapomnę, gdzie w kuchni znajdują się jakiekolwiek garnki. Nie doszukuj się spisków we wszystkim. I okej, pewnie posiedzimy długo, ale to dlatego, że dzisiaj totalnie musimy już zamówić garnitury, bo obaj stwierdziliśmy, że nic chce nam się latać po sklepach. I musimy dopiąć jutrzejszy wieczór kawalerski Dicka.

– Okej okej, przecież wiesz, że nie mam na myśli niczego złego. – Uniosła dłonie w obronnym geście. – Chcę, żebyś był szczęśliwy, a przy nim na takiego wyglądasz i tyle. Mogę tak iść? – Obróciła się wokół własnej osi, prezentując przed bratem, który mruknął przeciągle, poświęcając chwilę na ocenę dobranego stroju, jakim były czarne jeansy z podarciami, biała bokserka i sweterek.

– Totalnie. I serio pamiętaj o tych gumkach, okej? Starczy nam stresu o wpadkę na najbliższy miesiąc.

– Jeżeli faktycznie się przydadzą, na pewno Nick już je ma. Miłej zabawy ze swoim nie-chłopakiem.

– Spierdalaj. I wzajemnie. Daj znać, jeżeli coś pójdzie nie tak, to zadzwonię z wymówką, żebyś mogła się zmyć.

– Jakoś ostatnio też miałeś mnie odebrać z imprezy i coś ci się zapomniało – wypomniała, chociaż tak naprawdę już dawno mu to wybaczyła, bo skoro dotarła do domu w jednym kawałku, sprawa była załatwiona. Teraz najważniejsze było dla niej, aby przeklęta bransoleta założona przez Gideona nigdy nie wróciła na jej nadgarstek. Pomimo tego, że dzięki Nickowi wiedziała, jak się z niej uwolnić, nadal czuła dziwny niepokój na samą myśl o możliwości bycia tak bezsilną jak wtedy, gdy zaatakował ją Strzygołak.

– Przeprosiłem, okej? Jeżeli nie będę tak bardzo zajęty, teraz też nie zapomnę zerkać w telefon.

– No to mogiła. I podsyłaj mi garniaki, jak będziecie przeglądać. Nie chcę się za ciebie wstydzić na tym ślubie, nawet jeżeli jadę tam na doczepkę.

– Idziesz na randkę, pewnie nawet nie będziesz miała czasu mi odpisać, chociażbym przekazywał ci informacje o pożarze.

– Weź tak nawet nie żartuj. I nie wariuj, jeżeli nie wrócę do rana, okej?

– Dopiero co mówiłaś, że możesz wrócić po godzinie – wypomniał. – Weź się zdecyduj, bo nie wiem, jak ułożyć sobie plany.

Szeroki uśmiech i docinki na takim poziomie to coś, czego od dawna brakowało w domu rodziny Smith. Nawet pomimo obecności ciotki oraz wuja, którzy teraz wrócili do domu na kilka dni, aby pozałatwiać sprawy niecierpiące zwłoki, powoli pozwalali sobie na żarty, zauważając, że smutek oraz strach nie mogą dalej kontrolować całego ich życia.

Może dzięki chociaż częściowemu powrotowi do w miarę normalnego funkcjonowania świat uśmiechnie się do nich, dając dobre wiadomości na temat stanu matki? Prawda była jednak taka, że nikt tak naprawdę nie wiedział, ile trwała będzie śpiączka Charlotte. O tyle o ile jej stan pozostawał w miarę stabilny, nadal zalecano utrzymywanie śpiączki farmakologicznej, aby zwiększyć prawdopodobieństwo powrotu do zdrowia. Tylko, że i tak mogło zdarzyć się dosłownie wszystko, z czego w środku Nicole oraz Victor doskonale zdawali sobie sprawę.

– Jeżeli masz na myśli dziką domówkę, to kategorycznie zabraniam, w końcu mam tu coś do powiedzenia – oznajmiła, szukając w salonie bluzy, którą specjalnie tam zostawiła, aby jej nie zapomnieć przed wyjściem. – A jeżeli chodzi bardziej o pół nocy wyuzdanego seksu to bawcie się dobrze, ale trzymajcie się z dala od mojego pokoju.

– Boże, weź się odpierdol od mojego życia erotycznego, okej?

– No co? Po prostu się cieszę, że jakiekolwiek masz.

