⭐Rozdział 11⭐

Mecz miał się za chwilę zacząć. Drużyny skończyły rozgrzewkę i zawodnicy ustawili się na swoich pozycjach. Wśród grających nie było Gouenji'ego Shuuya'i, co bardzo zaniepokoiło Kidou. Norika czuła mdłości. Okropnie się stresowała.
- A co jak Strzał Błękitnego Płomienia nie wyjdzie? - myślała.- Chyba spalę się ze wstydu!
Zabrzmiał gwizdek. Drużyna Raimona zaczęła grę. Zawodnik który miał piłkę zaczął biec do bramki, lecz Kidou szybkim ruchem zabrał mu piłkę i zaczął biec w przeciwną stronę. Norika pobiegła za nim, a on podał do niej piłkę. Dziewczyna odebrała podanie i sprintem biegła do bramki przeciwnika. Kiedy była już blisko, pomyślała, że pora wykonać strzał.
- Strzał Błękitnego Płomienia! - krzyknęła i kopnęła piłkę, a ona stanęła w niebieskim ogniu i zaczęła szybko pędzić w stronę bramki. Mamoru ledwo dotknął piłki a ona już była w bramce.
- GOOOOL!!! - krzyczał komentator. - Królewscy zdobywają pierwszy punkt! Jak poradzi sobie drużyna Raimona?!
Norika nie mogła w to uwierzyć. Wyszło jej! Przez chwilę stała w szoku, ale za moment ogarnęła co się stało i zaczęła krzyczeć i skakać z radości, a cała drużyna podeszła do niej i ją przytuliła.
- Udało mi się! - krzyknęła.
- Wierzyłem, że Ci się to uda. - powiedział po chwili Kidou.
- Gdyby nie ty to by mi się to nie udało...
Chłopak oblał się lekkim rumieńcem i jeszcze mocniej przytulił dziewczynę, jednak po chwili zorientowali się, że trzeba skończyć ten mecz.

***

Minęła pierwsza połowa meczu. Królewscy wygrywali 5:0. Po przerwie znów wyszli na boisko.
- Wygraną mamy w kieszeni! - powiedział Fudou, który przez pierwszą połowę nic nie robił, bo trener chciał, żeby tym razem był na rezerwie i siedział na ławce.
- Masz rację. Druga połowa będzie jak bułka z masłem. - stwierdziła Norika.
- Ale nadal nie ma tego zawodnika, którego chcieliśmy zobaczyć... - odezwał się Kidou.
Zaczęła się druga połowa. Królewscy strzelali bramki jedna po drugiej, aż w końcu doszli do wyniku 18:0. Do zakończenia meczu zostało 15 minut.
- Cóż... Nie mam innego wyjścia... - po Kidou - WIDZISZ TEGO GOŚCIA?! - wskazał na Endou - BĘDZIEMY GO MALTRETOWAĆ DOPÓKI NIE PADNIE ZE ZMĘCZENIA! Dalej chłopaki!
David, Herman, Kidou i Daniel zaczęli strzelać w twarz Endou na zmianę. To nie wyglądało za dobrze... Bramkarz za każdym razem się podnosił i próbował bronić bramki, aż w końcu po raz kolejny wykonali Zabójczą Formację. Mamoru wylądował w bramce i upadł na ziemię. Tym razem się nie podniósł... Norika patrzyła na to wszystko i nie rozumiała dlaczego to robią, jednak po chwili zza drzewa pojawił się, nie kto inny jak Gouenji. "A więc to tak..."
" W końcu wyszedł... " - pomyślał Kidou.
Kiedy blond-włosy chłopak wszedł na boisko, szybkim ruchem zabrał mu piłkę i zaczął pędzić do bramki omijając Sakumę i Norikę. Genda przygotowywał się do obronienia strzału, chociaż wiedział, że chcą tylko zobaczyć jego słynną technikę. Nagle Gouenji wyskoczył w powietrze a piłka zapłonęła.
- Ogniste Tornado! - krzyknął i strzelił do bramki. Genda udał, że nie dał rady obronić strzału i puścił bramkę. Po tym strzale Kidou podszedł do Endou.
- Poddajemy się. Wygraliście. - powiedział miodowłosy odchodząc. Mamoru przez chwilę stał jak osłupiały, a potem radośnie się uśmiechnął.
- Dziękuję za dobrą grę! - krzyknął na koniec.

______________________________

I jak? :P

Tu macie Norikę jeśli ktoś chciałby ją narysować :3

Jakby co, to ona tak wygląda tylko kiedy gra, a kiedy chodzi w mundurku, lub w stroju codziennym, to ma jeszcze okulary i dwie czerwone spinki ;)
(wygląda trochę jak ja xd)

P.S: Polecam piosenkę z mediów ❤

~Autorka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top