Today's one shot @Martynaxd
„Gdy to czytasz, zapewne już dawno mnie nie ma..."
Szłam uśmiechnięta do szkoły, ponieważ zaraz po skończeniu zajęć miałam iść do szpitala odwiedzić Celinę, moją najlepszą przyjaciółkę. Weszłam do środka placówki i już na wstępie przywitało mnie mnóstwo ludzi, których co prawda ledwo kojarzyłam, ale mimo wszystko uśmiechałam się do nich. To miał być szczęśliwy dzień, ponieważ z tego co wiedziałam Celina miała jutro bądź pojutrze wyjść ze szpitala.
„Wiem, że to dla Ciebie ogromny szok i wstrząs. Bo jak to? Przecież miałam wyjść. Cóż, Bóg zechciał mnie u siebie trochę wcześniej, wiesz? I nie winię go. Proszę Ciebie byś i Ty go nie obwiniała."
- Hej Małgosia - poczułam jak Patryk mnie szturchnął. - Idziesz potem do Celiny?
Skinęłam głową, uśmiechając się szeroko.
- Być może jutro albo pojutrze wyjdzie, rozumiesz to? - Prawie skoczyłam z radości.
Myśl, że mogła odejść od nas przyprawiała mnie o ciarki. Każdego dnia za nią tęskniłam coraz bardziej. Znałam ją naprawdę dobrze, ponieważ zanim zachorowała spędzałyśmy ze sobą każdy dzień, jaki był nam dany.
- To świetnie. - Patryk przytulił mnie i uśmiechnął się radośnie.
- Chcesz iść ze mną do niej po zajęciach?
Teraz to on kiwnął głową, zgadzając się na odwiedzenie naszej przyjaciółki. Wiem, że nie jestem obojętna Patrykowi. Mówił mi wiele razy, że mnie bardzo lubi i że nie potrafi przechodzić obok mnie obojętnie. Doceniam to i naprawdę mi to schlebia, ale dla mnie wciąż jest jedynie przyjacielem. Może kiedyś? W przyszłości? Może wtedy będzie nam dane być ze sobą.
- A więc czekaj na mnie o czternastej, dobrze? - Pomachał mi i poszedł na lekcję.
Również zebrałam się na pierwszą godzinę męczarni, którą jest matematyka.
Gdy wyszłam ze szkoły, na placówce zobaczyłam Patryka i oboje skierowaliśmy się w stronę szpitala, który jest jakieś piętnaście minut drogi od szkoły na pieszo. W między czasie gawędziliśmy sobie i uśmiechaliśmy, ponieważ - powtórzę kolejny raz - to musiał być dobry dzień.
Weszliśmy do środka, a ja zaczynałam być coraz mocniej i mocniej zachwycona wizją tego, jak we dwie spędzamy razem resztę życia. Najlepsze przyjaciółki do końca. Szukałam jej sali, ale moje serce zaczęło szybciej bić, gdy zobaczyłam na korytarzu jej płaczących rodziców. Spojrzałam nerwowym wzrokiem na Patryka i prawie wbiegłam do jej salki.
Leżała tam, przypięta do mnóstwa kabli. Osłabiona, bez sił.
- Mał... - wyszeptała, patrząc na mnie bezradnie. Wskazała dłonią, bym usiadła i podała dwa listy. - Proszę... - Ledwie było ją słychać. - Nie za-zapomnij o mni-mnie.
Nie.
Jej łóżko powinno mieć roztrzepaną kołdrę i na nim powinna siedzieć i czytać książkę.
Tymczasem zamknęła oczy i po prostu zasnęła.
Najpierw otworzyłam szerzej oczy, potem usta ułożyłam w literkę 'o', a na końcu poczułam swoje własne łzy.
- Nie, nie, nie, nie, to niemożliwe - szeptałam przez cały czas. - Nie, to musi być sen. Błagam, aby to był sen.
Boże, nie mogłeś jej zabrać.
Podeszłam do łóżka i położyłam się obok niej, ponieważ chciałam być bliżej przyjaciółki.
