ROZDZIAŁ 2

Nawet się nie zorientowałam gdy minęły 2 dni, w sumie nie dziwie się starsznie się nudziłam przez ten czas. Na szczęście ten dzień nie będzie tak monotonny jak reszta bo to dziś jade do Londynu hmm no raczej lecę do niego. Nie mogę się doczekać teraz tylko czekam aż budzik łaskawie oznajmi że pora wstać, sama nie wiem co się ze mną dzieje skoro czekam aż to narzędzie tortur zadzwoni by mnie obudzić, chyba jestem chora. Nagle słyszę dźwięk budzika nareszcie. Szybko wstałam co mi sie nigdy nie zdarza, wzięłam szybko prysznic i ruszyłam do szafy zobaczyć jakie ciuchy wybrać. Co z tego że nie zostało mi ich dużo ale ja jak to kobieta nadal mam dylemat. Postanowiłam wiec ubrać czarne leginsy, białą koszulkę z wilkiem, skórę oraz moje ukochane również czarne koturny i standardowo srebrny naszyjnik oraz branzoletki ze srebra. Spojrzałam na budzik który wskazywał godzinę 7:00. Postanowiłam wiec iść jeszcze zrobić makijaż składający się z czerwonych ust, wystuszowanych rzęs i keski na oku.
Wzięłam walizki i zniosłam je na parter. Na szczęście wiedźmy już nie ma, dziwie się że jeszcze jej nie wyrzucili z pracy. Nagle mój brzuch się odezwał wiec postanowiłam zrobić sobie śniadanie. Postawiłam na naleśniki bo czemu nie. Po chwili zjadałam się pysznymi naleśnikami. Brudny talerz włożyłam do zmywarki. Nagle ktoś mi zakrył oczy. A że się wystraszyłam zaczęłam krzyczeć, za to mój oprawca zaczął się śmiać.

- Mała nie krzyczy, bo ktoś pomyśli jeszcze że cię tu gwałce.-powiedział przez śmiech Harry

- Po pierwsze mała to jest twoja pała - powiedziałam to najsłodszym głosem jakim byłam wstanie - po drugie debilu nie strasz, a po trzecie walizki są w holu więc je weź i włóż do taksówki.

- Dobrze ma pani.- pokłonił się i zrobił to co mu kazałam. Nie no ja z tym żartowałam przecież sama mogłam je tam zanieść, no ale cóż narzekać nie moge.

- Powóz czeka na nas.

- Dobrze Haroldzie, prowadź do niego.

- Ej wiesz dobrze że nie lubie jak tak sie do mnie mówi. - powiedział, wyglądał jak dziecko któremu zabrano lizaka.

- Śmiesz sprzeciwiać się królowej, a tak naserio nie obrażaj się że cię tak nazwałam tego wymagała sytuacja.

- No dobra chodź bo się jeszcze spóźnimy na lot. A wogóle to gdzie wiedźma.

- W pracy.

- Kogoś takiego przyjęli do pracy. - wykrzyczał ze zdziwienia.

- Najwyraźniej tak. A teraz jeździmy bo spóźnimy się na lot.

- Ehhh no dobra. -powiedział i poszedł przodem- kobiety - burknął pod nosem.

⏩⏩ PODCZAS LOTU DO LONDYNU

Gdy dojechaliśmy na lotnisko musieliśmy czekać 3 godziny bo nasz lot został opóźniony, no mówi się trudno za to Harry opowiadał mi o Londynie i miejscu gdzie będę mieszkać. Dowiedziałam się też że załatwił mi już szkołe, więc niestety nie będę mieć ani chwili wytchnienia od tego miejsca tortur. Niestety wakacje kończą się za parę dni, ciekawe czy się tam odnajde. Tak sobie rozmyślam a ten dzieciak za mną najwyraźniej się obudził i znów kopie mój fotel doprowadzając mnie do szału.

- Ej mały jeżeli nie przestaniesz kopać mój fortel to dopilnuje że zaraz wylecisz z tego samolotu - dobra chyba byłam lekko nie miła - dobra jeżeli przestaniesz obiecuje że twoja mamm kupi ci coś słodkiego i w sumie możesz kopać fotel mojego towarzysza. - uśmiechnęłam się do chłopczyka. Ten również odwzajemnił ten gest i przesiadł sie na miejsce mamy po czym zaczął kopać fotel kolegi.

