1. Nowi shinobi przybywają z pomocą.

W wiosce panowało niemałe poruszenie wśród shinobi. Ci wyżej postawieni od rana wiedzieli co się szykuje. Rozmawiali o tym między sobą i wyrażali swoje opinie. Niektórzy popierali decyzję hokage, a inni byli jej przeciwni. Jedynymi, którzy nie mieli o niczym pojęcia byli młodzi chünnini Konohy... no i oczywiście Naruto. Tak więc w całej wiosce panowała nieco napięta atmosfera, zaś młodzież żyła w niewiedzy, o co w ogóle to całe zamieszanie.

Życie toczyło się typową poranną rutyną. Mieszkańcy załatwiali swoje sprawy a młodzi ninja cieszyli się chwilą spokoju. Jednak oczywiście ta sytuacja nie mogła trwać wiecznie.

Jedną z ulic Konohy szło dwóch nastolatków. Naruto i Lee wybierali się właśnie na jeden z placów treningowych, aby przeprowadzić jeden ze swoich przyjacielskich sparingów, jak to nazywali. Co z tego, że po każdym takim treningu Sakura lub inny medyczny ninja musiał się nimi zajmować?

- Zobaczysz, że dzisiaj to ja wygram, Krzaczasty.- powiedział pewny siebie Uzumaki, trzymający ręce splecione za głową.

- Nie bądź taki pewien, Naruto. Ja także zamierzam dać z siebie wszystko.- odpowiedział równie pewnie Lee.

- Zróbmy taki układ. Przegrany stawia wygranemu ramen.- zaproponował uśmiechnięty blondyn.

- Zgoda. W takim razie szykuj portfel, bo to ty będziesz stawiał.- zaśmiał się czarnowłosy i pobiegł w stronę głównej bramy.

- Hej! Co to niby miało znaczyć?!- odkrzyknął Naruto i pobiegł za swoim towarzyszem. Niestety ten zniknął już za rogiem pobliskiego domu. Blondyn, aby nadrobić straty, jeszcze bardziej przyspieszył tempa. Pędem wyleciał zza zakrętu.- Czekaj na mnie Lee...!

Niestety pech chciał, że w tej chwili wpadł na jakiegoś przechodnia. Myśląc, że to Lee robi sobie żarty, krzyknął szybko podnosząc się z ziemi.

- Co ty sobie wyobrażasz?! Nie możesz tak po prostu stać i...- w tym momencie zamilkł, zdając sobie sprawę ze swojego błędu. Przed sobą miał nie swojego przyjaciela lecz młodą, ciemnowłosą kobietę, która na dodatek wyglądała na mocno zdenerwowaną.

- Co ja sobie wyobrażam?! Raczej co ty sobie myślisz, kretynie?! Dopiero co weszłam do wioski, a ty na mnie wpadasz i jeszcze masz czelność się mnie czepiać?- dziewczyna wstała i otrzepała się z kurzu.

- Nie, to nie tak. Przepraszam, wziąłem cię za kogoś innego.- próbował nerwowo tłumaczyć się Uzumaki, jednak jego rozmówczyni niewiele sobie z tego robiła.

- Że co?! Czy ty ślepy jesteś? Nie widzisz ochraniacza?- w tym momencie ciemnowłosa wskazała na swoje czoło, gdzie istotnie widniała przepaska.

Naruto przez chwilę gapił się na nią ze zdziwieniem i pewnie znów by mu się oberwało, lecz z pomocą przyszedł mu Lee.

- Wybacz mu. Jestem pewien, że zrobił to przez całkowity przypadek i bardzo tego żałuje.- do rozmowy wtrącił się niespodziewanie brunet, a następnie podszedł do nowo przybyłej i wyciągnął w jej kierunku rękę.- Nazywam się Rock Lee, a to jest Naruto Uzumaki.

- Yumi Uchicha.- odparła już spokojniej dziewczyna i uścisnęła wyciągniętą w jej kierunku dłoń.

W tym momencie mina Naruto była bezcenna. Jednak Lee nie dał mu dojść do słowa, bo to spowodowałoby tylko długą serię pytań, a teraz nie miaęli na nie czasu.

- Miło cię poznać. Jesteś z Ukrytej Wioski Trawy, prawda?

- Tak.- odparła krótko dziewczyna w fioletowej bluzie i kamizelce chunina.

- W takim razie co cię do nas sprowadza? Chętnie ci pomożemy.

