ROZDZIAŁ 8
Znowu szkoła, ja chcę znów wakacje. Szybko wstałam, wykonałam poranną rutynę, swoje włosy zwiazałam w warkocza. Ubrałam :
Przynajmniej będzie mi wygodnie.
I spakowałam strój na wf :
( tylko ubrania na wf)
Zeszłam do kuchni, wzięłam jabłko i je zjadłam a 2 spakowałam do plecaka.
Poszłam do garażu wzięłam swojego ścigacza i czarny kas. Po 15 minutach byłam w szkole. Oczywiście nie którzy podziwiali moje cacko, i byli ciekawi kto nim przyjechał. Widziałam że niektórym kopara opadła.
Pewnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły. Niektórzy coś szeptali między sobą ale mnie to jakoś średnio interesowało. Pierwsza lekcja... hmm... kurwa plastyka. Super, lubię rysować owszem ale nie lubię jak ktoś na nie patrzy.
Jakimś cudem znalazłam klase, ale się spóźniłam 5 minut. Jak gdyby nic weszłam do środka klasy i poszłam na sam tył. Naszczęście ostatnia ławka była wolna. Zobaczyłam że lekcje mam z Ash, która się do mnie uśmiechnęła wiec odwzajemniła mój gest. O bosz ta stara robucha, nawet nie zobaczyła że się spóźniłam super, już wiem na jakiej lekcji mogę olewać nauczyciela.
- Drogie dzieci - a co my w przedszkolu- narysujcie to co chcecie. Dziś wyjątkowo możecie narysować wszystko.- Już widzę co narysuje połowa chłopaków.
Wzięłam się za rysowanie. Pod koniec lekcji miałam skończony rysunek.
Przedstawia on 2 wilki
Czekam z niecierpliwością na dzwonek. I nagle cud... zadzwonił dzwonek. Położyłam rysunek na jej biurku, i gdy już miałam wyjść powiedziała cośw stylu pięknie rysujesz ale lepiej nie spóźniaj się na lekcje. Już chciałam ją wyśmiać, ale darowałam sobie.
Reszta lekcji minęła spokojnie, trochę zdenerwowałam jedna wiedźme chyba od matmy. Teraz przerwa obiadowa. Ruszyłam w kierunku stołówki, gdy tylko tam weszłam, z niewiadomego mi powodu, połowa stołówki obróciła się w moją stronę. Dziwne. Zobaczyłam mojich przyjaciół przy jednym ze stolików. Więc pewnym krokiem tam poszłam. I znów te szepty w stylu
- Przecież ona idzie do stolika jednych z popularniejszych ludzi.
- Pfff... napewno ją wyśmieją i karzą spadać - powiedziała jakaś barbie z murem na twarzy. Pff... kochaniutka zobaczymy jeszcze.
Gdy tylko do nich Podeszłam Harry mnie przytulił. Awwww... jak słodkowodne tylko że ja go traktuje jak brata. A on mnie jak siostrę. Kolejne szepty typu. Czy to jego dziewczyna? Jak ona śmie się z nim przytulać, on jest mój? Kolejna dziwka Harrego? Ehhh... czasami wolałam bym nie mieć super słuchu.
- Rose co teraz masz? - spytała Cass.
- Z tego co pamiętam to 2 wf i koniec.
- Czyli masz lekcje ze mną i Ash.- hmm.... nawet fajnie ze mam z nimi te lekcje.
- Wogóle Rose jak tu dojechałaś.
- No wiesz moją zabawkę mi przywieźli. - Uśmiechnęłam się- A dzięki że mnie nie obudziliście.
- O nie pirat drogowy w akcji. - zaśmiał się Harry. I zaraz usłyszałam w głowie
- Pod radnym pozorem nie mówcie jej gdzie są nielegalne wyścigi.
- Dobrze - powiedzieli razem
Uśmiechnęłam się chytrze do Harrego. A ten już wiedział o co chodzi. Coś czułam że on ma ochotę strzelić sobie faceolame. Wyciągnełam jabłko z plecaka i z apetytem je zjadłam.
- Ty tylko jabłko jesz? - Zapytał Luck z odrobiną troski w głosie.
- Tak tyle mi wystarczy.- odpowiedziałam i wyszłam ze stołówki. Postanowiłam wyjść przed szkołe. Gdy tylko to zrobiła zobaczyłam drzewo. Już wiem gdzie będę siedzieć. Poszłam tam, usiadłam i obserwowałam.
Jakieś bląd tapeciary z murem na ryju stoją obok szkoły oceniają stroje innych albo porywają kolesi. Jakieś zdziry siedzą z kolesiami z drużyny piłkarskiej. Ehh... typowa szkoła. Wzięłam telefon ale nie dane było mi włączyć muzykę bo ktoś mi go wyrwał z rąk.
- Odsawaj ten telefon, bo ci nogi z dupy powyrywam. - wysyczałam.
-Spokojnie ksieżniczko. - no co za chuj.
Wstałam i niestety był ode mnie wyższy o głowę wiec lekko podniosłam głowę by patrzeć mu w te zajebiste czerwone oczy. Zaraz czerwone... o cholerka spotkałam pijawkę.
- Po 1 nie nazywaj mnie księżniczką, a po 2 spierdlaj pijawko.
Chłopak chyba się zdziwił.
- Och ksieżniczko widzę że nie jesteś glupia. Uśmiechnął się pokazując szereg białych zębów. Dlaczego wampiry są tak kurewsko przystojne.
