część 1 Alice

Prolog

Nocą zbudził się on

zimny jak ostre skały

krwawe ma myśli i sny

w uczuciach tych wciąż jest stały

chce zabijać niewinnych

jak sadysta, morderca

chce pozbawiać ich życia

i wyrywać ich serca

wtedy ona, niezwykła

chociaż w ludzkiej naturze

wpadła nocą na niego

i musiała wnet umrzeć

zmienił ją, choć nie wiedział

ona pamięć straciła

była żywa, choć martwa

jakby sztucznie prawdziwa

on zabijał kolejnych

myśląc wciąż tylko o niej

jakby dzieckiem mu była

~~nowonarodzonym~~

Rozdział 1

Biegłam. Ktoś mnie gonił i byłam tego pewna. Chyba oszalałam, że dałam się namówić na ognisko o tak późnej porze. Wszyscy się napili i musiałam wracać sama, na dodatek przez las. Brakowało mi już tchu. Do domu miałam dobre trzy kilometry. Wciąż słyszałam czyjeś kroki za mną. Tak jakby sobie spacerował, a nie biegł. Wokół tylko las. Wszędzie te cholerne drzewa. Na dodatek ciemno jak w szambie. Sama już nie wiem czy biegłam w dobrą stronę. Coś mnie szarpnęło i zahaczyłam o jeden z konarów kalecząc sobie nogę. Bolało jak diabli, ale dalej starałam się biec. Zawsze myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w tanich horrorach. Myliłam się. Najgorsze było to, że byłam tam całkiem sama i ani żywej duszy w pobliżu. Tylko te drzewa. Gdy się odwróciłam nikogo nie było. To niemożliwe. Nikt nie mógł tak szybko i bezszelestnie się oddalić. A jeśli to było zwierzę? Nie, na pewno nie. Miałam nadzieję, że go zgubiłam. Zaczęłam rozglądać się za ścieżką, kiedy coś pchnęło mnie z ogromną siłą i wybuchło śmiechem, kiedy uderzyłam z hukiem o ziemię. Gałęzie i jakieś kamyki powbijały mi się w ciało. Płakałam z bólu, a ten ktoś pociągnął mnie za włosy unosząc do góry moją głowę. Krzyknęłam. Puścił mnie, a ja momentalnie się odwróciłam. Znowu nikogo nie było. To jakieś żarty? Nie zdążyłam wstać z ziemi, a coś we mnie uderzyło, a na dłoni pojawiła się krew i ślady zębów. Ludzkich zębów. Trzęsąc się, wstałam na równe nogi, a wtedy nie wiadomo jak pojawił się on obejmując mnie swoimi stalowymi ramionami. - Puść mnie!! Kim ty jesteś!!?- krzyknęłam z bólu, bo w tej samej chwili złamał mi rękę.- Czego chcesz!?- krzyknęłam znowu, ale bardziej piskliwie. Wtedy on szepnął mi do ucha - Chcę twojej krwi- zadrżałam. Znowu mnie pchnął, ale tym razem uderzyłam o jakiś konar. Wszystko mnie bolało. Każda kość pulsowała tępym bólem. Usiadł na mnie i pochylił się trzymając moje dłonie w bezruchu. Zaczęłam mu się wyrywać, a wtedy uderzył mnie w głowę. Nie pamiętam co było potem, bo urwał mi się film. Najpierw czułam tylko chłód, a potem zaczęłam płonąć. Paliłam się od środka. Wrzeszczałam, ale nikt nie przychodził z pomocą. Dlaczego nikt mi nie pomagał? Z upływem czasu, który zdawał się być dla mnie wiecznością uczucie bólu i ognia znikało. Wszystkie obrazy z mojego życia znikały. Sama już nie wiedziałam co się stało. Co robiłam zanim zdarzyło się to w lesie i gdzie mieszkałam. Pustka. Jedyne co mi zostało to moje imię- Alice. Ocknęłam się w środku lasu. Obcy krajobraz. Wszystko obce i to pragnienie. Dzikie pragnienie. Zaczęłam węszyć jak zwierze, gdy przed oczami zobaczyłam dom, a w nim ludzi. To była jakby wizja. Stałam nie widząc nic oprócz tych ludzi o złotych oczach. Wtedy zobaczyłam siebie schodzącą u nich po schodach i przytulającą się do pięknej brunetki w średnim wieku. Wizja minęła, a znów byłam w lesie. Myślałam, że to był pierwszy objaw powracającej pamięci. Czułam, że to była moja rodzina i musiałam ją tylko odnaleźć. Tylko ich odnaleźć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top