„Gdybym chciała powiedzieć jak wiele Ci zawdzięczam... nie starczyłoby mi tchu. Siedzę w tej chwili na swoim łóżku, jeszcze w swoim pokoju. Jutro mama zawozi mnie do szpitala, gdzie podejmą się leczenia, które - miałam nadzieję - się powiedzie, ale skoro to czytasz, oznacza to, że przegrałam walkę z rakiem. Rak bywa okrutny, prawda? W sumie każda choroba bywa okrutna.
Jedna mniej, druga bardziej, ale i tak wszystkie zabierają nam siły..."
Wyszłam stamtąd.
- Małgosia... - Jej mama do mnie podeszła i przytuliła. - Tak bardzo mi przykro - wyszeptała.
Wtuliłam się w jej bok i objęłam z całej siły. Przymknęłam powieki, a policzki otarłam z łez. Pociągnęłam nosem i spojrzałam na ciocię.
- Dlaczego?
Zadałam to pytanie, ponieważ nie było to sprawiedliwe. Ona nie powinna odejść. Czemu dobrzy ludzie odchodzą kiedy ci źli wciąż istnieją na świecie? To oni powinni umierać, a nie tacy typu mojej przyjaciółki.
- Widocznie Pan Bóg chciał ją u siebie - westchnęła. - To jest bolesne, ale przejdziemy przez to. Damy radę, to jest doświadczenie, które musiało nas spotkać, ale poradzimy sobie, mimo że będzie ciężko.
To ja miałam być pomocą dla jej mamy. A nie ona dla mnie. To ja miałam jej mówić, że sobie poradzimy. Ona poniosła większą stratę, jej jedyna córka umarła.
- Wiesz, Celinka miała prawdziwe szczęście. -Zaczęła płakać. - Dostała najlepszą przyjaciółkę, o jakiej mógłby marzyć niejeden człowiek. Ona cię kochała całym sercem, byłaś dla niej jak siostra.
- Czy... czy myślisz, że bolało ją, gdy umierała?
Bałam się usłyszeć odpowiedź.
- Nie bolało ją to - uśmiechnęła się smutno. - Odeszła spokojnie.
Boże, ja wierzę, że zrobiłeś to co musiałeś. Potrzebowałeś jej tam, więc w porządku. Ale pomóż nam przez to przejść, ponieważ nie wiem czy bez Ciebie damy radę...
- To nie jest odpowiednia chwila, ale chciałabym, byś powiedziała o niej parę słów na pogrzebie.
„Kocham Cię, jak nikogo innego. I chcę byś to pamiętała, dobrze? Byłaś moją siostrą i zawsze nią będziesz, nawet, jeśli więzy krwi tego nie dowodziły, a mnie już nie ma.
I nie płacz, laska. Masz tyle do zrobienia, że nie warto marnować swojego czasu na mnie, gdyż zawsze będę w Twoim sercu i nie odejdę tak prędko.
Kocham, Celina.
Ps. Ten drugi list to coś ode mnie dla rodziny i chcę byś przeczytała go podczas swojej przemowy na moim pogrzebie, a jak nie to poproszę kogoś by mnie tu przysłał i złoję Ci tyłek, lala. Liczę na Ciebie, więc nie zawiedź mnie, stara :*"
Byłam w szoku.
Byłam zdezorientowana.
Bo co mogłabym powiedzieć na tej przemowie?
I ten list? Mam go przeczytać przed wszystkimi?
Nie miałam również pojęcia co napisać, ponieważ cóż... to nie był najlepszy pomysł, bym się za to brała. Myślałam i myślałam, ale na dobrą sprawę - to nie miało końca. Szukałam odpowiednich słów, które opisałyby moje uczucia. Ale nic nie jest w stanie określić tego co czuje człowiek, gdy traci najbliższą mu osobę.
Mogłam napisać, a właściwie powiedzieć: „Celina była dobrą przyjaciółką", ale to za mało. To zdecydowanie za mało, ponieważ Celina była... jest najlepszą przyjaciółką, jaką Bóg mógł mi podarować. A więc chwyciłam kartkę i zaczęłam bazgrać słowa, które w choć małym stopniu mogłyby określić stan, w którym się znajduję i to jak niezwykłym człowiekiem była moja siostra.
