ROZDZIAŁ 6

Podeszłam i zapytałam czy wie gdzie jest sekretariat. Gdy się odwrócił do mnie tak że widziałam jego twarz zamarłam...
Nie, nie, nie to niemożliwe, to nie może być on. Tylko nie ten chłopak, weźcie go z tąd, albo mnie prosze.

- Jak chcesz mogę cię tam zaprowadzić. - no piękne, oczywiście zaprowadź mnie tam, a po drodze może jeszcze mnie zjesz albo znów spróbujesz przyprawić mnie o palpitacje serca.

- Jestem dużą dziewczynką, będę poradzić sama tam dojść tylko możesz mi powiedzieć gdzie on się znajduje ?

- Jesteś dużą dziewczynką yhmm, w to nie wątpię - ehh nie moja wina że jestem wysoka...- więc 1 drzwi po prawo od strony wejścia głównego.

- Dzieki. - mruknęłam cicho, ale jestem przekonana że usłyszał w końcu to wilkokrwisty.

Według wskazówki nieznajomego tak mądra ja nadal nie znam jego imienia, dotarłam do sekretariatu tam pani na oko lekko po 30, dała mi plan oraz kod i numer szafki. Szybko spojrzałam na plan i pięknie jutro mam 2 w-f świetnie. Nie żebym nie lubiła w-f czy sportu, bo ja kocham sport ale nie którzy nauczyciele tak koszmarnie prowadzą te zajęcia i później się dziwić dlaczrgo ludzie nie chcą ćwiczyć.

Szybko pobiegłam w stronę parkingu gdzie czekała całą wataha, tylko że nie stali przy naszych samochodach, tylko przy jakimś chłopaku. Szybkim i pewnym krokiem się w tym kierunku udałam.

- Hej. - przywitałam się. Nieznajomy spojrzał na mnie przenikliwe po czym się uśmiechnął i również się ze mną przywitał.

- Emm...Harry pozwól na chwilę.

Odciagnełam Harrego od watahy i wampirka.

- Co jes Rose?

- Co wy macie do wampirów!? I dlaczego ja was słyszałam w głowie!? Możesz mi to do cholery wytłumaczyć.

-Czy nie uważasz że to miejsce jest mało odpowiednie na takie tematy.

- Harry, tak czy siak będziemy musieli powiedzieć to innym kim jestem, oni muszą znać prawdę. Prędzej czy później się dowiedzą. I spotkałam tego chłopaka tu w szkole.

- Zaraz jakiego chłopaka? I nagle taka zmiana z tym żeby się dowiedzieli.

- Tego chłopaka który mnie gonił w lesie!? - podniosłam głos już lekko podirytowana.- Dobra porozmawiamy o tym w domu. I się nie wymigasz. - pogroziłam mu palcem.

Razem udaliśmy się do samochodów i pojechaliśmy do domu.
Gdy tylko znaleźliśmy się w domu, za ciągnęłam przyjaciela do pokoju.

- Wytłumacz mi do cholery Dlaczego słyszałam was w mojej głowie! ? - zapytałam na wstępie.

- Najwyraźniej możesz słyszeć rozmowy innych watah, nawet gdy do nich nie należysz.

- Yhmm... Świetnie. A kto był tym chlopakiem i dlaczego tak nie lubicie pijawek ?

- Wiec tak od dawien dawna był spór pomiędzy wilkołakami a wampirami, czarownice były neutralne raczej się do tego nie mieszały. 25 lat temu odbyła się wielka bitwa pomiędzy 2 rasami. Był remis obie strony były wykończone wojną. Wtedy rada wampirów oraz rada wilkołaków zawarły pokój. Teraz nikt nie może się zabijać bo to może grozić kolejną wojną, lecz jest niby stan pokojowy lecz te 2 rasy i tak się nie lubią. Ehh... wredne, egoistyczne pijawki. - ostatnie słowa powiedział wręcz z pogardą.

