Bungou Stray Dogs - Chuuya Nakahara
Popatrz to gwiazda dzisiejszego dnia! To Kwiaciara !
Niektórzy mówią, że ta dziewczyna ma w sobie wiele ukrytych darów. Potrafi być taka cierpliwa, spokojna i kreatywna. Miała dość małą listę osób, które życzyły jej źle w życiu. Jej aura mówiła sama za siebie. Była jak owca, która uciekła z zagrody na terytorium wilków. Jej gruba, puchata wełna nie pozwalała jej zrobić większej krzywdy. Może dlatego udało jej się za pomocą dobroci i cierpliwości zapanować nad najbardziej chaotyczną osobą w Portowej Mafii? Q, mały chłopiec o zakręconym charakterze obecnie znalazł swoją słabość na punkcie tej "puchatej owieczki". Wiele dni i miesięcy zdobywania jego zaufania wreszcie poskutkowały na tyle, że młoda kobieta mogła dumnie nazywać się jego opiekunką i przyjaciółką.
- (Imię)-san, jest problem z Q znowu! - zawołał któryś z jej znajomych z pracy w biurze mafii. Zerknęła na niego zza ekranu laptopa i westchnęła ciężko.
- Co się stało? - spytała wstając z obrotowego krzesła.
- On... On uciekł!
O, ten dzień nie może być ciekawszy, doprawdy... Wiadomość o chłopcu dodała jej energii do działania. Ostatnimi czasy była bardzo flegmatyczna i utraciła większość swoich kolorów. Czym było to spowodowane? Każdy to wiedział, nawet ona. Jej najdroższy ukochany był na sześciomiesięcznej misji za granicą. Myślała, że oszaleje z burzy emocji, gdy powiedział jej o tym. Dosłownie nie chciała go wypuścić z domu w dzień odlotu jego statku. Stała pewnie przy drzwiach trzymając się framugi ze szklistymi od łez oczami.
Ale co mogła począć przeciwko rozkazom Moriego? Była bardziej gburowata, przez pierwszy tydzień nie odzywała się do swojego szefa i kompletnie go ignorowała. Starała się nie wykorzystywać faktu, że jest cenną osobą w mafii ze względu na panowanie nad Q, ale cóż... Czasami trzeba było pokazać pazurki.
Wracając do poszukiwań Yumeno. Dzięki Bogu ktoś kiedyś pomyślał o wszczepieniu mu nadajnika po jego innych ucieczkach. Dzięki temu było wiadomo gdzie jest niebezpieczny chłopiec. Tak więc z GPS-em na komórce nasza bohaterka zmierzała w stronę czerwonego punktu na mapie. Chłopiec poruszał się dość powoli, jakby sam nie wiedział co robić. Był na molo na samym końcu. Wyszła z auta po zaparkowaniu na parkingu i ruszyła biegiem do swojego podopiecznego. Przemieszczając się tak w stronę celu coraz mocniej i szybciej dyszała wyobrażając sobie najczarniejsze scenariusze związane z Q. Oby ani jeden z nich się nie ziścił gdy znajdzie się przy nim...
- Yumeno! Yumeno! - nawoływała starając się namierzyć chłopca wzrokiem. Powinien być tutaj. Jest już prawie na końcu mola widokowego, wiatr znad morza rozwiewał jej włosy na wszystkie strony. Zmęczona biegiem odgarniała je z twarzy.
Jest! Wreszcie go wypatrzyła. Znajdował się całkiem niedaleko, jakiś mężczyzna coś do niego mówił. Był zdenerwowany. Szarpnął chłopcem za rękę.
