Today's one shot

Dzisiaj będziecie mogli przeczytać one shot @gold_wind. Jak zwykle wielkie podziękowania dla autorki, a was zapraszamy do czytania.

Zdawkowym gestem wskazał jej uchylone, mosiężne drzwi. Spojrzała na nie zaciekawiona, ale z ich wnętrza wydobywał się tylko mrok i cisza. Zmarszczyła brwi, rzucając mężczyźnie krótkie spojrzenie i podeszła do nich.
- Czeka tam zarówno śmierć, jak i nowe życie. - Usłyszała jego matowy głos.
- Już wybrałam, Peter.
Jej słowa były pewniejsze niż serce, jednak wiedziała, że nie ma odwrotu. Zawiasy nie wydały najmniejszego dźwięku, gdy dziewczyna popchnęła odrzwia zaglądając do środka.
Ciemność. Zamrugała, by przyzwyczaić do niej wzrok, ale nie było to potrzebne. Peter włączył diodowe światła, które kolejno zapalały się, ukazując wnętrze pomieszczenia. Otworzyła usta ze zdziwienia.
Podświetlone, burgundowe gabloty ciągnęły się wzdłuż każdej z cztero-metrowych ścian, wypełnione wszelkiego rodzaju bronią białą. Od drobnych scyzoryków, po ogromne miecze dwuręczne. Tak wiele, że nie potrafiła ich zliczyć.
Zaczęła przeglądać je po kolei, a za sobą słyszała ciche kroki Petera. Wzrokiem przeczesywała drobniejsze ostrza, aż zatrzymała się nad jednym z nich.
- Nóż sprężynowy - oznajmił jej towarzysz. - Wykonany z wytrzymałej i nierdzewnej stali N-690. Sprzęt podstawowy. Wyprodukowany w Czechach na specjalne zamówienie.
Ominęła szereg innych noży i scyzoryków, zatrzymując się przy prymitywnym eksponacie.
- Gladius. Krótki miecz rzymski. Obosieczny. Rękojeść wykonana z rogu byka
i drewna. Replika, ale zdatna do użytku.
Dziewczyna pochyliła się nad szybą i przyjrzała krawędziom głowni. Nie kłamał, były ostre. Ominęła szereg włóczni i dzid, obdarzając je krótkim spojrzeniem i przeszła do gablot bardziej ją interesujących.
- Claymore. - informował Peter. - Odnowiony, szkocki miecz...
- ...dwuręczny. - Skończyła za niego. - Według legend używany przez Williama Wallace'a. Spopularyzowany przez kulturę. Około sto-czterdzieści centymetrów długości. Głownia prosta, tutaj... - Zbliżyła się, by się przyjrzeć. - o przekroju trójkątnym. Kolisty uchwyt rękojeści. Waga około dwóch i pół kilo.
Odwróciła się do Petera, który stał niewzruszony z założonymi rękami. Zaskoczenie wyraził tylko nieznacznym uniesieniem brwi.
- Znam się na broni - dodała.
Tego oczekiwał. Dziewczyna ponownie odwróciła się do gablotek.
- Pałasz waloński - mówiła, zaglądając do jednej z nich.- Głownia prosta, obosieczna. Forma pomiędzy szablą, a rapierem.
W odbiciu szyby dostrzegła ruch, ale mimo to kontynuowała:
- Przeznaczona zarówno do cięcia, jak i kłucia...
Odskoczyła błyskawicznie i odwróciła się w stronę Petera. Jego dłoń, uzbrojona w sztylet zawisła w próżni.
- Cieszę się, że nie jesteś głupia. - Zaśmiał się cicho.
- Głupcem jest ten, kto niedocenia przeciwnika.
Na jego ustach zastygł uśmiech.
- Brawo.
Rozejrzała się za bronią. W pobliżu dostrzegła tylko ciężkie miecze dwuręczne, które swoją wagą mogłyby ją zdominować.
Flamberg! Ostatnia nadzieja. Łokciem rozbiła szybkę gabloty i nie zważając na powstałe przy tym rany, pochwyciła broń. Miecz świetnie wyważony. Jedna ręka spoczęła na rękojeści, druga na ricasso. Odruchowo zmrużyła oczy, jak zawsze gdy starała się określić siłę przeciwnika. Ugięła nogi i skierowała ostrze w stronę Petera.
- Płomienista głownia? - Zaśmiał się i posłał jej pogardliwe spojrzenie. - Nie dam ci się przepiłować!
Mówiąc te słowa zza pleców wyciągnął szablę husarską i doskoczył do niej, wymierzając cios prosto w serce. Dziewczyna sparowała, jednak nie miała czasu na kontratak, bo w jej kierunku posypały się kolejne ciosy. Nie nadążała z unikaniem ich i po chwili jej ciało pokrywał szereg czerwonych smug.
