5. Zmiany

Brutalny rozdział. Słabe nerwy, nie czytaj.

---
Dzień 3
Kolejnym krokiem do wymuszenia mutacji będzie wstrzyknięcie hemotoksyny do rdzenia kręgowego. Ma to na celu zbadanie mojej teorii, że to nie ekstremalne warunki i ból są katalizatorami uaktywnienia substancji X, a sam ból w odpowiednio wysokiej, prawie śmiertelnej dawce. Podano toksynę, która rozprzestrzenia się układem nerwowym po całym organizmie. Zaskakującą jest to, że można zaobserwować drżenie rąk mimo potwierdzonego uszkodzenia nerwów w tym obszarze. Wskazuje to na wysoki poziom Teraz mimo wpisanych w podświadomości zachowań, mózg nie może się wyłączyć z powodu zbyt dużej ilości bodźców. Obiekt pozostaje przytomny, przez godzinę. Testy przerwało chwilowe zatrzymanie akcji serca, na szczęście udało się przywrócić jego pracę, za pomocą defibrylatora. Niestety puls był nieregularny, co uniemożliwiło dalsze eksperymenty na ten dzień. Dalsze badania będą kontynuowane jutro.
---

- Mamy cokolwiek. - Fury spojrzał na obecnych w pokoju, zmęczonym okiem.

Wszyscy spojrzeli na niego z przygnębieniem. Coraz bardziej zaczynali wątpić w sens poszukiwań. Przy takim poziomie szaleństwa, jakie posiadał Octopus, Spiderman mógł już być w kawałkach i pozamykany w próbówkach. Rozpacz powoli przygniatała nawet najbardziej optymistycznych członków drużyny.

- W międzynarodowej bazie danych nie ma nic. Nawet w tajnych aktach. - Poinformowała Czarna Wdowa przez komunikator.

W czasie gdy adepci byli w Starktower po skanery, reszta drużyny Ironmana zainteresowała się poszukiwaniami młodego bohatera. Wszyscy obiecali sprawdzić swoje źródła. Nikt nawet nie myślał, że może być już za późno. Z całych sił chcieli wierzyć, że nowy sprzęt pomoże im znaleźć zaginionego. Sprawdzali wszystko, co mogło być kryjówką. Ponieważ jednak miasto potrzebowało swoich obrońców, Avengersi nie mogli się za bardzo rozpraszać w terenie, za to zaproponowali pomoc na odległość. Kapitan Ameryka podał listę adresów starych baz wojskowych i nieużywanych hangarów. Było tam kilka pozycji, które przegapili w poszukiwaniach. Czarna Wdowa przy pomocy Hawkey'a przeglądała bazy danych i spisy, gdyby przypadkiem gdzieś pojawiło się cokolwiek o dziwnym transporcie lub czymś, co naprowadzi ich na jakiś trop.

- Zostało nam tylko czekać na wyniki ze skanerów Ironmana. - Powiedział Żelazna Pięść, analizując całą sytuację.

- A co jeśli to już nie ma sensu? - Cichy głos Białego Tygrysa zostałby zignorowany przez wszystkich, gdyby nie Żelazna Pięść, który stał obok niej.

Poszedł do niej powoli i położył jej dłoń na ramieniu. Czekał cierpliwie, aż dziewczyna podniesie twarz i spojrzy na niego. Nie mieli na sobie masek, więc widział wory pod jej oczami i bladą skórę. Wreszcie te brązowe oczy spojrzały na niego.

- Ava, - Pięść specjalnie użył prawdziwego imienia dziewczyny, by do niej dotrzeć - nie trać nadziei w sercu, bo wyraz z nią odejdzie życie naszego przyjaciela. Nie możemy się poddać, bo on nas potrzebuje. Dopóki ogień płonie, on będzie walczył.

Łzy pojawiły się w kąciku oczu Tygrysicy.

