Rozdział trzydziesty drugi

Ze specjalną dedykacją dla @Zozol202010

Dziękuję za twoje komentarze i twój pozytywny odbiór tej powieści ❤️

Gabriel

Wyciskałem z siebie siódme poty, unosząc hantle. Dzisiaj był wtorek, więc nadszedł dzień na trening siłowy. Wykonywałem ćwiczenie na ławce poziomej z rotacją nadgarstków trzy serie po dziesięć, piętnaście powtórzeń.

Podmuch wiatru i trzask zamykanych drzwi na chwilę mnie oderwał od wyciskania hantli. A głos kumpla rozniósł się po sali.

—Nie rozumiem tych kobiet. Serio. Jednego dnia jej zależało, drugiego już się nawet nie odzywa. A napisałem do niej przed chwilą i cisza.

Nawet nie zwróciłem uwagi na jego słowa ani nie obdarzyłem go sekundowym spojrzeniem.

—Nie będę dalej się napraszał. Choć, trochę mi szkoda, bo w łóżku była świetna, ale. mówi się trudno i szuka się dalej.

Usłyszałem charakterystyczne dźwięki uruchamianego rowerka treningowego.

–Ah, no popatrz, odpisała. Cytuję" myślałam, że zrobimy razem śniadanie, a ty miałeś pustą lodówkę. Nie mogę się spotykać z tak nieodpowiedzialnym typem faceta „Widzisz, czego teraz kobiety oczekują?

Tym razem wycisnąłem ostatnia serię i odłożyłem hantle na miejsce. Pot spływał mi po karku i po moim nagim torsie ciurkiem w dół.

—Mogłem zamówić śniadanie z restauracji, jakby chwilę poczekała. Poza tym wypraszam sobie, że w lodówce były pustki, bo był żółty ser, butelka wody. —Keller zaczął wyliczać.

–Gratulacje, wystarczy, że człowiek ma wodę, to już coś –skomentowałem ironicznie.

Keller uśmiechnął się szeroko nie rozumiejąc mojej ironii.

–A ty co masz taką minę jakbyś nie wiedział, na czym świat stoi?

Zastanowiło mnie jego pytanie, bo o dziwo w pewnym sensie było ono trafne.

–Bo nadal tego nie wiem. –Złapałem mokry ręcznik, który położyłem sobie na karku.

Keller aż zaskoczony, przerwał ćwiczenie.

Zbliżył się do mnie i usiadł obok, wpychając się chamsko na ławeczkę omal mnie nie zwalając na podłogę swoją masą. Może i był szczupły, ale siłę to on miał. I efekt zaskoczenia po swojej stronie, bo się tego nie spodziewałem zupełnie.

–No to opowiadaj brachu, co się wydarzyło, bo coś na pewno.

– Cóż, pogoda się zmieniła, ludzie to chuje, jakich mało.

Usłyszałem jego tubalny śmiech.

–A kobiety same nie wiedzą czego chcą.

Tak jakbyś ty wiedział–pomyślałem.

–Normalnie zapytałbym cię, która dała ci kosza, ale ty sam łamiesz serca, bo postanowiłeś zostać nieumoczony już do końca życia. Słyszysz ten płacz? –przystawił rękę do ucha.

Zmarszczyłem brwi.

–Cipencje rozpaczają.

–Jesteś idiotą. –skomentowałem krótko i sięgnąłem po butelkę wody stojącej przy mojej prawej nodze.

—Stary, sam z siebie zrezygnowałeś z tego, czego mężczyźni pragną najbardziej. I w każdej niemal sekundzie.

Do moich uszu doszedł odgłos trampek, cień pojawił się przy drzwiach, które po chwili się otworzyły. Eva we własnej osobie. Zignorowała mnie, skierowała swe kroki do brata.

–Skoro już zapraszasz je do naszego domu, to może nauczyłbyś je, że majtki to się nosi na dupie. Rano sięgnęłam ręka po pilota, bo chciałam sobie obejrzeć Pretty Little Liars, a zamiast niego za poduszki wyjęłam to–warknęła rozłoszczona i rzuciła czerwonym kawałkiem materiału w Kellera. – To obrzydliwe.

