8. Testując
Po okresie radości zdyszany od krzyków najemnik padł w końcu na łóżko. Na poznaczonej bliznami twarzy widać było szeroki lekko maniakalny uśmiech. Ja po prostu stałem z boku i obserwowałem go z ostrożnością. Moje żebra nadal lekko pobolewały po ostatnim uścisku. Czułem jednocześnie satysfakcję i lekkie przerażenie. Radość brała się stąd, że udało mi się uleczyć coś, co było pozornie nie do naprawienia i to w niecałe pięć minut. Strach brał się stąd, że po naprawieniu skóry na dłoni prawie zostałem uduszony, nie chcę myśleć, co się stanie po wyleczeniu całego ciała. Mając dość emocji, podszedłem do łóżka i także się położyłem prostopadle do Deadpoola. Posłanie nie było zbyt szerokie, więc długość moich nóg wystawała poza mebel. Zamknąłem oczy i delektowałem się ciszą. Stres dnia, w końcu mnie dopadł i powoli zaczynałem zasypiać.
- Dzięki ufolku. - Te dwa słowa wyrwały mnie ze stanu przyjemnego półsnu.
Westchnąłem i otworzyłem oczy. Ociężale odwróciłem się, aby leżeć bokiem i miałem widok na czubek pokrytej bliznami głowy. Senny spojrzeniem próbowałem wypalić w tej głowie dziury i zakończyć żywot tego wkurzającego człowieka.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem kosmitą? - Po wypowiedzeniu tych słów nie udało mi się powstrzymać ziewnięcia.
Najwyraźniej mój rozmówca był w bardzo dobrym humorze, ponieważ zaśmiał się radośnie. Nie mógł widzieć gniewnego zmarszczenia brwi na mojej twarzy. Jakaś bardzo mała część żałowała tej pomocy. Ja chciałem się po prostu przespać. Najwyraźniej los mnie nienawidzi i nawet po teoretycznej śmierci nie pozwól mi odpocząć. Im szybciej uda mi się zakończyć tę rozmowę, tym szybciej zdrzemnę się.
- Wiem, że jesteś z ziemi, ale na pewno na takiego nie wyglądasz. Mógłbym wołać do ciebie Petey, ale to do ciebie nie pasuje. Więc zostaje ci tylko ufolek lub kosmita.
Miałem ochotę z irytacji walić głową w ścianę lub uciec przez okno. Gdybym tylko miał siłę wstać.
- Wymyśl coś innego. - Zażądałem stanowczo.
- To ma być wyzwanie? - Niezdrowa dawka wesołości nadal pobrzmiewała w głosie najemnika.
Moje ciało przeszły dreszcze. Ani trochę nie podobał mi się ten ton. Modliłem się do wszystkich bóstw nawet tych asgardzkich, abym nie skończył z jakimś idiotyczną ksywką. Przeklinałem się za to, że nie potrafię utrzymać języka za zębami. Gdybym zignorował to głupie przezwisko, mógłbym teraz spokojnie spać.
- Skoro tego chcesz to, co powiesz na Seksiak? - Zapytał pełen entuzjazmu.
Znowu miałem ochotę uderzać, ale tym razem w tę brzydką twarz. Sen, tylko o to proszę. Zanim jednak odpłynę w niebyt, musiałem wiedzieć. Jak...
- Jak w ogóle wpadłeś na to genialne przezwisko? - Spytałem z wyraźnym sarkazmem w głosie.
Deadpool odchylił głowę w bok i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Stąd, że nadal chodzisz do połowy toples. Nie powiem, pasuje ci to.
Momentalnie oblałem się rumieńcem i spojrzałem na siebie. Od kiedy probowałem sprawdzić, czy mam jakieś blizny spędziłem do połowy rozebrany. Od razu zakryłem odsłonięte kawałki skóry czarną substancję aż po samą szyję. Chwilkę zajęło mi dojście do siebie po tym zawstydzeniu. Gdy udało mi się odzyskać głos, prawie warczałem w odpowiedzi;
- Nie ma mowy!
