Rozdział trzydziesty ósmy +18
Gabriel
Ściągnąłem swoje brwi w dół i wysiadłem z czarnego Bugatti Noire. Przede mną rozciągał się widok na pieprzony pałac. Biała okazała budowla była w stylu klasycystycznym. Na środku była dwupoziomowa fontanna ze złotymi rybami, które w lato zapewne wypluwały z siebie wodę. Dookoła ścieżki brukowej rosły fantazyjnie przycięte bukszpany, które układały się w przeróżne postacie. W jednej z nich dojrzałem psa.
Unosząc głowę do góry, widziałem złote kopuły, które wystawały znad obłoków mgły. Podejrzewałem, że w słońcu się błyszczały. Skinąłem głową do ochroniarzy stojących przed podwójnymi drzwiami ze złotą ramą. Już mi się niedobrze robiło od tych ozdóbek złotych, a co zastanę w środku? Nie chciałem tego na trzeźwo przyjąć.
Wsunąłem dłoń w kieszeń spodni i wyjąłem papierosa i zaciągnąłem się porządnie.
Spojrzałem na zegarek i przekląłem.
Czy on myśli, że wygrałem czas na loterii?
Ledwo to pomyślałem, zauważyłem go. Stał w drzwiach wejściowych, skinął do mnie głową i wymówił bezgłośnie. „Załatwione „Spojrzał od niechcenia w bok, przeczesał blond włosy i wyszedł na zewnątrz. Odbiłem się od auta, zakasłałem kilka razy, a potem przydeptałem papierosa butem i ruszyłem w jego stronę.
Posłaliśmy sobie poważne spojrzenia, wymieniliśmy szybki uścisk dłoni, między palce, przekazał mi pendrive'a z hasłem. Pochwyciłem go, zamykając dłoń w pięść i jednocześnie przekazując mu kluczyki od mojego auta, robiąc to w niedbały sposób.
–Wyglądam ci na parkingowego? –spytał zarozumiale.
–A nie jesteś jego chłopcem na posyłki? –odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Zacisnął usta, wytykając palec w moją stronę, otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zauważył moje spojrzenie i zrozumiał.
–Ah, ci sportowcy, w dybie się wam poprzewracało od tego dobrobytu. Ale, odstawię pana samochód. Cały i zdrowy. –uśmiechnął się sztucznie.
Posłałem mu chłodne spojrzenie, zachowując pozory i wyminąłem go.
Wszedłem na salę, gdzie trwało w najlepsze jej przyjęcie urodzinowe. Przejąłem od kelnera z tacy kieliszek szampana, stając gdzieś z boku. Pochwyciłem jej spojrzenie.
Wszystkiego Najlepszego – wymówiłem bezgłośnie i uniosłem do góry kieliszek szampana w toaście wraz z innymi. Przystawiłem szkło do ust, wypiłem wszystko do samego dna, za jej szczęście. Oblizałem swoje usta, robiąc to w wymowny sposób i puściłem jej przy tym oczko.
Nawet z tej odległości zauważyłem jej rumieniec, który nieudolnie starała się ukryć. Obserwowałem ją uważnie, widziałem, jak obeszła stół i szła na parkiet. Jak urzeczony wpatrywałem się w jej idealnie zsynchronizowane ruchy i lekkość w tańcu. Światła przesuwały się po jej ciele odzianym w pobudzającą wyobraźnię sukienkę. Zakrywała to, co powinna i jednocześnie dawała mi przestrzeń do grzesznych myśli.
Byłem tylko facetem, a ona była...
Szukałem odpowiedniego określenia, gdy nagle spostrzegłem się, że moje nogi zaprowadziły mnie do niej. Zupełnie bezwiednie, bez myślenia żadną półkulą.
A kiedy wreszcie znalazłem się przy niej, przejechałem dłonią po jej nagim ramieniu. Stała odwrócona do mnie tyłem, poczułem jak ścieżka dreszczy przeszła przez jej skórę w reakcji na mój dotyk.
–Powinienem się obrazić, że nie dostałem zaproszenia. –mruknąłem.
–A od kiego go potrzebujesz, gdziekolwiek? –Uniosłem kącik ust do góry.
–Zatańcz ze mną. –rozkazałem, a ona odwróciła się przodem do mnie. Wodziłem oczami po jej twarzy, niemal pochłaniając jej obraz, rozkazując mózgowi zapamiętać go jak najwyraziściej. Cokolwiek, by się miało stać, gdziekolwiek byśmy się mieli znaleźć, po prostu chciałem zapamiętać... ją. W tej chwili.
Zauważyła, że się w nią wpatrywałem, lecz zanim zdążyła choćby odpowiedzieć, przerwał nam głos mężczyzny, który wydał mi się znajomy.
–Moja córka nie zatańczy z tobą. – Wymówił to tonem nieznoszącym sprzeciwu. Tyle, że ja też nie zamierzałem odpuścić.
Oblizałem wargi, uniosłem do góry brwi, po czym obejrzałem się na Olivię.
–Z tego o ile mnie pamięć nie myli takie chwile z nią nie są mi obce. Pańska córka ostatnim razem tańczyła. Jednak wyłącznie dla mnie.
Olivia zamarła, a jej ojciec, złapał ją za przedramię, szarpiąc w swoją stronę.
– Co ja ci mówiłem o spotykaniu się z tym mężczyzną?
–Tato, puść. Przestań. – Starała się uwolnić spod jego palców zaciśniętych na jej delikatnej skórze.
Zmierzyłem go wzrokiem, jakbym miał do czynienia z przeterminowanym jedzeniem. Nienawidziłem takich osób. Takich ludzi.
Olivia nie odezwała się ani słowem.
–Ona jest młodą, wolną kobieta, której należy się szacunek. I nie obchodzi mnie kim dla niej jesteś.
– Póki mieszka pod moim dachem, ma się mię słuchać. – Wzrok Olivii spotkał się z moim. Widziałem w nich niewypowiedzianą prośbę. Miałem się nie wtrącać i pozwolić mu na to, aby nadal ją szarpał i traktował jak swoją własność. Miałem przejąć obojętnie tak jak inni ludzie, którzy przyglądali się temu jawnemu pokazowi skurwysyństwa na jej własnym przyjęciu urodzinowym.
– Mama mnie uczyła, że słuchanie kogoś, nie zawsze oznacza branie czyichś słów pod uwagę. Zależy od tego, co dana osoba chce ci przekazać i jak to robi. Do mnie nie dotarło twoje pierdolenie. – Westchnąłem ciężko i strzyknąłem kośćmi. – Do ciebie też nie dotrą moje słowa. Proponuję więc jedyną skuteczną metodę. – Nie dodałem nic więcej. Moja pieść wystrzeliła w kierunku jego twarzy, aż się zatoczył.
Spojrzałem się na Olivię, która patrzyła szeroko otwartymi oczami na zaistniałą sytuację. Poprawiłem mankiet koszuli, jak gdyby nic. Olivia dalej stała jak skamieniała. Ale tym razem patrzyła gdzieś w bok. Na wejściowe drzwi, którymi weszli teraz funkcjonariusze policji.
– No chyba po raz pierwszy macie tak szybki rozruch. Już ja was. znam Jak coś się dzieje to się opierdalacie, a jak nic szczególnego to zapierdalacie, jakby się kurzyło. – Dodałem ironicznie i zrobiłem krok ku nim, ale drobna dłoń mnie zatrzymała.
– On nic nie zrobił. To ja... niepotrzebnie zrobiłam zamieszanie i pewnie, któryś z gości zainterweniował. Przepraszam. – Obróciłem głowę w bok, wkurzony na jej słowa.
– To on powinien to robić. – Wskazałem głową na jej ojca, który ocierał krew z twarzy.
– Nie jesteśmy na ty.
Przekrzywiłem głowę w bok, czujny jak nigdy.
– Jesteś tylko podmiotem dla mnie. – Coś w jego oczach zabłysnęło. – Samo bycie ojcem cię nim nie czyni. – Po tych słowach rzucił się na mnie, wymierzył mi prawy prosty, a ja zbytnio się nie uchylałem. Bo już zrobiłem swoje.