Odrzuciła od siebie ból i podniosła gardę. Peter uderzył mocniej w jej miecz i odsunął się spoglądając na nią z wyższością. Dyszała ciężko, a po ciele spływały jej strużki krwi, ale nie zamierzała się poddać.
Wyprostowała się i wbiła w niego nienawistne spojrzenie. Peter stał spokojnie, ze swobodnie zwieszoną bronią. Zaczęła zataczać wokół niego kręgi, a on uważnie śledził jej ruchy. Przy drugim okrążeniu rzuciła się celując w żebra. Bezskutecznie. Wykonał ledwo zauważalne odbicie, a jej miecz z głuchym brzękiem wylądował na posadzce.
Przystawił ostrze do jej szyi. Zacisnęła zęby i uniosła głowę, starając się od niego odsunąć.
- Cathy Ross... - Jego głos był spokojny, ale na dnie czaiło się ostrzeżenie. - To, twoje prawdziwe nazwisko?
Oczy dziewczyny wypełnił strach, ale szybko opanowała się.
- Odwal się!
- Nie odpowiesz? - Zerknął na nią z ukosa.
Dziewczyna pochwyciła ostrze przy szyi i powoli odsunęła od krtani. Peter uniósł lekko brwi i beznamiętnie spojrzał na krople krwi spływające po metalu.
- Nie odpowiesz - odpowiedział sam sobie i odsunął szablę.
Dziewczyna wykorzystała ten moment i odskoczyła, nerwowo rozglądając się za inną bronią. Po swojej prawej stronie dostrzegła katanę. Rzuciła się w jej kierunku, ale nim dobiegła Peter doskoczył do niej i pochwycił za włosy. Wydała z siebie stłumiony krzyk bólu i zmuszona szarpnięciem, upadła na kolana. Na szyi wyczuła chłód metalu.
- Zapytam inaczej... - Usłyszała nad sobą. - Jak brzmi, twoje prawdziwe nazwisko?
Zagryzła wargi, gdy ostrze zanurzyło się w niej. Łzy napłynęły jej do oczy.
- Od... wal.. się! - wysyczała.
Metal zanurzył się głębiej. Czuła, że pokryty jest wypustkami, które rozszarpują jej wrażliwą skórę. Przez zaciśnięte zęby wydobył się jęk.
- Jesteś tego pewna? - szepnął. - Nie sądzę, by istniało takie nazwisko?
Dziewczyna warknęła, ale nie odpowiedziała. Wpatrywała się w zakrwawione odłamki szkła na podłodze, które zamazywały jej się przed oczami, a w sobie czuła tylko obojętność. Tak wygląda śmierć? - myślała, ale nie bała się jej.
- Dobrze - usłyszała.
Peter odciągnął ostrze i puścił ją. Upadła na podłogę, ale szybko podniosła się i odwróciła w jego stronę zaskoczona. Mężczyzna wyciągnął chusteczkę i niespiesznymi ruchami zaczął wycierać krew z ostrza.
- Witamy w Tajnych Służbach Specjalnych. - Spojrzał na nią z krzywym uśmieszkiem. - Pani Miller.
Jej oczy rozszerzyło zdumienie, a gula w gardle uniemożliwiała wyksztuszenie choć słowa. On wie!
- Proszę tak na mnie nie patrzeć - rzucił beznamiętnie. - Szukamy ludzi zdolnych zabijać, a nie z krystalicznie czystą przeszłością.
Z poły marynarki wyciągnął fotografię i rzucił na podłogę. Dziewczyna czuła, że ledwo trzyma się na nogach, ale podeszła się jej przyjrzeć. Zamarła, a jej oczy rozszerzyła panika i przerażenie. Na zdjęciu widniały zmasakrowane zwłoki mężczyzny.
- Tom... - szepnęła.
Jego ciało pokrywały liczne rany kłute. Tak. To ona zrobiła. Zabiła go.
Przed oczami mignęły jej wspomnienia, gdy zataczał się do domu pijany, a zaraz po tym bił ją i gwałcił. Jej mąż....
Jej oczy zwęziły się. Skurwysyn, nie mąż! Sięgnęła po fotografię i jednym szybkim ruchem przedarła ją na pół.
Peter uśmiechnął się zimno.
- Czuję, że współpraca z Panią będzie owocna.

Pamiętajcie, aby skomentować jeśli się wam podobało i najlepiej oznaczcie w komentarzu @gold_wind, aby była na bieżąco z waszą opinią =)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: