Początek ~2

Prawie już nikogo nie było i zacząłem się rozglądać za kimś, kto by miał tabliczkę z moimi danymi. Zauważyłam takową, więc przeniosłam wzrok na właściciela tej kartki. Chłopak jest bardzo przystojny. Wysoki, ciemne włosy, a do tego lekki zarost, który dodawał mu męskości. Zielone oczy skierowane były na mnie, więc nie wiele myśląc udałam się w jego stronę. Otworzyłam usta z zamiarem przemówienia, ale ubiegł mnie.
-Ty jesteś Olga?- zapytał się z lekkim uśmiechem.
-Tak, a ty pewnie jesteś jakimś pracownikiem babci?- zapytałam się dla upewnienia się, żeby nie wsiąść do jakiegoś innego samochodu.
-Powiedzmy, że tak. Tak ogółem na imię Michał, dla przyjaciół Alek.- wyciągnął rękę w moją stronę, którą uścisnęłam.
-Dobrze, możemy już jechać, bo jestem trochę zmęczona?- wiem to było lekko niekulturalne, ale jakoś nie mogłam. Nie spałam od jakiegoś tygodnia, albo fazami. Cały czas śnił mi się ten sam koszmar z moją mamą w roli głównej.
-Oczywiście, limuzyna zaraz się pojawi.- no i zza zakrętu, tak jak mówił, wyłoniła się limuzyna. Stanęła przed nami, a koleś, który kierował zajął się moim bagażem, natomiast Michał, otworzył mi drzwi. Gestem ręki zaprosił mnie do środka z czego bardzo szybko skorzystałam. Po chwili już ruszyliśmy w trasę. Jedno pytanie mnie tylko gnębiło, więc je po prostu zadałam.
-Dlaczego Alek?- zapytałam, przerywając tę ciszę.
-Wiedziałem, że się w końcu zapytasz. A wiesz, że sam nie wiem.- zaśmiał się, ale po chwili zamilkł.- Wiesz, chyba po ojcu, bo on miał na imię Aleksander.
-Przepraszam, że się zapytam, ale co się z nim stało?- wiem, że to trochę niegrzeczne, ale mam niewyparzoną buzią.
-Ach, długo by o to mówić.- już nie chciałam nic mówić, więc kładąc głowę na oparciu, zasnęłam.Po tym wszystkim powieki same mi opadły. Wiecie, te ostatnie tygodnie były koszmarne, prawie zero snu, a tylko zmieniałam miejsca zamieszkania. Po prostu nie chciałam być sama w tym wielkim domu, który w całości przypominał mi mamę. W domu to albo wypłakiwałam się Markowi w ramię, albo wchodziłam, tylko po nowy zestaw sukienek na kolejne imprezy. Można się dziwić, że szesnastolatkę wpuszczają na imprezy, ale mam zdanie innych w dupie. Mam i znam swoją wartość. A to wszystko dlatego, że nie potrafię pogodzić się z tym, że jej już nie ma. Na tych imprezach miałam swoich dostawców i nie raz Marek mnie zbierał po zamknięciu klubu, albo mnie na nich stopował.  

Przede mną stał ten sam tajemniczy, zarazem intrygujący chłopak z samolotu. Stał on obok mojej babci i razem się z czegoś śmiali. Chciałam, aby zauważyli moją obecność w tym pokoju, więc weszłam w jego głąb. Niestety to na nic, ponieważ, byłam dla nich jak zjawa. Zaczęli coś szeptać między sobą i chyba to coś o mnie. Kobieta ta powiedziała, że musi się on pozbyć tej kobiety- intruza.Coś się urwało, lecz pojawił się kolejny obraz.Było to moje oblicze w towarzystwie Tajemniczego. Siedzieliśmy na dachu jakiegoś budynku przy nakrytym stole.. On trzymał mnie za rękę i szeptał czułe słówka na ucho.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: