Trzymam Cię

Wydawać się może, że zachowałam się jak wariatka. Czyż nie? Uciekłam w głąb lasu, nie wiedząc co dalej, bez możliwości zadzwonienia po kogoś, wrócenia do domu. Nie wiem co dalej będzie. Nie wiem. Ale jestem przekonana, że dobrze zrobiłam. Już nie raz życie mnie zaskakiwało, a nie będę siedzieć i patrzeć jak jakiś psychol wywozi mnie nie wiadomo gdzie. Czy rozsądnie byłoby zostać w tym pojeździe? Nie zrobiłabym niczego wbrew sobie, a nie chciałam skończyć jak pani Basia. To okrutny człowiek. Dobrze, że się go pozbyłam, ale... Czy na długo? Mam nadzieję, że na zawsze, choć to bardzo mało prawdopodobne.
Wracając do teraźniejszości, nie zamierzam tu bezczynnie siedzieć. Całe szczęście, że jest lato i noc mija szybciej niż w inne części roku. Niedługo zacznie świtać, choć już da się dostrzec pewne elementy. Poczułam ulgę, umarłabym tu chyba w całkowitej ciemności. Poniosłam się i zrobiłam kilka małych kółeczek wokół drzewa, co miało pomóc mi się skupić. Czy pójście w głębszą cześć lasu to dobry pomysł? Nie znam tych terenów, więc nie wiem. Czy krzyk spowoduje, że ktoś mnie usłyszy i przybędzie na ratunek? Życie to kiedyś bajka, nie będę oczekiwać księcia na białym koniu. To może siedzieć tu i czekać na cud? Jak to mówią, pierwsza myśl najlepsza. Przejdę kawałek, a potem zobaczymy. Liczę, że w pobliżu znajdę jakąś żywą duszę. Nieopodal miejsca moich rozmyślań znajdowała się górka. Była to niewielka polana (o ile można nazwać polaną miejsce o tak małej powierzchni), na którą szybko weszłam, gdy tylko się zbliżyłam. Punkt widokowy dał mi możliwość dostrzeżenia wyczekiwanego znaku. Nad koronami drzew ulatniał się dym. Z pewnością był to dym z komina, a co za tym idzie z jakiegoś domu. Uradowana, w końcu odetchnęłam z ulgą. Sądziłam, że nikt nie odmówi pomocy samotnej zaginionej dziewczynie. Szybkim krokiem, prawie biegiem, resztkami sił wydobywanymi z zawziętego charakteru ruszyłam w kierunek celu. Myślałam, że nogi zaraz mi odpadną. Fakt, jestem przyzwyczajona do pokonywania dużych odległości na piechotę, ale nawet najbardziej wytrwałych w końcu dopadnie zmęczenie, tym bardziej jeśli obok wysiłku fizycznego męczymy się psychicznie. Droga nie należała do najprzyjemniejszych, moja wyobraźnia potrafi czasem nieźle działać, ale to tylko przyspieszało mi kroku. Odcinek nie dłuższy niż z galerii handlowej do ulubionej kawiarni w końcu dobiegł końca. Przed moimi oczami widniał domek. Celowo zdrobniłam to słowo, bo nie był to pokaźnych rozmiarów budynek. Raczej staroświecki, typowy dla starszych Amerykanów dom z drewnianym tarasem z ławeczką i bujanym fotelem. Jakbym miała babcię, to pewnie tak właśnie wyglądałby jej dom. Prędko ruszyłam po pomoc, w stronę drzwi. Zapukałam parę razy, ale odpowiedzi nie uzyskałam. Pewnie domownicy jeszcze spali. Cholera, przecież nie włamię się do czyjegoś domu. Dla pewności, że nikt nie otworzy teraz mi wejścia, zapukałam raz jeszcze. Odpowiedzi brak. Nie pozostało mi nic innego, jak czekać na ranek. Bujany fotel wydaje się niezwykle wygodny. Wiecie co? Właśnie taki jest. Perfekcyjny do drzemki, na którą ja nie mogę sobie pozwolić. Oczy zamykają mi się mimowolnie, ale ja będę silna.. Nie ulegnę, nie zasnę...
                            
***

- Ekhem - wydał z siebie jakiś męski głos.

- Jeszcze 5 minut - odparłam, odwracając głowę. 

- Jak dla mnie to możesz i cały dzień tak przespać, ale może mi się chociaż przedstawisz, co? - spytał uprzejmie. 

