[78] Tusz do rzęs

Tobio

Na tę chwilę nie umiałem zacząć normalnie rozmawiać z miłością mego życia. Widząc łzy w jego oczach o nic nie pytałem, po prostu podszedłem do niego w milczeniu i przytuliłem go. Oddał uścisk od razu, a ja miałem nadzieję, że przez to przestanie płakać. Przestał, jednak trwało to może kilka minut.

- Powiesz mi, co się stało? - zapytałem łagodnie, jednocześnie odsuwając się od jego ciała i wycierając pozostałości po łzach na jego policzkach. Martwiłem się.

- Ona... Ona powiedziała coś okropnego...

- Co konkretnie?

- Sam ją zapytaj... Mam na dzisiaj dość...

- Czyli aż tak... O co konkretnie poszło? - dopytywałem dalej, na co ten zrobił wkurzoną minę.

- Mówiłem, zapytaj jej...

- Ale chcę znać to od Ciebie.

- Zapytaj jej! Idę do Haruto!

Shouyou zostawił mnie samego w kuchni. Gdy odchodził, tupał głośno, a mi się zdawało, że to ja zawiniłem. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy tak właśnie było. Ale co ja zrobiłem? W zasadzie nic, chociaż myślę, że coś by się znalazło. Jeśli go czymś obraziłem, przeproszę go później, teraz muszę porozmawiać z Natsu. Ona będzie tak samo zła, czy mam obstawiać, że gorzej?

Poszedłem wolnym krokiem do salonu, gdzie było wejście ogrodowe. Po drodze chwyciłem opakowanie husteczek, na wypadek, gdybym ją też zastał we łzach (co mogło być bardzo prawdopodobne). Natsu dalej siedziała na werandzie i z każdym bliższym krokiem słyszałem cichy szloch. To oznaczało, że płakała. Po chwili stanąłem obok niej.

- Hej. Mogę się dosiąść? - zapytałem, kompletnie zapominając, że to moja weranda i w zasadzie mogę robić, co chcę.

- Yhm... Śmiało...

Posadziłem tyłek blisko niej, podając opakowanie husteczek. Wzięła kilka z nich, zaczynając cicho w nią smarkać, jakby nie chciała, żebym to słyszał. Wytarła jeszcze oczy, zostawiając na husteczkach czarny tusz. Nie wiedziałem, że się malowała. Jest nastolatką, w dodatku chodzi już do liceum (chyba do drugiej klasy, jeśli dobrze liczę), to było wiadome.

- Już lepiej?

- Tak, dziękuję...

- Nie ma za co. Jeśli musisz, to płacz. Płacz czasem pomaga.

- W tym akurat nie pomoże... - przyznała, dalej wycierając oczy husteczkami. Z każdym tarciem stawały się one czerniejsze.

- Jeśli tak... Może ja pomogę? Powiedz, o co poszło?

- Mówiłam, sprawy kobiece...

- Jesteś taka sama, jak brat. Nie chcesz nic mówić, okej. Ja to rozumiem, ale wtedy będzie Ci to gorzej uwierać w sercu. Chodzi o chłopaka, mam rację?

- No... można tak powiedzieć, że o chłopaka... - Natsu cały czas miała spuszczoną głowę. Pewnie jej się tusz rozmazał i nie chciała, żebym go widział. Zapewne żadna dziewczyna nie chciałaby pokazywać się komukolwiek z rozmazanym tuszem na oczach, więc w jakimś stopniu rozumiem, co czuje (co nie znaczy, że podobną sytuację przeszedłem).

- Zgaduję, że to chuligan?

- Nie, nie, jest miły... Po prostu... Jest starszy i ma kogoś, nie wiem, czy powinnam podjąć to ryzyko powiedzenia mu o swoich uczuciach...

- Jak starszy?

- Tylko o kilka lat, staruchy mnie nie interesują.

- Rozumiem - spojrzałem na chwilę przed siebie, jakby coś tam było. Tak naprawdę, to zastanawiałem się, jak zacząć. - Wiesz, uczucia mogą być ryzykiem. Zawsze nimi są. Ze mną i Twoim bratem było podobnie, ale inaczej.

- Mądre stwierdzenie.