- Skąd możesz wiedzieć, że nie jest martwy? Skąd mamy wiedzieć, że nie szukamy trupa?! - Krzyknęła dziewczyna.

Nikt nie był w stanie jej odpowiedzieć.

---
Dzień 4
Palpitacje serca obiektu nie ustąpiły, dodatkowo oddech stał się nierównomierny. Postanowiłem wykorzystać to w dalszych próbach. Tymczasowo zacząłem pozbawiać płuca tlenu. Trzydziestosekundowe niedotlenienie, nie powodowało uszkodzenia mózgu, jedynie niszczyło najbardziej wrażliwe komórki, do których tlen nie dotarł na czas. Proces powtórzono pięć razy, za każdym razem zwiększając czas bez tlenu. Końcowa osiągnięto czas stu sekund. Wynikiem było gwałtownie przyspieszenie krążenia. Obiekt jest przytomny, ale nie ma z nim kontaktu. Z powodu wcześniejszych ran, poziom krwi jest bardzo niski. Możliwe, że w dalszych etapach konieczna będzie transfuzja krwi. Nadal brak objawów zmian w kodzie genetycznym.
---

Lekko zaspani adepci weszli na mostek. Pozwolili sobie na dłuższy sen pierwszy raz od kilku nocy. Nie byli w stanie zrobić nic więcej. Zostało im tylko czekać na wyniki, ich ostanie koło ratunku. Czas dłużył im się niemiłosiernie w czasie wznowionych zajęć w akademii. Ustalono, że będą uczęszczać na zajęcia, by choć trochę odciągnąć ich od myśli o utraconym przyjacielu. Był też drugi powód, ale nikt go głośno nie wspominał. Lekcje miały być pomocą w powrocie do normalności w razie nieznalezienia niczego na skanie. Tak więc uczniowie przeżyli cały dzień lekcji całkowicie rozkojarzeni. Nie wiele wynieśli z dzisiejszych zajęć i nawet lekcja Kapitana Ameryki przeszłą bez echa. Teraz jedli kolację, choć mało kto miał jakikolwiek apetyt.

- To powoli mnie dobija. - Powiedział Powerman, przerywając ciszę.

Było tak przez cały czas. Ponury, duszący brak dźwięków, jakby każdy bał się zacząć rozmowę, ciągnął się za adeptami. Cały czas było jakoś nieswojo między nimi. Choć tak nie było, czuli się jakby, każdy oskarżał każdego o niezareagowanie, gdy była okazja.

- Co konkretnie? - Spytał Pięść, litując się nad kolegą.

- Niepewność. Nie wiem, czy mam się szykować na misję ratunkową, czy na pogrzeb.

- Mam szczerą nadzieję, że na to pierwsze. - Powiedział Nova, dźgając swoją porcję widelcem.

Nagle rozległ się alarm, który wydobywał się z komunikatorów na nadgarstku. Na początku przez około dwie sekundy siedzieli w całkowitym szoku. Po tym czasie natychmiast zerwali się z krzeseł, zapominając o kolacji i ruszyli do centrum dowodzenia. Gdy tam dobiegli, połowa agentów już stała tam z bronią w gotowości. Inni biegali dookoła, krzycząc do siebie i przekazując jakieś dokumenty.

- Co się stało Dyrektorze?! - Krzyknęła Tygrysica.

- Ironaman wysłał nam wiadomość, że zaraz będzie u nas w bazie. - W oku Fury'ego widać było nadzieję.

Jak na zawołanie na mostek wyleciał Tony Stark w swojej zbroi. Wylądował bezpośrednio przy panelu sterowania, nie przejmując się, że rozgonił jakąś rozmawiającą grupę agentów.

- Mam to. - Powiedział Ironman. - Namierzyłem jego lokalizację. Nie umieliśmy jej znaleźć, bo szukaliśmy jej w złym miejscu. Spidermana nie ma na ziemi, jest w powietrzu, w czymś podobnym do Helicarriera, ale w dużo mniejszej wersji. Radary nie były w stanie tego wykryć, z powodu jakiegoś dziwnego maskowania. Dalej nie potrafimy śledzić tego na mapie, ale dane z satelity pokazują nam dokładną lokalizację.