- Muszę spotkać się z Hokage. Gdzie ona jest?- Yumi od razu przeszła do rzeczy.

- Jest pewnie w swoim biurze w tamtym budynku. Zaprowadzę cię jeżeli chcesz.

- Nie ma takiej potrzeby. Poradzę sobię.

- Dobrze. W takim razie do zobaczenia później.- pożegnał się Lee, a ona tylko skinęła w odpowiedzi głową. Następnie ruszyła w stronę dużego, czerwonego budynku.

- Słyszałeś Lee? Uchicha. Wiesz co to może oznaczać? Ona może wiedzieć coś o Sasuke.- zachwycał się Naruto.- Muszę z nią jeszcze raz porozmawiać.

- Mam wtażenie, że będziemy mięli taką okazję, szybciej niż ci się wydaje.- odparł spokojny Lee, chociaż na nim ta sprawa także zrobiła niemałe wrażenie.

Tymczasem w lesie nieopodal Konohy

- Neji, już wystarczy tych ćwiczeń. Chodźmy chociaż zjeść jakieś śniadanie.- nalegała Tenten, zaś chłopak słysząc ją przerwał trening.

- Dobrze. Skoro tak uważasz, chociaż...- nagle przerwał i spojrzał w stronę ściany drzew, jednak dzięki Byakugan'owi widział znacznie dalej.

- Co jest Neji?- zapytałe dziewczyna, podchodząc do niego.

- Ktoś zbliża się do wioski. To jakiś dzieciak, ale stąd nie mogę stwierdzić skąd jest.- odparł spokojnie chłopak.

- W takim razie przyjżyjmy się mu bliżej.- zaproponowała Tenten, na co Neji tylko skinął głową, po czym oboje ruszyli w tamtą stronę przemieszczając się po drzewach.

Droga nie zajęła im długo i po kilku munutach znajdowali się kilka metrów przed chłopakiem.

- Nie wydaje się być starszy niż piętnaście lat. I jest z Wioski Ukrytej Mgły.- stwierdziła szybko dziewczyna.

- Masz rację.- przyznał jej rację Neji, po czym dodał jakby do siebie.- Dziwne. Myślałem, że będą starsi.

- Co? Czekaj Neji, o czym ty mówisz?- dopytywała dziewczyna, ale chłopak zdążył już zeskoczyć na ziemię. Ona po chwili zrobiła to samo.

- Zapewne jesteś tu z powodu prośby Hokage.- bardziej stwierdził niż spytał jonnin.

- Owszem.- odparł krótko i rzeczowo czarnowłosy chłopak z długą grzywką.

Neji spojrzał na niego uważnie, a nastolatek przybrał całkowicie obojętny wyraz twarzy.

- Myślałem, że wysłane wsparcie będzie nieco starsze.- powiedział po krótkiej obserwacji shinobi Wioski Liścia.

- No i? Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz. Po prostu pokaż gdzie mogę znaleźć hokage i już mnie nie ma.- odparł obojętnym tonem.

- Wybacz, nie chciałem cię urazić.- odpowiedział lekko zmieszany Hyuuga.

- Chodź z nami. Zaprowadzimy cię do pani Tsunade.- wtrąciła się po raz pierwszy do rozmowy Tenten.

Młodszy chłopak tylko skinął w odpowiedzi głową, a następnie ruszył za tamtą dwójką.

- Tak w ogóle, jestem Tenten, a to Neji. A jak ty się nazywasz?

- Kamiro Akirichi.

Dalsza droga do budynku Hokage minęła całej trójce w ciszy.

Hej! Oto pierwszy rozdział. Postanowiłam podzielić go na części, bo za bardzo się rozpisuję i odchaczyłam dopiero dwie osoby, a rozdział ma już ok. tysiąca słów. To pewnie dlatego, że nie lubię i nie umiem się streszczać, poza tym uznałam to za ciekawszy sposób wprowadzenia postaci niż tylko "wszyscy byli w biurze Hokage."

A co do tychczasowych postaci... może być? Dobrze? Pewnie nie, ale to dopiero pierwszy rozdział. Dajcie mi chwilę na załapanie ich charakteru. A jakby jakieś sugestie czy upomnienia to śmiało piszcie. Muszę wiedzieć, co zrobiłam źle.

Aha! Zapomniałabym. Gdybyście mogli, to dopiszcie tu do waszych postaci ich fobie. Jedna osoba podsunęła mi taki genialny pomysł, za co bardzo dziękuję. 😊

No i na razie to chyba tyle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top