Ej Olga, co się stało?~51
A ja to samo co koleżanka.- oddałyśmy karty i spojrzałam na nią.-Maja, ja coraz częściej myślę o Michale. Mam koszmary nocne z nim w roli głównej, a czasami piękne sny. Wiem, że muszę się starać dla młodego, ale ja nie mam siły.- spojrzałam w jej oczy, w których ogniki momentalnie znikły.-Olga, wiesz co ja o tym myślę. Ty nie możesz ciągle o nim myśleć, wiesz, że to nie była twoja wina. Mała musisz żyć na nowo i wychodzić trochę do ludzi.- złapała mnie za rękę i starła łzę, płynącą po moim policzku. Nie chciałam kontynuować tej rozmowy, więc odwróciłam głowę w stronę szyb. Tam dostrzegłam postać osoby, która była dla mnie bardzo ważna w bliskiej przeszłości. Nie wiem czy mam jakieś omamy czy coś, ale właśnie do szpitala wszedł MÓJ MICHAŁ. Taka sama postura, taki sam chód. Niee przecież on nie żyję! To nie może być prawda. Moje oczy momentalnie zaszły łzami, co od razu zauważyła moje towarzyszka.-Ej Olga, co się stało?- otarła mi kroplę, która zdołała się wydostać.-Tam było ON. To jest niemożliwe, ale tam był on.- wstałam i ubrałam kurtę dodając: Jak możesz odwieś małego do babci, a ja nie wiem kiedy wrócę.- nim zdążyła coś dodać, mnie już nie było. Leciałam ile sił w nogach do drzwi placówki. Wbiegłam do poczekalni, ale nie znalazłam mojego zmarłego chłopaka. Podeszłam zdyszana do recepcjonistki.-Przepraszam, przed chwilą wchodził tu wysoki, młody mężczyzna. Wie pani gdzie poszedł?- spojrzałam na kobietę jak na jakąś wyrocznie.-Niestety nie wiem. Ja tu jestem od przyjmowania pacjentów, a nie od wypatrywania ludzi.- prychnęła do mnie.-Ale nie musi być pani arogancka, tylko się zapytałam.- powiedziałam w jej stronę i wyszłam z lokalu. Zamówiłam taksówkę i po pół godziny byłam pod domem.-Czy to jest prawda?- wpadłam do salonu i spojrzałam na wszystkich. Majka chodziła z małym po pokoju i chyba go usypiała.-Ale o co chodzi?- spytała się babcia udając, że nic nie wiem. Akurat trochę już z nimi jestem i umiem odróżnić jej odpowiedzi. Tym razem starała się coś ukryć, ale jej to nie wychodziło.-Możecie mnie nie okłamywać? Widziałam Michała, to się stało! Czy on żyję?- powiedziałam wszystko na jednym oddechu, a w moich oczach momentalnie pojawiły się słone krople.-Olga, ale to niemożliwe, przecież on nie żyję.- powiedział dziadek, ale jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. -Ja chcę wiedzieć wszystko teraz, nie chcę żyć w tym amoku, chcę znać wszystkie szczegóły.- powiedziałam, a na moich policzkach utworzyły się dwa potoki.-Chyba powinniśmy jej o tym powiedzieć.- powiedziała babcia, parząc znacząco na swojego męża.-To nie jest dobry pomysł, ale proszę. Ja wezmę Michała i pójdę go uśpić.- tak jak mówił, wziął małego i już go nie było. Ja natomiast skierowałam swój wzrok na kobietę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top