- To na co czekamy?! - Krzyknął Nova.

- To nie takie proste. - Westchnął Stark. - Gdyby wystarczyły tylko współrzędne, przesłałbym je wam od razu, zamiast się tu fatygować i dołączyłbym do was dopiero w czasie przelotu. Jednak sprawy się trochę pokomplikowały. Ta latająca metalowa puszka to istna forteca. Bez dobrego planu nie wyjdziemy z tego żywi.

- Więc bieżmy się za planowane. - Odezwał się dziwnie dotąd milczący Fury.

---
Dzień 5
Obiekt nie nadaje się do dalszych badań. Zbyt rozległe obrażenia zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne sprawiają, że kapsuła nie jest w stanie samoczynnie podtrzymywać życia pacjenta. Jak widać uszkodzenia spowodowane hemotoksyna, za bardzo zniszczyły organizm. Podejmuję dziś ostateczną próbę mutacji. Jeśli obiekt zmutuje - przeżyje, jeśli nie, zyskam nowy materiał badawczy nad substancją X, jej zastosowaniami i czynnikami ją pobudzającymi. Ostatnim etapem, będzie nagłe zwiększenie temperatury płynu fizjologicznego znajdującego się w kapsule do temperatury wrzenia. Rozpoczynam procedurę. Zwiększam natężenie ciepła o 10°C co dwie minuty.
- 10°C - wartość początkowa,
- 20°C - następuje rozluźnienie mięśni, spowodowany pierwszym od wielu dni kontaktem z podwyższoną temperaturą,
- 30°C - pierwsza reakcja na podwyższenie temperatury - produkcja potu,
- 40°C - niepokój organizmu, organizm reaguje gwałtownym rozszerzeniem naczyń krwionośnych,
- 50°C - przyspieszona akcja serca, wraz ze wzrostem temperatury, spada zdolność krwi do przenoszenia tlenu,
- 60°C - pojawiają się pierwsze oparzenia skóry, następuje znaczne przyśpieszenie oddechu,
- 70°C - z powodu zbyt dużej ilości ciepła niektóre komórki krwi rozpadają się, niewystarczająca ilość tlenu przestaje być dostarczany do komórek,
- 80°C - skóra pacjenta zaczyna się gotować i odchodzić od kości,
- 90°C - krew wrze w żyłach, które nie wytrzymują napięcia, ciecz wylewa się do organizmu,
- 100°C - serce pęka, nie wytrzymując obciążenia i wysokiej temperatury.
Obiekt wygląda jak mięczak po denaturacji, w którą krzywo wstawiono połamany i wybrakowany szkielet wewnętrzny. Zgon nastąpił o godzinie 17.34, potwierdzone brakiem odczytów pulsu i ogólnym poparzeniem organizmu.

Podsumowanie;
Eksperyment zakończony porażką;
- obiekt nie przeżył,
- nie wystąpiły żadne objawy mutacji,
- nie można pobrać żadnych tkanek z powodu zbyt dużego stopnia zniszczeń,
- nie wiadomo czy możliwe będzie uzyskanie wyników badania, z powodu długiego czasu ich pobierania i nietrwałości ciała testera.

Prowadził; doktor Otto Octavius.
---

Nie mogłem wytrzymać, z każdą chwilą moja skóra coraz bardziej piekła. Czułem się, jakbym palił się żywcem. Moja krew dosłownie gotowała się w żyłach, a szaleńcze bicie mojego serca zagłuszała wszystko. Po policzkach spływało topiące się białko. Uszy zaczęła zalewać mi krew. Uczucie to było nie do opisania. Byłem świadomy całego mojego ciała z powodu agonii, którą przeżywałem, jednocześnie nie czułem nic, tak bardzo zamroczony bólem. W mojej głowie została ostania świadoma myśl, że umieram.

