ROZDZIAŁ 5


Dziś ten dzień, jeden z gorszych dni ponieważ dziś rozpoczęcie roku szkolnego. Właśnie idę do 1 liceum no poprostu zajebiście. Piekielna maszyna tortur zwana budzikiem wybudziła mnie z dziwnie spokojnego snu. Postanowiłam powli zwlec się z łóżka. Podeszłam do szafy wyciągnełam sukienkę i botki.

Wzięłam kąpiel, włosy rozczesałam tak że teraz spływają mi kaskadami po plecach. Wzięłam torebkę i komórkę po czym udałam się do kuchni z kąd dobiega piękny zapach naleśników. Mówiłam kiedyś że kocham naleśniki ? Nie to mówię teraz. Po kuchni kręcił się Luck i Harry.
W sumie zabawnie to wyglądało 2 facetów szykujących śniadanie całej watasze em ekipie. Gdy Luck się obrócił i mnie zauważył jego oczy wyrażały sama nie wiem zaskoczenie, pożądanie nie nie to napewno nie to, ale miały ten jakiś dziwny blask. Widziałam że chciał coś powiedzieć ale nie mógł, otwierał i zamykał usta. Wyglądał jak rybka. W duchu uśmiechnęłam się i chciałam skakać ze szczęścia że tak zareagował. Rose do cholery co ci odwala, chyba nigdy aż tak się nie zakochałaś a znasz go dopiero parę dni. Chwila ja się nie zakochałam ja sie ewtualnie zauroczyłam. Harry gdy się obrócił uśmiechnął się promiennie a gdy zobaczył swojego przyjaciela omało co nie wybuchnął śmiechem, ostatecznie się powstrzymał. Zaraz ja nie mam makijażu, w sumie nie potrzebny mi ale będę musiała wytuszować rzęsy, zrobić kreski i pomalować usta na ciemny brąz. Tak dobry pomysł ale najpierw naleśniki!!

- Ładnie wyglądasz ksieżniczko. -powiedział Styles.

- Dzięki,mmm naleśniki. Zaraz a wy kiedy się ubieracie?

- W sumie zaraz. - odezwał się Luck.

- Ros idź już jeść bo ci zaraz ślinka pocieknie. - powiedział rozbawiony sama nie wiem czym Harry. - Tylko nie zjedz wszystkiego.

- Sory ale ja nie jem tyle co ty, więc Wszystkiego nie zjem. I mi ślinka nie cieknie! ! - podniosłam lekko głos rozbawiona.

Chłopaki poszli się ubierać i obudzić resztę. Wszyscy po godzinie byliśmy gotowi na rozpoczęcie 10 miesięcy więzienia zwanego szkołą. Mam nadzieję że będę z kimś z watahy w klasie.

Droga do liceum trwała 25 minut czyli pieszo zajmnie mi to z jakieś 35 minut coś pewnie około tego. Gdy dojechaliśmy ukazała mi się ogromna szkoła. Pięknie pewnie już 1 dnia się tu zgubię. Gdy tylko wyszliśmy z samochodu poczułam okropny zapach. Tak ostatnio wyostrzyły mi się bardzo mocno zmysły. Nagle usłyszałam głosy w mojej głowie.

- Też czujecie wampira. Myślałem że już się wyniosły te młode wampiry. Bo to napewno nikt z rodziny Blood. - powiedział chyba Luck. Ale dlaczego to słyszę może to znów coś związanego z tym że jestem alfą czy coś.

- Okropnie śmierdzi tu wampirem. O chyba chodźmy już do środka. - odparła Kate. Naprawdę śmierdziło teraz już wiem że nie tylko ja to czuję. Ale wampiry cholera. Głupie pijawki.

Wszyscy razem weszliśmy do środka i udaliśmy się do sali w której ma się odbyć rozpoczęcie.

Rozpoczęcie było bardzoooo nudne, nie którzy tam nawet spali na przykład taki Aron. Wszyscy poszli po plan. A ja chwile zagapiłam się, bo zdawało mi się że ujrzałam tego chłopaka który mnie gonił w lesie. Pewnie mi się tylko zdawało. No ale cóż, zgubiłam ekipe, teraz trzeba kogoś znaleźć kto mi powie gdziejest sekretariat. Wyszłam przed salę, i widziałam chłopaka bardzo podobnego do tego którego "zdawało" mi się widzieć. Podeszłam i zapytałam czy wie gdzie jest sekretariat. Gdy się odwrócił do mnie tak że widziałam jego twarz zamarłam...





✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴

Tekst napisany tak oznacza porozumiewanie się watahy Lucka.

Tak jak obiecałam jest rozdział. Mam nadzieję że się podoba. Dziekuje za wszystkie gwiazdki, komentarze oraz wyświetlenia jesteście genialni❤❤. Zachęcam wszystkich do komentowania i dawania gwiazdek ⭐.

Alexiaa







Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top