ROZDZIAŁ 14

Pov. Harry

O nie... kiedy ona się tu znalazła. Chyba byłem zbyt pochłonięty rozmową by ją zauważyć. Ja chyba Luck za jaja powiesze.

- Widzisz debilu co na robiłeś. Jesteś idiotą. Ona przez cały czas cie chroniła. Musiała tam zostać albo by zginęła. Ale ty sobie z tego gówno robisz. Idź do tej dziwki. Ale pamiętaj jeżeli Rose zrobi coś sobie przez ciebie jesteś martwy!!!

Byłem wkurzony i to nie na żarty. Widziałem że on będzie tego wszystkiego żałować, ale może być wtedy już za późno. Szybko pobiegłem do jej pokoju. Zamknięte. Kurwa. Krzyczałem i waliłem pięściami w drzwi. W końcu nie wytrzymałem i je wywarzylem. Stałem tam w drzwiach jak kółek patrząc jak dziewczyna ledwo oddycha. Zajebie gnoja, moja książeczka się przez niego pocieła i prawie się zabiła. Wziąłem ją szybko na ręce. Była lekka jak piórko, musiała tam schudnąć. Szybko wyszłem z nią na dwór, wsadziłem do samochodu w międzyczasie pisząc do przyjaciela lekarza że mamy problem i jadę do niego.

Wiedziałem ze Luck będzie miał cholerne wyrzuty sumienia. Ale teraz on mnie nie obchodzi, liczy się każda sekunda. Cholera Dlaczego to się jej nie goji. Jak dorwę go to ukatrupie.

Gdy byłem pod willą kumpla, szybko wybiegłem ze samochodu wziąłem Rose na ręce i zaniósłem ją.

Dowiedziałem się że żyletka którą pocieła się była prawdopodobnie zaczarowana dlatego rany nie goją się odrazu. Byłem zrozpaczony, jej stan był ciężki ale stabilny, nic nie zagrażało jej żucia. Powiedziałem kumplowi że jeżeli się obudzi niech da znać, narazie będzie ona tu. Niechce żeby moja mała książeczka cierpiała przez niego.

Gdy tylko byłem w domu, zobaczyłem Cass która wdziera się na Lucka.
Podeszłem do niej a gdy ta mnie zobaczyła spytała z troską

- Co z nią?

- Jej stan jest ciężki, ale stabilny. Jeszcze parę minut a by już jejz nami nie było.

Wiedziałem że ten idiota jest załamany, w oczach zbierały mu się łzy.

- Gdzie ta dziwka?- warknąłem w stronę blondyna.

- Nke ma jej, odeszła, zerwałem znią. Wcale nie powinienem z nią być. Teraz moja Rose przez to cierpi.- powiedział łamiącym się głosem.

-Po pierwsze to już nie twoja Rose. Za bardzo ją zraniłeś, a na razie będzie lepiej jak ona nie będzie widziała cię na oczy.

Pokiwał lekko głowa na tak i odszedł. Wiedziałem że pójdzie na polane tam gdzie ona lubiła chodzić. I tam będzie płakał.

✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴

Jak myślicie czy Rose wybaczy to Luckowi?
Co zrobi Luck by odzyskać ukochaną?

Mam nadzieję że rozdział się podoba.

Alexiaa ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top