10 - „Najbardziej przeraża mnie to, że jesteś całkowicie trzeźwa i poważna"
Nic nie równało się radości odczuwanej przez Domenica, który po dość męczącej podróży wreszcie oddychał z ulgą, przekazując odpowiedniej osobie z obsługi hotelowej klucze do auta rodziców Nicholasa. Dwukrotnie upewnił się, że pojazd faktycznie nie zniknie, bo zbyt dużo razy słyszał groźby pod swoim adresem, jeśli stałoby się z nim cokolwiek złego. To, wraz z ostatnimi formalnościami dotyczącymi regulacji płatności skutkowało chwilową zwłoką. Przyczyniła się ona do tego, że obaj z kuzynem nie dołączyli do reszty przyjaciół w windzie, tylko przekazali im klucze, dodając prośbę o to, aby nie decydowali jeszcze o podziale pokoi. Wprawdzie myśleli o tym, aby wszystko wyszło w praniu, jednak nie znali jeszcze Gabriela oraz Ivana na tyle dobrze, żeby wiedzieć, jak zareagowaliby w takiej sytuacji. Uważali więc, że cywilizowana konwersacja oraz demokratyczna dyskusja miały prawo rozwiązać ten problem.
Szarmancki uśmiech oraz spojrzenie, od którego dziewczynom miękły kolana, sprawiły, że na całej transakcji wyszli lepiej, niż się spodziewali. O anegdotce dotyczącej sposobu na obniżenie ceny kompletnie zapomnieli, od razu po wejściu do jednego z pokoi czując na sobie ciężar rzucającej im się na szyję Nicole. Początkowo była niepewna całego tego wyjazdu, a częściowa irytacja pomysłem dosyć drogiego wypadu na weekend, który dodatkowo został przed nią ukryty do samego końca, zniknęła, zastąpiona rozczuleniem oraz dziwnym ciepłem w sercu. Doceniła ilość pracy oraz załatwiania, które na pewno nie zajęły jej przyjaciołom krótkiej chwili oraz całej organizacji, dzięki której faktycznie mogli spędzić ten weekend w takim, a nie mniejszym gronie.
– Pamiętasz te wszystkie razy, gdy z podkrążonymi oczami rzucałaś nam referatami w twarze, mówiąc, że jeszcze cię popamiętamy, a ty nigdy więcej nie uratujesz naszych tyłków u Collinsa? – przypominał Nicholas, który nadal wzdrygał się na samo wspomnienie. – Albo niezliczone godziny korepetycji po tym, jak za punkt honoru obrałaś sobie, żebyśmy jednak zdali i skończyli szkołę w tym samym czasie, chociaż w sumie nic nie jest jeszcze pewne?
– Uznajmy to za częściowe zadośćuczynienie – wyjaśnił Domenic, nawet nie mając ochoty wchodzić w zakazany podczas wakacji temat ostatniego roku szkolnego przed tym, co wszyscy nałogowo określali jako „dorosłość", a od czego on czuł mdłości. – Najlepszego, malutka.
– Ja się dorzuciłem, ale nie jestem ckliwy, także no. – Victor spojrzał na siostrę z uśmiechem, nie darując sobie dodania kilku groszy. – Uznajmy, że oddaję ci moją połowę czynszu za wynajem pokoju, jak ze sobą śpimy, czego niby oboje nie lubimy, ale jednak jakoś tak fajniej się razem budzić, gdy cały świat płonie.
– O Boże, tylko nie to... – Ivan pokręcił głową, wracając myślami do ostatniego wyjścia do Hadesu, gdzie poruszana była właśnie ta część relacji Nicole oraz Victora dotycząca sypiania w swoich pokojach. Dziwiło go, jak ktokolwiek mógł uznawać coś takiego za naturalne, zamiast traktować jedynie jako koszmarną konieczność, co on wielokrotnie odczuwał ze swoim bratem.
– A my jesteśmy na doczepkę, ale mamy dobre intencje i hej, Grace widzę, że chcesz coś powiedzieć, ale nie waż się czegokolwiek dodawać, bo się pogniewamy, a ja prawdopodobnie będę wypominał ci to po pijaku. – Gabriel posłał dziewczynie ostrzegawcze spojrzenie.
