Rozkaz 66
Barriss nie pamiętała za wiele z tamtych wydarzeń. Wszystko potoczyło się tak szybko. Za szybko.
Nim zdążyła ostrzec Luminarę, stało się TO.
Kilkanaście pocisków naraz przebiło ciało Unduli. Barrissa działała instynktownie. Wyciągnęła ręce w przód i odepchnęła klony w tył. Poprzewracali się co do jednego. Mirialanka nie zastanawiała się długo. Włączyła miecz, wcześniej przyciągając do siebie również broń poległej mistrzyni. Dopadła leżących żołnierzy, nim którykolwiek zdążył zareagować. Z wściekłością zaczęła siekać ich na kawałki. Część się broniła, turlając się po ziemi i wyginając w różne strony. Dwóch nawet zdążyło wstać. Jednak żaden nie uchronił się przed jej ostrzami. Nie mieli szans. W końcu czym byli wobec tak potężnej istoty, która poznała prawdę?
A jednak, był ktoś po stokroć mądrzejszy. Palpatine. To do niego musiała się udać. Tak też zrobiła.
Śmierć mistrzyni Unduli wstrząsnęła nią tylko na początku. Gdy tylko zakończyła rzeź, usiadła przy trupach i zaczęła rozmyślać. Przeanalizowała wszystkie wydarzenia. Tak, Jedi byli głupi. Tak, Palpatine miał rację. Tak, postąpiła słusznie. Musiała go teraz wesprzeć. Nie to, że sam by nie dał rady...
Ale to dzięki niemu przejrzała na oczy. To on sprawił, że dojrzała to, czego zamknięci na emocje Jedi nigdy nie zrozumieją. Czuła wobec niego bezgraniczną wdzięczność i chciała mu to jakoś wynagrodzić. Pokazać, że jest coś warta. Że jego prawda nie została objawiona byle komu. Tak, musiała udowodnić, że nie pomylił się co do niej. Że zasługiwała na jego łaskę, że jest gotowa mu służyć.
Bo jest gotowa.
To też właśnie powtarzała sobie, klęcząc przed Vaderem na czarnej posadzce wraz z kilkoma innymi osobami, które również wybrały słuszną ścieżkę Prawdy.
Jest gotowa. Jest gotowa.
Nikt właściwie nie wiedział, kim jest Vader. Było to zresztą nieistotne. Wiadome było, że jest uczniem samego Imperatora, drugim Mrocznym Lordem Sithów i byłym Jedi. On też przejrzał na oczy. Zobaczył to, czego Skywalker czy Ahsoka nigdy nie ujrzeli. Czego nie zrozumieli. Przed czym się wzbraniali. Nawet Ahsoka, która choć częściowo pojęła popsucie Zakonu nie zamierzała tego zaakceptować. Nie widzieli, nie rozumieli i nie chcieli zrozumieć potęgi Ciemnej Strony Mocy. Jej siły. To, jakie nieograniczone możliwości i korzyści ze sobą niosła. Niesłychane.
– Czy jesteście gotowi poddać się całkowicie i absolutnie woli naszego Pana i Wodza, Imperatora Palpatine'a? – zapytał mechanicznym i mrożącym krew w żyłach głosem Darth Vader.
– Jesteśmy gotowi – odparł chórek złożony z kilku adeptów, którzy tak jak Barrissa ujrzeli kłamstwa Jedi i ich głupotę. Wszyscy byli ubrani w identyczne czarne kombinezony. Byli różnej budowy i rasy, ale łączyło ich jedno — wspólna wiedza i pasja. I chęć wyzbycia się wszystkich Jedi, którzy mogliby zakłócić spokój i harmonię nowego porządku. Imperialnego porządku.
– Czy jesteście gotowi oddać za niego życie, broniąc jego życia i ideałów?
– Jesteśmy gotowi.
– Czy jesteście zdolni zrobić wszystko, ale to absolutnie wszystko dla niego i dla Imperium?
– Jesteśmy – odparli zgodnie zgromadzeni.
– Udowodnijcie – odparł zimno Sith. – Ty – rzekł wskazując na człowieka wątłej budowy. – Zabij go.
Mężczyzna zbladł, jednak posłusznie wstał z klęczek i podszedł do wyznaczonego Pau'anina. Nogi trzęsły mu się jak galarety. Stanął i ze zdezorientowaniem popatrzył na Vadera.
– Nie mam broni – wyjąkał cicho.
– Głupcze! – krzyknął Vader. – Zawsze masz ze sobą broń. Twoją bronią jest Moc, jej ciemna strona. No dalej. Zabij go. Uduś.
Były Jedi sięgnął Mocą, próbując podnieść Pau'anina. Udało mu się to, jednak po uniesieniu go nad ziemię nie zrobił nic.
– Ja... ja nie dam rad-
Czerwone ostrze przeszyło mężczyznę na wylot. Zaskoczona Barriss spojrzała ze zdziwieniem na Mrocznego Lorda, jednak widząc jego zimne jak lód spojrzenie szybko spuściła wzrok. Ta krótka chwila kontaktu wzrokowego upewniła ją, że skądś go znała. Moc była w nim silna i nawet przez tę czarną zbroję Mirialanka czuła, jak z niego emanuje. Kojarzyła skądś tę aurę, ale nie mogła przypomnieć sobie skąd...
– Był słaby – podsumował chłodno Vader. – Zawiódł Imperatora. Liczę, że wy nie zawiedziecie.
Oczywiście, że nie zawiedzie Imperatora. Nie może go zawieść. Nie po tym, jak ukazał jej prawdę.
– By udowodnić swą lojalność, musicie przejść trzy próby. Jeśli zaliczycie je pomyślnie, zostaniecie oficjalnie pierwszymi członkami Imperialnej Inkwizycji. Jeśli nie... – Darth Vader zrobił dramatyczną pauzę. Przez chwilę po sali roznosiło się tylko echo z respiratora Mrocznego Lorda. Po mniej więcej minucie uniósł dłoń i wskazał na bezwładne ciało mężczyzny, który nie podołał wyznaczonemu przez Sitha zadania. – ... Skończycie jak on. Jak zdrajcy.
Barrissa nie zamierzała skończyć w ten sposób.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top