–Nie moja wina, że uciekają tak szybko. –Keller zupełnie zignorował wybuch swojej siostry. –Poza tym, mówiłaś, że nie będzie cię w domu. Gdybym wiedział, że...

Eva przyłożyła rękę do czoła.

–Gdybyś odczytywał wiadomości i odbierał telefony to byś wiedział, że udało mi się wrócić wcześniejszym metrem. –mruknęła.

Keller podniósł się z ławeczki i dotknął jej ramienia.

–Ej, co jest?

–Malena zapomniała, że miałam dziś u niej nocować. Nie było jej w domu, bo jechała już do swojego chłopaka. A umawiałyśmy się już tydzień temu. –Wyrzuciła ręce w górę. –To ja byłam przy niej niemal zawsze. To ja wiem o więcej niż on. Ale dobra, pieprzę to.

Keller pogroził jej palcem.

–Daj dziewczynie się wyżyć. –powiedziałem.

–Dlatego tu jestem.  –skrzyżowała ręce na piersi, na co Keller się roześmiał.

–Chcesz wejść na ring?

Skinęła energicznie głową.

–No to już weszłaś. Zapomnij. –dodał kategorycznie i zacisnął usta w wąską linijkę. Chyba nigdy nie widziałem go w tak poważnym wydaniu.

–Ale Gabriel nie będzie miał nic przeciwko.

Uniosłem jednak pojednawczo ręce, wyczuwając na sobie jak Keller morduje mnie wzrokiem.

–On cię nie dotknie. A ty nie dotniesz jego.

Eva parsknęła.

–A ty to możesz walczyć, a ja nie? —spytała z wyrzutem wyczuwalnym w glosie.

–Ja zarabiam w ten sposób na życie.

– Ustalmy sobie jedno. Nie ufasz Gabrielowi, czy mi? —spytała wojowniczo.

Kellerowi drgnął mięsień twarzy.

–Nie wejdziesz na ring bez przygotowania, a na to żaden z nas nie ma czasu. Wiesz, że zbliża się gala. – To było pytanie retoryczne. Eva już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, ale dojrzała coś w spojrzeniu brata i złagodniała.

–Drake, ja naprawdę...

–A ja naprawdę nie chcę, żebyś była tego częścią. –westchnął ciężko. – Ale, wejdziesz ze mną na galę i będzie ona ostatnia, której próg przekroczysz. Pod jednym warunkiem. –zastrzegł od razu, a dziewczyna kiwnęła energicznie głową, aż jej kucyk podskoczył. – Zero jakikolwiek kontaktów z innymi bokserami.

–Spoko, będę się zalecać tylko do waszej drużyny. –wyszczerzyła się.

–Eva. –zagrzmiał groźnie Keller.

–No żartowałam. A może nie? –posłała mi spojrzenie spod rzęs. –Wiesz co to oznacza dla kobiety jak mężczyzna kupuje jej biżuterię?

Uniosłem do góry brew.

–Że kolejnym brylantem będzie tylko ten zdobiący jej palec. –Wyciągnęła do mnie rękę, którą złapałem i uniosłem sobie do twarzy.

–Najpierw skończ szkołę, studia, a potem...– zacząłem i zrobiłem pauzę. – zejdź na ziemię.

Posłała mi niemal mordercze spojrzenie zabierając swoją dłoń, a Keller wybuchnął śmiechem. Jego też zgromiła złym wzrokiem.

—A niedawno nie było ci tak do śmiechu—przypomniała mu jak sobie z niego zażartowaliśmy w temacie ślubu.

Przewrócił oczami.

—Prawdziwe z was dupki. —skomentowała i nawet się nie pożegnała, wychodząc z treningowej sali.

—Ale te dupki mają największe branie. —zawołał za siostrą, która już go nie słyszała.

—No, a propo tego brania, to byłbyś chętny na pewna propozycję? —spytałem, posyłając mu uważne spojrzenie.

Wykrzywił usta w dziwnym grymasie, a potem przyłożył rękę do serca.

