Z jakiej to okazji?~39

Z torebki wyciągnęłam wszystkie jego listy do mojej mamy, a także jego zdjęcie. Oczywiście to były kopie tego, co mam ukryte w domu, ale chowając je do torebki, miałam właśnie taką nadzieję, że kiedyś nimi w niego rzucę. Dałam upust swoim emocją i biorąc wszystko zaczęłam biec na zewnątrz. Przy samochodzie zatrzymałam się i wszystkie emocje ze mnie zeszły. Łzy ciekły mi po policzkach niczym dwa strumienie. Po sekundzie pojawił się Alek, do którego od razu przyległam.Nie mogłam się uspokoić, więc Michał posadził mnie na siedzeniu pasażera i z piskiem opon ruszył spod galerii. Mama miała rację mówiąc, że to jest nieodpowiedni człowiek na mojego ojca. Teraz wiem dlaczego zapierała się, abym się z nim nie spotkała. Zanim się spostrzegłam samochód stał już na podjeździe domu. Nie miałam ochoty wychodzić, bo wiem, że babcia będzie chciała wiedzieć co się stało. Alek wysiadł i otworzył mi drzwi, pomagając tym samym z niego wyjść. Do samego wieczora tylko siedziałam w swoim pokoju i z nikim nie chciałam rozmawiać. Oczywiście każdy próbował mi tłumaczyć, że nie powinnam się nim przejmować, ale świadomość, że to jest mój ojciec, jakoś nie dawała mi spokoju. Niestety przez kolejne dni mój humor nie ulegał żadnej poprawie, a z domu wychodziłam tylko na rehabilitację, która niedługo miała się zakończyć. Za którymś nieobecnym myślami przeze mnie treningu, Matt się zdenerwował i porozmawiałam z nim o wszystkim otwarcie. Po skończonej sesji, przyjechał po mnie mój chłopak. Gotowa do wyjścia i z troszkę lepszym samopoczuciem, przywitałam się z nim buziakiem.

-Z jakiej to okazji?- zapytał bardzo zadowolony, bo po raz pierwszy ujrzał mój uśmiech od TAMTEGO dnia.

-Tak po prostu, a jeśli mi pomożesz, będzie tak jeszcze częściej.- uścisnęłam jego rękę i spojrzałam na widok za oknem. Akurat z budynku wychodził mój rehabilitant, więc pomachałam mu.

-Dobrze kochanie. Porozmawiamy w domu, lecz teraz mam dla ciebie kilka niespodzianek.- uśmiechnął się tajemniczo.

-Jak mi nie powiesz o co chodzi, to zaraz wysiądę z samochodu.- zagroziłam, kładąc rękę na klamce. Michał na to, zamknął centralny zamek i z zadowoleniem ruszył przed siebie. Ze śmiechem pokręciłam głową i skupiłam się na tym, co jest za oknem. Po jakiś trzydziestu minutach dojechaliśmy pod galerię. Nie miałam jakoś ochoty na zakupy, ale nie chciałam robić Alkowi przykrości. Trzymając się za ręce udaliśmy się do środka. Najpierw udaliśmy się na jakąś komedię romantyczną, ale więcej uwagi skupiłam na moim chłopaku, niż na tym, co było na ekranie.

-Dziękuje Ci za ten dzień.- powiedziałam przytulając się do jego klatki piersiowej- To wracamy już?- dodałam.

-Kochana, to jest dopiero początek NASZEGO dnia.- uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie w stronę jakiegoś sklepu. Napis na drzwiach ZAMKNIĘTE trochę mnie zdziwił, bo on nawet na tę karteczkę się nie zatrzymał, tylko wszedł do środka. Jakaś panna podeszła do nas i przywitała się z MOIM chłopakiem buziakiem w policzek, a ja stałam osłupiała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: