Rozdział trzeci

AngellsJoy
Bo wierzysz w tą historię czasem bardziej ode mnie. 

Gabriel 

   Miałem problem ze zlokalizowaniem białej plamy wśród miliona palet kolorów. Odbijały się w mojej głowie niczym wściekłe dyskotekowe kule. Moje przypuszczenia okazały się jak zwykle słuszne. Biały zniknął. Rozproszył się. Wyparował  niczym gorąca para. 

  Brunetka przepadła.

   Wszedłem głębiej w tłum, wypatrując znajomej twarzy, ale to było na nic. Mdliło mnie od tych kolorów, tańczące ciała ocierały się o mnie, niektóre z nich wyciągały ręce, aby tylko mnie przyciągnąć do siebie. Długie paznokcie zaczepiały o moją koszulkę, chcąc abym się zatrzymał. Mglista woń skroplonych perfum w pomieszaniu z potem ludzkim, który osiadał się na ciele, sprawiał, że chciałem zawrócić. 

  Nienawidziłem tego. Ledwie człowiek wszedł, już za chwilę się miało wrażenie, że jest w saunie. Lubiłem przebywać w klubach, kosztować alkoholu i tanich podróbek, po które już ktoś sięgał wcześniej, ale... dzisiaj, kiedy popatrzyłem po kobietach, uznałem, że chcę zmiany.

Nie ma żadnej frajdy w używaniu zabawki po kimś. 

  – Biała sukienka, brylanty we włosach. Nie do podrobienia. Widziałeś?

  Gość patrzył się na mnie, jakby zabrakło mi piątej klepki.

  – Take raczej się tu nie zdarzają... – odburknął krótko.

  Powiedz mi coś, czego nie wiem... 

  – Ale... gdybym jednak widział, to ma buzia pozostanie zamknięta... – uśmiechnął się cwaniacko

  Zazgrzytałem zębami, czując napinanie żyłki na szyi, jednak zamiast mu coś odwarknąć, uśmiechnąłem się, bo w końcu jak to szło: zabijaj uprzejmością? Jakoś tak.

  – Za chwilę spotka cię zaszczyt... – mruknąłem nisko, nachyliłem się przed nim, tak, że zasłoniłem mu widok swą osobą – ... spotkania ze zwycięską pięścią.

  – Ale po co tak agresywnie? – Oburzony zmarszczył brwi.

  – Agresywnie? Raczej... powiedziałbym, że wprost przeciwnie –Chwyciłem go ręką za szyję, blisko okolicy jabłka Adama i ścisnąłem jego krtań jednocześnie. Facet zachłysnął się pitym piwem, a jego oczy o mało nie wyszły z orbit. – Byłem miły do tej pory... to się jednak może zmienić. Spytam jeszcze raz: widziałeś ją?

  – Tak. Kręciła się przy barze z kilka minut temu, zaproponowałem jej drinka, ale odmówiła twierdząc, że jeśli będzie miała ochotę, to sama sobie zamówi.

  Przymrużyłem oczy, dobrze wiedząc, co by było, gdyby się zgodziła. Jego wygląd daje dużo do myślenia. Cuchnący oddech maniaka tytoniu w połączeniu z chmielem, daje jasny obraz.

 Mądra dziewczyna.

  – Odmówiła mi, co się rzadko kiedy zdarza. Chciałem być uprzejmy, tylko, a kiedy ją dotknąłem, zareagowała jakby została rażona prądem.

  W porównaniu z tobą, to byłaby czysta przyjemność, pomyślałem.

  – Do brzegu. Dopłyń do brzegu. Nie będę wysłuchiwał twoich zawodów w życiu. Potrzebuję konkretów.

  – A ja potrzebuje zasilenia portfela.

  – Jeśli mnie oszukasz, zrobię z Ciebie prywatny worek. Muszę ćwiczyć, bo niedługo będę walczył o tytuł Aniołów Ciemności – Po tych słowach coś dociera do zamroczonego umysłu mężczyzny. Rozszerza swoje oczy, lustrując mnie wzrokiem, w którym jest widoczny strach. Nie mówiąc ani słowa więcej, kładę studolarowy banknot przed nim, przytrzymując swoje palce, kiwając mu głową.

  – Informacje – przypomniałem. Mój wzrok skierował się na parkiet i... była tam. Biała sukienka. Schowałem z powrotem pieniądze. Przecież kasa nie rośnie na drzewach. 