- O nie - wysapała szybko maszerując do dwójki. Dyskretnie aktywowała swoją moc "Późne Chryzantemy" dzięki której mogła oślepić ludzi w danym promieniu od siebie. Z jej dłoni wypłynęła ledwo widoczna mgiełka w blado niebieskim odcieniu przypominającym kolor kwiatów chryzantemy. Ludzie nic nie widzieli więc zaczęła dyskretnie działać. Kyuusaku już zaczynał swoje makabryczne przedstawienie. Z przerażeniem i paniką uderzyła mężczyznę w kark dzięki czemu stracił świadomość zanim mógł zostać poddany klątwie chłopca. Opiekunka chwyciła nieprzytomnego mężczyznę i usadowiła go płynnie na ławce. Dzięki temu wyglądał jakby po prostu zasnął.
- (Imię)! - nagle chłopiec rozpromienił się zapominając o napastniku. doskoczył radośnie do dziewczyny i objął ją. Spojrzała na niego zaskoczona szybką zmianą nastroju. Po chwili jednak prychnęła z lekkim uśmiechem i poklepała go po głowie. Kiedyś przyzwyczai się do jego szybkich zmian charakteru.
- Oya, oya. A ty dalej stawiasz wszystkich na równe nogi, co? - przykucnęła głaskając jego przedramiona ostrożnie, uważając na ewentualne ostrza pod obraniem. - Co ci przyszło tym razem go tej pełnej pomysłów głowy? - palcem wskazującym stuknęła nosek chłopca. Jego uśmiech się powiększył przyjmując iść przeuroczy wygląd.
- Już ci wszystko opowiem, ale najpierw przyjmij to! - dopiero teraz zauważyła, że jej groźny, ale młody i mały podopieczny trzymał bukiecik niebieskich kwiatów w rączce.
- O... Och... - zadziwiona gestem patrzyła na bukiecik i chłopca. - Dziękuję! - niemniej przyjęła podarunek z uśmiechem.
- Hehe! Wyglądasz jakbyś nie wiedziała z jakiej to okazji. Masz dzisiaj urodziny, (Imię)!
To dziecko jest zbyt urocze aby mordować wszystko co przeklnie, pomyślała patrząc na jego dumne i radosne oblicze. Podniosła go na ręce jeszcze raz dziękując za miły gest i przypomnienie. Tak, na prawdę zapomniała o swoich urodzinach. Kierując się z mola do swojego samochodu słuchała opowieści o wielkiej przygodzie Q! Mianowicie usłyszała jak błyskawicznie udało mu się pozbyć i oszukać strażników w mafii i znaleźć wyjście. Jak ekscytującym przeżyciem była przejażdżka na gapę metrem do tej części miasta i jak epicko zdobył kwiaty i wydedukował, że jest już w drodze po niego więc czekał na ciebie na molu.
- Ale zaraz... Skąd miałeś pieniądze, aby zapłacić za bukiet? - spytała po usłyszeniu całej przygody.
- Pieniądze? Nie opowiadaj, (Imię)! Wybrałem kwiaty więc są moje od tak! Sprzedawca chciał mnie zatrzymać, ale nie dałem się! Jak rycerz w bajkach walczyłem z nim jak ze smokiem - zaśmiał się uroczo. W tym samym czasie mijali kwiaciarnie do której weszła klientka i zaczęła piszczeć z przerażenia na wejściu.
- ... A... ha... - wydukała oblana potem ze stresu. Migiem przemknęła z daleka od tłumu zbierającego się przy świeżym miejscu zbrodni... Nie mogła powiedzieć, że w tamtej chwili nie spanikowała. Jakimś cudem udało jej się uniknąć niepotrzebnych konfrontacji, ale musi to potem zgłosić szefowi... Szlag...
Po odstawieniu chłopca do jego pokoju została z nim, aby dokończyć swoje kazanie o dobrym zachowaniu i nie robieniu bałaganu za każdym razem gdy jest poza biurem mafii. Po wszystkim widząc odrobinę skruchy w oczach malca zapewniła, że jest zadowolona z kwiatów i że będzie o nie bardzo dobrze dbać. Na pożegnanie dała mu buziaka w czoło i wyszła na korytarz kierując się do swojego biura aby dokończyć pracę papierkową.
