Dobra, to od czego w ogóle zaczynamy?
-Szczerze, to spodziewałam się tutaj wszystkich, ale nie tego, że ciebie tutaj zobaczę. No tak, kilka razy się przewinąłeś przez me myśli, ale potem miałam sporo swoich kłopotów i jakoś mi wyleciało z głowy. Dobra, to od czego w ogóle zaczynamy?- zmieniłam szybko temat, bo poczułam, że stąpam po kruchym lodzie. On natomiast cicho się zaśmiał.
-No najpierw to zaczniemy lekkie ćwiczenia z barkiem i drugą nogą, a potem tą z gipsu jak ci ściągną to będzie druga. Lecz na samym początku, to sprawdzę, czy coś jeszcze masz uszkodzone, bo może nawet tego nie czuć.- spojrzał na mnie wymownie, żebym się położyła. Oczywiście zrobiłam, tak jak mnie poprosił i wygodnie rozłożyłam się na kozetce. No i tyle było z naszej rozmowy, Matt cały zamyślony zajął się pracą, a ja prawie usypiałam. Po godzinie wszystko się skończyło i mogłam wychodzić. Coś mnie jednak podkusiło i zanim znalazłam się na korytarzu, zadałam jedno pytanie.
-Może byśmy się spotkali po twojej pracy na kawę?- tak jakoś samo mi się wyrwało. Na moje policzki wpłynęły rumieńce, których nie chciałam pokazywać.
-Z miłą chęcią, ale musisz mi napisać swój numer.- czułam, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dałam za wygraną i czerwonymi jak żar policzkami, spojrzałam na niego. Podeszłam do niego i napisałam, to co miałam, a następnie się pożegnałam. Po około pół godziny wszystko miałam załatwione i mogliśmy wraz z Michałem wracać do domu. Przez cały czas, aż do samego wieczoru, myślałam o Tajemniczym. No i znowu to samo, sen. Siedziałam w samochodzie, obok mojego fizjoterapeuty. Za oknem rozciągały się tylko lasy i pola. Nagle zjechaliśmy z drogi i przede mną wyłonił się prześliczny drewniany domek, który stał koło jeziorka. Na jego froncie możne zauważyć różnorodne kwiaty, a także całą werandę nimi obsadzoną. Wolnymi krokami udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych, co dziwne, trzymając się za ręce. Obeszłam cały dom, a na samym końcu udałam się na taras. Tam czekał na mnie Matt z przepięknie nakrytym stołem. Tą sielankę przerwał mi widok jakiegoś mężczyzny w kominiarce. Wyglądał on zza drzewa, a nagle wystawił wielki pistolet. Wycelował w mojego towarzysza i pociągnął spust. Pocisk leciał z zawrotną prędkością...
Cała zalana potem obudziłam się z krzykiem. Wzięłam kilka głębokich wdechów i zapaliłam lampkę nocną. Zeszłam z łóżka i kulejąc przeszłam do pokoju Michała. Cicho otworzyłam jego drzwi i wślizgnęłam się do środka. Doczołgałam się do łóżka i lekko usiadłam na jego krawędzi.
-Michał, Michał....proszę cię... obudź się...- szeptałam, lekko go szturchając. W końcu chłopak uchylił swoje powieki i kilkakrotnie zamrugał. Następnie szybko wstał i spojrzał na mnie przerażony.
-Olga, co się stało?- przyklęknął koło mnie, lekko chwytając za ręce.
-Miałam koszmar. Nie chcę już o tym opowiadać, ale mam małą prośbę. Mogę tutaj zostać, chociażby w koncie.- spojrzałam
-Przestań się wygłupiać.- wziął mnie na ręce i położył na łóżku, szczelnie okrywając kołdrą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, wybaczcie ze tak pózno, ale tak wyszlo :D Wiem troche ktortki ale moze uda mi sie napisac cos dluzszego... Do nastepnego ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top