ROZDZIAŁ 12

Rozdział dedykowany Jestem_Ola

Niech mnie ktoś zabije. Wpadłam na syna pierwotnego. Ta moja babka wybrała pierwotnego za męża. Pięknie.

- Marzyć to sobie możesz Ashton. -warknęłam i szybko wstałam zresztą jak on sam.

- Oj moje marzenia są o wiele ciekawsze- powiedział z chrypką.

O nie... hahahahah ktoś ma mały problem. Otóż w spodniach miał normalnie namiot.

- Weź ty lepiej idź się ogarnąć.

- O co ci chodzi!? - Zapytał zdezorinetowany. Kurde to napewno nie blądyn?

- Spójrz na swoje spodnie - syknełam, odchodząc i celowo się kręcąc tyłkiem.

Wiedziałam że odprowadza mnie wzrokiem. Wkurzal mnie i to nie na żarty. Szybko weszłam do pokoju i opadłam na łóżko.

Chyba usnełam, gdy spojrzałam na godzinę widziałam 22. To sobie po spałam. Obudziło mnie ciche pukanie wiec powiedziałam odziwo kulturalnie Proszę. Do pkoju wszedł jakiś facet i poprosił bym poszła za nim bo pierwotny chce się ze mną widzieć.

Gdy dotarłam już tam, jak gdyby nic weszłam i usiadłam na fotel.

- Jasne rozgość się - Warknął Thomas.

- Jak byś nie zauważył siedzę juz przed tobą. Widzę że chyba masz cos ze wzrokiem.

- Nie wkurzaj mnie.

Upsss... za późno.

-Czego ode mnie chcesz? - powiedziałam spokojnie

- Żebyś stanęła po mojej stronie.

- To sobie niezły sposób wybrałeś na sprowadzenie mnie tu - burknęłam
- To był pomysł Ashtona.

Zajebie gnoja.

- Super - mruknęłam pod nosem.

- W jakiej sprawie mam stanąć po twojej stronie.

- Otóż moja kochana siostrzyczka- powiedział z sarkazmem- stanęła po stronie nijakiego Jacka- naserio, przez tegorocznej dupka mam tyle problemów- ponieważ on chce zniszczyć jakaś watahe i zabrać z tamtąd siłą jakąś wilczyce. Dzięki twojej babce a mojej żonie, ustaliliśmy że to ty. Więc zrobiliśmy to dla twego bezpieczeństwa.

- Przywalenie w głowę wilczycy srebrem jest bardzo bezpieczne - warknęłam.

- Nie przerywaj mi - A miało być tak pięknie - więc jeżeli to zrobią z pomocą mojej siostry...

- Rozpętała się wojna - dokończyłam.

- Tak. Dlatego musisz rozpocząć szkolenie. Twoja babcia oraz mój syn będą cię trenować. Jeden sztuki walki a 2 magie.

Jej... super.

- Długo to potrwa? Bo jednak chciałam bym wrócić do domu.

-Jakiś miesiąc jak dobrze pójdzie a jak pójdzie ci źle to minimum 2 miesiące.

Moja mina musiała teraz wyglądać komicznie. Miałam oczy wielkości talerzy i otwarte usta.

- A jeżeli się nie zgodzę?

- Zginiesz - powiedział bez uczuć.

- Zgadzam się - mruknęłam

- Pierwszy trening masz z Ashtonem za chwile- zajebiście - on da ci strój.

Wyszłam Pośpiesznie z jego gabinetu. Naszczęście odzyskałam swój telefon wiec napisalam odrazu do Harrego ze przez dobry miesiąc mnie nie będzie i że ma pilnować Lucka żeby mi go któraś nie odebrała.
Jak to on rządał wyjaśnień ale spławiłam go krótkim później.

Pod mojim pokojem czekał ten idiota z głupim usmieszkiem. Odłożyłam telefon w pokoju i poszłam za nim do sali ćwiczeń. Szczerze bylam wykończona po treningu. Ale jak się okazało nie bylam taka zła. Mało tego byłam bardzo dobra co go zdziwiło. Powiedział ze gdy ze mną skończy co zabrzmiało dwu znacznie. Będę umiała posłógiwać się każdą bronią.

Tak samo moja babcia była pod wrażeniem jak szybko opanowuje zaklęcia. I jak dobrze mi idzie. Jednak z każdym dniem ja i moja wilczyca teskniłyśmy za Luckiem.

✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴✴

Mam nadzieje że rozdział się podoba. W sumie mam w planach mały maraton jutro. Pod tym rozdziałem piszcie mi koniecznie czy chcecie takie coś.

Alexiaa ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top