Today's one-shot

Co numer będziecie mogli przeczytać one shot autorstwa jednej/go z was. Znajdziecie go tylko u nas, na profilu twórcy się nie pojawi. Do dzisiejszego, a zarazem pierwszego egzemplarza TheWattNews jednej ze swoich prac użyczyła @YourLittleBoo. Dziękujemy Ci za czas i wysiłek.

Donośne pukanie rozniosło się po całym domu. Charlie właśnie zmierzał do wyjścia, kiedy usłyszał, że ktoś się dobija. Wziął głęboki oddech, z nadzieją że to Carly, bądź John. To byłoby chłopakowi szczególnie na rękę. Mógłby bez wyrzutów sumienia pojechać wyjaśnić parę spraw z Laurą. Kiedy gwałtownie otworzył drzwi, do pomieszczenia niestety, bądź stety, wpadła właśnie ona.
- Chyba musimy pogadać - palnęła wyłamując sobie palce z nerwów.
- Chyba musimy - potwierdził nastolatek i założył ręce na piersi. Pokazał jej miejsce na kanapie, ale Laura nie chciała siedzieć. Wolała gorączkowo chodzić po całym salonie, starając się zebrać myśli do kupy.
Charlie tylko klapnął na podłokietniku. Z uwagą mierzył jej sylwetkę. Badał każdy kolejny ruch, ale nie dostrzegł nic dziwnego w zachowaniu przyjaciółki. Laura, jak się patrzy. Żaden "potwór", zwyczajna nastolatka. Jednakże on doskonale wiedział, jak osoby jej pokroju są sprytne, potrafią maskować wszelkie schorzenia.
Koniec końców Scott również nie wyglądał źle. Właśnie... Scott. Kiedy Charlie dowiedział się o Scott'cie - nie panikował. Możnaby rzec, że brnął w jego problemy bardziej, niż sam poszkodowany. Chciał wiedzieć więcej i więcej, bo to go fascynowało, o czym Laura nie miała pojęcia. Nie wiedziała, jak bardzo Charlie jest otwarty.
- Boję się - rzekła wreszcie, siadając tuż obok.
- Czego? - Chłopak poczuł się odrobinę wytrącony z równowagi. Może nie o tym chciała rozmawiać? Sam wiedział tyle, że już nic nie wiedział. Przeniósł na nią wzrok i uśmiechnął się lekko, jakby chciał dodać jej otuchy. Naprawdę chciał.
- Twojej reakcji - Laura wzruszyła ramionami. Poczuła się pewniej dopiero wtedy, kiedy siedemnastolatek ujął jej dłoń.
- Laura, jesteś moją najlepszą przyjaciółką - schował jej rękę w swoją i bacznie obserwował profil dziewczyny. Nie skrzywdzisz mnie - powiedział sam do siebie w duchu. - Nie jesteś w stanie mnie skrzywdzić. Gdybyś chciała to zrobić, dawno leżałbym martwy, prawda? Ufał jej.
- I nie chcę tego stracić - ona również na niego spojrzała. - Nie chcę żeby coś między nami się zmieniło. Nie chodzi o sytuację w Roadhouse, to nasz ostatni problem! - uniosła się. Wyrwała dłoń i znów zaczęła chodzić po salonie. Charlie chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mu na to. - Posłuchaj... Ja... Ja mam sekret. I prawda jest taka, że nigdy nie powiedziałam tego na głos. Bo się boję. Jestem przerażona! Boję się tego, czym się staję!
Charlie westchnął. Laura zaczęła histeryzować, a to nie wróżyło nic dobrego.
- Nie chcę ranić ludzi, Charlie. Nie chcę ranić ciebie, nie chcę, cholera! Wiesz czym jestem?! Wiesz?! - krzyczała. Zrobiła się cała czerwona i gdyby mogła płakać, z pewnością łzy ciekłyby po jej polikach.
- Wiem - on natomiast był opanowany. Pozwolił Laurze się wykrzyczeć.
- Wszyscy chcą iść do nieba, - pociągnęła nosem. - A ja po prostu boję się śmierci, a nie powinnam. Przecież już umarłam. Boże, Charlie, jestem martwa. Martwa, rozumiesz?! - kiedy upadła na kolana schowawszy twarz w dłoniach, niepewnie do niej podszedł i ukucnął obok. Nie bał się, ponieważ widział, iż ją również to przytłacza. Skoro do tej pory nigdy mu nic nie zrobiła czemu nagle miałoby się to zmienić?
- Nie prawda, mała - chciał ją przytulić i uspokoić, ale Laura działała pod wpływem impulsu.
- Nienawidzisz mnie! Ja to wiem! Ne udawaj! Czekasz na moment zaskoczenia, aby mnie dopaść i wykończyć?! - chwyciła jego nadgarstki, a jej oczy błysnęły złością. - Powiedz to, Charlie. Powiedz, że nie chcesz mnie widzieć, że jestem dla ciebie nic nie warta!
- Laura! - wrzasnął wreszcie, ale ona nie przestawała.
- Jestem nieżywa.
- Pokaż...
- Nie chcesz! Powiedz, że cię zawiodłam, że cię okłamałam, że nie jestem już twoją przyja... - przerwał jej wpół słowa, ponieważ zamknął jej usta... pocałunkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top