Gliniarzom w końcu udało się go uspokoić. Jeden z nich podsunął mu coś przed oczy.
– Panie, Riccardo Salvatore mamy nakaz przeszukania pańskiego domu.
On jednak był zupełnie opanowany.
– Jeszcze chcecie niuchać, skoro w firmie nic na mnie nie znaleźliście, co? Ale, dobrze. Opuszczam przyjęcie swojej córki na wasze widzimisię. – Obdarzył ich chłodnym spojrzeniem, podszedł do Olivii i szepnął jej coś do ucha, na co ta skinęła głową.
– Muszę do łazienki. – Oznajmiła, więc powoli ruszyłem za nią. na koniec korytarza, wyłożonego płytkami w płynnym czarnym kolorze, które po postawieniu stopy, zmieniały kierunek kół geometrycznych i ich wielkość.
Całość utrzymana w nowoczesnym stylu. Bordowe ściany ze złotym akcentem, lustro w złotej ramie, laserowe bordowe światła, rzucające pasek światła na ścianę i inne dodatki mówiły o luksusie. Olivia weszła do kabiny, a ja czekałem.
Kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi od kabiny, odsunąłem się, złapałem ją za biodra, chwyciłem zdecydowanie ręką jej kark i pocałowałem ją. Docisnąłem ją ciałem do chłodnej ściany i badałem wnętrze ust. Z każdą upływającą minutą, czułem, jak jej serce szybko bije. Wbiłem palce w jej biodra, moja ręka zjechała na dół jej pleców, znajdując się blisko jej tyłka.
Olivia mruknęła w moje usta, a po chwili przerwała pocałunek. Zmarszczyła swoje brwi.
– Nie pozwalasz sobie na za dużo?
– Nie mogłem się powstrzymać. – Odparłem zgodnie z prawdą. – To, że wygadasz oszałamiająco, chyba już wiesz.
Odpowiedziała mi cisza.
–Żartujesz? Patrzyłaś na siebie w lustrze?
–Nie chodzi oto. Tylko o sposób, w jaki to powiedziałeś. – Odrzekła, wpatrując się we mnie.
–No w jaki?
–W pożądliwy –wyszeptała, tuż przy moich ustach.
Nie odpowiedziałem, ale mój wzrok, jakim ją obdarzyłem, musiał jej wystarczyć za odpowiedz.
–Powstrzymaj się, bo musisz zmyć krew z twarzy. – Mruknęła z naganą w glosie.
Zbliżyłem się do umywalki i odkręciłem kran.
–Zamierzasz to zawsze robić?– Woda leciała średnim strumieniem, ale usłyszałem ją wyraźnie. Przejechałem językiem po zębach. Były całe. Wyplułem ślinę zmieszana z krwią do odpływu. Przejechałem dłońmi po kości żuchwowej i nosie, upewniając się, że żadna chrząstka nie została złamana.
–Zamierzasz mnie zawsze ratować i stawać w mojej obronie?
–Jeśli coś sobie postanawiam, to trzymam się tego postanowienia do końca.
– A mógłbyś dać sobie z tą zabawą w białego rycerza spokój?–skrzyżowała ramiona na piersi.
– Za nic w świecie. Ten rycerz dosiada tylko zaumatyzowanej skrzyni biegów. Nie bawi się w żadne wierzchowce. Uściśliłem. Wytarłem twarz papierowym ręcznikiem
Zmarszczyła brwi, a troska przebiegła przez jej twarz.
–To nic, wyliżę się – Odparłem – Zostaw już ten temat, nic mi nie będzie. To twój dzień. – Przypomniałem, bo nie chciałem jej litości ani troski. Uwarunkowała ją w nieodpowiedniej osobie, bo na nią nie zasługiwałem. Byłem skażony tym potwornym poczuciem winy, które zżerało mnie od środka.
Wiedziałem, że właśnie to musiałem zrobić. Nawet jeśli tyczyło się to nagięcia moich zasad moralnych, było warto.
W imię zemsty. Ku pomszczeniu moich rodziców.