—Misiu, pysiu, uwielbiam cię, ale wolę kobiety. Z tego nic nie będzie. —Uderzyłem go z otwartej dłoni w czoło.

—Dureń.

—To o co chodzi? —Zmarszczył swoje brwi i masował sobie czoło, na co przewróciłem oczami, bo wcale tak mocno go nie uderzyłem.

Zastanowiłem się chwilę, bo sprawa była dosyć ważna i trzeba było ją załatwić raz, a konkretnie.

—O cholerną pannę, która myśli, że jej wolno wszystko. —powiedziałem i włączyłem nagranie przedstawiające zajście w szatni.

—Dobrym porno to ja nie pogardzę. —Keller się uśmiechnął, kiedy usłyszał dziwne stłumione dźwięki, w tym sapanie, ale potem mina mu zrzedła. —O kurwa. To jaki jest plan? —spytał mnie od razu, kiedy wcisnąłem off.

— Pomoc pewnej dziewczynie, która jest dla mnie największym...

—Kim jest, bo nie dosłyszałem?...

Zacisnąłem szczękę i westchnąłem ciężko.

—Cholernym wrzodem na moim tyłku. —odparłem.

—Co zrobiła?

—Wkurwiła się na mnie za to, że ją pocałowałem. —Krótko przedstawiłem sytuację.

—Ty co? —Keller zapytał w tym samym czasie, co wchodzący Vincent z Leopoldo. Cała trójka wpatrywała się we mnie tak, jakbym im ogłosił coś nierzeczywistego. W sumie, jakby się nad tym zastanowić, to też bym nie uwierzył.

—Chłopak nam dorasta—Vincent klepnął mnie po plecach.

—Odzyskuję ziomka. —wtrącił Keller.

—Ten pocałunek nic nie znaczył. Po prostu jej pomogłem.

—Ty, a może powinieneś zostać terapeutą, a nie bokserem? —Keller się zadumał.

— Terapeuta Gabriel. Przyjdź do mnie, a moje usta cię ozdrowią. A mój fiut da ci drogę do wiecznej rozkoszy. —zaintonował.

No chyba nie, skoro się na niego wkurwiła. —przytomnie zauważył trener. — W sumie to się dziewczynie nie dziwię. Pewnie ją osaczyłeś. —Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Poniósł się szmer zainteresowanych rozmową reszty wchodzących chłopaków. Leopoldo klasnął w dłonie.

—Do roboty! —zagrzmiał, a wszyscy jak na rozkaz przystąpili do ćwiczeń.

Chłopaki rozpoczęli trening, a ja posłałem Kellerowi spojrzenie mówiące „później." Ten skinął głową.

Przyglądałem się Kellerowi, szukając na jego twarzy jakiegokolwiek grymasu, ale go nie znalazłem. Wyglądał na zdeterminowanego.

— Umówiłeś się z nią tutaj?

Zlustrowałem wzrokiem wnętrze restauracji Eleven Madison Park. Jak na mój gust zbytwystawnie i drogo. Białe wnętrze, zawieszone nad każdym stolikiem lampiony, wysokiewazony z kwiatami poustawiane w środkowej części, na kwadratowym stole zciemnego drewna, który przy okazji służył jako ten do serwowania napoi, drinkówczy innych płynów. 

Jak na mój gust zbyt wystawnie i drogo. Nie chodziło tutaj o to, że brakowało mi pieniędzy, bo w tej kwestii nie miałem co narzekać. Ja tylko nie uznawałem bezsensownego wydawania pieniędzy na coś, co miało być tylko elementem gry. Ale z drugiej strony wszystko miało wyglądać tak, jakby to faktycznie tutaj miała odbyć się randka Kellera z ta suką.

Zazgrzytałem zębami, odtwarzając sobie w myślach wszystkie określenia, którymi pasowałoby ja nazwać, bo suka według mnie było zbyt łaskawe.

Niektóre dziewczyny były skurwichujami, bo były nawet gorsze od mężczyzn.