- Tak, wiem. Wtedy miałaś może osiem lat, możesz nie pamiętać - machnąłem ręką, przywołując w głowie wspomnienia z liceum, kiedy to ja i rudowłosy uświadamialiśmy sobie nasze uczucia względem siebie.

- Prawie połowę mego życia temu. To pokazuje jacy jesteście starzy.

- Nie jestem stary, tylko dojrzewam wiekowo. Nie będę Ci przypominał, ale powiem, że Shouyou wlazł na drzewo, dopóki nie powiedziałem mu, że go kocham i nawzajem. Uparty był, jak Ty teraz z tym tuszem - powiedziałem i wziąłem w ręce jej twarz, by pomóc jej z pozbyciem się tego czarnego natręctwa z twarzy. Widzę jej rozmazy i to pomoże w szybszym zniknięciu.

- Tusz jest fajny... Nie rozumiesz, bo jesteś facetem, wy nie musicie się malować.

- Racja, nie muszę i świetnie mi z tym. Kiedyś się nie malowałaś.

- To było kiedyś, teraz jest teraz... Wiele rzeczy teraz nie robię, które kiedyś robiłam...

- Robisz to dla niego? - zacząłem wyciersć delikatnie jej powieki i obwódki wokół oczu. Nie chciałem jej skrzywdzić.

- Może...

- Uznam to za odpowiedź twierdzącą. Widział Cię już umalowaną?

- Raczej rozmazaną... Najgorsze, co może być.

- Nie jest tak źle - po minucie skończyłem wycierać tą czarną farbę do oczu. Bez niej wyglądała o wiele lepiej.

- Dzięki. Ale wiesz, mogłam to zrobić sama, przy lustrze.

- Tak, tak. Dlaczego aż tak się pokłóciliście? Przez jednego chłopaka? Tak się da?

- Tak, da. Mama i braciszek zwyczajnie nie rozumieją, że zakochałam się w tym jedynym... Myślisz, że co powinnam zrobić?

To było trudne pytanie. W zasadzie nigdy nie dawałem nikomu miłosnych rad, raczej sam jakieś brałem. Dawanie rad nastolatce i to jeszcze siostrze ukochanego jest o wiele trudniejsze, bo ona czeka na jakieś mądre słowa. A ja nie znam mądrych słów o miłości! Wystarczy pomyśleć, tak. Myślenie zawsze działa, chociaż w tym przypadku mam mało czasu na zastanawianie się. Natsu czeka, a ja nie mogę pozwolić robić jej tego dłużej. Jeśli powiem coś głupiego, zawsze mogę wycofać swoje słowa.

- Może powiesz mu o swoich uczuciach...? Nie wiesz, czy mu się podobasz, jeśli nie zapytasz. Zawsze warto spróbować, a jeśli się nie uda, nic się przecież nie stanie... - zacząłem, jednak widząc, jak dziewczyna robi dziwną minę, jakbym nie umiał doradzać, od razu chciałem wycofać swoje słowa.

- Chyba masz rację... Tak, tak zrobię. Powiem mu o swoich uczuciach! W zasadzie, po to też tu przyjechałam.

- A nie odwiedzić Haruto?

- Tylko mu tego nie mów, szwagrze - Natsu zaśmiała się wesoło, na co ja też się odrobinę rozweseliłem. Cieszyłem się, że odzyskała pogodę ducha i znów się uśmiecha, tak jak kiedyś.

- Natsu, mogłabyś przeprosić brata? On też płakał, chyba nawet bardziej niż Ty...

- Tak, powinnam to zrobić... Jutro powiem temu chłopakowi swoje uczucia, kiedy to załatwię, przeproszę braciszka, a potem mamę i będzie, jak dawniej.

- Gdzie go spotkasz?

- W Magic Landzie. Spędzimy miło kilka chwil.

- Odbiorę Cię po wszystkim, jeśli chcesz - wstałem i podałem jej rękę, żeby ona też mogła wstać. Od razu ją przyjęła.

- Chętnie. Wiem, gdzie mam spać, pójdę tam. Powiedzcie Haruto, że jestem zmęczona, pobawię się z nim jutro.