- Nie potrafisz się bawić! - Krzyknął płaczliwie w odpowiedzi.
On był jak dziecko, ale bez tej otoczki, która sprawia, że uznaje się je za urocze. Był irytujący, dziecinny, nieznośny i wkurzający. Jak mantra powtarzałem w głowie, że nie mogę go pozbawić głowy. I tak odrośnie, a może jeszcze od głowy odrośnie nowy organizm i będę miał dwie uciążliwości. Przewróciłem się znowu na plecy i próbowałem uspokoić. Z powodu zmęczenia byłe bardzo drażliwy i mimo że miałem tego świadomość, nie pomagało mi to zapanować nad sobą. Powoli mój oddech się uspokajał i wtedy do moich uszu doszło mamrotanie.
- ... i teraz takiemu dogódź. Poznał jeden pomysł i od razu odrzuca. Sam nie pomyśli, a innych krytykuje... - Trwała rozgorączkowana tyrada.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na sufit, jakby to on był sprawcą wszystkich moich nieszczęść. Jednym uchem słuchałem, jak padają coraz to nowsze i bardziej absurdalne pomysły imienia dla mnie. Mając dość i wiedząc, że nie będę miał szansy zasnąć, dopóki czegoś nie wybiorę. Zacząłem przypominać sobie, jakie były moje poprzednie ksywki. Spidermana wybrałem sam, pajączki pojawiło się z powodu motywu na kostiumie i super mocy. Później były takie, których raczej nie chciałem użyć typu zakała miasta, leń, nieudacznik, oszust i tak można dalej ciągnąć listę obelg, ale nie po co. Postanowiłem się skupić na nazwach, które lubiłem jako dziecko, gdy bawiłem się z kolegami. Shadow pasowałoby do koloru mojego stroju. Nie wiem czemu, ale ta nazwa była zawsze bardzo popularna. Dalej zawsze było Hunter, Storm, albo coś związane ze zwierzętami i zakończone -man. Niektóre z tych nazw były praktycznie niemożliwe do wypowiedzenia albo po prostu nie miały sensu. Chciało mi się śmiać, gdy przypominały mi się niektóre zabawy. Wyzwania był po prostu koszmarne.
Poderwałem się z łóżka przy okazji zwracając na siebie uwagę Deadpoola, ale mało mnie to obchodziło. Jeśli miałem mieć nowe imię to miało być ono dobre. Będę koszmarem. Ile razy Fury tak mnie nazywał, gdy myślał, że nie słyszę lub drużyna szydziła po treningach, że idzie mi koszmarnie. Nightmare najwyraźniej do mnie pasowało, ale chciałem czegoś innego. Nightmareman wydawało się głupie, Nightmare ghoust było jak masło maślane, a trzecia sugestia Nightmarer co można tłumaczyć na Koszmarnik niezbyt mi pasowało. Spojrzałem na Deadpoola w poszukiwaniu jakichś inspiracji. Zamrugałem zdziwiony, gdy od razu wpadł mi do głowy pomysł i to dość dobry. Nightmare's child - dziecko koszmarów fajnie brzmiało, poza tym pasowało do mojego obecnego kostiumu. Jeśli ktoś zobaczyłby mnie nocą, na pewno uciekłby w drugą stronę. Teraz zostało przekazać dobrą nowinę i iść spać.
- Deadpool. - Zawołałem.
Nie reagował na mnie, kontynuując wyliczanie imion. Gdyby nie moja irytacja byłbym pod wrażeniem jego kreatywności, choć niektóre nazwy przyprawiały mnie o dreszcze, bo kto by chciał biegać po mieście i nazywać się Kosmiczny plemnik lub Kapitan kosmitek. Najwyraźniej głowa faceta obok mnie obracała się wokół dwóch spraw; seksu i kosmitów. Próbowałem odgonić mój mózg od próby zafundowania mi traumy i wyobrażenia sobie obu elementów wspólnie. Tracąc cierpliwości, po prostu szturchnąłem go w tył głowy.