  Z każdym moim krokiem byłem bliżej, światła odbijały się na niej, tworząc różne wzory, była w nich jakby skąpana. Kolorowa mozaika zaznaczała lśniący fragment odsłoniętych ramion, szyi i kawałka dekoltu. Co rusz odrzucała włosy do tyłu, idealni poruszając się do granej muzyki. Jej ruchy były tak lekkie, swobodne, a przy tym cholernie seksowne.

  Nie przeszkadzał jej tłum. Ani ciekawskie spojrzenia. Czuła się w tańcu jak ryba w wodzie. Inne kobiety patrzyły na nią z zazdrością, bo była teraz w centrum męskiej uwagi. Dobrze wiedziała co robi. 

  Brylanty na jej głowie połyskiwały, a ona w tej sukni wyglądała jak pieprzona królowa parkietu. I nie potrzebowała nikogo przy sobie, aby lśnić. Męskie dłonie stanowczo złapały ją nagle poniżej linii bioder, zaskoczona odwróciła się i skrzywiła widząc przed natręta. 

  Moja reakcja była szybka. 

  – Odbijany – rzuciłem i wszedłem pomiędzy nimi.

 – Nie przeszkadzaj nam, nie widzisz, że tańczyliśmy? – Irytacja w jego głosie była nad wyraz słyszalna, ale skupiłem się na samej końcówce.

  – Czas przeszły. A teraz grzecznie zrób fikołka i wypieprzaj w podskokach – Uśmiechnąłem się do niego, choć moje spojrzenie było gromowe.

Wystąpił mi naprzeciw. Uniosłem brew do góry, rzucając mu nieme wyzwanie: "No dalej, zrób to co chcesz. Śmiało"

–  Nie. Po prostu odejdź. Wcale nie chciałam z tobą tańczyć. – Oboje na nią spojrzeliśmy. W jej spojrzeniu gdzieniegdzie czaiła się ostrożność, choć jej pewna poza, to zagłuszała.

  – Ale... – zaczął, ale mu przerwałem.

  – Kobieta mówi nie, czego nie zrozumiałeś? – warknąłem. Przyjąłem pozycję do ataku, ale tamten, zerknąwszy na moje pięści oświetlone przez przez kolorowe światło, przełknął gulę w gardle i się wycofał. 

  – Nie musiałeś mi pomagać – Usłyszałem damski głos. Akurat piosenka się skończyła, więc mogliśmy słyszeć siebie nawzajem.

  – Ale chciałem. Poza tym sama nie dałabyś rady.

  – A jednak sobie poradziłam.

  Hardo zadarła brodę, a ogniki złości tańczyły w jej oczach. Wyglądało, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale ostatecznie zrezygnowała.

  I zeszła z parkietu.

  Złapałem ją za nadgarstek. Moja chłodna ręka dotknęła jej, mogłem poczuć prąd jaki w tym czasie przebiegł. Piwne oczy spojrzały na mnie.

  – Czego chcesz?

  – Tańca z tobą.

– Ja chcę własnej gwiazdy – rzuciła, przekomarzając się.

  – Myślę, że jestem w stanie tego dokonać.

  Chyba ją zaskoczyłem, bo przez chwilę, milczała.

  – Ale ja nie. Poza tym, nie jesteś w stanie mi dorównać.

Domyśliłem się, że chodziło jej o taniec. Ale tego nie mogła być pewna. 

  – Jesteś mi to winna ...– zawiesiłem się, ale pokręciła głową przecząco.

  – Nie zasługujesz na to, by znać moje imię.

Zobaczymy.

  Wypuściłem jej nadgarstek, tylko po to, by obrócić i przyciągnąć ją do siebie. Klatka przy klatce. Nasze oddechy wręcz się ze sobą mieszały. Czułem jej zapach.

  – Jeden taniec. No chyba, że tchórzysz – Zmarszczyła swoje brwi i założyła ręce na moją szyję.

  – Nigdy – Czerwone wargi szepnęły, muskając moje ucho. 

***

  Pewnie objąłem ją w pasie, byliśmy tak blisko siebie, że żadna kartka papieru nie byłaby w stanie się wcisnąć. Kosmyk brązowych włosów łaskotał mnie w nos, a kwiatowy zapach uderzył w nozdrza. Podziałał na zmysły, dotarł do mózgu.