Zwykle noszona bluza teraz zmieniona została w ciemny płaszcz, bo wieczory robiły się coraz chłodniejsze. Po lecie nie zostało już ani śladu, oprócz wspomnień dobrych chwil, do których naprawdę wiele osób chętnie by wróciło, aby znowu skorzystać z braku większych obowiązków i przymusu wczesnego wstawania.

Zanim Victor kolejny raz bezskutecznie spróbował przypomnieć siostrze, że jeżeli nie czuje się na siłach, zawsze mógł coś wymyśleć jako wymówkę, aby została w domu, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Prawie zapomniała o bluzie, którą w roztargnieniu odłożyła gdzieś na bok, podczas zakładania butów. Gdy kilka godzin temu pisała do Nicka z pytaniem o to, co powinna założyć i czy obowiązywał jakiś dresscode dowiedziała się, że głównie ten wieczór stać miał pod znakiem wyjścia z domu oraz przebywania na powietrzu. I chociaż wybór spódnicy mógł nie być odpowiedni do możliwej pogody oraz wiatru, postanowiła zaryzykować.


***


Nowy Jork tętnił życiem, a Nicole dopiero po powrocie tam uświadomiła sobie, jak wielki był tak naprawdę świat. Jej problemy oraz życiowe bolączki wydawały się malutkich rozmiarów, a odsunięte chociaż na kilka godzin, zastąpione zostały przez ciekawość oraz chociaż częściowe rozluźnienie. I doskonale wiedziała, że ucieczka od myśli, które zwykle spędzały jej sen z powiek nie była odpowiednia. Tylko, że tego właśnie potrzebowała: beztroskiego spaceru, od którego bolały ją nogi, ożywionej konwersacji pełnej wybuchów śmiechu oraz punktu zwrotnego, czegoś nieoczekiwanego, co było miłą niespodzianką po i tak przyjemnych chwilach. Dwie godziny rejsu mijały coraz szybciej, a kolejne atrakcje, z których tak znane było miasto, które nigdy nie śpi, zapierały dech w piersi. Czuła się nieco tak, jakby Nick specjalnie zrobił jej swoistą powtórkę z urodzin, maksymalnie wyciskając z rejsu po rzece Hudson miejsca warte zobaczenia. A zaliczały się do nich między innymi słynna Statua Wolności, Most Brooklyński oraz Empire State Building. Wieczorna panorama dodawała całej sytuacji dodatkowego uroku, a Nicole aż kręciło się w głowie od nadmiaru wrażeń, których szczerze mówiąc, strasznie jej brakowało po powrocie do Shayall Springs.

– Mam wrażenie, że ty wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie zupełnie nic – wyznała, gdy kolejny kieliszek wina został pusty, a ona wreszcie zyskała odwagę, aby wyrzucić z siebie te kilka słów. Najpierw czuła, że mogło być to nieodpowiednie, jednak jak inaczej powinno budować się jakiekolwiek relacje, jeżeli nie na szczerości oraz zadawaniu pozornie trudnych pytań?

Opierał się o barierki bezpieczeństwa, kompletnie nie zwracając uwagi na widok towarzyszący mu od lat. Najbardziej skupiał swój wzrok na niej i to właśnie każdy jej ruch chłonął, chcąc jak najdokładniej zapamiętać.

– Zadaj mi każde pytanie, jakie przyjdzie ci do głowy. Nie mam nic do ukrycia.

Uśmiechnęła się, tłumacząc od razu, że nie miała zamiaru prześwietlać go na wskroś. Prawda była jednak taka, że naprawdę chciała wiedzieć o nim jak najwięcej, bo nieco irracjonalne ostatnimi czasy zachowanie chłopaka przynosiło jedynie niepewność. Próbowała być jak najbardziej otwarta na tę relację, nie patrząc w tył oraz na poprzedni związek, ale jednocześnie nie chciała całkowicie w nią wskakiwać, a ostrożnie stawiać każdy krok. Dlatego, pomimo wewnętrznych batalii dotyczącej przekraczania pewnych granic, postanowiła zadać mu pytanie, które często pojawiało się u niej, ilekroć ktoś wspomniał Nicka Donovana.

– Czemu Shayall Springs? Jest przecież mnóstwo innych miejsc, w których mógłbyś pojechać na wymianę. Nieco dziwnym przypadkiem jest to, że trafiłeś właśnie tam. W szczególności przez fakt, że spotkaliśmy się już kilka tygodni wcześniej.

