6 - Marie

Po kłótni na stołówce, strażnicy zapisali oba imiona, Ezry, oraz Marie, na liście, którą nosili przy sobie. Gdy słońce zaszło, w Odyseji wśród strażników miało miejsce zebranie, Siedzieli przy stole, a do pomieszczenia w którym siedzieli, wszedł on Michael Thorne. Główny zarządca schronu. Jego prosta czerwona koszula, podkreśliła jego chudą sylwetkę, czarny krawat zawinięty wokół jego szyi miał jakby podkreślić elegancję, jednak koszula wymiętolona od pasa w dół dała do myślenia tym że śpieszył się na to spotkanie i koszula w pośpiechu wypadła mu z spodni do których wcześniej musiała zostać wkasana. Jego włosy, lśniły jak śnieg o poranku, a światło padające z lamp pokoju dodawały tylko autorytetu jego postaci. Jego postać oparła się o stół na środku pomieszczenia przy którym wszyscy siedzieli.
- Jedna z podopiecznych, które przybyły tu na początku zarazy, buntowała się, -
Rozpoczął jeden ze strażników. opierając się o fotel.-
Thorne jednak dalej stał cicho jakby oczekiwał dalszego zeznania, niczym zakonnik spowiadający grzesznika.
- Na dodatek, znany z wcześniejszych wybryków Ezra Anderson, również złamał regulamin, to będzie już piąty raz-
Zarządca podniósł lekko głowę w stronę sufitu
- I czego oczekujecie ode mnie? Wiecie co macie z takimi robić-

-Wiemy ale...-

-Żadnego Ale!- Krzyknął Thorne, przerywając swojemu podkomendnemu. -Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale jedna jebana zdzira z jednostki zwiadowczej, wykradła dokumenty na których dokumentujemy osoby wyprowadzane! I to przez waszą niekompetencję!- Uderzył dłońmi o stół, że szklanki na nim stojące omal nie wylały swoich zawartości to kawy, to wody.
 -Może zaraz zacznę wpisywać was na listę wyprowadzeń.. może to was czegoś nauczy.-
Żaden ze strażników nie miał czelności by cokolwiek odpowiedzieć na jego słowa. Autorytet Thorne'a był zbyt wielki. Wyciek tych dokumentów, mógłby sprawić że rząd Stanów działający w ukryciu, weźmie w swoje ręce załatwienie spraw, które się dzieją w "Odysei", na to Thorne nie mógł pozwolić, oznaczało by to dla niego koniec. 
-Co do tamtej dwójki... Wyprowadzić.. i radzę wam dobrze, znajdźcie mi te zasrane dokumenty.-
Powiedział, na odchodne. Wychodząc poprawił tylko włosy, i zakasał koszulę z powrotem do spodni. Wrócił do swojej kabiny, popatrzył tylko na leżące na nim zdjęcie rodzinne na którym był on, oraz jego dziecko. Obok zdjęcia leżał egzemplarz Biblii, z zakładką umieszczoną w miejscu księgi Hioba. 

