Początek...
Właśnie siedzę w samolocie i nie jestem pewna czy dobrze robię, zostawiając Marka samego. Zapomniałam się Wam przedstawić, jestem Olga Smith i mam 16 lat. Wraz z mamą mieszkamy w Kanadzie. Opisując siebie z wyglądu, mogę powiedzieć, że jestem niską osóbką. Mam blond włosy i takie kocie oczy. Mój chłopak, a właściwie już były, jest wyższy ode mnie o głowę. Ma brązowe, krótkie włosy i niebieskie, takie jak ocean, oczy. Jest osobą dobrze zbudowaną, ponieważ trenuje karate. Ale wracając do teraźniejszości. Przed dwoma tygodniami zginęła moja matka. Brała udział w kraksie samochodowej z udziałem jej motocyklu. Nigdy nie była typową mamą, zachowywała się raczej jak moja koleżanka z klasy, niż matka, ale jak przychodziło co, do czego, to umiała nakrzyczeć. Tamtego koszmarnego wieczoru była masakryczna pogoda, padało, była mgła. Nie wiem co jej strzeliło do głowy, żeby wyjeżdżać z garażu. Ojca nigdy nie poznałam, zostawił nas zanim zdążyłam się urodzić. Próbowałam się kiedyś z nim skontaktować, ale zawsze się jakoś wykręcał. Przyszedł dzień pogrzebu mojej rodzicielki, co równało się z tym, że trzeba posprzątać cały dom. Wyciągając kolejne rzeczy, na dnie komody, znalazłam małą, białą kopertę. Po odczytaniu jej zawartości nawet się ucieszyłam z treści w niej zawartej, ale jednocześnie się zmartwiłam. Nadawcą była niejaka Barbara Pawlicka, która zamieszkuję Zieloną Górę. Jest ona ponoć moją babcią i prosi o wybaczenie mamy, a także o spotkanie ze mną. Po tym odkryciu od razu napisałam do Polski i napisałam o tym wszystkim, co się stało. W odpowiedzi dostałam propozycją przeprowadzki i zamieszkania w normalnym domu, a nie w żadnym ośrodku. Po bardzo długich rozmyśleniach wróciłam do świata racjonalnego myślenia.Łzy ciekły po moim policzku, więc szybko je otarłam. Rozglądając się po samolocie, z Kanady do Polski, natrafiłam na tajemniczy wzrok jednego z pasażerów. Jego oczy były prawie czarne, a włosy, przeciwieństwem, bo były jak zboże, blond. Jego rysy twarzy były delikatne, a zarazem regularne. Był może o 10 cm wyższy ode mnie. W uszach miał słuchawki, a twarz odwróconą w stronę okna. Nagle odwrócił się do mnie i spojrzał w moje, czerwone od płaczu, oczy. Długo nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Wydawało mi się, że jest bardzo podobny do Marka, lecz miał on czarne oczy. Zauważyłam, że wstaje i nie odrywając ode mnie wzroku przeszedł na miejsce obok mnie.
-Jestem gdzieś brudny, że mi się tak przyglądasz?- zapytał się, nawet nie pokazując ani kawałka uśmiechu, czy jakiejś emocji.
-Nie..nie.- zaczęłam się jąkać, a mój towarzysz, po prostu wstał i usiadł na swoim miejscu. Z czerwonymi polikami, obróciłam się do okienka i do końca podróży próbowałam nie spuszczać z niego wzroku. Jednak klika razy miał styczkę z nim. Spojrzałam na niego i miał słuchawki w uszach, a głowę za każdym razem w drugą stronę. Po ponad godzinie byłam już na płycie lotniska, a po kolejnych godzinach przed wyjściem głównym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top