Kim ty właściwie jesteś?~54
-Kiedyś byłeś dla mnie naprawdę ważny, ale ten wypadek wszystko zepsuł.- wzięłam krzesło i usiadłam koło niego.
-Kim ty właściwie jesteś?- widać, że zaintrygowała go moja wypowiedź.
-Michał, teraz nie ważne jest to kim ja jestem, tylko to, jak się czujesz.- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.- Mogę do ciebie przychodzić czasami w odwiedziny?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-Jeśli tylko chcesz, a tak właściwie, to jak masz na imię, bo nie powiedziałaś?- spojrzał na mnie, tak jak samym początku, gdy jeszcze nie byliśmy razem.
-Mam na imię Olga- wyciągnęłam do niego rękę, którą ujął. Ten moment przerwał człowiek, który akurat teraz wszedł do sali.Ujrzałam dokładną kopię Michała, ale jakiś dziwny się wydał. Wstałam z łóżka i chciałam już wyjść, ale przy drzwiach stanęłam.
-Jeśli mi pozwolisz, to wpadnę jutro. Może uda nam się porozmawiać?- uśmiechnęłam się do niego.
-Tak, zapraszam.- odwzajemnił uśmiech i wyszłam. Coś mnie tknęło i stanęłam na chwilkę pod tymi drzwiami.
-Tej stary, ale dupa cię odwiedziła. Kto to był?- zapytał brat Michała.
-Szczerze, to nie pamiętam jej, ale powiedziała tylko tyle, że coś nas łączyło.- usłyszałam taki zadowolony jakby głos.
-Braciszku, ale masz gust, niezła była. Będziesz z nią chciał coś kręcić, czy mogę się nią zaopiekować?- zapytał się tym obleśnym głosem, a mnie aż trzepnęło i po prostu wybiegłam ze szpitala. Zamówiłam sobie taksówkę, a gdy spokojnie już jechałam, spojrzałam na zegarek. Przestraszyłam się tak lekko powiedziawszy, bo chciałam najpóźniej być o 12 w domu, a jest prawie 14. Jak ten czas szybko gna. Zapłaciłam taksówkarzowi i wleciałam do domu. Szybko się rozebrałam i pognałam do kuchni. Po domu rozchodziły się cudne zapach, a lecąc przez salon przywitałam się z moimi dwoma mężczyznami. Jak tam na nich patrzę, to uśmiech sam nasuwa mi się na usta. Weszłam do kuchni i założyłam fartuch. Babcia akurat kleiła pierogi, więc umyłam ręce i się przyłączyłam. W oddali było słychać gaworzenie i śmiech małego, a także dziadka. W końcu nie wytrzymałam i przerwałam tą niezręczną ciszę.
-Powiedz coś, proszę Cię powiedz. Nakrzycz na mnie, cokolwiek, ale błagam Cię, odezwij się.- spojrzałam na nią akurat w tym momencie, w którym podniosła wzrok na mnie.
-Olga, ja nie wiem czy ty dobrze robisz. Wiem, że go kochasz, ale zanim odbudujecie relację to bardzo długo minie, a jak ty powiesz mu, że ma dziecko.- trochę bolesna ta prawda, ale dobrze, że nie stera się mnie kłamać. Za to właśnie ją kocham, jak potrzebuję, to mi doradzi, nakrzyczy, ale też przytuli mocno do siebie.
-Babciu, ja nie wiem jak chcę to zrobić, ale Nasze życie bez niego nie ma sensu. Wiesz dobrze, że skoro on jednak żyję, to powinien o wszystkim wiedzieć.- ujrzałam jej uśmiechniętą twarz, więc zrobiłam zdziwioną minę.
-Bardzo dobrze Mała, że walczysz o swoją i Michałka przyszłość. O to, żeby miał pełną i kochającą rodzinę.- ze łzami w oczach mocno się do niej przytuliłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top