Obudziłam się cała zalana potem...

Obudziłam się cała zalana potem i mam nadzieję, że to był tylko zły sen.Wstałam do lustra i się trochę ogarnęłam. Spojrzałam na zegarek i ujrzałam godzinę 20:47. nie chciało mi się spać, więc ubrałam się idealnie do pogody i udałam się na spacer. Wzięłam torebkę i zamknęła dom. O telefonie, to nawet nie chciałam pamiętać. Włożyłam wszystko do torebki i wychodząc z posesji, udałam się w dobrze znanym mi kierunku. Najpierw odwiedziłam park główny, a dalszym punktem zwiedzania było nasze miejsce, które razem z Markiem znaleźliśmy. Będąc tam doznałam szoku, poza zastraszająca ilość butelek po różnym alkoholu, siedział, oparty o pień właśnie Marek. Nie wiem co się tam stało, ale to nie była jednorazowa libacja alkoholowa, lecz monotonne pijaństwo jednej osoby. Przestraszyłam się trochę i rzucając torbę na ziemię, powoli podeszłam do niego. Tknęło mnie coś i zwolniłam trochę kroku. Nagle z krzaków wyskoczyła mój największy wróg, Kaja. Była to niska, czarnula o niebieskich oczach. Zawsze się nie lubiłyśmy, bo ona zawsze przystawiała się do Marka. On wybrał mnie, a te ścierwo nie mogło się z tym pogodzić.Cały czas się do niego przystawiała, ale ja mu bezgranicznie, jak głupia ufałam. Ta się na niego rzuciła i zaczęła namiętnie całować. Nie czekając długo, zgarnęłam swoją torbę i pobiegłam do domu. Skoro dzisiaj jest sobota, to postanowiłam iść na jakąś imprezę. Po powrocie do domu, weszłam szybko pod prysznic, a potem poszłam do walizki. Z niej wyciągnęłam miętową sukienkę, rozkloszowaną na dole. Do tego wysokie czarne szpilki i mocny makijaż. Założyłam czarną ramoneskę z ćwiekami, a włosy puściłam falowane po ramionach. Sprawdziłam telefon, gdzie nic się nie stało, a sama zostawiłam wszystko w domu. Wyszłam na zewnątrz i zamknęłam drzwi. Klucze zostawiłam zakopane w krzakach, a jakieś pieniądze i staniku. Wolnymi krokami doszłam do mojej ulubionej dyskoteki, gdzie przy bramce czekał na mnie mój ulubiony bramkarz. Przywitałam się z nim buziakiem w policzek i weszłam do środka. Od razu buchnęła we mnie ta atmosfera, którą kocham. Po wejściu od razu udałam się do baru, gdzie zamówiłam drinka. Po opróżnieniu szklanki, udałam się na parkiet. Przetańczyłam z jakimś kolesiem godzinę, a potem go przeprosiłam i udałam się do łazienki. Wychodząc natknęłam się na jakiegoś chłopaka. Nie widziałam jego twarzy, ale czułam ten znajomy zapach. Zignorowałam to i wróciłam do baru. Przywitałam się z Mikem, barmanem, i poprosiłam o mojego ulubionego drinka. Powoli go sącząc, obróciłam przodem do sali i zauważyłam moją ekipę, z którą zawsze przychodziłam do tego klubu. Nie chciałam się z nimi spotykać, więc dopiłam mój napój i schodząc z obrotowego krzesła, udałam się do wyjścia. Nie zdążyłam wyjść, a poczułam zaciskającą się rękę na moim łokciu.Obróciłam się i spotkałam się z szczęśliwym? wzrokiem Marka? Musiałam jeszcze niego tutaj spotkać. Wyrwałam rękę z jego uścisku i chciałam iść przed siebie. Nie zdążyła nawet dobrze wyjść przed klub, a ten już był przede mną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: