Stał w koncie...~10
-Kochanie, jeśli możesz, to na razie proszę cię, weź spokojniejszego konia takiego jakiego chcesz, a potem to zobaczymy. Michał ci pomoże we wszystkim. Wiem, że kochasz te zwierzęta, ale nie możesz się tak narażać. A co do ciebie Miłoszu, to powinieneś być troszeczkę milszy w stosunku do swojej pierwszej i ostatniej wnuczki.- spojrzałam z ukosa na mężczyznę i posłała mu groźne spojrzenie.
-Ja córki, a tym bardziej wnuczki nie mam. A skąd wiesz, że to jest na pewno twoja wnuczka, a nie jakaś oszustka...-nie chciałam już tego słuchać, więc mu przerwałam.
-Nie zna mnie pan, a ocenia. Kochałam mamę najbardziej na świecie i teraz wiem, co miała na myśli mówiąc o ojcu, niepohamowany emocjonalnie desperat.- zawinęłam się i wybiegłam z domu. Babcia się chyba zaczęła drzeć na niego, ale to mnie nie obchodzi. Ponownie wbiegłam do stajni i ruszyłam szukać Michała. Znalazłam go w jednym z boksów, kiedy czyścił tę siwą piękność. Patrzyłam na nich przez dłuższy czas, aż w końcu odważyłam się coś powiedzieć.
-Jak skończysz, to możesz mnie zaprowadzić do tego konia, którego mi opisywałeś przed moim wyjściem?- zapytałam z nadzieją i czekałam na pozytywną odpowiedź.
-To nie jest dobry pomysł. On jest naprawdę dziki i aż strach do niego podejść.- powiedział, to tym samym przerywając pracę i spojrzał mi prosto w oczy.
-Jak cię ładnie proszę?- uśmiechnęłam się zalotnie.- A jeśli nawet ty mnie nie zaprowadzisz, to sama go znajdę.- dodałam pewna siebie.
-Dobrze, ale tylko na chwilkę, bo ten koń nie lubi odwiedzin.- powiedział zrezygnowany, lecz dodał: Tylko muszę dokończyć sprzątanie boksu i mycia Siwego.
-To daj, pomogę Ci i szybciej nam to pójdzie. - nie czekając na jego reakcję, wzięłam drugą szczotkę i zaczęłam czyścić drugą stronę konie. Po ponad pół godziny, było wszystko gotowe, wie zostało już tylko moje życzenie. Widząc moją minę Michał poszedł gdzieś przed siebie i nie czekając długo pobiegłam za nim. Skręciliśmy tak samo jakby na padok, tylko przy drzwiach udaliśmy się do jeszcze jednego pomieszczenia. Było tam ciemno, a jak tylko lampy się zaświeciły, przeraziłam się widoku tego rumaka.Stał w koncie bardzo wysoki, czarny koń. Powoli podeszłam do krat, a ten niespokojnie się poruszył. Nie wiem co mnie podkusiło, ale zaczęłam kierować się do drzwiczek otwierający ten boks.
-Olga, nie możesz tam wejść. To jest niebezpieczne.- złapał mnie za rękę, lecz ja szybko ją wyrwałam, nie odwracając wzroku od konia. Zwolniłam blokadę, a następnie ją za sobą zamknęłam. Nie tracąc kontaktu wzrokowego z tym zwierzęciem, wolnymi krokami, zaczęłam się do niego zbliżać. Zauważyłam, że się spiął i lekko tupnął nogą. Nie przestraszyłam się, bo dobrze wiem, że zwierzęta wyczuwają emocję. Byłam koło niego już bardzo blisko, ale coś mnie tknęło, żeby wrócić. Wiedziałam, że lepiej się do niego tyłem nie wyszłabym z tego cało.Nagle usłyszałam z dala głosy, chyba babci i mojego dziadka. Koń zaczął niespokojnie krążyć koło mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top