–Cóż, chyba wrócę na salę. –powiedziała po krótkiej chwili ciszy. Skinąłem głową i upewniłem się, że pendrive nadal znajdował się w mojej kieszeni, po czym wróciłem na salę.
Olivia przyjmowała właśnie prezenty od gości, od jakiegoś chłopaka i dziewczyny. Następna w kolejce była jej przyjaciółka trzymająca złotą torebkę prezentową. Obserwowałem uważnie otoczenie i ludzi, nie spuszczając wzroku z Olivii.
Wychwyciłem czyjeś kroki. Była to kobieta z krótkimi czarnymi włosami i tak sardonicznym uśmiechem, że aż mnie wstrząsnęło. Podeszła do Olivii, trzymając w dłoni podłużną kolorową puszkę ze wstążeczką na samym końcu. Widziałem, że obiła kompletnie zaskoczona Olivię i wyszeptała jej coś do ucha.
Jonathan zadowolony pociągnął za wstążkę mimo protestów Olivii i nagle na całą salę wystrzeliło confetti. Różowe płatki spadały na podłogę, ale z nimi coś jeszcze. Kartki papieru z jakimiś literami. Goście zaczęli je układać, starając się złożyć jakieś zdanie, myśląc naiwnie, że to jakiś element zabawy.
Niedługo chwilę później okazało się, co to było za konkretne zdanie,
Przyszedł czas zapłaty za każdy popełniony grzech.
Usłyszałem dźwięk płuczącego się szkła. Uniosłem głowę i zauważyłem, jak Olivia starała się trzęsącymi się dłońmi zebrać, to co pozostało z kieliszka. Wyrwałem do przodu i już po chwili, kucnąłem przy niej, odsuwając jej dłonie i pomagając jej się podnieść.
–Zostaw to. Wychodzimy. – oznajmiłem opanowanym, lecz zdecydowanym tonem głosu.
Przyglądała się nam jej przyjaciółka, która szybko do nas podeszła z jakimś mężczyzną.
–Idźcie. Ja mam z kim wrócić. Niczym się nie martw. To pewnie tylko głupi żart. –Blondynka cmoknęła Olivię w policzek, posłała mi niemal zabójcze spojrzenie, które wyrażało więcej niż słowa.
–Mam nadzieję, że wiesz, kogo bierzesz pod swoją opiekę.
Doskonale wiedziałem.
Wziąłem Olivię pod ramię, ale zatrzymała się i wykręcała swą szyję, starając się kogoś wypatrzeć.
–Gdzie ona jest? Ta kobieta, przecież też ją widziałeś...–
Nie potrzebowała mojego potwierdzenia, niemniej jednak kobieta rozpłynęła się, jakby jej nigdy nie było.
–Lepiej wypatruj tego swojego Rolanda, czy chuj, wie, jak się nazywał.
Spojrzała na mnie z wyraźną podejrzliwością.
–A co się tak nagle nim interesujesz?
Wzruszyłem ramionami.
– Widziałem cię z nim.
–A mimo to wychodzę teraz z tobą. Temat Reinalda definitywnie został zakończony.
–No to widzę, że wkroczyłaś w tą pełnoletniość jako wolna kobieta. –powiedziałem, kiedy oboje siedzieliśmy już w aucie.
Nie odpowiedziała, a milczenie między nami wydawało się takie naturalne. Pozwalałem jej na to, aby mogła się uporać z tym, co zaprzątało jej głowę.
Ale wiedziałem, że z chwilą zajechania pod mój dom, to się zmieni.
Ledwo wjechałem przednimi kołami na kostkę brukową, Olivia wyrwała się z tego transu i spojrzała się na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
–Dlaczego zabrałeś mnie do siebie?
Uniosłem do góry brew i rozluźniłem ramiona, opierając je na kierownicy.
–A znasz lepsze miejsce, do którego mógłbym cię zabrać?
Westchnęła ciężko i wysiadła z auta.
– W tym momencie przejażdżka do piekła, brzmi, bardziej obiecująco niż pozostanie na ziemi. –wyszeptała, posyłając mi znaczące spojrzenie.
Zrobiłem wymowny gest, gdy przechodziła przez frontowe drzwi.
– W takim razie zapraszam.
Zrzuciła z siebie futro na krzesło w jadalni i rozejrzała się niepewnie.
–Ah, zapomniałbym. Mam coś dla ciebie. –mruknąłem i z lewej kiszeni spodni wyjąłem czerwoną różę. Podniosła ją na wysokość twarzy i zaciągnęła się jej aromatem. Dojrzała w środku kwiatu, mały diamentowy sznureczek. Kiwnąłem głową, aby za niego pociągnęła.
–Nic nie wystrzeli? –spytała z powątpiewaniem.
Wzruszyłem ramionami, wpatrując się w nią z wyczekiwaniem.
Pociągnęła za niego i aż sapnęła z zaskoczenia, kiedy jej oczom ukazał się srebny naszyjnik z różą w kolorze różowego złota, według tego co mówili mi w sklepie jubilerskim z dołączoną do niego karteczką.
–Wszystkiego najlepszego, dziewczynko. Wiesz, ze jesteś w stanie sięgać jak najwyższych gwiazd. – przeczytała, a pod koniec spojrzała się na mnie, z takim rozczuleniem, że coś mnie ścisnęło. Posłała mi szczery uśmiech i objęła mnie za kark, zamierzając złożyć pocałunek na moim policzku, ale zauważyłem rzuconą na środku salonu moją torbę treningową, przekręciłem glosę na moment, a wtedy jej wargi zetknęły się z moimi. Zupełnie nieplanowane. Położyła dłoń na moim torsie, rozluźniając palce, ale mnie nie odepchnęła.
Odsunąłem się od niej na chwilę i uśmiechnąłem się łobuzersko.
–Takie podziękowania to ja mogę przyjmować. –rzuciłem, nie spuszczając wzroku z jej ust.
Uderzyła mnie lekko ramieniem w tors.
–Nie przyzwyczaj się. –mruknęła w odpowiedzi.
–Gdzieżbym śmiał. –odparłem i przyciągnąłem ją za biodra do siebie w taki sposób, że mogła poczuć moją napierającą przez spodnie męskość. Sapnęła zaskoczona, uniosła głowę wpatrując się we mnie intensywnie. – Przecież wcale nie nabrałem tej śmiałości, aby wziąć cię tu i teraz.
Otworzyła szeroko swoje usta na moje śmiało wyznanie, ale nie oponowała, gdy moje usta opadły na jej szyję, znacząc ją mokrymi pocałunkami. Z jej ust wyszedł cichy jęk, przymknęła na chwilę oczy, więc wytyczałem dalej ścieżkę aż do dekoltu.
– Chcesz abym to zrobił? –spytałem mrukliwie.
–Chcę, abyś zmienił zakończenie tego wieczoru.
Nie czekałem na więcej, złapałem stanowczo jedna ręką jej kark, drugą zacisnąłem na jej biodrach i ponownie złączyłem nasze wargi. Umieściłem dłoń w dole jej pleców i ją uniosłem, a ona, jakby automatycznie oplotła mnie nogami w biodrach. Ruszyłem do mojej sypialni, nie przestając jej całować i położyłem ją delikatnie na łóżko, znajdując się nad nią. Rozłożyłem łokcie po obu stronach jej głowy i skubnąłem płatek jej ucha.
–Jesteś pewna? –spytałem i nie spuszczałem z niej wzroku. –Nie chcę, żebyś później tego żałowała.
–Jestem pewna.
Uniosłem brwi do góry.
–Na pewno? Bo kiedy wreszcie zrzucę z ciebie tą sukienkę, nie powstrzymam się.
–A do tej pory się powstrzymywałeś? –spojrzała na mnie z zaciekawieniem, a ja rzuciłem jej głodne spojrzenie, po czym sięgnąłem ręka z tyłu zapięcia jej sukienki, ale mnie powstrzymała.
–Nie mam na sobie stanika.
Rozszerzyłem oczy na jej słowa, a ciśnienie niemal natomiast we mnie uderzyło.
–No, nie mogłam go nałożyć, bo byłby widoczny.
– Ale przyjemności zerwania z ciebie majtek, mnie chyba nie pozbawisz, co? –spytałem, na co nie odpowiedziała, mruknęła tylko coś pod nosem. –Nie masz na sobie też dolnej bielizny?
–Mam. Możemy przejść już do rzeczy? –fuknęła, nie odpowiedziałem, tylko złapałem za górę jej sukienki. Wyglądała pięknie. I choć miałem na nią ochotę, musiałem się upewnić, czy ona również tego chcę. Nie zrobię nic bez jej zgody. Wpatrywaliśmy się w siebie intensywnie.
– Odważysz się zrobić ten jeden krok? – spytałem się, owiewając swoim ciepłym oddechem jej szyję.
Czekałem na jej odpowiedz, patrząc się jej w oczy. Ale nie musiałem długo czekać, bo po chwili Olivia, złapała za moją koszulę, przyciągając mnie maksymalnie do siebie. Spojrzała się na moje usta, potem na moją twarz.
Oblizałem powoli swoje usta, a wtedy ujrzałem w jej spojrzeniu głębię niemoralnych decyzji.
– Gabrielu... zrobię ten jeden krok. – mruknęła. – Musnąłem powoli jej szyję i dekolt. Kiedy sukienka była już do połowy podciągnięta, zniżyłem głowę i pocałowałem jej podbrzusze, wywołując dreszcze na jej ciele
Zatoczyłem koło językiem i musnąłem jej pępek. Złapałem obiema dłońmi za sukienkę i ściągnąłem ją z niej do końca. Moim oczom ukazały się jej gołe piersi. Mruknąłem z uznaniem. Próbowała się zakryć rękoma, ale jej na to nie pozwoliłem łapiąc jej ręce w uścisku mojego prawego nadgarstka i umieszczając je nad jej głową.
– Nie zakrywaj się, dziecinko. Nie przy mnie. Pozwól mi zobaczyć ciebie całą. Odkryj się dla mnie – Jej oddech przyspieszył, kiwnęła głową, a ja puściłem jej nadgarstki. Pochyliłem się i polizałem językiem jej sutek, na co westchnęła. To samo zrobiłem z drugim, a palcami jednej gładziłem jej idealnie aksamitną skórę. Tak wrażliwa na mój dotyk. –pomyślałem.
W tym czasie odpiąłem pasek, spodnie rzuciłem na podłogę, a następnie przeszedłem do odpinania guzików w mojej czarnej koszuli, której szybko się pozbyłem. Olivia studiowała uważnym wzrokiem moje ciało, przyglądała się moim tatuażom na torsie. Kiedy spojrzała się na krzyż, ujrzałem w jej oczach ból, czego nie rozumiałem, ale po chwili jej oczy zjechały niżej. Doskonale wiedziałem, co przykuło jej uwagę. Tatuaż wokół brzucha, owijający go, jak ogon diabła i w rzeczy samej tatuaż, nawiązywał do diabła "diabeł nigdy nie śpi"
Poczułem dreszcze, kiedy przejechała ręką po moim umięśnionym brzuchu.
–To prawda. Ty zawsze masz otwarte oczy– mruknęła nagle, a ja uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że tymi słowami nawiązała do tatuażu.
Bo diabeł nigdy nie śpi.
Podążyła dłonią w dół teraz, muskała palcami linię V, czułem, jak w bokserkach robi się mniej miejsca. Otoczyłem ustami jej sutek, polizałem brodawkę i lekko ugryzłem, robiąc to samo z drugą. Olivia przymknęła oczy i sapnęła cichutko. Po chwili zassałem sutek, na co zareagowała jękiem i poruszyła się, ocierając się o mojego stojącego na baczność kutasa. On był już gotowy na nią. Zassałem drugi sutek w tym samym czasie, drażniąc swoją męskością jej kobiecość.
Jęknęła cicho, a ja przyglądałem się jej i wytyczałem powolną ścieżkę swoimi pocałunkami z góry na dół. Nie omijałem niczego. Olivia, zadrżała, kiedy, musnąłem przez materiał jej mokrych majtek, pobudzoną kobiecość. Nie spuszczałem z niej wzroku, chciałem widzieć każdą z jej reakcji.