- Brawo geniuszu, glupia nie jestem. - wyrwałam mu komórkę z ręki i chciałam odejść ale uniemożliwił mi to chwytając mój nadgarstek tak mocno że aż syknełam z bólu. - Lepiej mnie puść idioto- ten tylko uśmiechnął się przebiegle i z zaskoczenia wbił się w moje usta. Byłam zaskoczona, nie oddawałam pocałunku, nie chciałam, lecz ten idiota tak mocno napierał że w końcu się podałam i oddałam pocałunek. Skończyliśmy gdy tylko zabrakło nam tchu. Wtedy ja rozwaliłam mu nos, lecz za parę godzin będzie miał go jak nowy. Dlaczego wampiry też muszą mieć szybką regenerację. Udałam się w stronę mojego ścigacza. Ostatni raz Obróciłam się w środę wampira a ten stał tam z głupim usmieszkiem i patrzył na mnie. Już miałam odwrócić wzrok gdy zauważyłam wkurzonego Lucka nie to zamało nieźle wkurwionego Luck który szedł do pijawki. Zapewne jej przyłożyć ciekawe dlaczego. No chyba nie dlatego że ten idiota mnie pocałował.
Założyłam kask i odjechałam. Gdy dotarłam do domu, spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam że mam 2 wiedomości od Harrego. I 1 nie odebrane połączenie od Ash. Zadzwoniłam do Ash.
- Hej. - powiedziała wkurzona- Gdzie ty jesteś?
- W domu. Nie pytaj później powiem tobie i Cass. Ja uciekam miłego wf. I się rozłączyłam.
Tera wiadomości.
Harry: Dlaczego nie ma Cię w szkole. Mam nowinki.
Harry: Luck mi wszystko powiedział nie rób nic głupiego - taaa... bo się posłucham- Luck zerwał z Kat i pobił wampira. Dokładnie Dereka, kapitana drużyny.
Jest super, zawał Luck zerwał z tą jędzą. Ciekawe dlaczego.
Poszłam do mojej łazienki, wzięłam żyketkę i zrobiłam 3 głębokie nacięcia. Wiem może jestem głupia, ale co z tego. Jak dlamnie ja na szczęście nie zasługuje. Moja figura i waga, jest tak niska że chorowałam na bulimie i pewnego czasu anoreksję. Ciełam się od 10 roku życia. Nikt o ty, nie wie. Po 1 od dziecka miałam szybką regenerację, po 2 dobrze to ukrywam. Żyletka jest ok bo mama ją zaczarowaną, w ten sposób że rany nie goją się odrazu, tylko parę godzin bądź dni ale nie ma po nich śladu. Usiadłam na łóżku wlaczyłam piosenke wcześniej zamykając pokój, a zyketke schowałam do szkicownika. Można powiedzieć że to mój pamiętnik. Mam tam zdjęcia osób dla mnie ważnych, watahy Lucka, przemyślenia i rysunki, szkice. Tam mam tajemnice. Niektórzy myślą że to zwykłe rysunki, ale się mylą.
Rysunek dziewczyny wymiotujacej do ubikacji -ja chora na bulimie
Dziewczyną wychudzona leżąca na łóżku szpitalnym - ja jak bylam w stanie krytycznym przez anoreksję
Dziewczyna na wadze - mój były kompleks na temat wagi.
Żyletka -chyba nie muszę mówić
Dzieczyna kłucąca się z matką - ja z opiekunką, która mnie wychowała, ale później znęcała
Gwałt dziewczynki - niestety to smutne, straciłam dziewictwo przez byłego szefa mojej matki. Gdy to sobie przypominam lecą mi łzy. Najgorsze jest to że przyjaźniłam się z jego córka o za każdym razem gdy do niej przychodziłam, bałam się że to się znów powtórzy. Ale gdy próbował 2 raz, uciekam mu, a z Laura kontakt mi się urwał.
Jest jeszcze wiele innych rysunków przedstawiających mojich byłych których nie kochałam, sceny przemocy. Różne złe i dobre momenty mego życia, oraz moje sny. Ostatnio śniło mi się że dziadek zginął, a babcia czarownica zakochała się w wampirze i jest nieśmiertelna, mam nadzieję że to było po mojich narodzinach bo nie chciałam bym być wampirem czarownicą i wilkołakiem w jednym. I ostatni rysunek 2 wilki z lekcji plastyki wydaje mi się że mogą one przedstawiać jakieś osoby ważne dla mnie pod postacią wilka. Niby ten rysunek oddałam ale później go odzyskalam naszczęście.
Resztę dnia spędziłam w pokoju, ogladam filmy i uczyłam się. Oczywiście nie obyło się bez odbijania do mojich drzwi. Do pokoju dopuściłam tylko Cass, Ash I Harrego. Opowiedziałam dziewczyną Dlaczego mnie nie było. A Harremu wszystko no prawie ominęłam tylko akcje z żyletką. Nikt nie wie o tym. Nawet on.
W sumie jadłam dziś tylko 2 jabłka ale jakoś nie przejmuje się tym. Więc głodna poszłam spać.
✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴
I mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję że nie zabijecie mnie za to źe Rose się tnie. Ale jak myślicie Dlaczego Luck zerwał z Kat? I czy Rosd odziedziczyła w genach po babce nie tylko moce? I czy to napewno była jej babcia a nie może jakaś starsza osoba z rodziny?
Alexiaa ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top