35
Siedzieliśmy przy stole pijąc kawe. Kamil nucił jakąś piosenkę. Kojarzyłem melodie
- co nucisz? - zapytałem
- Pamiętasz tamte czasy, to pierwsze spotkanie? - zaczął śpiewać
- Pierwszą wspólną rozmowę, w osobowościach rozeznanie.. - przypomniał mi się tekst
- Była ładna pogoda, twoje oczy w świetle lśniły
- Włosy przytulone słońcem na niebie się rozłożyły
- Już tamtego dnia sprytnie mnie zaczarowałeś, bo ty jesteś czarodziejem do mnie czar swój skierowałeś - zmienił trochę tekst
- Chcę czuć cię w mych ramionach, kochać cię nieprzytomnie, bo ty jesteś cieplejszy, niż na niebie słońce - wstał od stołu idąc do mnie i podając mi rękę na znak żebym wstał. Po tym jak wstałem od razu przyciągnął mnie do siebie łapiąc mnie w pasie i patrząc się w moje oczy
- Hej kotku spędźmy wspólnie święta. Ja będę zachwycony, a ty wniebowzięty - zachichotałem na ten wers
- Ty wciągasz jak narkotyk, bezwzględnie uzależniasz. Co dzień ciebie zażywam i nie moge przestać - pocałowałem go krótko
- Chcę byś był przy mnie, odstawmy na bok złość. Dlaczego wciąż o tobie myśle?
- Bo to miłość.. - zaśpiewaliśmy razem
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak wszystko się potoczy, że co dzień będę czuł twój zapach i patrzył w te oczy, że każda chwila z tobą będzie dla mnie wszystkim, że gdy cię nie będziesz przy mnie będę tracił zmysły. - akurat ten wers zaśpiewany przeze mnie idealnie określał sytuacje
- To był nagły zwrot akcji widocznie tak być musiało nasze spotkanie w łazience złączyło nasze serca i tak już zostało - znowu zachichotałem na przekształcony tekst. Pominął refren. Kołysaliśmy się do ciszy zabijanej przez nasze śpiewanie
- Mogę tańczyć z tobą wiecznie szeptać ci do ucha czule, bo ty dajesz mi tchnienie uczuciem ciebie otulę
- Chcę czuć twój oddech na ramieniu oddychać twym oddechem
- Co dzień widzieć twój uśmiech i odpowiadać uśmiechem
- zabiorę cię kiedyś tam gdzie nie będzie nikogo będę pieścił twe usta weźmy uczucia ze sobą
- wpatrzeni w sine niebo i gwiazdy błyszczące gdybym tylko mógł dla ciebie ukradłbym ich tysiące
- pojedźmy razem na wakacje nad polskie morze gdy będziemy na molo butelke wina otworzę
- wpatrzeni w czarną otchłań poczujemy się jak w niebie szum fal nas połączy wyznamy uczucia do siebie
- i z takim stanem rzeczy tak możemy dalej trwać. Nie wiesz nawet ile w życiu chciałbym ci dać
- tej miłości.. - znów zaśpiewaliśmy razem. Oparłem głowę na jego barku przytulając się mocno
- Kocham cię - szepnąłem mu do ucha
- Ja ciebie też - odsunął mnie od siebie - o której mamy jechać do twoich rodziców?
- a która jest godzina? - spojrzał na zegarek
- 12:30
- już? Chociaż się wyspałem, mam być u nich o 14
- no to mamy jeszcze trochę czasu
- proponuje iście dalej spać - zaśmialiśmy się
- dopij kawę ja idę do łazienki - skierował krok do łazienki. Wziąłem moją kawę opierając się o stół. Wypiłem ją w dość szybkim tempie jak na to, że była gorąca. Wyszedłem do salonu gdzie przy otwartym oknie opierając się o parapet oraz lekko się wychylając stał Kamil. Podszedłem do niego obejmując go od tyłu. Jak się okazało palił papierosa, którego zgasił o parapet i wyrzucił. Obrócił nas, że to ja byłem teraz oparty o parapet, ale przodem do niego. Splótł nasze palce kładąc je o parapet
- Pieprzoni geje! - wykrzyczał ktoś z chodnika. Widziałem mord w oczach Kamila. Odsunął mnie od parapety i złapał jakąś piłkę, którą od razu z wielką siłą odrzucił i zamknął okno
- na czym skończyliśmy? - uśmiechnął się i podszedł do mnie - chyba pamiętam - znowu splótł nasze palce kierując nas na kanapę. Usiadł na niej szarpiąc mnie przez co wylądowałem na jego kolanach. Czasami na prawdę się zastanawiam co mu siedzi w tej głowie. Spojrzałem na niego lekko przechylając głowę na co się uśmiechnął. Przywarłem jego ręce do kanapy, bo czemu nie, a przez jego oczy przeleciało jasne światło. Westchnąłem rozbawiony kręcąc głową
- serio? - zapytałem
- nie moja wina, że jesteś taki seksowny - pocałowałem go
- i tak to ci na ten moment nic nie da wiesz? - westchnął
- wiem - chciał wyrwać ręce z mojego uścisku, ale przycisnąłem go jeszcze mocniej
- a ty co ręce zabierasz?
- a co nie mogę? - zaśmiał się
- nie - uśmiechnąłem się zbliżając usta do jego szyi. Był zdezorientowany całą sytuacją. Chwilę później wpiłem się w jego szyje robią na niej malinkę
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień dobry widzowie Kamila! Tu znowu Amelia. Piszę to w szkole, bo musiałam iść niestety. Kamilek z tego co wiem to w domu jest. Kazał mi znowu napisać, że was przeprasza debil jeden. Standardowo życzę za niego miłego dnia
~słów 729
~Kamilek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top