Śmiech całej paczki zakończył temat, a Nicholas zapowiadał stworzony na szybko plan wieczoru, obejmujący zwiedzanie hotelu oraz najbliższej okolicy, do której zaliczały się między innymi Empire State Building oraz Madison Square. Szybki posiłek na dachu budynku, który stanowił jedną z głównych atrakcji, kusił głodne żołądki od pierwszej chwili, w której w ogóle został wspomniany. Propozycję podziału pokoi przyjęto entuzjastycznie, chociaż Ivan niemal od razu zaczął narzekać, twierdząc, że ma wystarczająco dość towarzystwa Gabriela, aby spędzać z nim czas jeszcze tutaj. Z uśmiechem poparła go Nicole, przyznając, że przyda jej się chwila przerwy od brata, a Grace zaklepała miejsce w jej pokoju, co dla wszystkich znających je było oczywiste. W szczególności zważając na fakt, że przez nieistniejący zasięg nie miały kontaktu się od kilku tygodni, więc lista tematów do nadrobienia była ogromna.
– Ja mam cię dość tak samo, jak ty mnie, więc śpię z chłopakami. – Victor pokazał siostrze język, chwytając za swoją torbę, której całe szczęście jeszcze nie zdążył rozpakować. Jednak towarzystwo nie umiało dojść do porozumienia, przez co został zmuszony pomóc im rozwiązać kiełkujący konflikt, tłumacząc:
– Sorry, Iv, Gabe śpi z nami. Ale hej, wynagrodzę ci to jakoś, masz to jak w banku. Nicholasie, tobie ufam najbardziej, zostajesz z dziewczynami. Wybacz, Dom, ale będziesz musiał się postarać nieco bardziej, żeby zaliczyć Grace. – Uśmiechnął się do chłopaka udającego, jakby słowa blondyna sprawiły mu przykrość, ale szybko o tym zapomniał, bo przecież wcale nie planował czegokolwiek w kierunku przyjaciółki.
– A szkoda, bo myślałem, że po tylu latach wreszcie mi się uda.
– Jesteś okropny. – Dziewczyna podeszła do niego, a potem uderzyła z otwartej dłoni w tył głowy. Owszem, kiedyś coś między nimi kiełkowało, jednak Grace szybko ucięła temat, po pijaku wyznając mu, że od złych chłopców miała trzymać się z daleka. Poprzedni partner matki dobitnie uświadomił jej jakiego typu faceta potrzebowała, a akurat Domenicowi było do niego naprawdę daleko. Od tamtej pory na każdym kroku podkreślał, jak ważną przyjaciółką jest dla niego dziewczyna, nie przekraczając narzuconych granic. Wyjątkiem było wyjście do Hadesu, gdzie po kilku drinkach wyszedł w męskim gronie na papierosa. Temat związków oraz miłostek, w szczególności zahaczający o byłego chłopaka Nicole, którego praktycznie nikt nie darzył nawet odrobiną sympatii, szybko rozplątał mu język, a on żalił się osobom, z którymi nawet nie był blisko pod względem wyznań i wysłuchiwał, jak to dziewczyna nie wiedziała, co traci i jeszcze przejrzy na oczy. Tylko mijał już kolejny rok, a nic nie zapowiadało się na zmiany.
Umówili się spotkać w recepcji po czterdziestu minutach. Victor wyganiał chłopaków, prosząc, aby się pospieszyli, bo pewnie chcieli zajmować łazienkę jak najdłużej i żegnał się z pozostałą trójką, grożąc, że nie będzie tolerował ani chwili spóźnienia. Nicholas zostawił dziewczynom wybór łóżek i narzekał na pokój, zauważając, że oczekiwał czegoś nieco większego, chociaż w wielu opisach dobitnie wspomniane zostało, na co mógł liczyć, podczas składania rezerwacji. Jedno z nich znajdowało się na podwyższeniu, a przyjaciółki zgodnie stwierdziły, że chcą spać w jednym łóżku, co wielokrotnie robiły w przeszłości oraz podczas nocowań po imprezach, już w latach nastoletnich.
– Dla mnie to nawet lepiej – skomentował Nicholas, siadając na to, które zdecydował się zająć. – Jak coś to idę wziąć prysznic jako pierwszy, bo wam to się pewnie całe wieki zejdzie.
– No chyba właśnie tobie. Siedzisz, to siedź, idę pierwsza. – Grace sięgnęła do swojej torby, wyciągając po chwili czarną spódniczkę i białą koszulkę, którą musiała otrzepać z resztek piasku. Nie zdążyła nawet przepakować ciuchów, od razu spotykając się z chłopcami na lotnisku, a potem pokonując całą drogę do Smithów, aby zrobić przyjaciółce niespodziankę.