Po wyczerpującej pracy w Portowej Mafii przyszedł czas na relaks w domu. Wzięła sobie dzisiaj wolne od pracy w barze, gdzie dorywczo pracowała poza mafijnym światem. Udała się do takiej pracy za jednym z jej zainteresowań. Tworzenie bajecznych drinków było jej hobby, które mogła realizować w takiej oto pracy. Klienci byli zadowoleni, ona była zadowolona i tak może zostać. Wolne na ten dzień zarezerwowała sobie już jakiś czas temu. W urodziny zazwyczaj odpoczywa u boku partnera lub/oraz przyjaciół gdy organizują wspólną zabawę.
Niestety te urodziny spędzi sama. Dość nietypowo. Jej przyjaciele mieli już inne plany a Chuuya... Cóż. Jednak nie chciała się smucić! Postanowiła zorganizować sobie nocny maraton filmów. Do tego postanowiła zrobić specjalny klimat jaki znała z dzieciństwa. Ustawiła krzesła na przeciwko siebie. Między nimi na dywanie wyłożyła wszystkie poduszki z domu, puchaty koc. Całość swojej "bazy" nakryła szerokim prześcieradłem tworząc dach konstrukcji. Przygotowała wybrane filmy, zrobiła przekąski, ale brakowało jej jeszcze napoi i kilku innych składników do prawilnego maratonu. W tym celu udała się do pobliskiego marketu.
Mając w uszach słuchawki przemierzała ulicę oświetloną lampami i światłami przejeżdżających samochodów. Zrelaksowana, cicha i niepozorna członkini mafii wyciągnęła z kieszeni telefon, aby zobaczyć wiadomości. Ani jednej nowej. Od nikogo, nawet Chuuyi. Nie mniej pisał do niej dzisiaj. Z rana przed pracą jak codziennie przez ostatnie miesiące powitał ją słodkim "dzień dobry" z buziakiem na końcu. Wymienili krótką konwersację, ale potem temat się urwał ze względu na ich osobne prace. W budynku mafii jej znajomi i przyjaciele złożyli jej życzenia dając małe upominki o których potem zapomniała przez natłok nowej pracy. Przypomniał jej o urodzinach i życzeniach z rana potem Q inaczej kompletnie by o wszystkim zapomniała. Jedyne co ją teraz dołowało to brak odpowiedzi jej chłopaka na jej wiadomości.
Wchodząc do sklepu rozmyślała nad ewentualnymi przyczynami jego ciszy. Może ma ciężki dzień? Może to finalny i najważniejszy dzień jego misji więc nie ma dla niej czasu? Albo... Coś mu się stało. Ktoś zastawił na niego pułapkę? Wpadł w nią? Ma kłopoty? Spojrzała na telefon. Może do niego zadzwonić? Ale próbowała wcześniej i nic nie odpowiadało. Z ciężkim i trudnym westchnięciem ruszyła do alejek po zaplanowane wcześniej produkty do kupienia.
Cicha, mechaniczna muzyka w tle dość opustoszałego sklepu była jakoś obojętna dziewczynie, która nie wsłuchując się w nią zbytnio zabierała z półek kolejne przekąski na noc filmową w domu. Starała się nie dać negatywnym myślom w swojej głowie. Chuuya na pewno do niej odzwoni w wolnej chwili. Nie jest takim chamem za jakiego niektórzy go uważają. Stanęła przy alejce szukając ulubionego smaku czekolady. Przeszukała półki z dołu do góry, aż wreszcie zauważyła ulubiony przysmak na samej górze. Westchnęła zmęczona. Położyła koszyk na podłodze i stanęła na pierwszym poziomie z jedzeniem od dołu. Jedną ręka podtrzymywała się a drugą wyciągnęła po czekoladę.
- Hej - czyiś głos zabrzmiał za jej plecami. W tym samym czasie ktoś bezczelnie przejechał palcem po jej kręgosłupie spinając ją. Wzięła czekoladę i stanęła przodem do nieznajomego. Patrzyła na niego tempo przez kilka sekund. Panowała między nimi cisza. I nagle wystrzeliła do niego jak z armaty, jej ręce zgrabnie i silnie objęły go, kwiaty jakie trzymał w dłoni prawie wypadły na podłogę, ale zdołał je mocniej chwycić. Na szczęście nie upadł na ziemię z dziewczyną, uratowała ich półka za nim.
