Krótkie cięcie #15 [Wattpad vs. reszta świata]
Dobra, to teraz przyznać się, tylko bez oszukiwania! Ilu z Was ukrywa przed resztą świata, że ma tutaj konto? Ilu z kolei nie przyznaje się do zafascynowania pisarstwem?
Być może niektórych zdziwią te pytania. W końcu – dlaczego ktoś miałby to ukrywać? Czy jest coś złego w tworzeniu? W dzieleniu się tym z innymi? A może potępiać należy bycie na samym Wattpadzie?
Jeśli jesteście w grupie, która kompletnie nie rozumie, do czego piję, to tylko się cieszyć. W końcu coraz częściej napotykam osoby, które wstydzą się nie tylko bycia tutaj, ale też i samego pisania. Powiem więcej, idąc wytyczonym wczoraj szlakiem hipokryzji: wielokrotnie poczułam wstyd, czując na sobie pobłażliwe spojrzenia znajomych czy rodziny. Co prawda debiut literacki zmienił ich nastawienie do samego pisarstwa, nawet zaczęli mnie w tym wspierać (zdecydowanie zbyt ochoczo, powiedziałabym, że wręcz natarczywie), ale bycie Wattpadowiczem? Panie! Kto to widział!
<przyjemny, miękki głos radiowy: uwaga, mili Państwo, prosimy przygotować coś mokrego do gardła zwilżenia, bo oto zbliżamy się do stacji: retrospekcja>
Moje pierwsze zetknięcie z Wattpadem nie należało do udanych. Wcześniej co prawda słyszałam o 50 twarzach Grey'a, więc gdzieś w pamięci trwałej zapisała się wiadomość o istnieniu tej strony, ale raczej nie w tych obszarach, z których wyrasta kilometrami tęcza. Trudno się dziwić – jakkolwiek nie chcę obrazić niczyich preferencji literackich, pod względem wartości ta seria to szkodliwe bagno. Kiedy więc miałam usłyszeć tę nazwę ponownie, nic dziwnego, że ciało gotowe było pokryć się mroźnym oburzeniem.
"Zawsze możesz spróbować na Wattpadzie. Można tam za darmo publikować..."
"Ale ja już mam wydawcę", odpowiedziałam wtedy z oburzeniem, dotknięta do żywego. W końcu propozycje były, a znajomy prawnik wprost powiedział mi, że osoba bez żadnej rozpoznawalności na więcej liczyć nie powinna. Propozycja pisania na równi z "amatorami" zdała mi się poniżej pasa. Nie będę obszernie komentować, jak bardzo moje myślenie się zmieniło, bo to chyba oczywiste. Między innymi dlatego pojawił się pomysł konkursu. Po prostu byłam wściekła, że nie ma nikogo, kto doceniłby kłębiące się tutaj talenty. Ale o tym kiedy indziej.
Bądź co bądź trudno się było dziwić, w końcu moja wiedza na temat Wattpada była zerowa, a i bez filmików YouTuberów wyobrażany sobie przeze mnie poziom portalu sięgał przysłowiowego dna. Do tego doszedł wstyd przed przyznawaniem się, że poświęcam całe godziny na moje bzdurne opowieści. Może tłumaczenie się przed profesorem, że nie mam czasu przygotować się do egzaminów wstępnych, bo piszę, nie było najlepszym pomysłem, przyznaję, ale oprócz ówczesnego partnera, przyjaciółki i rodzicielki, z których to chyba żadne we mnie specjalnie nie wierzyło przed pierwszym mailem od wydawnictwa, wszyscy traktowali mnie jak wariatkę. Tak, niewiele się więc zmieniło w ich zachowaniu, ale wciąż ta różnica była wyczuwalna. Teraz byłam świrem też dlatego, że pisałam.
Czas jednak mijał. Okazało się, że samego pisania człowiek nie musi się wstydzić dopiero, gdy pojawiają się sukcesy. A to debiut, a to jakiś konkurs, wywiad, zdjęcie – po kolei ludzie się przekonywali do mojego nowego zajęcia, a kiedy już doceniło mnie nasze akademickie guru literatury i filozofii, zebrałam zdziwione spojrzenia i spłonęłam z zażenowania, ale było warto. Przynajmniej nie przejmuję się już szczególnie obecnościami, bo zawsze jest: pani Olu, proszę się nie przejmować.
Wydanie książki jednak (ależ bym chciała powiedzieć to brzydziej!) nic nie dało. Dotarło do mnie, że nie rozwijam się. Recenzje były pochlebne, wszyscy tylko chwalili, a ja siedziałam z tępą miną i nie wiedziałam, co dalej. Brakowało mi kontaktu z żywym czytelnikiem i większą ilością konstruktywnych opinii. I wtedy znowu neonowym blaskiem w głowie zapłonął mi Wattpad.
Przełknęłam gorycz, ściągnęłam aplikację...
ZAREJESTRÓJ
Wyobraźcie sobie moją minę. I wyobraźcie sobie desperację, która kazała mi to kliknąć.
Pierwszy przegląd zawartości: Metamorfoza - bad girl, Sex shop || Harry Styles, pierdyliard im podobnych. Pętla wokół szyi zacieśniała się, bo oto najgorsze, stereotypowe koszmary stały się prawdą – to strona dla niepiśmiennych. A im dalej w las, tym gorzej. Byłam przerażona, naprawdę! Szczególnie jak przypomniało mi się, że koleżanka proponowała mi publikowanie tutaj. To dopiero był cios między oczy. Nie bez powodu dwa miesiące później moją misją stało się rozcięcie tych prac, a znalezienie perełek. Byłam tak zawiedziona poziomem portalu i tym, jakie opka promują czytelnicy i magiczny algorytm, że nie potrafiłam inaczej. Mesjanizm i impulsywność obróciły się w Nita tnie Wattpada, a moim nowym celem – danie innym tego, czego mi brakowało, czyli opinii.
Odjechałam ostro, wiem, powoli robi się z tego autobiografia (o którą nikt mnie nie prosił, a ja i tak coraz częściej o niej myślę), ale to jest absolutnie potrzebne, uwierzcie mi!
Publikowanie na Wattpadzie (szczególnie, że początkowo żyłam przede wszystkim Hybrydą) było moim sekretem, dopóki nie stworzyłam Splątanych nici, a sytuacja powoli zaczęła się wymykać spod kontroli. W końcu ruszyła zabawa w patronaty, nagrody, jury, a w międzyczasie rozrastały się recenzje, profil i moje prace, przez co coraz częściej znajomi widzieli mnie z nosem w telefonie, a profesorka na dzień dobry słyszała: pani profesor, nie mogłam ćwiczyć, bo (tutaj milion zmarłych krewnych). Skończyło się na tym, że zaczęłam głośno mówić, że tutaj działam, bo zabrakło mi wymówek. I wiecie co?
Nie powiecie mi, że SN nie są największym konkursem, bo są. W najgorętszym okresie tysiąc wyświetleń pod recenzjami wybijał w ciągu kilku godzin. Myślicie, że ktokolwiek powiedział: to, co robisz, ma sens?
Nie istnieje osiągnięcie, które powstrzymałyby ich od tego litościwego uśmiechu. Może gdybym jeszcze była młodsza, przychodziłoby im to łatwiej, ale taka stara krowa? Żeby bawiła się w jakiegoś Łotpada albo, gorzej, Watpada?
Czekaj, bo znowu zapomniałem... No... ta strona... Ta, na której piszesz te swoje te... Jak to tam było? Łotpad? Łatpad? Łatdap?
Sradpad, kurde.
I wiecie, trudno się dziwić. W końcu komunikaty, które napływają do reszty świata są niepokojące. Plakietką "Fenomen Wattpada" opatrzone są wątpliwej wartości tytuły, zwykle literatura młodzieżowa z pijaną merysujką i upośledzonym gerym w roli głównej, a kiepskie fanfiki przeżywają czas rozkwitu na YouTubie. Do tego dochodzą rekomendowane przez stronę tytuły, zbiór najpopularniejszych prac... Obraz dla niewtajemniczonego jest oczywisty: dno.
Trudno się więc dziwić, kiedy kolejna osoba pisze: jak wygram w konkursie, to może powiem rodzicom o Wattpadzie! Może przyznam się do pisania! Może otwarcie przyznam się do czegoś cholernie intymnego, czym jest przelewanie swoich myśli na papier. Odsłanianie się bardziej lub mniej przed obcymi. Bo przecież nie trzeba sporządzać publicznego pamiętnika, by ujawnić swoje najskrytsze pokłady emocjonalności czy kreatywności. A reszta świata nam nie pomaga. Nie dopinguje. Działamy cicho, w ukryciu, pod maską pseudonimu.
I tak oto dochodzimy do ostatecznego pojedynku: Wattpad vs. reszta świata. Pojedynku, w którym z góry jesteśmy na przegranej pozycji. Reprezentowani przez kolejne bad girl i legendarne już zarejestrój. Czy mamy w ogóle szansę wygrać? I czy w ogóle jest sens stawać w szranki z czymś tak wielkim jak niewiedza?
Bo tak, ostatecznie reszta świata nosi we wnętrznościach niewiedzę, dezinformację i brak świadomości. Na Wattpadzie można znaleźć prawdziwe perły, również te nieco zakurzone lub zdeformowane. Prace, które mają mniejsze i większe potknięcia, ale wciąż obiecująco lśnią na tle innych. I warto mieć je zawsze w pamięci, gdy ktoś nas zapyta, co to za pomarańczowa stronka na ekranie telefonu. Warto pamiętać, że w większości piszą tu osoby młode, niedoświadczone i uczące się, uzbroić w dozę altruizmu i empatii.
Niejako od nas zależy, jak ten pomarańczowy świat będzie wyglądał w oczach innych. I choć właściwie nie wiem, jaki cel miałam, siadając do tego artykułu, to nagle sam się wyklarował. Znów życie samo zweryfikowało moje dążenia, a ja czuję się, jakbym wciskała innym misję, która nikogo nie obchodzi. Ale dam się ponieść fantazji i uwierzę, że moje słowa mają sens.
Nie pozwalajmy, by karmiono resztę świata, by wzrastała w siłę. Pracujmy nad poziomem prac naszych i innych. Wspierajmy autorów nie tylko wyświetleniem, ale przede wszystkim komentarzem...
Nie, wybaczcie. Odjechałam.
Po prostu bądźmy. Dla siebie, dla Wattpada i dla reszty świata.
I z tą myślą Was zostawiam.
adriananitaniteczka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top