Brak natychmiastowej odpowiedzi zasugerował, że popełniła błąd wypowiadając te słowa. A jednak nie mogła ich cofnąć, bo w rzeczywistości już tak było: gdy temat zostanie zaczęty, zwyczajnie należałoby go skończyć.

– Uznałem to za pretekst – oznajmił po dłuższej chwili, jakby zastanawiając się, czy to był w ogóle odpowiedni moment na takie wyznania. Brał pod uwagę tę ewentualność, jednak bardziej stawiał na plan B w razie, gdyby coś poszło nie tak, jak powinno.

A patrząc na to, w jakim punkcie się znaleźli, mogło do tego coraz szybciej dojść.

– Podobno gdzieś w tamtych okolicach są moje korzenie – dodał. – Po śmierci starszego brata, jeszcze za dzieciaka, zacząłem zauważać, że najbliższa rodzina to nie wszystko, że warto mieć też jakikolwiek kontakt z resztą bliskich. To wszystko strasznie się na mnie odbiło, cały ten wypadek. Mama odsunęła się ode mnie i siostry, chociaż jak zaszła w ciążę liczyliśmy z ojcem, że wszystko będzie jeszcze okej. Depresja jednak nie pozostawiła złudzeń, żaden specjalista jej nie pomógł, a żadne nowe dziecko nie zastąpi Jeremiego.

– Przykro mi – powiedziała, spinając się z dziwnym wstydem. Nie sądziła, że stało za tym wszystkim coś więcej niż chęć zmiany otoczenia czy coś w tym rodzaju.

– To naprawdę stare dzieje.

Atmosfera stała się ciężka zupełnie tak, jakby nad ich głowami zebrały się burzowe chmury. Każda próba jakiejkolwiek konwersacji odbijała się nieprzyjemnym echem powstałym na skutek poruszenia nieodpowiedniego tematu. Dopiero powrót do apartamentu Nicka i uciążliwe stukanie butów o chodnik zasugerowało rozmowę na jakikolwiek temat. I przez moment Nicole naprawdę rozważyła wysłanie szybkiego esemesa do brata z prośbą o nagły telefon z wymówką, żeby mogła w spokoju wrócić do domu, aby przynajmniej do końca miesiąca przeżywać to, co odwaliła.

Poczucie winy dało jej w kość i cholera, była zwyczajną idiotką.

– Przepraszam. – Nerwowo potarła dłonią kark, nie wiedząc co z nią zrobić. Druga trzęsła się gdzieś w kieszeni kurtki, gdzie skubała wystającą nitkę. – Nie spodziewałam się, że może być za tym coś głębszego.

– Coś ty, nic się nie stało. Po prostu nie lubię rozmawiać o przeszłości. Powinienem był wspomnieć to wcześniej. Zgaduje jednak, że czasem musimy poruszyć tematy, na jakie niekoniecznie mamy ochotę, co?

– Niby tak, ale zapytaj mnie o ojca, a bardzo chętnie strzelę sobie w głowę.

– Gdyby nie ta groźba to aż bym zapytał.

Wybuch śmiechu ostatecznie skruszył powstały lód oraz niezręczność. Pierwsze krople były niemal niewyczuwalne i nie spodziewali się zerwania chmury oraz obfitego deszczu, który spadł w ciągu zaledwie chwili. Zanim którekolwiek z nich wpadło na pomysł rzucenia odpowiedniego zaklęcia, aby znaleźć się w suchym miejscu, nie było już tak naprawdę czego chronić przed przemoczeniem.

Wchodząc do mieszkania, w którym jak do tej pory miała przyjemne wspomnienia, Nicole dokładnie przypomniała sobie noc spędzoną z Nickiem po jej urodzinowym wypadzie do klubu. Ponownie uderzyło ją to coś, co na długie godziny odsunęło jakiekolwiek czarne myśli, zmartwienia oraz obawy dotyczące możliwego niebezpieczeństwa. Czuła się tak, jakby w danym momencie nie istniało lepsze miejsce, niż właśnie to, w którym była. Nie kwestionowała zupełnie niczego, a nawet proponowała pomoc w dokończeniu kolacji, nie zastanawiając się dwukrotnie czy jako gość w ogóle powinna.