Zahaczyłem palcem o linię jej majtek, a potem kiedy uniosła lekko biodra, sprawnie je z niej zsunąłem.
– Gabriel, musisz coś wiedzieć. – odezwała się nagle, a w oczach miała wypisaną powagę.
Zmarszczyłem brwi i kiwnąłem do niej głową.
– Ja. mi, gdy tego nie robiłam.
–Spokojnie. Potraktujemy to jak sport. –odparłem, nie spuszczając z niej wzroku. –I postaram się, aby ten pierwszy tąż był dla ciebie jak najmniej bezbolesny. –Patrzyła w moje oczy i wyraźnie widziałem, jak po moich słowach lekko się rozluźniła.
Palcami wytyczyłem ścieżkę do kobiecości, po czym pozwoliłem jednemu się wsunąć w nią. Olivia cichutko jęknęła i przegryzła swoją wargę, patrząc się cały czas w moje oczy, co było bardzo odważne z jej strony, bo założyłem, że będzie się wstydzić. Powoli poruszyłem palcem w niej, potem przyśpieszyłem swoje ruchy, na co sapnęła. Zauważyłem na jej twarzy mały grymas, zwilżyłem jej wargi językiem, wysuwając go i polizałem jej wnętrze. Moje starania odniosły skutek, bo widziałem, jak jej mięśnie zaczynają się otwierać. Dołożyłem kolejny palec, a z jej ust wydobył się jęk. Przeszedłem do powolnego rozciągania jej.
Kurewsko podobało mi się to, jak reaguje. Miała w sobie moje dwa palce i wyglądała w tej chwili obłędnie. Na początku była lekko spięta przez to obce uczucie, ale po chwili się rozluźniła. Zaufała mi, albo po prostu podobało jej się to, co robię. Po rozkosznych dźwiękach wydobywających się ust, miałem odpowiedź na drugie pytanie. Przyśpieszyłem tempo, pieprzyłem ją intensywnie palcami, które po chwili zgiąłem w niej, podkręcając intensywność doznań. Kiedy zrobiłem to za pierwszym razem, złapała mnie za nadgarstek.
Uniosłem do góry brew, zatrzymując się na chwilę.
– Mam przestać? – spytałem muskając jej obojczyki. – Jej zapach działał na mnie, jak najlepszy afrodyzjak. Połączenie jaśminu i czegoś intensywniejszego. Doskonałe.
– Co? – Spojrzała się na mnie na wpół zamglonym wzrokiem zupełnie tak, jakby myślami była gdzieś daleko. Ponownie poruszyłem palcami w dosyć intensywnym tempie, doskonale wiedząc do, czego to doprowadzi, ale na razie nie zamierzałem przyspieszać. Jęknęła ponownie i zwinęła prawą dłoń w pięść.
– Ohh..
– Nie oto pytałem – mruknąłem, kręcąc głową niezadowolony.
– Ga-abe!
– Słusznie. Tak właśnie mam na imię – Uśmiechnąłem się szeroko i dalej dręczyłem powolnymi ruchami.
– Nie – Spojrzałem się na nią uważnie, uniosłem pewnie podbródek do góry i czekałem.
– Nie?
– Nie, nie przestawaj – szepnęła z widocznym wysiłkiem i zarumieniła się, jakby właśnie powiedziała coś zawstydzającego.
– Czy to ci się podoba, Livio? – Nie dostając odpowiedzi, zatrzymałem swoje ruchy, a Olivia spojrzała się na mnie niezrozumiale z wypisaną złością w oczach.
– Dlaczego przesta... – Nie dokończyła, bo nagle zacząłem poruszać w niej palcami na zmianę; raz szybko, raz wolno. Obserwowałem jej reakcję zadowolony. Była już prawie na skraju uniesienia.
–Odpowiedz mi na pytanie. – Zacisnęła usta i wyraźnie widziałem, jak walczy ze sobą. Jej klatka piersiowa szybko się unosiła, a policzki były lekko zarumienione. W oczach miała wypisane: złość i pożądanie. W końcu była o krok od orgazmu, a ja jej bezczelnie przerwałem.
