One shot


Sobotni wieczór. Czas gdzie ludzie po ciężkim tygodniu mogą w końcu paść na wygodną kanapę i obejrzeć ulubiony program czy też pójść na romantyczny spacer do parku ze swoją drugą połówką. Jednak w tym domu, takie rzeczy zdarzają się raz na ruski rok, bo nigdy nie ma na to czasu. Ale uznajmy, że ta sobota jest jednym ogromnym wyjątkiem, bo zespół w końcu dostał tydzień wolnego, co zakończyło się wyjazdem wszystkich do rodzinnych domów, no, oprócz mnie i Kai.

-Nie wiem jak tobie ale mi TEKEN się już znudził. - Stwierdził chłopak zamulający obok mnie - To co teraz porobimy Baekki? -Zapytał tonem jakby wstąpiło w niego pięcioletnie dziecko. Wróć on zawsze jest jak pięcioletnie dziecko...

-Nie wiem... Jakieś propozycje? - Spytałem wyłączając konsolę.

-Chodźmy potańczyć! - Będąc zachwyconym z własnego pomysłu aż wstał, odwracając się w kierunku wyjścia z salonu.

-No chyba ci na mózg padło. - Przewróciłem oczami z lekkim uśmiechem na widok padającego ze zrezygnowaniem Kai na kanapę -Kolacja. Mam ochotę na coś typowo chińskiego więc radzę ci szybko skołować dobre żarcie, bo jestem głodny. - Odszedłem skacząc jak bym był co najmniej na haju, do swojego pokoju obejrzeć jeszcze jeden odcinek nowo znalezionej dramy.

***

-No kocie, jedzonko tylko trzeba wrzucić do piekarnika żeby je podgrzać! - Oznajmił uradowany brunet wchodząc do mojego pokoju, z dumą wypisaną na twarzy. Dobra, znając jego zdolności kulinarne mam nadzieję, że zamówił coś w restauracji, bo nie mam ochoty spędzić tygodniowych "wakacji" z różową miseczką przy łóżku. - Chyba że masz ochotę na kąpiel? - Ten błysk w jego oczach nigdy mi się nie znudzi...

-Najpierw kąpiel, tylko z olejkiem cynamonowo - jabłkowym albo różanym! - Wyszczerzyłem swoje równe ząbki - Pomóc ci w czymś?- Spytałem po chwili namysłu i już szykowałem się do wstania z jakże wygodnego fotela.

-Nie! Dam sobie radę – I wyszedł cicho zamykając drzwi, a ja powróciłem do oglądania jakże wciągającego romansidła.

***

-Wskakuj na barana!

-Oszalałeś! - Powiedziałem, wybuchając łagodnym śmiechem, kiedy pomagał mi "wgramolić" się na jego plecy.

Szliśmy powoli przez cały dom, mijając urządzony w beżach duży pokój,poprzez długi korytarz wypełniony masą zdjęć, od okresu dzieciństwa każdego z członków zespołu, aż do dzisiejszych czasów. W końcu dotarliśmy do masywnych, drewnianych drzwi w kolorze gorzkiej czekolady, które po krótkiej walce dały za wygraną i ukazały niecodzienny obrazek. Wszędzie były rozstawione świece w przeróżnych kolorach, które mieniły się nadając klimat pomieszczeniu. Płatki czerwonych róż, rozrzucone na krawędziach wanny, podłodze i gdzie nie gdzie przebłyskiwały między puszystą pianą, a także kłębki dymu o przyjemnym zapachu, ulatniające się z kilku kadzidełek postawionych na drewnianej półeczce nad wanną.

-Muszę cię częściej cię o coś prosić, kiedy się nudzisz. -Ledwo wydukałem będąc pod wielkim wrażeniem.

Kai zaśmiał się cicho, z pewnością przez moją minę. Ale co miałem poradzić skoro tego się po nim nie spodziewałem?

-No, to ja wskakuję do wody! - Nic więcej nie mówiąc odwróciłem się tyłem do bruneta, wcześniej wysyłając mu wzrok pt. „Jak będę coś potrzebować to zawołam, a teraz WON!"

***

-Cholera jasna Kai!!! Przycisz z łaski swojej Jacksona!!!

-Mówiłeś coś? - Zajrzał do łazienki, patrząc na mnie jakby...Świecącymi oczami? Świetnie pewnie mi dolał jakiegoś gówna dowody i teraz mam halucynacje.

-Możesz ściszyć muzykę? - Zamrugałem kilka razy, upodabniając się do przesłodzonych Noon, uważając, że da to lepszy efekt - No Jongiiin! - Pokiwał twierdząco głową i wyszedł z pomieszczenia,na co uśmiechnąłem się z wdzięcznością. Zaraz, czemu zmienił POP na ballady??? Nie ważne...

Oparłem się wygodnie o ściankę wanny i dałem się ponieść przyjemności,jednak po chwili poczułem coś miękkiego na moich ustach. Uchyliłem powieki, a przede mną ukazała się twarz Kai. Jego piękne tęczówki w kolorze mlecznej czekolady, w których odbijały się promyki świec, pełne usta w malinowym odcieniu, tak blisko... Mężczyzna patrząc się głęboko w moje oczy, wszedł do wody, wyciągając ręce w moim kierunku, które po chwili pewnie złapałem, a on pociągnął mnie, delikatnie sadzając na swoich biodrach, a z naszych ust wydobyły się tylko ciche jęki wywołane nieograniczoną bliskością.

-Ymmm... Kai... Gorąco... - wychrypiałem, dość niewyraźnie między pocałunkami. Poczułem jak Jongin lekko odsuwa mnie od siebie z łagodnym uśmiechem i unosi na rękach niczym księżniczkę z Disneya ale tego już nie skomentowałem, tylko owinąłem ręce wokół jego karu, zaplatając nogi dookoła bioder bruneta, całując po kolei jego szczękę, policzki, nos i szyję, na której pozostałem trochę dłużej, tworząc trzy drobne malinki w kształcie serduszka.

Gdy weszliśmy do jego pokoju, mężczyzna postawił mnie na ziemi, a moim oczom ukazały się płatki białych róż leżących na podłodze, które tworzyły, jak by się głębiej zastanowić,ścieżkę do łóżka okrytego krwiście-czerwoną pościelą, z którą biel kwiatów tworzył piękny kontrast.

-Dużo masz jeszcze dla mnie niespodzianek na dzisiejszy wieczór? -Spytałem, zwracając wzrok ku brunetowi stojącego bokiem do łóżka,lecz jego twarz była zwrócona w moim kierunku.

-Złap mnie za rękę, to się przekonasz - Kolejny raz tego dnia zaufałem mu i nie dając się więcej prosić, zrobiłem krok w stronę przyjaciela, robiąc to lekko się zachwiałem, co zakończyło się moim upadkiem na pościel i pociągnięciu Kai za sobą. - No zgrabnie ci to wyszło kocie.

Ujrzałem jego równy uśmiech, a chwilę później tylko czułem. Jego subtelne ruchy na moich bokach, którym wtórowały pocałunki wzdłuż linii szczęki, szyi, którą na zmianę gryzł i całował, aby ból stał się przyjemnością, delikatne kółeczka kręcone na kościach biodrowych, którym towarzyszyło naznaczanie mojego obojczyka. Nic dodać, nic ująć. Nagle poczułem na swoich ustach coś ciepłego i słodkiego... Czekolada? Oblizałem kusząco usta, nabierając odrobinę ciepłej cieczy na palce, tworząc brązową linię wzdłuż brzucha, a także nakładając niewielką ilość na wargi kochanka,w które po chwili się wpiłem, od czasu do czasu oblizując je ze słodkości. Kai zakończył pocałunek, tworząc mokrą ścieżkę wzdłuż szyi, klatki piersiowej, zatrzymując się na chwilę przy sutkach, które przygryzał, ssał albo trącał mokrym językiem, aż moich ust wydobyły się zadowolone pomruki i ciche jęki. Po zlizaniu resztki czekolady z mojego ciała, wpatrując się we mnie z pożądaniem spytał chrapliwie - Mogę? - kiwnąłem głową na znak że się zgadzam. Powolnym ruchem zaczął wędrówkę wzdłuż moich nóg, delikatnie masując uda, aż w końcu złapał mojego penisa,którego niespiesznie stymulował. Odchyliłem głowę do tyłu przymykając oczy z przyjemności, jęcząc coraz głośniej, gdy poczułem jego usta na swoim prąciu. Najpierw pocałował główkę i oblizał czubek, kręcąc małe kółka w okół główki,następnie przejechał językiem wzdłuż trzonu a chwilę później wziął go całego do buzi i zaczął poruszać głową, coś powodowało, że mimowolnie zacząłem poruszać biodrami, chcąc poczuć więcej. Wyjął mojego penisa z ust, na co westchnąłem z nutą zawodu.

-Połóż się na brzuchu.

-Chcę cię widzieć - Uśmiechnął się zadziornie, wyciągając w moim kierunku rękę.

-Ssij kochanie.

Złapałem jego dłoń, przelotnie całując nadgarstek, chwilę później ssąc jego palce zostawiając na nich dużą ilość śliny.

-Już wystarczy - Pogłaskał mój policzek - Rozłóż nogi i postaraj się rozluźnić, będzie mniej boleć.

Nagle poczułem jeden z jego długich palców w sobie i stwierdzam, że to było dziwne uczucie, pełne dyskomfortu ale starałem nie myśleć o bólu. Po przyzwyczajeniu się kiwnąłem mu głową na znak, że może kontynuować. Wkładał po kolei drugi, trzeci... A potem czwarty palec. No cóż. Matka natura hojnie go obdarowała. Wyjął palce z mojej dziurki i sięgnął do małej szafki ustawionej obok łóżka po flakonik z olejkiem różanym. Wylał dużą ilość na swoją dłoń, po czym rozsmarował na swoim przyjacielu. Złapał mnie za łydki, kładąc je na swoich barkach jednocześnie pochylając się nade mną, szepnął do mojego ucha ciche - Kocham cię. - I wszedł we mnie łagodnie nie chcąc zrobić krzywdy. Gdy doszedł do końca uśmiechnąłem się do niego dając znak, że może zacząć. Kołysał biodrami coraz szybciej, poddając się całkowicie pożądaniu, a ja jęczałem jak rasowa pani spod latarni, krzycząc głośniej gdy trafiał w prostatę. Czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu, wyjęczałem niewyraźne - Jaz-zaraz! - I doszedłem na swój brzuch, wbijając paznokcie w ramiona kochanka, z których spływała stróżka krwi. Kai wykonał jeszcze kilka szybkich pchnięć i doszedł, rozlewając spermę w moim wnętrzu. Wyszedł ze mnie spokojnie i położył obok, a ja przytuliłem się do jego boku, mrucząc ciche - Też cię Kocham.Ale żarcia ci nie odpuszczę. – I oddałem się w objęcia Morfeusza.

                                                                                             ~KONIEC~



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top