– Cholera, przecier się skończył – zauważył po sprawdzeniu lodówki na szybko, aby upewnić się w tym podejrzeniu. – Wyskoczę na chwilę, a ty się przebierz, co? Nie chcę, żebyś była chora. Zaraz przyniosę ci coś swojego.

Żarty dotyczące zmiany stroju ze specjalnie dobranego na tę okazję na przypadkową koszulkę i dresy chłopaka układały się w jej głowie od razu, gdy skorzystała z propozycji wzięcia prysznica podczas jego nieobecności.

Bez skrępowania ściągała przemoczone ubrania, które powiesiła na grzejniku i wchodziła do kabiny, odkręcając po chwili gorącą wodę. Gęsia skórka zniknęła dopiero po kilku minutach, gdy nieco się rozgrzała. Z każdym wdechem czuła zapach Nicka, który tutaj był aż zbyt wyraźny i miała wrażenie, że wręcz w nią wsiąka.

Z bólem serca wychodziła z rozgrzanego pomieszczenia i wiązała sznurki spodni, aby powstrzymać je od zsuwania się z każdym ruchem. Akurat dotarła do kuchni, gdzie z zainteresowaniem zerkała w stronę garnków, próbując zgadnąć, co przygotował na kolację. Myślała, że pójdzie na łatwiznę i oczami wyobraźni już widziała powtórkę swojej pierwszej przygody z sushi, a nie ugotuje coś sam... o ile faktycznie potrafił.

Kilka minut ciszy oraz zupełnego spokoju zniknęły, obrócone w drobny mak przez dźwięk przekręcanego w zamku klucza, a następnie otwieranych drzwi. Nicole przeczesała włosy dłonią, czując się jakby została przyłapana na gorącym uczynku, ale nadal stała w tym samym miejscu, opierając się o blat kuchenny.

– Dzwoniłem do ciebie z pytaniem o wino, ale łapała mnie poczta.

– Musiałam zostawić go w łazience. Wybacz.

– Wziąłem jakieś dwa, przy odrobinie szczęścia chociaż jedno się nada.

– Na pewno wybrałeś najlepsze.

Pomagała mu dokańczać posiłek, starannie krojąc warzywa w słupki. Dokładnie naostrzony nóż ułatwiał sprawę, a ona zapisywała w myślach przypomnienie, aby poprosić Victora o zajęcie się ostrzami z domu, które już dawno przestały służyć tak niezawodnie, wymagając odrobiny pomocy.

– Więc o co chodziło z twoim ojcem? – zażartował Nick, trafiając akurat w chwili, gdy wykonywała kolejny ruch. Szczęście w nieszczęściu było takie, że zahaczyła nożem jedynie o paznokieć, zamiast o skórę. Oczami wyobraźni widziała już jednak ranę, z której na pewno sączyłoby się mnóstwo krwi.

Temat Gideona Smitha był naprawdę ciężki, a ona niechętnie podejmowała go nawet w towarzystwie starszego brata. Rozumiała jednak powód, dla którego znowu się natoczył, w końcu ona również nieświadomie naciskała chłopaka na wyznania dotyczące swojej rodziny.

Mimochodem uśmiechnęła się, patrząc w jego stronę pierwszy raz od dłuższej chwili.

– Naprawdę chcesz, żeby stała mi się krzywda, co?


***


Victor był rozdarty. Targały nim najróżniejsze emocje przez ekscytację oraz radość, po dziwny rodzaj stresu. Tamten wieczór z pozoru niczym nie wyróżniał się na tle pozostałych, a jednak w jego odczuciu był zupełnie inny. Chociaż prawda jest taka, że żaden dzień ani żadna noc nigdy nie będą w stu procentach identyczne.

Nie powinien się tak czuć, bo to znaczyło, że coś poszło nie tak. A jednak pomimo wewnętrznej próby zachowania spokoju oraz względnego luzu, nic nie było takie samo. Jego uczucia względem Philipa uległy zmianie, a w sercu znalazło się odrobinę miejsca na mężczyznę, który był dla niego w każdej sytuacji oraz okazywał zrozumienie w dosłownie każdej sprawie. Pomimo niemal bezsennych nocy oraz obaw, które przynosiły ataki lodowatej, obezwładniającej paniki, Smith nie miał się czego bać. Carter idealnie pokazywał mu, że razem poradzą sobie ze wszystkim. Bez względu na to, co może czekać na nich za rogiem.