I nagle maiłem wrażenie, jakby ktoś wyłączył świat.

Chciałem zamrugać zmieszany, ale nie byłem w stanie. To tak jakby ktoś nagle odciął cały ból i zostawił mi pełną świadomość. To tak jakbym był całkowicie odcięty od ciała, jednocześnie wiedząc, że je posiadam. To śmieszne. Prawda? Nie czuć nic w tak cholernie przerąbanej sytuacji. Nagle usłyszałem huk, który kojarzył mi się z pęknięciem balona. To głośne dudnienie, które szumiało mi w uszach, zniknęło. Krew w moich żyłach stanęła. Cisza i brak bólu były piękne. Najpiękniejsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doznałem. Nie ma pikania urządzeń monitorowania, nie ma bólu połamanych kości, ponacinanej skóry czy naruszonych organów. Pierwszy raz od czasu, który dla mnie był wiecznością, czułem się wolny.

Ciepło coraz bardziej ogarnia mój organizm. Wypełniało po kolei, każdą komórkę mojego ciała. Zniszczona tkanka zrastała się powoli, nerwy regenerowały się, a nawet zwiększała się ilość połączeń. Kości zrastały się, okrywając się jednocześnie cienką srebrną warstwą. Krew na nowo uspokoiła się i zaczynała płynąć w odnowionych już żyłach, niosąc ze sobą nową substancję. Pomagała ona w regeneracji całego organizmu, wypełniając wszystko. Wpadła do oczodołów, gdzie leczyła utracone gałki oczne. W obu oczodołach pozostała jednak srebrna wydzielina, zgromadziła się ona na powierzchni białka oka, formując się i utrwalając w twardą ochronę. Cały wnętrze zostało naprawione. Teraz została tylko skóra. Z krwi na zewnątrz przez moje pory wydostała się substancja X. Czułem jak smolista substancja, powoli zalewa moją skórę. Na nowo widząc jak zahipnotyzowany formujące się miniaturowe pięcio- i sześciokąty, idealnie przylegające do siebie i zakrywające wszystkie blizny. Czerń pokrywa mnie całego od stóp do głów, poza oczami gdzie znajdują się dwie srebrne plamy w kształcie migdałów.

Czułem wszystko, co się dzieje w moim ciele każdy nerw, mięsień i komórkę.

Nareszcie rozbrzmiał długo wyczekiwany ton.

Bum - pierwsze uderzenie serca w moim nowym życiu.
---

Agenci Tarczy siła wtargnęli przez metalowe drzwi latającej fortecy. Większość nich była rana lub przynajmniej bardzo zmęczona. Po przedostaniu się na statek pokonaniu wszystkich ludzi Octopusa, przejściu przez wszystkie zabezpieczenia i zabezpieczeniu aktualnej pozycji, zostało już tylko uratowanie Spidermana. Wszyscy w największym skupieniu przemierzali ostanie korytarza. Przed nimi znajdowały się drzwi, za którymi według danych z satelity znajdował się ich cel. Gdy znaleźli się na swoich pozycjach, zostało czekać na sygnał. Wreszcie po czasie, który wydawał się wiecznością, Fury nakazał wyłamać drzwi. Weszli do środka w pełnej gotowości z bronami w ręku, całkowicie czujni. Gdy jednak zobaczyli, co jest w środku, zamarli w szoku. Wszystkie wynalazki były rozwalone w drobny mak. Szkło i woda pokrywały prawie całą podłogę. Niektóre miejsca na ścianie był poznaczony długimi szramami, wyglądającymi jak ślady po pazurach dużego stworzenia. Gdzieniegdzie widziały jeszcze różne wgłębienia, w których dostrzec można było odbite w metalu palce. Nic stąd nie nadawało się do odzyskania.

Wszyscy wiedzieli jedno;
Spóźnili się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top