  Zaczęliśmy tańczyć, nasze kroki były zgrane, choć raz, przyznaję się, że nadepnąłem na jej stopę, ale nie zareagowała. wcale, jakby tego nie czując. Można powiedzieć, że żadnej wtopy nie było. Jej oczy lśniły, tak jak twarz. W pewnym momencie zarzuciła mi nogę na biodro, wyginając się do tyłu. Miałem idealny widok na jej piersi. Przytrzymałem ją, a kiedy wróciła do poprzedniej końcowej już pozycji styknęliśmy się czołami. Brązowe oczy patrzyły w moje. Ciężko oddychała, ale pomimo wysiłku, nie widać było nic po niej. Jakby była do tego przyzwyczajona.

  Promieniała, choć brak było uśmiechu na twarzy, to od niej biło szczęście. Ukryte. Zapewne spowodowane moją skromną  osobą.

    – No nieźle jak na pierwszy raz – skomentowała.

  – Było lepiej, niż mierne "nieźle "– prychnąłem.

  – Muszę do łazienki – powiedziała, przekrzykując skoczną muzykę.

  To twoja odpowiedz?

 – Zamów mi drinka – dodała, przechodząc obok.

Chyba soczek.

***

  Cola z lodem czekała na nią, tak ja, ale kiedy minęło dziesięć minut, zacząłem się niepokoić. Wszedłem do damskiej i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to jej gołe plecy, a potem biały koronkowy stanik.

 – Nie gap się – warknęła, a nasze spojrzenia się spotkały w prostokątnym lustrze. – Tylko mi pomóż.

  Dopiero po chwili zauważyłem, że stara się zmyć plamę z sukienki, ale kiedy ją  przecierała, ta robiła się większa.

  – Wiesz, że to nie zejdzie, tak? Hmm, whisky... – Nachyliłem się rozbawiony, wąchając, ale zostałem trzepnięty w rękę.

  – Nie śmiej się! Tylko coś zrób.

  Zacząłem ściągać z siebie kurtkę i podałem ją brunetce. Zirytowana, zakręciła kran, nałożyła na siebie mokry materiał, po czym moją kurtkę. I wyszła. A ja za nią.

  Bez żadnego słowa. Nagle złapała mnie za rękę i popchnęła mocno na siebie, w efekcie czego wylądowałem z rękami na ścianie obok jej głowy. Szarpnęła za mój T– Shirt, a ja pomyślałem, że jest dziwna.

  – Pocałuj mnie.

  – Pocałuj mnie, proszę –poprosiła.

  – Co ty odpieprzasz?– syknąłem. 

  Ponownie szarpnęła, chcąc abym przybliżył swoją twarz do jej. Uniosła głowę, stając na palcach i stanowczo złapała za mój kark, wgapiając swoje błagalne ślepia, niczym kot ze Shreka.

Usłyszeliśmy kroki, a wtedy dziewczyna docisnęła się do mnie, zbliżając swoje usta do moich.

  Wariatka, pomyślałem.

  Chwilę tak trwaliśmy, czułem jak szybko bije jej serce. Nie poruszałem się, w obawie, by naprawdę nie poczuć kobiecych ust. Nigdy jeszcze do tego nie dopuściłem.

  Odsunąłem się od niej, gdy kroki ucichły, ale, jeśli myślała, że zamierza kolejny raz przejść bez słowa, to się grubo myliła.

  Zablokowałem jej przejście, tworząc pułapkę z mych rąk. Złapałem jej nadgarstki w swą silną dłoń, przypierając je do ściany, która  która mieniła się czerwonym ledem. Górowałem nad nią wzrostem, ale mimo to, nie widziałem w jej tęczówkach strachu.

  – Co ty robisz?

  – Odpowiesz mi na pytanie.

  – Nie.

  – Jeszcze cię nie spytałem.

  – Ale ja już odpowiedziałam – zakpiła ze mnie.

  – Dlaczego chciałaś, żebym cię pocałował?

– Miałam taki kaprys.

– Myślę, że... – Założyłem zbłąkany kosmyk dziewczyny, przypadkowo muskając jej kark. – ... nie potrafiłaś mi się oprzeć.

– Cokolwiek co pozwoli ci zasnąć. 

Oblizałem usta, zabierając ręce ze ściany. 

Wydobędę z ciebie tą prawdę. 

 Złapałem za suwak swojej kurtki, mogłem usłyszeć jej drżący oddech, gdy wytatuowanymi palcami, zasunąłem dziewczynie materiał pod samą szyję.

 – Na dworze jest zimno – szepnąłem, niskim głosem. Nie dodałem, że wygląda tak, jakby za chwilę wiatr miał ją zdmuchnąć.

 Pokiwała głową, szepcząc ciche dziękuję.

Witajcie, kochani. Dajcie znać, co sądzicie ❤️ Rozdział wcześniej, bo Juss dziś zaszalał XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top