– Chyba sobie żartujesz. – Odwróciła się, słysząc Nicole i natychmiastowo parsknęła, widząc jej minę podczas wyciągania pierwszej rzeczy z brzegu tych, które sama jej pakowała. Czarny, koronkowy komplet bielizny jeszcze z metką miał dodać dziewczynie pewności siebie oraz wypchnąć ze strefy użalania się nad sobą po rozstaniu, od którego minęły przecież prawie dwa miesiące. Od dawna nie nosiła niczego wyjątkowego, a trzy pary ulubionych spodenek i jedna bluza w chłodniejszych momentach towarzyszyły jej przez całe lato.
– No co? Jesteś w Nowym Jorku, pomyślałam, że będziesz chciała się zabawić no i zamówiłam to i owo. Przecież okresowe gacie spieprzą atmosferę, a wiesz, jak to mówią... Nowa bielizna, nowy facet, te rzeczy.
– Kto tak mówi? Ty? – podjęła ze śmiechem.
– Żebyś wiedziała. To i tak nie na dzisiaj, więc odkładaj na bok i zobacz, co tam masz jeszcze.
– Aż tak macie wszystko zaplanowane? Już się boję.
– Powinnaś.
Wbrew pozorom nie było tak źle, a Nicole dziękowała Grace za dorzucenie maszynki do golenia, za którą mogłaby zabić. Poprzednie tygodnie źle się na niej odbijały, a okres, gdy zwykle bywała najlepszą wersją samej siebie, szybko został zastąpiony przez coś zupełnie odwrotnego. Pomimo początkowych uprzedzeń widziała wyjazd do Nowego Jorku jako okazję na świeży start oraz naładowanie baterii, czego naprawdę potrzebowała przed podjęciem jednych z najważniejszych decyzji całego życia.
Zakochiwała się w ogromnym brodziku pod prysznicem i chłonęła każdą chwilę, którą miała dla siebie. Pragnęła spędzić tam jak najwięcej czasu, jednocześnie nie chcąc blokować dostępu do łazienki Nicholasowi, więc mimo wszystko szybko wychodziła, pozostawiając za sobą wilgoć oraz sporo unoszącej się w powietrzu pary.
Przetrzepywała torbę, nie będąc pewna, co powinna założyć i uśmiechała się na wspomnienie bielizny zabranej przez przyjaciółkę. Postawiła na kremową spódniczkę oraz czarną bluzkę, które ostatecznie nie wyglądały najgorzej, a nawet spotkały się z ogromną aprobatą Grace. Dziewczyna żartowała, że miło widzieć Nicole wśród żywych, na co otrzymała tylko pokręcenie głową.
Całą trójką punktualnie stawili się w recepcji, gdzie czekała już reszta przyjaciół. Domenic wskazywał dłonią otaczającą ich przestrzeń i tłumaczył, że to tutaj powinni zgłaszać jakiekolwiek problemy, jeśli takowe w ogóle by się pojawiły. Całość zapierała dech w piersi, a ilość dodatków oraz zakamarków, w których mieli spędzić czas, sprawiała, że Nicole rozumiała, czemu powinni poświęcić cały wieczór po przybyciu samemu hotelowi. Studio, w którym każdy gość mógł zrobić sobie tatuaż, spotykało się z westchnieniami zadowolenia, a Victor z powagą przestrzegał siostrę o tym, że prędzej wróci do domu na pieszo, niż pozwoli jej chociaż na najmniejszy wzór, gdy poruszyła ten temat.
– No ale czemu? Machnę sobie tylko malutki wzorek. Może na języku? – Wysunęła koniuszek w stronę zmartwionego brata, który już miał przygotowaną odpowiedź:
– Na dupie sobie zrób, a poza tym serio nie próbuj, bo posrasz się z bólu. Pamiętasz pobranie krwi z zeszłego roku? Ledwo zdążyłem cię złapać, zanim zemdlałaś.
– No to się napierdolę i wtedy wrócę. Proste? Proste.
– Nie, nie i jeszcze raz nie – odparł kategorycznie. – Najbardziej przeraża to, że jesteś całkowicie trzeźwa i poważna.