- Wymyśliłem nazwę. Od dzisiaj możesz mówić mi Nightmare's child.
Brązowe oczy spojrzały na mnie i przez chwilę oceniałem. Po chwili na twarzy najemnika pojawił się uśmiech.
- Pasuje ci to Night.
Tym razem nie powstrzymałem jęku, gdy upadłem płasko na łóżko. Na szczęście tym razem w pomieszczeniu zapanowała cisza, a mój zmęczony umysł w końcu odpłynął. Za chwilę znowu otworzyłem oczy i spojrzałem gniewnie na osobę, która szturchała mnie w ramię. Nie byłem pewien czy po prostu spałem kilka sekund, czy doświadczyłem tego głupiego uczucia, gdy mimo normalnego snu, wydaje ci się, że tylko zamknąłeś oczy i nadal jesteś zmęczony. Mój zaspany wzrok padł na zbyt dużą ilość czerwonego koloru.
- Nie zamykaj znów oczu, budziłem cię już trzy razu. Jeszcze raz zaśniesz, a obudzę cię wiadrem zimnej wody. - Do moich uszu dotarł lekko zirytowany głos Deadpoola.
Ociężale podniosłem się do siadu. Moje nogi były całe zdrętwiałe po zwisaniu z boku łóżka. Ciekawy spojrzałem przez okno, nadal na dworze było ciemno, ale w oddali widziałem delikatne przejaśnienia wskazujące na czas lekko przed świtem. Gdybym potrafił zamordować kogoś wzrokiem, najemnik mimo swojej nie śmiertelności, padłby teraz martwy.
- Czemu tak wcześnie. - Zapytałem, ziewając.
- Ponieważ zło nigdy nie śpi. - W jego głosie słychać było kpinę. - Dobra nie jestem w nastroju na przekomarzanki. Ciesz się, że pozwoliłem ci się choć trochę wyspać. Mam już dość życia z taką twarzą, a gdy pojawia się ktoś, kto może mi pomóc, po prostu zasypia obok mnie. Strasznie kusiło, żeby obudzić cię wcześniej, ale dałem ci nagrodę za pierwszą próbę. A teraz rusz dupę i wylecz resztę, ale cię wywalę za drzwi.
Nie powiem, rozumiałem go, ale i tak maiłem mu za złe groźby. Mogłem mu pomóc nawet bez tego. Wiem, że zszargał sobie nerwy oczekiwaniem na moje przebudzenie, ale mógł być milszy. Zawsze istniała opcja wyjścia za drzwi, ale zarówno ja, jak i on rozumieliśmy, że na razie nie mam się gdzie podziać. Miało mnie to tylko skłonić do szybszego działania. Wziąłem uspokajający oddech i spojrzałem na drugiego.
- To, co teraz robimy?
Nie bytem pewien czy chcę znowu powtórzyć to doświadczenie. Moje umiejętności były nowe i nie miałem nad nimi całkowitej kontroli. Poprzednia próba mogła się udać tylko fuksem, ale wiedziałem, że i tak nie przekonam Deadpoola do zmiany decyzji. Nie warto było strzępić sobie języka. Drugi tylko na mnie spojrzał i usiadł koło mnie na łóżku. Podał mi swoją rękę i złapaliśmy się tak jak poprzednio, łapiąc na wysokości nadgarstków. Nie mając zbyt dużego wyboru w tej sprawie, zamknąłem oczy.
- Dobra, tym razem wiemy mniej-więcej czego się spodziewać. Jeśli spróbuje się wyrywać, spróbuj przytrzymać mnie na miejscu. Mam nadzieję, że tym razem będzie to troszkę bardziej przyjemne. - Powiedziałem, po czym całkowicie skupiłem się na substancji.
