Rozdział 3

Podskoczyłam przestraszona w momencie, kiedy piorun pozbawił mnie prądu. Oświetlając drogę telefonem ruszyłam do kuchni w poszukiwaniu świec. Po omacku zapaliłam pare i poroztawiałam je po mieszkaniu.
-Może wywaliło korki -mruknełam do siebie. Ruszyłam z zamiarem naprawienia usterki, ale stanęłam jak wryta, uświadamiając sobie że nie potrafię tego zrobić. Zastanawiałam się jak to zrobić, kiedy zadzwonił telefon.
-Halo?-spytałam cicho.
-Cześć, kochanie -usłyszałam głos matki -jak leci?
-Uh, wywaliło korki i próbuję to naprawić. -powiedziałam, przegryzając wargę z zażenowania. -Nie za bardzo wiem, jak to zrobić. -przyznałam.
-Hm, może pójdziesz do sąsiada? -zaproponowała.
-Ta, nie pomyślałam. Zaraz pójdę.
-Zadzwoń potem.
-Okej.
Rozłączyłam się, rozważając propozycję pójścia po pomoc. Sprawdziłam godzinę na telefonie. 22:28.
-Nie będę mu zawracać głowy.-stwierdziłam cicho.
-Naprawdę, jesteś taką sierotą? -usłyszałam męski głos. Przestraszona odwróciłam się z świeczką w ręce. Delikatne światło lekko oświecało twarz chłopaka, którego spotkałam pare dni temu. Rany na policzkach wyglądały przerażająco w bladym świetle świeczki.
-J-jak tu wszedłeś? -zapytałam zdezorientowana.
-Zostawiłaś otwarte drzwi.-uśmiechnął się chytrze. Moje nieogarnięcie wpędzi mnie do grobu. Albo już wpędziło.
-Odsuń się -mruknął, grzebiąc przy korkach. Po chwili w domu znów zaświeciły światła.
-Dzięki -burknełam niechętnie, gasząc trzymaną świecę. Kątem oka zobaczyłam, że chłopak się uśmiecha. Po chwili nieznośnego milczenia czarnowłosy przemówił.
-Będziemy tu tak stać?
-No tak, gdzie moje maniery-powiedziałam z przekąsem-chodźmy.
Weszliśmy z piwnicy do salonu. Chłopak rozsiadł się na kanapie, jakby był u siebie. Zignorowałam jego naganne zachowanie i zaczełam gasić wszystkie świece poroztawiane po kuchni. Skończyłam i odwróciłam się do chłopaka, beszczelne wpayrującego się we mnie.
-Więc, widzę, że zacząłeś mnie często odwiedzać-powiedziałam z uszczypliwością w głosie -a ja wciąż nie znam twojego imienia.
-Jeff the Killer.-przedstawił mi się rozsiadając się wygodniej w fotelu.
-Yhm -mruknełam -fajna ksywa -stwierdziłam z chytrym uśmiechem na twarzy. Nie wiem co mi odbiło, ale chyba naprawdę bardzo chciałam znaleźć się dwa metry pod ziemią. Czarnowłosy osłupiał, ale zaraz usłyszałam jego głośny śmiech, wytrącający mnie z równowagi.
-Chcesz wiedzieć, czemu ją zawdzięczam? -zapytał. Tym razem to ja stałam jak słup soli, czekając na dalszy ciąg wydarzeń. Na przekór moim wyobrażeniom nie zostałam brutalnie zadźgana nożem.
-Pamiętasz coś z tamtej nocy?-zapytał tonem, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie.
-Jakiej nocy?-spytałam cicho, udając że nie wiem o co chodzi. Wiedziałam. Aż za dobrze.
-Tej nocy. -wycedził bardzo wyraźnie. Stwierdziłam, że dalsze struganie idiotki jest bezcelowe. Przytaknełam głową, przytłoczona przez wirujące w mojej głowie wspomnienia. Jeff patrzył na mnie tymi dziwnymi oczyma, próbując wyczytać z mej twarzy jakiekolwiek emocje. Ja po prostu tam stałam, przypominając sobie tamtą noc. Wszystko widziałam jakby przez mgłę, jednak tą postać rozpoznam wszędzie. Przeczesałam ręką swoje czarne włosy, czekając na jego reakcję. On wstał i usiadł na stole naprzeciw mnie.
-Czemu nie poszłaś na policję? -zapytał cicho i spokojnie. Wzruszyłam ramionami. Po dłuższym milczeniu zapytał jeszcze raz.
-Czemu?
-Czemu chcesz wiedzieć?-zapytałam zmieniając temat. Zrobiłam to dlatego, że kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć. Kiedy wszystko sobie przypomniałam myślałam, że on już nie wróci, nigdy go nie spotkam. Oprzytomniałam, kiedy uświadomiłam sobie, że Jeff niebezpiecznie zmniejsza odległość między nami.
-Zaintrygowałaś mnie.-wyszeptał mi do ucha. Odsunął się ode mnie. Patrzyłam na niego otępiało, próbując poukładać sobie w głowie, co przed chwilą usłyszałam. Ja -zwykła dziewczyna, zainteresowałam zimnokrwistego mordercę.
***********************************
Hejo. Nie wiem, czy dobrze robię, że oni się tak ciągle spotykają (wziełam sobie do serca radę "nie poleć z akcją jak pendolino ":D), ale jakoś nie mam pomysłu ;-; . I ten koniec...ni to środek , ni to koniec... Jestem beznadziejna ;-; Więc jeśli jest źle, wybaczcie mi :')

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top