- Ty wścibski niewdzięczniku! Pisałam i dzwoniłam cały dzień! - krzyknęła zdobywając uwagę sprzedawczyń przy kasach. Rudzielec po zobaczeniu tego starał się ją uspokoić i wytłumaczyć swoją ciszę.
- No już, już! Chciałem ci zrobić niespodziankę z okazji urodzin - oznajmił puszczając do niej oczko. Nadęła policzka, jej oczy patrzyły na niego z furią ale niezdolną do ukrycia ulgą. Jest cały i zdrowy, dzięki Bogu. - Wszystkiego najlepszego, (Imię) - ponownie przylgnęła do niego nie wypuszczając go przez dobrą minutę z objęć.
- Martwiłam się, że coś ci się stało... - wydukała pod nosem w jego płaszcz. Westchnął z lekkim uśmiechem i poklepał jej plecy wolną ręką.
- Nie pozwoliłbym sobie na łomot od ciebie gdybym wrócił w kawałkach. Zbyt wielkie ryzyko, że to ty mnie byś ukatrupiła - zaśmiał się, (Imię) odkleiła się od niego przyjmując kwiaty. Jej ulubione z resztą. Chuuya za to chwycił jej koszyk i przejrzał zawartość. - Słodycze o tej godzinie?
- Maraton filmowy już czeka w domu - odpowiedziała dodając do koszyka zdobytą czekoladę. Uśmiechnęli się do siebie i trzymając się za ręce kontynuowali zakupy. Oczywiście na listę doszło wino.
W domu przebrali się, Nakahara wziął prysznic a (Imię) przygotowała wszystko na ostatni guzik. Gotowa do oglądania ułożyła się wygodnie w prowizorycznym namiocie z krzeseł i prześcieradła. Wkrótce dołączył do niej Chuuya i razem przystąpili do nadrabiania straconego czasu i opowiadania sobie co ich takiego spotkało gdy byli w rozłące. W tle szedł pierwszy film, jednak zanim się rozkręcił zdołali wszystko nadrobić. Wtuleni w siebie wpatrywali się w ekran przegryzając kupione produkty i pijąc wino i sok co jakiś czas.
Niestety nie dotrwaliście do końca maratonu. Chuuya pierwszy zasnął zmęczony niczym innym jak misją i podróżą z powrotem do kraju. Nie budziła go. Po prostu po zorientowaniu się o tym wyłączyła film, posprzątała z namiotu wszystkie przekąski i butelki aby nie wadziły. Ostrożnie wtuliła się w niego obdarowując go na dobranoc buziakiem w czoło. Drgnął lekko, ale nie obudził się po całusie. Z ulgą zrelaksowała się napawając się jego bliskością i ciepłem.
Dostała na te urodziny lepszy prezent niż kiedykolwiek. Po połowie roku jej chłopak specjalnie zajął się misją wcześniej, aby zdążyć na jej urodziny. Dał jej ulubione kwiaty, które z parapetu w wazonie czuwały nad parą słodko śpiącą w "namiocie".
Mam nadzieję, że zamówienie wyszło! Jak już wspominałam pisanie lemonów, nawet bez stosunków kompletnie mi nie wychodzi więc musiałam zmienić to zamówienie, bo desperacko chciałam wpleść tutaj jakąś pikantną scenkę, ale cóż... Ekhem...
W dodatku jestem chora (nie, nie korona) więc nawet po sprawdzeniu tego zamówienia sto razy nie będę w stanie wyłapać wszystkich błędów. Z resztą zazwyczaj jest to dla mnie niemożliwe. Jednak gdybyście wyłapali ewentualne błędy proszę śmiało pisać! Wasze uwagi przydadzą mi się na przyszłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top