Harry po 30 minutach obudził się, musze przyznać że ma mocny sen. Wsześniej rozmawiałam z Elizą ( mamą chłopczyka), i powiedział żeby kupiła jej dziecku coś słodkiego i dałam jej na to pieniądze.
W sumie ciekawie jak będzie w Londynie, niby cos tam wiem o tym gdzie mieszkam ale ten pacan nie powiedział mi jeszcze czy z kimś będziemy jeszce mieszkać. Hmmm... w sumie muszę się jeszcze zastanowić jaka być w liceum będę na 1 roku ale chyba będę taka jak w gimnazjum, w szkole często wole być szarą myszką chociaż się nie ubieram jak one ale wole się nie wychylać by nie mieć problemów, ale często mój charakter wygrywa i mój cięty język.
Z mojich oczywiście ciekawych przemyśleń wyrywa mnie kolega.

- Rose wydajesz się zamyślona, o co chodzi ?

- Tak zamysliłam się na temat szkoły i tego czy będziemy jeszcze z kimś mieszkać.

- Nie denerwuj się w szkole napewno dasz rade i znajdziesz przyjaciół. A co do współlokatorów to tak są oni, mieszkamy z 4 chłopakami w tym ja jestem piątym i do tego 3 dziewczyny a ty będziesz 4. A i ostrzegam chłopacy mogą cię podrywać czy coś, i są ostro walnięci - heh to będzie ciekawie - ale nasz al... eee kolega ten którego jest dom przeważnie wszystkich ogarnia. A dziewczyny coś czuje że się po lubicie, wszystkie wręcz kochają zakupy - jej kolejne zakupocholiczki jak ja - Tylko uważaj na Kate, może być zazdrosna o ciebie.

- Pffff blagam o mnie, rozumiem że jestem śliczna, skromna, utalentowana i jak niektórzy mówią mam ciało bogini no ale bez przesady.

- Taaa jak ty jesteś skromna to ja jestem wampirem.- dostał z łokcia w rzebra.

- Jak dla mnie możesz być nawet i wampirem - widziałem jak próbował się uśmiechać ale wyszedł mu raczej jakiś dziwny grymas przez co wybuchnęłam śmiechem.

- Z czego rżysz?

- Z... two... jej... miny - wydusiłam prze śmiech.

W sumie reszta lotu minęła całkiem dobrze. Rozmawialiśmy sobie trochę a później oddałam się snu.

⏩⏩ PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ

Jedziemy już godzinę do domu a raczej willi. Aktualnie obserwuje las, bardzo się ciesze że mieszkamy zaraz przy lesie, z tego co wiem w okolicy nie ma żadnych domów, więc się cieszę. Nagle coś zauważyłam w lesie, a dokładniej wilka. Tylko że to nie był zwyczajny wilk tylko większy. Miał złote oczy z czarnymi obramkami oraz czarne futro. Był piękny ale zapewne cholernie groźny, musze się spytać Harrego czy dużo wilków jest w tutejszych lasach. Niestety wilk znikł mi z pola widzenia. Ale widziałam że zbliżamy się do końca Drogi czyli do mojego nowego domu. Po chwili ukazała mi się piękna willa, z tego ci wiem to z basenem czyli to będzie mój raj. Nagle ogarnął mnie stres. Co jeśli mnie nie polubią bądź nie zaakceptują? Ehh samam nie wiem.

- Ej Rose wysiadasz z tego samochodu czy nie ?

- Boje się. - wyznałam

- Nie masz czego ksieżniczko - po czym uśmiechnął się promiennie dodając mi otuchy

Dobra raz kozia śmierć, nie moge się bać pfff ja i strach to nie idzie w parze.

✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴

Hejka, no cóż mamy drugi rozdział a skoro są wakacje to postaram sie dodawać rozdziały codziennie. Oczywiście zachęcam do komentowania oraz dawania gwiazdek ⭐.
Dziekuje za wsparcie mojej przyjaciółce Antek11 ❤❤. Oraz Dziękuję wszystkim osobą które czytają moje wypociny. ☺☺

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top