- Aha... czyli wampirów zabijać nie można, macie stan pokojowy ale sie nie lubicie. Rozumiem.- odparłam- Mam pytanie, emm... kiedy ja się przemienie w wilkołaka bądź będę mogła używać magii?

- Jeżeli aż tak bardzo chcesz, to jak się mocno wkurzysz, bądź będziesz mocno tego chciała to w końcu się przemienisz. A co do magi to nie mam zielonego pojęcia.

- Ehh... ok, dzięki za pomoc.

- Rose możesz zrobić coś na obiad?

- A co ja kucharka. Nie no żartuje spagetti może być ?

- Pewnie, kocham cię.

- Jak gotuje to mnie kochasz. Ja ciebie też Kocham głupku.

- Awwwww - zaśmiał się zresztą tak jak ja.

Poszłam do kuchni zrobić to spagetti wcześniej sprawdzając kto będzie jadł. Okazało się że w domu jesteśmy ja, Harry, Luck, Cass i Kat. Reszta gdzieś pojechała. Poprosiłam Cass by mi pomogła i dzięki Bogu się zgodziła, bo musiałam z nią porozmawiać.

- Cass, czy tobie się podoba Harry. - wypaliłam na starcie. Gdy ona usłyszała moje pytanie dostała rumieńcy. Wiedziałam podoba się jej. - Czyli tak. Ojej jak się cieszę.

- Taaa... ale jest problem ja mu się nie podobam.

Pff ta jasne, tylko mi o tobie opowiadał jaka to jesteś cudowna.

- Ja jestem innego zdania. Jesteś w jego typie. Mam nadzieje że będziecie razem. Tylko nie zrań go, jeżeli on kogoś pokocha to na zawsze.

- Tak jak ciebie.- spytała?

- Oh... my się kochamy jak rodzeństwo, nic więcej nie martw się. A pozatym Harry nie jest w mojim typie.

Dalej rozmawiałyśmy o chłopakach, ubraniach, muzyce itp. Gdy skończyłyśmy przygotowywać obiad, zawołałam wszystkich. W czasie obiadu, wszyscy rozmawiali oprócz Luck, on wydawał się nie obecny, a może się zamyslił, nawet nic nie zjadł.

- Luck nie smakuje ci moje spagetti? - spytałam.

- Cooo? - otrząsnął się- jakoś nie jestem głodny - powiedział I poszedł.

Coś w środku kazało mi iść za nim. Szybko i zgrabnie wyszłam z kuchni. Przekazałam Stylesowi że idę za Luckiem. Wyszłam przed dom a w tym czasie Luck wchodził do lasu. Całe szczęście że się przebrałam w wygodne ciuchy i buty, akurat padło na te od biegania. Szybko ale cicho pobiegłam za nim, widziałam jak zmienia się w wielkiego Czarnego wilka z jedną białą łapą, z błękitnym jak ocean oczami w których można utonął... zaczął biec. No pięknie i jak ja mam za nim nadążyć. Ruszyłam momentalnie, biegłam bardzo szybko oraz zaskakująco szybko, wymijałam sprawnie drzewa, po parunastu minutach znaleźliśmy się na wielkiej polanie z jeziorem. Było tu przepięknie ze wszystkich stron polana była otoczona lasem. Wilk położył się obok jeziorka. Ja wspiełam się na drzewo i bawiłam się naszyjnikiem. Nagle usłyszałam jak podejmą łamie się gałązka. Widziałam tam tego samego chłopaka co mnie gonił i tego samego który chodzi ze mną do szkoły.

O nie, skoro on tu jest to nie znaczy nic dobrego...





✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴

Jak myślicie co się stanie. I kim tak naprawdę jest nieznajomy?

Mam nadzieję że rozdział się podobał. Zachęcam do dawania gwiazdek ⭐ i zostawienie komentarzy. Jest to bardzo motywujące. Kolejny rozdział zapewne pojawi się jutro.

Alexiaa ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top