Nasza rozmowa skończyła się szybciej, niż przypuszczałem. Rudowłosa poszła do pokoju, znajdującego się na dole, obok łazienki, a ja ruszyłem na górę, zastanawiając się, czy Haruto ułożył puzzle. Gdy uchyliłem drzwi od jego pokoju, zobaczyłem, jak malec śpi wygodnie w swoim łożku, a niedokończone puzzle leżały w tym samym miejscu, gdzie były przed moim wyjściem. Shouyou już pewnie leżał w sypialni i na mnie czekał, więc tam właśnie poszedłem. Nie pomyliłem się. Leżał i czekał na łożku. Wyglądał, jakby dalej był zły.

- Skończyliście rozmowę? - zapytał, mając głos przesiąknięty ogromną ilością jadu. Natsu naprawdę musiała go czymś wkurzyć. Podszedłem do niego, siadając obok.

- Tak, było całkiem spokojnie.

- Powiedziała Ci?

- Tak. Podobno poszło o chłopaka. Nie rozumiem, czemu się na nią uwzięliście? Zakochała się, chce mu tylko powiedzieć swoje uczucia.

- Nie przeszkadza Ci to?

- Czemu miałoby? - spojrzałem na niego zdziwionym wzrokiem, na co on podarował mi trochę łagodniejsze spojrzenie. On coś wiedział i nie chciał powiedzieć, co.

- Nieważne. Chodźmy spać, jutro będzie ciężki dzień.

Mówiąc to, odwrócił się na bok i miał zamiar pójść spać. Dalej nie rozumiałem, o co mu chodziło, ale postanowiłem to zignorować, samemu przygotowując się do snu i jednocześnie trzymając kciuki, że jutrzejsze wyzwanie Natsu okaże się sukcesem.

***

Następny dzień przyszedł szybko. Nim się zorientowałem minęło śniadanie, wyjście Natsu i już zbliżała się pora obiadowa oraz czas, w którym odbieram Natsu z tego magicznego parku rozrywki, czy co to tam było. Shouyou na wyjście rzucił mi jedynie słabe "Cześć, baw się dobrze", nie interesując się tym, że chciałem go pocałować na wyjście. Wciąż go nie rozumiałem. Pojechałem tam, jednak chwilę mi zajęło zanim ją znalazłem. Stała przy diabelskim młynie i wyraźnie się ucieszyła, że mnie zobaczyła.

- Szwagrze, dobrze, że jesteś - rudowłosa uśmiechnęła się do mnie i po chwili pokazała na atrakcję przed nami. - Przejedziemy się raz?

- Natsu, nie wiem, czy to dobry pomysł... Shouyou czeka na nas z obiadem...

- Proszę, tylko raz.

Koniec końców, dałem się jej namówić na jedną przejażdżkę. Wsiedliśmy do wagonika, który strasznie wolno się poruszał, a po chwili na kilka minut stawał. Było to dość denerwujące, nie widziałem w tym celu. Natsu podziwiała z każdym piętrem ładne widoki, ale mnie one przyprawiały o mdłości. Świadomość, że jeztem bardzo wysoko nad ziemią w metalowym wagonie, sprawia, że chcę wymiotować.

- Piękny widok, prawda? - zagadała nagle po kilku minutach niezręcznej ciszy. Cieszyłem się, że ją przerwała, ja nie miałem na nią pomysłu.

- Niezbyt... Zmieńmy temat, jak poszło Ci wyznanie?

- Och, tak, wyznanie... - powiedziała zakłopotana, od razu się prostując. Siedzieliśmy po dwóch różnych stronach, żeby wagonik się nie chwiał.

- Przyjął je?

- Em... O, zobacz, widzę stąd stragan z watą cukrową!

- Natsu, nie unikaj tematu. Powiedz, co musisz i po prostu stąd chodźmy.

- Ym... Okej - rudowłosa spojrzała na mnie poważnie, ciągle utrzymując kontakt wzrokowy. Podejrzewałem, że chłopak, którego lubi ją odrzucił. - Kocham Cię. Proszę, umów się ze mną.

Po tych słowach całkowicie zdębiałem. Spokój ze mnie uleciał, zastępując go nagłym szokiem. Chłopakiem, którego lubi Natsu... jestem ja?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top