Powoli jak za pierwszym razem, musiałem zmuszać czarną maź do przesuwania się. Wydawało mi się, że substancja porusza się troszkę szybciej niż ostatnim razem. Było to dziwnie męczące i zanim pierwszy element dotknął skóry, czułem pot na skórze. Gdy pierwszy element dotknął drugiej skóry, poczułem sekundową ulgę, po czym znów zaatakowało mnie zbyt wiele bodźców. Szarpnąłem się do tyłu, ale nie potrafiłem przerwać kontaktu. Jęk bólu uciekł z moich ust. Nadmiar informacji próbował rozsadzić mi czaszkę. Niestety poziom bólu nie zmniejszał się z czasem, tylko wzrastał. Coraz więcej łusek przechodziło na skórę Deadpoola, przynosząc mi kolejne bardziej szczegółowe informacje. Czułem coraz wyraźniejsze pomiędzy mną a nim, a z każdą mijającą sekundą traciłem zrozumienie, gdzie kończy się moje ciało, a gdzie jego. Z bólu zwinąłem się w kłębek, opierając się głową o coś twardego. Maź pokrywała już prawie całą rękę, aż po ramię i dalej powiększała się w zbyt wolnym dla mnie tempie. Zaczynałem się przyzwyczajać do tych wszystkich bodźców i choć trwało to niesamowicie długo, mój mózg zaczął porządkować napływające informacje.
Nie jestem w stanie w opisać tego uczucia. To tak jakbym dostał odrębne ciał, które jest moje i zarazem nie. Jestem w stanie w pełni kontrolować przyłączony organizm, a jednocześnie nie było w nim mojej świadomości. Połączenie można porównać do nitek, którym mogę kontrolować wszystkie funkcje, od razu mając wiedzę jak ich użyć. Musiałem zbadać różnicę między tymi prowadzącymi do zdrowej ręki a pozostałymi. To tak jakby w innych miejscach poza dłonią połączenie było niepełne, działało, ale wadliwie. Sięgając wolą do tych zepsutych połączeń, zacząłem je odnawiać, jeśli można to tak opisać, Po każdym sukcesie, nitki zdawały się dodatkowo wokół mnie owijać. Im więcej działań podejmowałem, tym mocniejsze miałem wrażenie, że muszę trzymać się swojego ciała. To tak jakby moja świadomość była powoli przesuwana w stronę drugiego ciała. W końcu nitek było tak dużo, że otaczamy mnie szczelniej. Nagle nastąpiło szarpnięcie, które ostatecznie wybiło mnie z mojego ciał. Przez moment znajdowałem się w zawieszeniu między dwoma ciałami. Spanikowałem i z pełną determinacją walczyłem, żeby wrócić do siebie. Udało mi się to, przy okazji rozrywając kokon nitek, który się wokół mnie utworzył.
Otworzyłem oczy, gwałtownie się prostując. Dyszałem z wysiłku i z powodu adrenaliny w ciele. Uczucie bycia odłączonym było całkowicie przerażające. Moje spanikowane spojrzenie latało po całym pokoju, aż wylądowało na Deadpoolu, który siedział przede mną, nadal trzymając moją rękę. Oddech zamarł mi w gardle, gdy patrzyłem na człowieka przed sobą. Jego skóra, a przynajmniej ta na twarzy została wyleczona, nie było żadnych blizn. Wróciły usta, a oczy przestały wydawać się tak zapadnięte. Nie było żadnych włosów, ale zarówno w miejscu brwi, jak i nad czołem widać było delikatny meszek. Najpewniej trochę potrwa, nim nowe włosy urosną do odpowiedniej długości. Patrząc na to, wiedziałem, że mi się udało.
Choć raz nie byłem porażką.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top