Nie przywitasz się z Markiem?
-Przed naszym tragicznym spotkaniem, spotkałem ją kilka razy, lecz nie zwracała na mnie uwagi. Nie jestem taki jak ty, idąc z wszystkim na całość, jestem spokojny i skryty w sobie. Nie pozwolę, abyś się do niej zbliżył, jako facet. Ja mam do niej coś czego ty nigdy nie miałeś, zaufanie. Skoro ona mówi, że jesteście przyjaciółmi, to tak jest.- skończył swój monolog, a Michałowi, aż szczęka opadła.
Znowu się obudziłam, cała zalana potem. Nie wiedziałam co to jest, ale to były chyba jakieś znaki od losu, albo coś w tym stylu. Spojrzałam na zegarek i była godzina 11.
-To sobie pospałam.- stwierdziłam, sama do siebie. Powoli wstałam i spojrzałam za okno. Aura na dworze, nie była jakaś genialna, ale dało się ją znieść. Wzięłam sobie świeżę rzeczy i udałam się do łazienki. Tam wzięłam długą i relaksującą kąpiel. Następnie udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. Z lodówki wyciągnęłam sobie żółty ser, a z szafki chleb. Wstawiłam wodę na herbatę, a w międzyczasie robiłam kanapki. Zaniosłam wszystko na stół do dużego pokoju i włączyłam telewizor. Rozsiadłam się wygodnie i włączyłam sobie na jakieś durne bajki. Tak, cofam się w rozwoju.;D Niestety ktoś mi przerwał tę sielankę, bo dzwonek do drzwi zabrzmiał na całe mieszkanie.Przez judasza zobaczyłam uśmiechnięte mordy moich przyjaciół. Otworzyłam drzwi i po prostu zaniemówiłam. Stali wszyscy, których znam. Przyjaciółka i ludzie z imprez.
-Nie wierzę.- wyszeptałam i rzuciłam się na Emy. Łzy z moich oczów wypłynęły. Stałyśmy tak przez chwilkę, ale się jakoś ogarnęłam.- Skąd wy wiedzieliście, że jestem?- no i w ty momencie wyłonił się Marek. Ni myślałam, że się przewidziałam.
-Nie przywitasz się z Markiem?- zapytała dziwnie się na mnie patrząc Em.
-Zapraszam do środka.- zignorowałam to pytanie i wpuściłam ich do środka. Ostatni wchodził Marek, którego zatrzymałam.
-Powiedziałam, że nie chcę cię widzieć? Chyba dobitnie ci powiedziałam, że nie chcę cię znać i masz mi schodzić z oczu?- naskoczyłam na niego i wyciągnęłam za koszulę z powrotem na zewnątrz.
-Ale ja cię kocham i nie chcę stracić. A z Kają nic mnie nie łączy.- nie wiem co mnie napadło, ale po protu zadałam mu siarczysty policzek.
-Ty nic z nią nie robiłeś? Akurat wzrok to ja mam dobry!- krzyknęłam.- Zrozum, że nie chcę widzieć. Zraniłeś mnie i nie obchodzi mnie to, czy była to prawda, czy nie, ale nie chcę już być z tobą w związku.- powiedziałam na jednym tchu.
-Przepraszam, ale ja cię nigdy nie okłamałem, ani nie zdradziłem. To jest twoja decyzja i muszę ją uszanować. Ale mam do ciebie jedną prośbę.- spojrzał na mnie błagalnie.
-Słucham.- związałam ręce na wysokości klatki piersiowej i czekałam na to, aż się wysłowi.
-Bądźmy przyjaciółmi. Ja nie chcę stracić z tobą kontaktu. Za bardzo mi na tobie zależy.- powiedział ze łzami? w oczach.
-To jest dla mnie trudne i nie wiem czy zdołam, ale skoro tak, to zapraszam do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top