Temat tatuażu przewijał się przez cały czas spaceru po hotelu, a zakończony został na dachu. Luksus lał się z każdej strony, chociaż stonowane kolory i różnorodność atrakcji pozwalała na rozluźnienie oraz dobrą zabawę. Elegancki bar stanowił miejsce, które na pewno miało być oblegane podczas tego wyjazdu, co nałogowo podkreślał Domenic. Jednak to dopiero szczyt budynku, otwarta przestrzeń, mnóstwo lampek oraz porozstawianych świateł zapierały dech w piersi. No i kolejny bar, pikowane kanapy w kolorze butelkowej zieleni oraz mnóstwo małych stolików, gdzie równie dobrze można było zjeść posiłek, jeśli pozwalała na to pogoda.
– Mogłabym zostać tu na zawsze. – Grace rozglądała się dookoła i nawet odgłosy miasta pełnego życia oraz ruchu nie psuły jej dobrych wrażeń. To było zupełne przeciwieństwo gorąca oraz parności otaczających ją z każdej strony podczas poprzednich tygodni i uważała, że taka zmiana naprawdę dobrze jej zrobiła.
– No to zostajemy tu we dwie – zauważyła Nicole, jak głupia wpatrując się w podświetlony szczyt Empire State Building, stojącego zaledwie kilkaset metrów od hotelu. W dalszym ciągu cały ten wyjazd był dla niej surrealistyczny, a mijające chwile przekonywały, że to właśnie tutaj powinna spędzić kolejne dwa dni, a nie w doskonale znanych czterech ścianach stanowiących własną sypialnię lub ewentualnie pokój starszego brata. Ten prowadził żywą konwersację z Ivanem oraz Nicholasem, którzy co chwila komentowali jego słowa wybuchami śmiechu lub parsknięciami. Mruczał tylko, odpowiadając w ten sposób na pełne niedowierzania pytania, a anegdotki z ciekawszych dyżurów w szpitalu jeszcze sprzed czasów obecnych dramatów wprowadzały go w zaskakująco dobry nastrój i pozwalały się rozluźnić. Grace wychodziła do toalety, Nicholas zgarnął z Domenicem Ivana, aby pomógł im w wyborze drinków, a Gabriel odbierał telefon od wujka, przeklinając, bo obiecał skontaktować się z nim od razu po przyjeździe do miasta. Nicole zajęła miejsce na jednej z kanap, biorąc porządny wdech świeżego, nowojorskiego powietrza, które, wbrew pozorom, naprawdę różniło się od tego z Shayall Springs. Przymknęła powieki, pierwszy raz od naprawdę dawna po prostu ciesząc się chwilą, ale moment samotności szybko został jej odebrany przez starszego brata, który usiadł na miejscu obok.
– Dobrze wyglądasz – skomplementował, bo wreszcie mógł skorzystać z okazji na wyrzucenie z siebie tego, co cisnęło mu się na usta, odkąd zobaczył ją w recepcji. Chciał porozmawiać z nią o tym już wcześniej, jednak czuł, że poruszanie tego tematu wśród jej znajomych mogło nie być na miejscu. – Brakowało mi cię w takim wydaniu.
– Mi też. Cieszę się, że tu jesteśmy, wiesz? Fajnie jest na moment odsunąć się od tego, co czeka nas w domu.
Uśmiechnął się, bo całkowicie ją popierał. Dla niego ten wyjazd również stanowił idealny sposób na odpoczynek oraz zebranie sił do dalszej walki, która na pewno czekała go po powrocie. Doskonale znał przeciwwskazania siostry oraz jej niepewność, dlatego ogromny kamień spadł mu z serca, gdy ostatecznie sama przekonała się, że ten wypad mógł przynieść coś naprawdę dobrego. Początkowo miał dziwne wyrzuty sumienia i patrząc na jej pierwszą reakcję, żałował całego pomysłu. Bał się możliwej awantury oraz słów sprzeciwu pełnych pretensji, bo w jakiś sposób jego siostra nie była pewnie gotowa na opuszczenie swojej strefy komfortu oraz stawienia czoła nowej rzeczywistości. Zwykle niemal wszędzie towarzyszył jej William, do tego stopnia, że znajomi żartowali o imprezach, na które zabrakło dla ich dwójki zaproszenia właśnie ze względu na niego. Chorobliwą wręcz zazdrość o dziewczynę rozładowywał na jej przyjaciołach, a oni do tej pory nie zdradzili jej ani jednego szczegółu licznych kłótni oraz oskarżeń bez pokrycia.
Kolorowe drinki wchodziły w młode organizmy prawie jak woda, a gorące posiłki wypełniały niemal puste żołądki. Niepewność oraz jakiekolwiek zażenowanie wśród dość nowych osób nie istniały, a przy dużym stole poruszane zostały najróżniejsze tematy. Jednak zawsze zataczały one koło, prędzej czy później zbaczając na związki, o których tylko z pozoru nie miało paść ani słowa do końca wyjazdu. Atmosfera pełna była spokoju oraz luzu, a wszelkie troski odeszły w zapomnienie. Pomimo braku jakiejkolwiek kontroli nad czasem, ten mijał jak szalony – kolejne napoje alkoholowe co chwila były domawiane przez Domnica, który każde nieprzychylne spojrzenie ze strony zmartwionego Gabriela odprawiał tym uśmiechem, gwarantującym mu wejście do na test, chociaż nauczycielka nie tolerowała ani chwili spóźnienia, a on dotarł do sali z dziesięciominutowym opóźnieniem. Temat pieniędzy starszy z braci Mitchell próbował poruszyć podczas wspólnej drogi do toalety i chociaż Dom zapewniał, że to serio nic takiego, jemu wciąż było głupio. Początkowo podliczał w głowie każdy wydany na alkohol grosz na podstawie karty drinków, którą zdążył przestudiować naprawdę dogłębnie. Jednak poległ, gdy przyłapany na gorącym uczynku został zmuszony do odpuszczenia, bo zirytowany tym zachowaniem kuzyn Nicholasa oznajmił kelnerowi, że ostateczny rachunek ureguluje przed wyjściem.
– Nie ma sprawy, serio – mówił, idąc lekkim krokiem w stronę pomieszczenia z odpowiednim znakiem. – Dopiero co przyjechaliście, wiadomo, że może być ciężko. Pewnie potrzebujecie trochę czasu, żeby do tego wszystkiego przywyknąć.
– „Tego wszystkiego"? Czyli mówisz, że bójki podczas domówek to u was norma, a wycieczki do Nowego Jorku urządzacie sobie co dwa tygodnie? – Uśmiechnął się, kręcąc po chwili głową.
– Nie aż tak, ale w sumie... no tak. Shayall Springs to dziura, za góra trzy miesiące sam się spakujesz i wrócisz, skąd przyjechałeś. A jak nie, pewnie dołączysz do naszej paczki i będziemy sobie tak żyć, od jednego weekendu do drugiego: wsiadając w auto, chlejąc w plenerze lub kręcąc się po pobliskich miasteczkach w poszukiwaniu guza.
– Cóż za ambitny plan skończenia liceum.
– Prawda? Lepszy taki niż żaden.
Zanim się obejrzeli, wracali już do przyjaciół, którzy żywo dyskutowali, zawzięcie gestykulując, aby poprzeć swoje racje. Grace kapitulowała, prosząc, żeby wreszcie zakończyć temat studiów, a Nicholas przyklaskiwał jej, mówiąc, że nawet nie wie, czy w ogóle skończy szkołę. Oburzał się, obejmując dłonią najbliższe otoczenie i prosił o zmianę tematu, bo o przyszłości oraz idącej z nią beznadziei mogli podyskutować po powrocie. Strasznie denerwował go fakt pobytu w tak pełnym życia mieście, który, zamiast stać się pewnym rodzajem odskoczni od codziennego życia, teraz przytłaczał przed nadmiar wątków rozmowy aż za bardzo przypominający dom.
Niebo powoli zmieniło barwę z różu na ciemny fiolet, a pojedyncze chmurki beztrosko zajmowały co mniejszy jego fragment. Nicole odcięła się i błądziła we własnych myślach automatycznie, gdy padły słowa „koniec liceum". Nie miała żadnego planu, o czym wiedziała i przypominała sobie niemal codziennie od dnia zerwania z Williamem. Dość już miała użalania się nad sobą, pragnęła powrotu do normalności oraz przestrzeni, aby w spokoju móc wszystko przemyśleć i na nowo rozplanować. Stary, starannie układany plan na przyszłość musiała brutalnie podrzeć i wyrzucić do kosza o nazwie „bez jakichkolwiek szans". I chociaż wiele razy starała się wymyślać coś nowego, nic ani odrobinę nie dorastało do pięt jej wcześniejszym oczekiwaniom, a teraz czuła się przerażająco niepewna siebie. Zamiast celować w jedne z najlepszych uczelni w okolicy lub myśleć o przeprowadzce do większego miasta, aby powiększyć swoje horyzonty, teraz obawiała się, czy w ogóle pójdzie na jakiekolwiek studia. Chociaż i tu bała się, że zwyczajnie nie podoła, zdana kompletnie na siebie.
– Zaraz wytatuuje sobie wnętrze uszu i napcham waty do środka, żeby przestać słuchać waszego pieprzenia – powiedziała wreszcie, zamawiając po chwili szklankę wody z lodem, aby ugasić pragnienie. Doskonale wiedziała, że tak drastyczne działanie na nic by się to nie zdało, ale dość już miała poruszanego właśnie tematu. Kelner w niedługim czasie postawił przed nią odpowiednie naczynie, a ona podziękowała, od razu je chwytając, a potem opróżniając do połowy potężnym łykiem.
– Masz rację, co ma być, to będzie, nie? – zauważył Ivan spokojnie, bo panika powoli i na niego zaczęła działać w negatywnym stopniu. – W najgorszym wypadku wszyscy zostaniemy w mieście, znajdziemy sobie jakąś pracę i będziemy żyć od wypłaty do wypłaty, skoro właśnie tak to opisujecie.
– Słuchaj najstarszego i zapamiętaj moje słowa: tak właśnie będzie – potwierdził Victor, machając dłonią. Nie miał wielkich wymagań co do swojej przyszłości: pozostanie do końca życia w rodzinnym mieście, zupełnie mu wystarczyło, ale widział, że na obecną chwilę jego towarzysze czuli, że po skończeniu liceum będą w stanie przenosić góry.
– Może u Berny'ego nadal szukają kogoś do pracy? Mała kasa to też kasa, nie? – zasugerowała Grace, doskonale przypominając sobie, jak podczas poprzedniej wizyty wraz z Gabrielem mijali przed wejściem ogłoszenie poszukiwania pracownika właśnie w tamtym miejscu.
– Robiłabyś lody czy loda? – Nicholas zaśmiał się, ocierając niewidzialną łezkę i uznając jednogłośnie, że ten żart akurat mu się udał.
– Faktycznie coś tam było, jak mijaliśmy – przypomniał sobie Gabriel. Po powrocie do domu od Smithów długo myślał o tym miejscu jako możliwości zarobku, do tej pory nie mając ani odrobiny odwagi, aby faktycznie wykonać telefon i zasugerować się jako pomocną dłoń przynajmniej do końca lata. Bał się przymusu rezygnacji po rozpoczęciu roku szkolnego, bo na obecną chwilę jeszcze nie wybadał tematu dotyczącego nawału nauki w tamtejszym liceum. Dla niego hasło „ostatnia klasa" nie stanowiło drzwi do lepszej przyszłości oraz miliona możliwości. Był realistą i czuł, że bez odpowiedniego przygotowania miał prawo szybko się pogubić. Chciał stawić temu czoła na luzie, dzień za dniem, a nie biorąc na siebie za dużo na raz.
– Byliście u Berny'ego bez nas?
– Byliśmy tam podczas oprowadzania Gabe'a. – Grace uważnie spojrzała na zajmującego swoje miejsce Domenica, który zadał to pytaniem ostrzegawczym tonem sugerującym zalążek smutku wymieszanym z ukłuciem zazdrości. – No jeju, nie patrz tak na mnie, odbijemy sobie, okej? Leczyliście wtedy kaca, było prawie dwadzieścia sześć stopni, na pewno nie ruszylibyście się z domu.
– I tu masz rację.
– Dobra, posiedzieliście sobie, posmęciliście, wypiliście? – Nicholas klasnął w dłonie, wstając po chwili na równe nogi. Dzięki temu efektownie ściągnął na siebie całą uwagę zmieszanych towarzyszów, którzy za nic nie mogli odgadnąć, co przyszło mu właśnie do głowy. Tylko Victor czuł, co się święciło i wzdychał, wewnętrznie czując, że lada moment mógł wylądować na przegranej pozycji. – No to jazda. Żyje się w końcu tylko raz, solenizantka ma życzenie, a my kasy przywieźliśmy jak lodu, więc postanowione: ostatni drink na odwagę i idziemy sobie pierdolnąć identyczne tatuaże.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top