Nagle powróciłam do rzeczywistości. Kurczę, zasnęłam. Miałam się pilnować, ale organizm nie wytrzymał. Miły ton głosu wywołał nieśmiały uśmiech na mojej twarzy. Przetarłam oczy, które przez parę pierwszych sekund widziały świat jak przez mgłę. Nie przeszkodziło mi to jednak impulsywnie się podnieść, przez co aż zakręciło mi się w głowie. Czasami tak mam, gdy za szybko wstanę po przebudzeniu, a dodatkowo byłam dość osłabiona. Chciałam coś powiedzieć, jednak mroczki przed oczami zamknęły mi usta. Widać było, że nie czuję się na siłach, co momentalnie wywołało reakcje mężczyzny. 

- Hej, mała, trzymam cię. - uświadomił mi, łapiąc delikatnie moje niestabilne ciało - wejdźmy do środka.

Choć zdawałam sobie sprawę co było przyczyną mojego zachowania, wiedziałam, że dla obcego zajście to mogło być  niejasne, a to jak zareagował, świadczyło o nieobojętności chłopaka, mimo że poznał mnie chwilę temu i to w całkiem ciekawych okolicznościach. Czułam, że dobry z niego człowiek. Całe szczęście, że nie miał charakteru podobnego do człowieka, który do niedawna uchodził za mojego szkolnego kolegę. To znaczy, tak mówiła mi intuicja, a z nią to różnie bywa. Jednak chyba czasem warto zaryzykować i nie zamykać się ze względu na jakiś jeden przypadek. Czasami sama sobie się dziwię, że po takich trudnych wydarzeniach potrafię myśleć optymistycznie. Jednak po deszczu przychodzi słońce, z każdej złej sytuacji należy wyciągać wnioski i lekcje, a zamiast minusów, szukać plusów. Choć byłoby najciężej na świecie, to zawsze mogło być gorzej. Życie. 

Zaprowadził mnie ostrożnie do salonu. Mieścił się on tuż za drzwiami, generalnie jego dom, przynajmniej część parterowa to jedna, ogromna przestrzeń. Kuchnia, salon i jadalnia w jednym miejscu. Dawało to wrażenie wolności. Może brzmi to absurdalnie, ale ściany nie ograniczały żadnego z pomieszczeń, a duże okna... Widok marzenie. Wydawało mi się, że jestem typem wielbicielki dużych miast, ale rozglądając się po tym miejscu, chyba zmieniłam zdanie. Jest pięknie. Drewno i elegancja, przestrzeń i światło, przytulny kominek i duża kuchnia. Genialnie. 

- Nie są to miejskie standardy, ale cóż - zaczął chłopak, kiedy byliśmy na tyle blisko kanapy, by usiąść.

- Jest pięknie - przyznałam szczerze, na co w odpowiedzi ukazał mi się szereg idealnych zębów. 

- Wyglądasz strasznie... - zaczął

- Dzięki - roześmiałam się, rozbawiona przerwą między dalszą częścią wypowiedzi. 

- Nie o to mi chodziło - śmiejąc się, zakrył momentalnie twarz z zawstydzenia, a jednocześnie próbując ukryć śmiech. 

- Mhm i jeszcze się ze mnie śmiejesz - kontynuowałam z żartobliwym oburzeniem

- Strasznie zmarnowana. Wyglądasz... Ślicznie, ale widać że nie przechodziłaś spacerkiem tą okolicą, a raczej jakbyś tydzień temu uciekła z domu i nie widziała lustra przez ten czas.

- Wcale nie brzmi to lepiej - pokręciłam głową. - Ale pewnie masz rację... Chciałabym tylko zadzwonić do przyjaciółki, dalej sobie poradzę. Pożyczysz mi telefon? 

- Nie miałbym serca jakbym pozwolił ci zadzwonić i odejść. To kawał od miasta, dojazd tu trochę zajmie. Pewnie jesteś głodna

- Ej, ej, ej, nie chcę robić ci kłopotu, naprawdę. Dziękuję za wszystko, tyle mi wystarczy.

- Już wstawiam pizzę, a u góry, w łazience, pierwsza po lewej - wskazał na schody - na regale leżą czyste ręczniki. Weź prysznic jeśli masz ochotę. 

- Naprawdę dziękuję, chętnie skorzystam - odparłam z wdzięcznością.
Puścił mi oczko i poszedł w stronę części kuchennej. Chyba trafiłam na anioła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top