Dlatego właśnie nie miał żadnych obaw, aby przebić pozorną bańkę miłego wieczoru przy domowym makaronie z krewetkami, za który dostał przynajmniej dwa komplementy oraz za który widział trzy błyski w oku po pierwszych kęsach.

– Myślisz, że powinienem się martwić? – spytał, bawiąc się swoim widelcem. Głód jakoś dziwnie go opuścił, a on wyrzucał z siebie obawy, licząc na rozwianie ich oraz słowa pocieszenia.

– Ale o co?

– O Nicole. Nie mówiła nawet, gdzie poszli na tę całą randkę.

Philip próbował stłumić wpływający na usta uśmiech, nie komentując nawet nadopiekuńczości przyjaciela.

– A masz o co się martwić? Przecież gdyby chciał ją porwać albo zgwałcić zrobiłby to już dawno. Teraz pewnie miło spędzają czas i tyle, nie musi dziać się nic wielkiego.

Westchnienie opuściło usta Victora, który nerwowo bawił się palcami. Żałował poruszenia tematu, jednak nieco lepiej czuł się z wyrzuceniem ciążących mu obaw. Nie lubił trzymać w sobie niczego, a konflikty oraz niedomówienia rozwiązywał zwykle rozmową, zamiast unikać konfrontacji.

– Nie wiem, po prostu się nie odzywa, a ja chyba naiwnie myślałem, że serio się rozmyśli i zostanie w domu. Z jednej strony cieszę się, że mamy miejsce dla siebie, ale z drugiej cholera, oni się nawet nie znają.

– Randki raczej mają do siebie właśnie to, że podczas nich ludzie poznają się lepiej.

– Z Williamem było jakoś tak bezpieczniej.

– Czemu? Bo był człowiekiem?

– Okej, to zabrzmiało jak rasizm.

– To ty stwierdziłeś, że z Williamem było jakoś bezpieczniej – przypomniał przyjaciel. – Czy bardziej chodzi o to, że głównie ukrywali się na górze, a ty miałeś na wszystko oko? W sumie trochę się nie dziwię, w końcu Bóg jeden wie, co właśnie robią. Równie dobrze może ich nawet nie być w kraju, nie? Bo chyba tak właśnie działa magia.

– Najbardziej przeraża mnie chyba to, że ona przynajmniej ma jakieś ograniczenia. On może zrobić wszystko.

– Na przykład ją zapłodnić? – Wymownie uniósł brwi. – Jeżeli się martwisz to po prostu do niej napisz i tyle. Chyba ufa ci na tyle, żeby odpisać, jak jest na serio.

Dopili swój alkohol, a Victor po dłuższej chwili zabrał talerze, umiejscawiając je następnie w zmywarce. Ulżył sobie, trzaskając mniej zamierzenie drzwiami i sugerował przyniesiony przez Philipa deser, który chłodził się w lodówce.

Poszukiwania odpowiednich garniturów na ślub przyjaciela spędzali na dyskusjach o pracy. Zmiana toru myśli dobrze mu zrobiła, bo przynajmniej skupiał się na tym, co w obecnej sytuacji było najbardziej istotne. Otwierał w nowej karcie kolejną propozycję jako najważniejsze kryterium ustalając szybką dostawę i pozytywne opinie klientów. Philip robił to samo tylko na większym ekranie, co chwila wychylając swojego laptopa na tyle, aby siedzący na drugiej części kanapy Victor wyraził opinię mniej lub bardziej entuzjastycznym mruknięciem.

– Okej ten jest ładny. Przybliż lupką na materiał.

– Myślisz? Jakoś nie jestem przekonany, rzadko noszę te kolory.

– To zacznij, bo powinieneś. Już sobie wyobrażam jak byś w nim wyglądał i to totalnie to.

– Mam wrażenie, że ty to już w ogóle za dużo sobie wyobrażasz.

Żartobliwe klepnięcie spotkało się ze śmiechem, a Phil przepraszał przyjaciela, idąc do łazienki. Victor położył sobie laptopa na kolana, cofając do poprzedniej karty, żeby poszukać inspiracji dla siebie.

Wczytał się w kolejny opis, który jednak nie zasugerował znalezienie „tego czegoś".

– Ej, co to? – Spojrzał na powiadomienie o nowym mailu, które przyszło w prawym górnym rogu akurat w momencie, gdy Phil zajmował wcześniejsze miejsce, zerkając na ekran. Pogrubiony tytuł sugerujący odpowiedź na wiadomość „Sprawa Smitha" przyniosło ogromne zainteresowanie i kilka pytań.

– O łał, odpisał. Ten to ma zapłon. – Mężczyzna przejął laptopa i otworzył odpowiednią wiadomość, pobierając od razu załączone pliki. – Poprosiłem kuzyna gliniarza, żeby poszperał dla mnie w tej sprawie z pacjentką, która zmarła nam na oddziale. Wiesz, jak była ta drama z twoim udziałem. Wolałem się upewnić, że nic nie zostało przeoczone, bo coś mi śmierdziało w tym, jak rodzina upierała się przy winie po stronie szpitala. Chyba właśnie ją ostatecznie zamknęli, bo długo nie było tych plików w archiwum. W każdym razie, dopiero co mi to podesłał. Mówi, że oryginalna dokumentacja ze śledztwa zniknęła, ale jakimś cudem odnaleźli kopię. No i wiesz, oficjalnie nic nie wiem, a jak dojdą, że cokolwiek wyciekło to będzie drama, ale nikt raczej nie zwraca na to uwagi po takim czasie. Jedyne, co robią, to nadal szukają oryginału.

– I co? Jest tam coś ciekawego?

– Nie jestem pewien, czekaj chwilę. Raport jest podejrzanie długi. – Philip milczał przez dłuższy moment, przesuwając kursorem po odpowiedniej sekcji w dokumencie i przeglądał kolejne strony, licząc na znalezienie jakichkolwiek nowych informacji. Victor śledził wzrokiem każdy szczegół, chociaż tak naprawdę sam nie wiedział, czego szukał. Równie dobrze mógł machnąć na to ręką, bo przecież sprawa już dawno została zakończona.

– Chuj z tym, przecież to stare dzieje. – Wstał z kanapy, żeby iść na górę po ładowarkę, bo padał mu telefon, na którym miał otwarte przynajmniej dwa prowizoryczne garnitury „gdyby jednak nie znalazł niczego z efektem łał". – James mówił, że wszystko już wyjaśniono, a rodzina zmarłej pacjentki wycofała zarzuty.

– W sumie racja. Czekaj, doczytam tylko raport z sekcji, bo jestem ciekawy. O i jakieś linki załączył. Nieźle się musiał wkręcić.

Nie liczył na żaden przełom, bo szczerze był tym wszystkim za bardzo zmęczony, aby dłubać i dokładać sobie niepotrzebnych zmartwień. Najważniejsze były dla niego sprawa ze ślubem przyjaciela, ostateczne sprawdzenie wszystkiego pod kątem wieczoru kawalerskiego oraz irracjonalny strach o Nicole, która nadal milczała jak grób. Nie mógł się już doczekać jej powrotu, który pozwoliłby mu odsapnąć chociaż w tej kwestii i przyłapywał się na tym, że sam chciał wymyśleć jakikolwiek pretekst, aby ściągnąć ją z powrotem.

– Mówi ci coś nazwisko Donovan?

Zmarszczył brwi, powoli schodząc na dół i próbując skojarzyć, jednak w tamtym momencie spotkała go jedynie pustka.

– Chyba nie. Jakoś tak coś mi świta, ale nie jestem pewien. Nie jestem dobry w zapamiętywaniu nazwisk.

– Tak, pamiętam jak kiedyś zdarzało ci się mylić pacjentów.

– Raz czy dwa mi się zdarzyło. Czemu pytasz?

– Znalazłem informacje na temat krewnych ofiary. Próbuję skojarzyć czy może chodzić o personalne pobudki. Skoro ostatecznie nie dowiedzieliśmy się, jaki mieli powód, żeby chcieć cię pogrążyć, może tu coś się znajdzie.

– Ordynator mówił, że to pewnie przez słabość psychiki. – Victor mimochodem przypomniał sobie rozmowę z Jamesem, której tak strasznie się obawiał pod kątem braku wiarygodności. O dziwo jednak stanowiła jedynie formalność, a jednocześnie była drzwiami do powrotu do chociaż względnej normalności. – Udział w całej dramie brała głównie matka dziewczynki, ojca nawet nigdy nie widziałem, a przecież mała leżała u nas prawie trzy miesiące.

– Z tego, co pamiętam ojciec jest niby wpisany jako nieznany, pewnie wychowywała dzieci sama.

– Dzieci? Było ich więcej? – podjął Smith z zainteresowaniem.

– Tak, ta mała miała brata. W sumie dwóch. Jeden z nich zmarł w wypadku samochodowym przed kilkunastoma laty. A w każdym razie tak piszą w Internecie, chociaż wersje są różne. Czytam kolejny artykuł z New York Timesa, daj mi chwilę.

Ciężkość w powietrzu była nienaturalna i przyszła tak szybko jak nagłe uderzenie ciepła. Victor miał wrażenie, jakby mgła nieświadomości zniknęła, zastąpiona nagłym oświeceniem. Dosłownie słyszał wrzenie własnej krwi, przepływającej przez żyły i czuł gorąco, które rozlało się po każdym calu jego ciała. Ponad wszystko pragnął, aby to nie była prawda.

– Jak się nazywał ten brat? Ten, który zmarł w wypadku?

– Jeremy.

To mógł być przypadek. To wręcz musiał być przypadek. Nie przyjmował do siebie żadnej innej możliwości, bo przecież dołożył wszelkich starań, aby sprawa pozostała w znienawidzonej przeszłości. Miał ochotę modlić się do Philipa, żeby rozwiał najczarniejsze myśli, ale podświadomie znał już prawdę.

Żółć torowała sobie drogę do przełyku, gdy na drżących nogach podszedł bliżej kanapy, siadając na niej, aby lata chwila nie upaść.

– A ten drugi?

Zaschło mu w ustach, oczy zaszły mgłą. Od lat był uciekinierem przed konsekwencjami błędów przeszłości, które właśnie zaczęły go dopadać.

– Czekaj, plik mi się zamknął.

Zniecierpliwienie pokazywał, bawiąc się palcami. Przyjaciel zdawał się nie zwracać uwagi na zmianę w jego zachowaniu, za co w tamtym momencie był niesłychanie wdzięczny. Musiał sam przecierpieć to, że sprawiedliwość prawdopodobnie właśnie w tym momencie planuje jego pogrzeb.

Do tej chwili uważał to wszystko za nic nieznaczący przypadek. Bo przecież to nazwisko nosiło przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy osób w samych Stanach Zjednoczonych i nawet przez sekundę nie pomyślał o tym, że poznając chłopaka, z którym Nicole spędziła noc w Nowym Jorku, spotkał inne oblicze własnego koszmaru.

Logicznie patrząc, to nie miało najmniejszego sensu. Świat i przypadki nie działają w taki sposób, aby po latach ukrywania się i własnej ucieczki z Nowego Jorku, na oddział, w którym pracował, trafił ktoś z jego rodziny.

Tylko, że coś w środku podpowiadało mu, że właśnie taka była prawda.

Na tym świecie nie ma bowiem niczego takiego, jak pierdolone przypadki.

– Nick – powiedział wreszcie Carter, wylewając na Smitha kubeł lodowatej wody. – Tym drugim bratem jest Nick Donovan. 


****

Lipiec to miesiąc Campu NaNoWriMo, czyli luźniejszej wersji pisarskiego wyzwania, gdzie samemu można ustalić sobie cel do osiągnięcia. I chociaż lada moment się kończy, moim celem nadal jest postawienie ostatniej kropki w "O jeden sekret za dużo", a powiem Wam, że brakuje mi do tego naprawdę niewiele. 

Najpierw myślałam, że faktycznie kończąc pisanie opowiadania, które jest ze mną od samego początku twórczej przygody (a będzie z 10 lat, jak nic) będę czuła ulgę i takie totalne "jeju, nareszcie", ale w obecnej chwili chyba nadal nie jestem na to gotowa, bo oczekiwania co do tych najważniejszych scen są totalnie za wysokie, a ja ostatnio w ogóle im nie umiem sprostać. 

Ale hej, zostało mi jakieś 5 dni, więc albo teraz albo nigdy!

Swoje wrażenia dotyczące powyższego rozdziału jak zawsze możecie zostawiać w komentarzach lub na Twitterze pod #OJSZD, gdzie wrzucam spoilery, randomowe fragmenty i narzekam (ostatnio bardziej niż zwykle).

Do napisania niedługo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top