Krótkie cięcie #7 [wena]

Wyglądam przez okno. Obserwuję sunące po błękicie chmury. Mrugam. Przekręcam głowę. Lewo, prawo, lewo. Zamykam oczy. Nic. Zero. Ciemność. Nie ma jej. Wzdrygam się. Zerkam pospiesznie na drzwi, ale nikt ich nie uchylił. Skąd więc wziął się ten ziąb? Dlaczego drżę? Czemu czuję w sobie lęk? Kiedy w końcu przyjdzie? A co jeśli...

Co jeśli nie pojawi się już nigdy?

Wszyscy jesteśmy w mniejszym lub większym stopniu niewolnikami weny. Niektórzy z nas potrafią po prostu usiąść i napisać, co im pot na palce przyniesie. Inni jednak, zupełnie jak ja, bez pomocy delikatnego głaskania rąk weny, nie są w stanie napisać nic. I o ile ten stan utrzymuje się przez tydzień, dwa czy cztery, nie ma większych powodów do zmartwień. Ale jeśli mija rok, a ty nie napisałeś nic? Co zrobić, żeby wreszcie poczuć ten znajomy zastrzyk energii? Żeby myśli rzuciły się razem do szaleńczej gonitwy, za którą ledwo nadążać będą opuszki uderzające w klawiaturę komputera?

Sęk w tym, że wcale nie jesteśmy na przegranej pozycji. Przyzwyczailiśmy się, że musimy pokornie czekać, aż wena łaskawie zapuka do naszych drzwi. Są jednak sposoby... nie do końca uczciwe, ale skuteczne, by zwrócić na siebie jej uwagę. Sprawić, by zabawnie poruszyła noskiem i wygramoliła się spod kołdry, po czym spojrzała na nas ze zniecierpliwieniem. Musimy wtedy szybko ją pochwycić, zanim prychnie, odwróci się plecami i wymamrocze: "nie dziś". Ale wpierw musimy zastanowić się, gdzie chcemy ją zaprosić. I dlatego pierwsza zasada brzmi...

Nie trącaj policzka weny, gdy śpi pod niewłaściwą kołderką.

Sprawa jest dziecinnie prosta. Piszesz kryminał? Sensację? Mroczny thriller psychologiczny, którego zakończenie ma zmusić usta czytelnika do uformowania się w okrąglutkie "o"? Wymień wenie pościel. Nie pozwalaj, by spała w odcieniach różu, wśród kolejnych romansów i filmów o nastoletniej miłości. Z weną bywa różnie, ale zdecydowanie lepiej podziałają poszukiwania na podobnym gruncie. Piszesz akcję, czytaj akcję. Chcesz stworzyć fantastyczną trylogię o łowcach potworów? Dlaczego więc jeszcze nie znasz podstawowej literatury z działu fantastyki? A może kręcą cię starcia droidów z mistrzami Jedi? To teraz powiedz mi, czy byłeś na Hanie Solo?

Tu nawet nie chodzi o poszerzanie swojej wiedzy na temat danej... pościeli. Tu chodzi o stymulację twojego umysłu bodźcami możliwie najbardziej dopasowanymi do tego, co chcesz napisać. Być może będziesz musiał obejrzeć dwadzieścia filmów, pięć sezonów serialu i napełnić czytelniczy żołądek połową szkolnej biblioteki, a być może wena podskoczy na łóżku już po pierwszej stronie. Warto spróbować, prawda? Tylko pamiętaj, że wpierw...

Wena musi mieć ograniczoną przestrzeń. Nie może po przebudzeniu rzucić się przed siebie i biec co sił, tylko po to, by ocknąć się na środku pustyni. Musisz postawić ściany. 

Ciężko jest myśleć bez nawet najbardziej ogólnego planu. Pamiętaj, kij ma dwa końce. Musisz mieć w głowie moment, w którym bohaterka budzi się o 7:30, oraz jej namiętny pocałunek ze szkolnym bad boy'em, stanowiący zakończenie książki. I to jest absolutne minimum. Im więcej przystanków rozrysujesz w głowie, tym łatwiej wenie przyjdzie dostosowanie się do nich. Wbrew pozorom dużo łatwiej tworzy się w określonych ramach. 

Zostawiaj wenie furtki, z których będzie mogła skorzystać w razie zapędzenia w kozi róg.

Furtki, furtki i jeszcze raz furtki. To największe dobrodziejstwo, które udało mi się wypracować w moich pracach. Staraj się prowadzić akcję w taki sposób, by w każdym momencie mieć przynajmniej kilka odmiennych kierunków, w których mógłbyś podążyć. NIGDY nie krocz ścieżką bez rozgałęzień, bo gdy wena się wyczerpie, nic już nie zdziałasz. To właśnie przez to tak wiele prac zostało zawieszonych. Bo ich autorzy nie pozostawili w historii żadnych luk, przejść czy furtek, z których mogliby skorzystać, gdyby się zacięli. Pamiętaj, że jeśli nie ma ciała, nie ma trupa. Nie stosuj scen ostatecznych. Im sprytniejszy będziesz w manipulowaniu zdarzeniami, tym łatwiej pobudzisz do działania wenę.

Wena to okropna egocentryczka. Uwielbia, gdy się o niej mówi.

Mów, mów i jeszcze raz mów. Znajdź sobie kogoś, kto będzie słuchał Twoich pomysłów. Kto w razie czego zauważy, że w czasach PRL-u nikt nie korzystał ze smartphone'ów, kiedy tobie to umknie. Ponadto nic tak bardzo nie pobudza weny. Zobaczysz, że zaraz zacznie się wtrącać i zachęcać cię do dalszego mówienia. Zadawaj sobie pytania i pozwól wyobraźni wziąć Cię pod ramię. Nie musisz koniecznie wykorzystać później tych pomysłów. Ważne, żebyś uczył się myśleć kreatywnie.

Z nikim się tak dobrze nie będziesz bawić, jak z weną. 

Graj ze znajomymi w wymyślanie absurdalnych opowieści. Losujcie zestaw słów, a następnie próbujcie z nich stworzyć logiczną całość, im dłuższą, tym lepiej. Twoje kubki smakowe z wdzięcznością przyjmą słony posmak paluszków, a serce będzie ochoczo pompować krew, gdy Ty będziesz umierać ze śmiechu. Ogranicza Cię tylko własna wyobraźnia. A to właśnie ona jest kluczowa, gdy chcesz znaleźć wenę. 

I nie bój się. Choć każdy z nas drży, zerkając na chmury... Choć każdy z nas martwi się, czy właśnie opublikowany rozdział nie jest ostatnim...

Cóż. Przed nami jeszcze wiele lat życia. Może za którymś razem wena w końcu wysunie nogę spod kołdry?

Trzymam za nas kciuki.

Nita.

adriananitaniteczka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top