–Tak – Przyśpieszyłem swoje ruchy, a ona doszła z głośnym jękiem, zaciskając się na moich palcach. To było kurewsko dobre. Wyjąłem z niej palce, uniosłem do ust i polizałem, nie spuszczając z niej wzroku.
–Kurewsko, cudownie smakujesz. – wychrypiałem, głosem nabrzmiałym z podniecenia. Pogładziłem wewnętrzną stronę jej ud, zgarniając z szafki prezerwatywę, którą nałożyłem na mojego sztywniejącego członka. Ustawiłem się przed jej wejściem, nakierowując swojego penisa.
–Zdajesz sobie z tego sprawę, jak pięknie wyglądasz? – Skupiła się na moich słowach, a ja wykorzystałem ten moment i delikatnie się w nią wsunąłem. Musiałem, przygryzać wargę aż do krwi, kiedy tylko poczułem, to jak ciasna jest. Wyczula zmianę, bo widziałem, jak się napięła.
– Rozluźnij się i mi zaufaj. Złap mnie za rękę, cokolwiek, co pozwoli ci poczuć się lepiej. Obiecuję ci, że ten ból będzie powiązany z przyjemnością. Moją i twoją. Dasz radę, dziecinko – mruknąłem i musnąłem palcem jej kobiecość. – Jesteś wilgotna, więc nie będzie tak źle, a teraz po prostu mi zaufaj... – Złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek i wsunąłem się penisem głębiej. Wyczułem jej przyśpieszony oddech, odnalazłem jej rękę i splotłem jej palce ze swoimi.
No dalej. Oddaj mi swój ból.
Wsunąłem się w niej do samego końca, przebijając jej błonę. Sapnęliśmy w tym samym momencie. Ona z powodu, który mi się wcale nie spowodował. Mięśnie na jej twarzy się napięły, a spod jej powiek wpłynęła jedna samotna łza. Jej drobne palce ścisnęły moje, zamknęła na chwilę swoje powieki. Pogładziłem jej kość policzkową, a ona na powrót otworzyła oczy.
–Hej, oddychaj. –mruknąłem, sam napiąłem maksymalnie swoje mięśnie, walcząc ze sobą i ze wzbierającym w mojej dolnej części ciała podnieceniem.
Posłuchała mnie i brałaregularne oddechy, a ja robiłem dokładnie to samo, nie dozwalając ani na jedenmoment spuścić z niej wzroku. Badałem mimikę jej twarzy i obsypywałem jej szyjęoraz dekolt czułymi pocałunkami. Czułem, jak krople potu spływają mi po karku,a napięte mięśnie mojego brzucha, nóg i ramion wręcz paliły, ale nie zamierzałem się poruszać, dopóki, by mi tego nie oznajmiła.
–Mogę się już poruszyć? –spytałem, napiętym głosem.
–Tak. –szepnęła. Poruszyłem wolno biodrami, na próbę, wychwytując jakakolwiek zmianę na jej twarzy. Zmarszczyła delikatnie swoje brwi, na co ponownie się zatrzymałem.
–Nie przestawaj...– Postąpiłem wedle jej życzenia, po kilku niezwykle długich minutach moje pchnięcia bioder nabrały intensywności i odpowiedniego tempa. Patrzyłem jej przy tym cały w oczy. Usłyszałem jej słodki jęk, który był pierdoloną melodią dla mnie. Pobudzał wszystkie zmysły i dawał mi pole do działania, z którego skorzystałem. Wbiłem palce w jej biodra i przyglądałem się, Jej spojrzenie było niewyraźne twarz, zaróżowiona. Moje ruchy były coraz to szybsze.
– Gabe...
– Tak? Powiedz to... Śmiało – mruknąłem i pochyliłem się, liżąc jej brodawkę.
Sapnęła, a jej sutki automatycznie stwardniały.
Uśmiechnąłem się i tak samo postąpiłem z drugą brodawką.
– Skoro wszyscy kłamią... Skłam jeszcze ten jeden raz i pokaż, że mnie pragniesz. Zrób to. Dzisiaj, teraz albo nigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top