ROZDZIAŁ 13

Ten ostatni miesiąc strasznie się dłużył. Jestem wyszkolona. Umiem panować nad rzywiołami, zabijać wzrokiem, czytać w myślach i zaglądać w spomnienia oraz pare innych rzeczy. Z walką idzie mi wyśmienicie. Mało kto mi dorównuje, ostatnio pokonałam samego pierwotnego z czego był zdziwiony ale zaraz przerodziło się to w dume. Traktował mnie jak własną córkę. Z babcią się bardzo za przyjaźniłam. Dziś wracam do Luck i Harrego. Z Harrym utrzymywałam kontakt cały czas, lecz ostatnio był inny, culam że coś przedemną ukrywa. A ja się dowiem co to jest.

Wszyscy będę mieli niespodziankę ponieważ, nikt nie wie że wracam. Z tego co wiem Harry jest z Cass i okazało się że są Ona jest bratnią duszą jego. Awww... slodziaki. A i jeszcze Kat odeszła z watahy.

Razem z paroma wampirami jechałam do domu. Dowiedziałam się że muszę uważać. Bo mało ostatnio jest samic Alfa, więc mogę być zagrożona ale jak by coś się działo mam dzwonić do dziadka, tak zaczęłam nazywać pijawkę dziadkiem, wracając albo do niego albo do babci.

Nie zauważyłam kiedy byliśmy już pod domem. Z tego co wiem, poszli dziś na imprezę, wiec pewnie wrócą jutro albo dziś zalani w cztery dupy.

Wampirki pomogły mi się rozpakować, tak jak sie spodziewałam pokój został nietknięty. Podziękowałam im za pomoc i wyszli. Poszłam wziąść prysznic, ubrałam piżame składającą się z bluzki Lucka która sięga mi do polowy ud i bielizny . Sama nie wiem skąd ją mam, ale mam. Zeszłam do kuchni zrobiłam sobie kanapki i herbatę i poszłam oglądać film. Zbliżała się powoli 2 w nocy, więc postanowiłam iść spać. Szczerze jakoś nie byłam śpiąca. Mieszkałam przez miesiąc z wampirami i czarownicami więc przyzwyczaiłam się do małej ilości snu przyczym funkcjonować normalnie.

Obudziłam się o 5. Taaa pewnie wszyscy śpią. Wstałam i jak to ja ubrałam się w strój i poszłam ćwiczyć na polane. Cwiczylam 3 godziny magię. Przyznam jest to wyczerpujące ale już mniej się męczę niż na początku. Ruszyłam truchtem do domu tak że jak tam dotruchtałam była już 9. Wzięłam się za smażenie naleśników. Przyszykowałam tabletki przeciw bólowe dla ludzi z kacem. Bo jak to mówią, kac morderca nie ma serca. Mają szczęście że ja je mam. Pierwszy przyszedł Luck z Harrym byli tak pochłonięci rozmową że mnie nie zauważyli.

- Musisz jej powiedzieć - warknął na blondyna

- Zostawiła nas na miesiąc. Wiesz jak ja się o nią martwiłem.

- Właśnie widzę jak się martwiłeś zastępując ją jakąś pierwszą lepszą dziwka.

Coo... co to ma znaczyć. Moje serce w tej chwili pękło na milion kawałków. Szybko zrobiłam się niewidzialna i pobiegłam do pokoju. Szybko zamknęłam się na klucz. Zaczęłam płakać jak dziecko. Słyszałam jak Harry wdziera się na Luck. Chyba zorientowali się ze wróciłam. Jestem pewna że obudził połowę domu. Nerwowo szukałam żyletki po szafkach. Babcia była by przerażona jak by się dowiedziała że znów to robie. Zaczęłam robić głębokie nacięcia w sumie było ich 20, po dziesięć na każdej ręce.
Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Słyszałam jak ktoś dobija się do drzwi a później odpłynęłam.

Czy to już koniec?

✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴

Jest to 1 rozdział maratonu. Kto ze mną idzie zabić Lucka ?

A i pamiętajcie 3 gwiazdki i 1 komentarze next rozdział :-).

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top