W godzinach nocnych, strażnicy weszli do pokoju Marie, która spała spokojnie jak gdyby nigdy nic. Czując obecność w swoim pokoju obudziła się ale nic nie było w stanie ochronić jej przed ciosem z kolby karabinu w głowę.
Gdy w tym czasie Ja, Alexa i reszta przygotowywaliśmy się do ucieczki. Marie była wieziona w jakimś transportowym samochodzie, gdzieś poza Odyseję. Wyciągnęli ją na zewnątrz. na polu na którym się pojawili, w ziemię były wbite metalowe pale, z kajdanami umiejscowionymi u góry, i u dołu pala. Marie zdała sobie sprawę że nie jest w stanie nic powiedzieć, gdyż jej usta zostały zakneblowane. Mamrotała jedynie dźwięki, najpierw z zaskoczenia, a potem z przerażenia, gdy jej ręce i nogi zostały umiejscowione w kajdany, oraz zamknięte. Jeden z strażników, gdy reszta wsiadła z powrotem do transportera, wystrzelił flarę z pistoletu flarowego. Huk racy, i intensywne czerwone światło było idealnym wabikiem. Marie zdała sobie sprawę z tego co się wyprawia. Gdy tylko ostatni strażnik wsiadł z powrotem do pojazdu, z jej zakneblowanych ust zaczęły wydobywać się stłumione krzyki. Gdy usłyszała, a następnie zobaczyła hordę Nosicieli idących w jej stronę z jej oczu zaczęły płynąć czyste strumienie łez. Zaczęła szamotać się coraz bardziej i bardziej, a jej krzyki mimo knebla stawały się coraz głośniejsze. Gdy Nosiciele ją dopadli, ta nie mogła nic więcej zrobić. Czuła jak ich zęby coraz bardziej zatapiają się w jej ciało. z każdym kolejnym centymetrem oderwanej skóry, ilość łez wzrastała, aż w końcu z wycieńczenia zaczęła już tylko cichutko łkać, bo na krzyki zabrakło jej siły. Ból jaki przeżywała, będąc jedzona żywcem był nie do opisania. W końcu Nosiciele pożywili się wszystkim. Jedynym szczęściem w tej sytuacji dla Marie było to, że przez kompletne skonsumowanie jej ciała, nie musiała jeszcze cierpieć stając się jedną z Nosicieli, gdyż pasożyt nie miał wystarczająco czasu, by trafić do jej układu nerwowego. Marie była jedną z wielu ofiar Thorne'a i jego chorych metod. 

Reszta grupy nie zdawała sobie sprawy z jej losu, ale w krótce miało się to zmienić. Martha dalej była w posiadaniu dokumentów, z którymi pendrive, przekazała jej przed śmiercią Alexa. Nie spuszczała go nawet na chwilę z oka, i cały czas trzymała w kieszeni kamizelki. Gdy dołączyła do strażników na Szczycie, cały czas pilnowała pendrive'a. Wiedziała że musi go przekazać i zakończyć to co Alexa zaczęła. Trzeba było powstrzymać Thorne'a zanim w ten sam sposób jak blondynkę, zabije więcej ludzi. Nie mogła też pojąć jakie motywy ma ten chory człowiek. Dlaczego w obliczu takiej apokalipsy, decyduje się on na takie kroki. To wciąż było niewiadomą. 

Wracając do wydarzeń obecnych, byłem po pierwszym ukończonym treningu z Sonyą. Kobieta nie wyglądała na ani trochę zmęczoną, gdy łapałem oddech już z trudem
-Słabo to widzę, ale hej, wytrzymałeś więcej niż niektórzy których Nicolas mi tu wysłał, jeszcze parę miesięcy a może będziesz w stanie wytrzymać dłużej!-
Powiedziała białowłosa klepiąc go po plecach

-Jesteś chujowym motywatorem- Skomentowałem krótko- Musiałaś kazać mi skakać z tej barierki?-

-Gdy jesteś otoczony przez Nosicieli, każda droga ucieczki jest dobra, Lepiej połamać nogi niż stracić życie- Odpowiedziała kobieta, kierując się w stronę klatki schodowej

-Czemu mówisz o tym tak lekceważąco?- Zapytałem -Brzmisz jakbyś za nic miała to że ludzie z twojej grupy umierają-

-Ponieważ w takiej znaleźliśmy się rzeczywistości Ezra. Popatrz na to miejsce. Nie jest ono wieczne, może upaść każdego dnia. Dlatego najlepiej się nie przywiązywać. A teraz jeśli łaska skoczę do Nicolasa, trzeba mu przekazać że zaczynasz ruszać z nami-

-Poczekaj. Mam pytanie- Zatrzymałem ją na jeszcze jedną chwilę -W drodze tutaj spotkaliśmy dziwnego nosiciela. Był jakby.. zmutowany? Wiesz może coś więcej?-

-A co ja wyglądam ci na speca od Nosicieli? Ale wiem o czym mówisz, ten pasożyt.. musi umieć ich jakoś mutować, ale nie mnie pytaj-

-Rozumiem..-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top