3.
Ciepłe promienie słońca delikatnie wpadały do pokoju, oświetlając go. Tym razem Brytyjczyk pamiętał o zasłonięciu żaluzji, aby słońce go nie obudziło. Jednakże co innego postanowiło przerwać mu ten błogi sen. Ową przeszkodą był budzik w telefonie, który nagle zaczął dzwonić po drugiej stronie pokoju. Dźwięk był tak denerwujący, aż zmusił śpiącego Anglika do wstania z ciepłego łóżka i wyłączenia go. Już wybudzonemu chłopakowi nie zostało nic innego jak ubranie się, pościelenie łóżka i zejście na dół na śniadanie. Z racji, iż dzisiaj miał zostać oprowadzony po szkole, przez któregoś z uczniów, ubrał się dość stosownie. Jasna koszula w delikatną kratkę oraz ciemne jeansy, to strój jaki wybrał. Pościelił łóżko, a następnie udał się do łazienki, która była tuż przy jego pokoju. Wszedł do środka i załatwił tak zwaną poranną toaletę. Wychodząc z łazienki napotkał braci, którzy zaczęli bić się o to, który z nich pierwszy zajmie pomieszczenie. Załamany zachowaniem braci Arthur, zszedł na dół gdzie przywitał go Dylan, z już gotowym, śniadaniem, w postaci spalonych tostów. No cóż. Taka to już natura rodziny Kirklandów.
- Hej Arthie - powiedział Dylan, widząc brata wchodzącego do kuchni.
- Hej - odparł, siadając przy stole.
- Jak się spało? - zapytał, kładąc talerz przed członkiem rodziny.
- W miarę dobrze. Niestety budzik mnie obudził - odpowiedział, po czym wziął tosta i zaczął go konsumować. Pomimo niezbyt dobrego smaku oraz suchości, było dość dobre.
- Gdzie reszta? - patrząc w stronę schodów, spytał dzisiejszy kucharz.
- Kłócą się o łazienkę - od niechcenia odparł Arthur.
- Dzisiaj idziesz do szkoły. Nie stresujesz się? Jak myślisz? Jak będzie? - pytał Dylan, próbując podtrzymać rozmowę.
- Przecież to i tak będzie tylko oprowadzenie po szkole, przez jednego ucznia, który pewnie będzie z tych pilnych.
- W sumie fakt. Pamiętaj aby odebrać mundurek - przypomniał starszy, na co młodszy westchnął.
No tak. Znów będzie musiał nosić mundurek. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że można czasem kogoś pomylić, a będąc w nowej szkole i nikogo nie znając, łatwiej o taką pomyłkę.
Po skończonym posiłku chłopak odłożył talerz do zlewu, po czym zabierając najpotrzebniejsze rzeczy, wyszedł z domu. Wpisał w mapę trasę, aby w razie jakiejś pomyłki dojść o konkretnej porze na miejsce. Oczywiście podczas drogi nie obeszło się bez kilku złych skręceń, ale dał radę. Kiedyś w końcu się nauczy iść do szkoły bez pomocy mapy.
Wszedł do budynku i czekał na osobę, która miała go oprowadzić. Był przed czasem, więc miał chwilkę aby zapoznać się z portierką oraz dowiedzieć się kilku rzeczy o szkole. Nim się obejrzał, podszedł do niego średniego wzrostu brunet.
- Hej. Ty pewnie jesteś Arthur - powiedział przybyły.
- Yes, to ja. Arthur Kirkland - odpowiedział z lekkim uśmiechem, spoglądając na niego.
Dobrze zbudowany i wysoki brunet z brązowymi oczami, a na sobie założony szkolny mundurek. Wyglądał, jak jeden z tych chłopaków, którzy mają wokół siebie wiele dziewczyn, co oznaczało, iż był w błędzie zakładając, że jest to pilny uczeń.
- Jestem Allen Parker. Miło mi ciebie poznać. Będziemy razem w klasie - z uśmiechem się przedstawił po czym podniósł rękę w celu przybicia piątki, co zdziwiło Brytyjczyka.
No tak. Czego mógł się spodziewać. W końcu to Ameryka, a nie Anglia. Ludzie mają inne zachowania w danych sytuacjach.
- Zatem chodź, pokażę ci szkołę - powiedział brązowooki, po tym jak Arthur trochę niepewnie przybił mu piątkę.
- Jasne - przytaknął Arthur, na co ruszyli korytarzem.
Z racji, iż była jeszcze lekcja, korytarz był pusty, jedynie co jakiś czas przechodziły nim pojedyncze osoby.
- Jak możesz zauważyć, szafki mamy na korytarzu. Każdy ma swoją, więc nie musisz się przejmować tym, że z kimś ją dzielisz. Twoja szafka będzie pewnie gdzieś tutaj - wskazał miejsce na samym środku rzędu niebieskich szafek. - Numer szafki, wraz z kodem do niej, pewnie niedługo dostaniesz od dyrektora.
- Dobrze - odpowiedział Anglik, zerkając na prawdopodobne miejsce swojej przyszłej szafki. Znajdowała się ona w samym środku korytarza, tuż obok sali od historii.
- Idziemy dalej - zapytał tutejszy, widząc, że blondyn skończył się rozglądać.
- Tak, tak - spojrzał na niego. Szczerze myślał, że będzie on się trochę gorzej zachowywał, ale nie jest źle. Chodź może tylko udaje miłego.
Poszli dalej. Zwiedzili wielką, szkolną stołówkę, na której znajdowało się dużo stołów, a przy ścianie był punkt odbioru dań wraz z miejscem na odłożenie brudnych naczyń. Sala gimnastyczna, na której trwała właśnie lekcja wf-u, była naprawdę ogromna. Na środku znajdowało się duże boisko, a po bokach stały wielkie, przesuwane trybuny.
Gdy wychodzili z sali gimnastycznej, zadzwonił dzwonek, co oznaczało, że lekcja się skończyła. Z tego powodu z sal lekcyjnych zaczęła wychodzić masa uczniów. Jedni wychodzili w grupkach inni samotnie, a jeszcze inni zostali w klasie aby porozmawiać z nauczycielem.
Nie chcąc zgubić swojego przewodnika wśród tłumu ludzi, Brytyjczyk zbliżył się do Amerykanina. Zgubienie się w tym momencie, to nie byłoby coś, co chciałoby się przeżyć.
- Pokażę ci klasę naszego wychowawcy, pana Brown'a - pomimo braku odpowiedzi od nowego, pokierował się do klasy.
Gdy już znaleźli się przy klasie, podszedł do nich dość niski chłopak.
- Siema Allen - zagaił przybyły o farbowanych na różowo włosach.
- Hej Oli - odpowiedział przewodnik - jak było na lekcjach?
- Spoko. - powiedział różowowłosy, po czym spojrzał na Arthura. - A to kto to? Jakiś nowy?
- Yup. Będzie z nami chodził do klasy.
- O to super. Pewnie będzie ciekawiej - odpowiedział z uśmiechem. - Hej, jestem Olivier Wilson, ale możesz mówić mi Oli. Miło mi ciebie poznać.
- Arthur Kirkland. Również mi miło - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Brytyjczyk. Ale fajnie - podekscytował się. - Dobra. Ja zmykam, bo zaraz kolejna lekcja, a muszę się przygotować. Miłego zwiedzania i do następnego - powiedział nowo poznany, po czym odszedł machając ręką.
- To chodźmy - odparł brązowowłosy, a następnie wszedł do klasy, w której znajdował się nauczyciel. Jak się zielonooki domyślił, był to ich wychowawca. - Hej Jack.
- Hej Allen - odpowiedział nauczyciel, odwracając się w ich stronę. - Widzę, że kogoś przyprowadziłeś. Arthur, jeżeli dobrze pamiętam.
- Tak. Jestem Arthur Kirkland - przedstawił się, już po raz trzeci dzisiejszego dnia. Spojrzał na mężczyznę.
Wysoki brunet z uczesanymi włosami i okularami. Miał na sobie jeansy i białą koszulę. Wyglądał dość schludnie.
- Jestem Jack Brown, ale mów mi po imieniu. Jak pewnie już wiesz, jestem twoim wychowawcą. Uczę angielskiego, więc na lekcjach będziemy widywać się często. Mam nadzieję, że spodoba ci się w nowej klasie i szybko się do niej przyzwyczaisz.
- Też mam taką nadzieję - z uśmiechem odpowiedział nowy.
- Proszę, to dla ciebie - powiedział wyższy, wręczając niższemu kartkę z planem lekcji. - Jakbyś miał jakieś pytania, to możesz przyjść do mnie albo zapytać Allena.
- Dobrze. Dziękuję - wziął plan i przeleciał go wzrokiem. Układ konkretnych lekcji był idealny. Podniósł głowę znad kartki - A co z mundurkiem?
- A właśnie. Z tego co wiem, to w sekretariacie na ciebie czeka.
- Dobrze - odpowiedział zainteresowany, lecz w tym momencie zadzwonił dzwonek, informujący o końcu przerwy i początku lekcji.
- Zmykajcie już - na te słowa dwaj chłopacy wyszli z klasy, zanim klasa mająca lekcje w tej sali, zaczęła wchodzić.
- To teraz mniej więcej pokażę ci, gdzie znajdują się poszczególne klasy, abyś nie miał większego problemu ze znalezieniem ich. Mam nadzieję, że ci to pasuje - powiedział Allen.
- Nie. Nie przeszkadza - odpowiedział Arthur, chodź w głębi chciałby trochę więcej czasu spędzić na zobaczeniu szkoły i zorientowaniu się, co gdzie jest.
- Okay. To chodź. Wyjaśnię ci mniej więcej jak to jest - po tym stwierdzeniu pokierowali się w głąb szkoły.
Budynek był podzielony na część humanistyczną, przyrodniczą, matematyczną oraz artystyczną. W konkretnych częściach, znajdowały się poszczególne sale. Każda klasa była podpisana, co było ułatwieniem, dla Kirklanda. Korytarze, ze względu na swoją kategorię, trochę się różniły. Głównie różnica polegała na plakatach wiszących na ścianach.
Kiedy obeszli już całą szkołę, było już dość późno. Z racji końca oprowadania, podeszli do sekretariatu, w którym to Arthur odebrał swój nowy mundurek. Przygotowany, na odbiór uniformu, miał przy sobie torbę, do której schował swój szkolny strój. Pożegnawszy się z osobami w sekretariacie i przewodnikiem, pokierował się w stronę domu, do którego po kilkunastu minutach dotarł.
~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~
你好
Jak wrażenia po 3 rozdziale? Dla kogo zaskoczeniem było, to że to Allen oprowadzał Arthura, a nie Alfred (wiem o tobie Duciuś, moja korekto)?
Napiszcie co uważacie o tym rozdziale, który jak na razie jest najdłuższy. Liczę na każdą opinię. >人<
谢谢(xièxiè/dziękuję) duciaraq_truskawka za korektę OwO.
Nwm co jeszcze tu napisać. Hmmm
Kto nie może doczekać się kolejnego rozdziału?
Do następnego!
再见
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top