— Dobra idzie tu. Zmywaj się. — rzucił do mnie Keller. Obejrzałem się przez ramię i rzeczywiście ujrzałem, jak chodnikiem podąża wysoka blondynka, wystrojona w krzykliwą czerwień. 

Ulotniłem się do auta i stamtąd obserwowałem, jak się ma sytuacja. Miałem idealny widok, bo centralnie na wprost miejsca, gdzie siedzieli oddaleni ode mnie szybą.

Na umówiony znak miałem dołączyć do nich.

I pomyśleć, że wystarczyło tylko kilka tekstów, aby Keller mógł ją zbajerować. Ich wymiana zdań nie trwała nawet połowy dnia.

Pokręciłem głowa, na to z jaką łatwością nam to poszło.

Udało się. Za chwilę się tutaj pojawi. Ale nie wie, że ty to ty. W przeciwnym razie by się nie zgodziła.

Cudownie.

Nie każda pała miłością do sportowca.

Keler wyjął tableta, podniosłem się i opuściłem auto. W drzwiach omal nie zderzyłem się z drobna postacią. Wyciągnąłem dłoń i złapałem ją za ramiona łapiąc z nią spojrzenie.

—Gabriel. —Wymówiła moje imię zaskoczona. — A gdzie jest?... —zaczęła, ale jej przerwałem.

—Chodź, bo musisz coś usłyszeć. —powiedziałem stanowczym tonem głosu i skinąłem do niej głową, aby ruszyła za mną.

Doszliśmy do stolika, gdzie siedziała zupełnie zszokowana Prudence. Kiedy nas zauważyła, wstała, z zamiarem odejścia.

— Kurwa, siad. —zwróciłem się do niej ostrym tembrem, a stalowym wzrokiem niczym trzaskający ja bicz nakazałem, aby spełniła moje polecenie. Dziewczyna usiadła, wpatrując się w nasza trójkę nic nierozumiejącym wzrokiem.

—Nagle nie masz nic do powiedzenia, gdy wczoraj tak pewnie terroryzowałaś byłą przyjaciółkę?

Rozchyliła usta.

—Ja nie...

— Wystarczy jeden ruch, abym rozesłał ten filmik do kadry. Jeden ruch, który zapoczątkowałby koniec twojej ery.

Prudence ściskała pasek różowej torebki.

— Powiem to tylko raz. —Nachyliłem się do jej ucha. — Niech nigdy nic takiego nie przyjdzie ci ponownie do głowy, bo uwierz, że nie będę miał oporu przed tym, by ci obić twą buźkę. Choć nie jestem damskim bokserem, dziewczyny takie jak ty sprawiają, że trzymam ostatnie uncje samokontroli na wodzy. —warknąłem. Przełknęła głośno ślinę.

—Smakuje ci ten wrap z mangolda, Prudence? —Kelller wtrącił się znienacka, zupełnie wyluzowany.

— Nie. Możesz go dokończyć. — mruknęła cicho. Odsunąłem się od niej, wcześniej położyłem przed nią kamerę.

To chyba twoje. —Prudence wyciągnęła po nią rękę, ale jeszcze zatrzymałem sprzęt przy sobie.

—Gabe, proszę...—Spojrzałem się na Olivię. Jej mina wskazywała na to, ze mam to już skończyć.

—Skasuj filmik. Robię to dla niej i przez nią... dodałem w myślach, bo jeszcze nigdy w życiu nie doszło do takiej sytuacji, w której bym nie skończył czegoś według własnego planu.

—Skąd mam wiedzieć, czy nie macie kopii? —spytała Prudence ze zmarszczonymi brwiami.

Uśmiechnąłem się do niej lodowato.

—Niewiedza będzie cię prześladować od tej chwili.

—Ale, ja. się nie zgadzam.

Wzruszyłem ramionami i dałem znak Kellerowi.

Chłopak odchrząknął.

—Cóż, dzięki za randkę, nie.

Prudence prychnęła, po czym wstała i złapała za szklankę wody, która chlusnęła mu prosto w twarz.

—Ja również —posłała mu cyniczmy uśmiech i odeszła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top