~~
- Witajcie. - Spojrzałam na ludzi zgromadzonych tam, a następnie na trumnę, otoczoną kwiatami i ramką ze zdjęciem na niej postawionym. - Dotąd myślałam, że już przeżyłam najgorszą chwilę w swoim życiu, ale myliłam się. Celina była... jest najlepszą przyjaciółką i siostrą, jaką Bóg mógł mi podarować. Nie ma takiej drugiej, ponieważ jej serce było gorące, było tak czyste i piękne, że człowiek nie wiedział czy ona istnieje naprawdę.
Kim była Celina? Siedemnastolatką, która bez względu na wszystko każdemu pomagała. Mogła nawet zranić samą siebie, ale dobro innych liczyło się dla niej jako pierwsze. Nie dało jej się nie lubić. Poważnie - zaśmiałam się gorzko. - To był człowiek orkiestra.
Ona przygotowała pewien list dla rodziny i chciała, bym go przeczytała, więc robię to. - Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam kartkę.
- Cześć! - Starałam się to przeczytać najlepiej jak mogę. - Skoro moja kochana Dorka to czyta - oczywiście nie mogłaby zapomnieć o moim przezwisku - to znaczy, że... kopnęłam w kalendarz? - Przymknęłam powieki, zmuszając się do dalszego czytania. - Ale spokojnie drogie loczki, nie mogłam was zostawić bez żadnego pożegnania.
Życie jest piękne, wiecie? Słoneczko świeci i jest ciepło. Nie marnujcie tego na łzy, bo odeszłam. Życie brnie dalej.
Mamo, wiem, że udajesz silną, ale żebyś mogła pójść dalej musisz to z siebie wyrzucić. Jesteś usprawiedliwiona, w końcu nie można oczekiwać, że kobieta, która Cię urodziła będzie się uśmiechała, gdy odejdziesz. Ale wiesz... życie brnie dalej. Nie powstrzymasz tego, stało się, ale sęk w tym, byś czuła moją obecność.
Bo ja będę w sercu każdego z was.
Będę was obserwować.
I już zawsze będę was kochać.
Tato, nie nadwyrężaj Artura, on jest moim młodszym bratem, który ma pamiętać o tym, by grać na gitarze. Jak nie to Cię znajdę najdroższy bracie i zbiję Twoją ulubioną lampę. Jak to się stanie, uznaj to za takie... przypomnienie. Masz prawdziwy talent i nie wolno Ci go zmarnować.
I tak samo proszę, byś i Ty tato nie zapominał o tym kim jesteś. Nie pracuj po to, by zapomnieć. Pracuj, by utrzymać rodzinę, którą wciąż masz. I zajmuj się swoim hobby, dziel się tym z resztą.
Podczas częstego oglądania filmów doszłam do wniosku, że gdy jedno z dzieci umiera, rodzice się rozwodzą. Wy nie popełniajcie tego błędu. Jesteście razem. Jesteście jednością. Poradzicie sobie, wspierając siebie nawzajem.
Szczerze? Wolałabym, abyście skakali z radości. Idę do Nieba, spotkam Boga i czuję się z tego powodu naprawdę szczęśliwa, bo hej... kto by tego nie pragnął? Z resztą sami widzieliście jak cieszyłam się na myśl o swoim chrzcie, jaka byłam szczęśliwa. A teraz będę z Tym, który jest dla mnie wszystkim.
A więc głowa do góry i pamiętajcie, że was mocno kocham.
Wasza, Celinka Malinka - skończyłam czytać i po prostu się rozpłakałam.
- Wiecie, była prawdziwym skarbem i trudno uwierzyć, że jej już nie ma, ale... jest teraz szczęśliwa, a to najważniejsze. Na zawsze pozostanie w naszych sercach, a pamięć o niej nie zaginie.
Westchnęłam. W kościele panowała cisza, po prostu zeszłam z tego miejsca i wyszłam, by zaczerpnąć trochę powietrza.
„Kiedy się rodzisz - wszyscy się cieszą, a ty płaczesz. Kiedy umierasz - to ty się cieszysz, a wszyscy płaczą."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top