Co ty tu tak wcześnie robisz?~7
-Co ty tu tak wcześnie robisz?- usłyszałam jego głos, więc spojrzałam mu w oczy.
-A nie widać co robię? A teraz przepraszam, bo muszę iść pod prysznic i się przebrać.- nie czekając na jego odpowiedź, weszłam do domu i udałam się do siebie do pokoju. Gdy już byłam na miejscu, wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy, wcześniej zamykając pokój, weszłam do łazienki. Nie chciało mi się leżeć w wannie, więc wskoczyłam pod prysznic. Po jakiś 30 minutach byłam już ogarnięta, a lekko mokrawe włosy opadające na ramiona. Powoli posprzątałam łazienkę i zeszłam na dół coś zjeść. Jakaś pani siedziała i czytała gazetę, ale jak tylko usłyszała, że jestem to stała i lekko odchyliła głowę.
-Przepraszam, zaraz skończę i idę do pracy. Niech panienka siada, a ja zrobię coś do jedzenia. Na co ma panienka ochotę? - powiedziała lekko zdenerwowana.
-Jeśli mogę prosić, to niech pani do mnie nie mówi panienka, bo źle się z tym czuję. I spokojnie niech sobie panie spokojnie zje.- uśmiechnęła się do mnie i wzięłam się do pracy. Na śniadanko zrobiłam sobie musli z jogurtem naturalnym, a do tego jakąś tam herbata. Wszystko postawiłam na stole i zaczęłam się przyglądać ścianie.
-A tak poza tym, to jestem Olga, jeśli pani może, to może mi pani mówić po imieniu.- uśmiechnęłam się promiennie.
-Oczywiście, ja jestem Gabrysia.- podała mi rękę, którą uścisnęłam. Potem, ja wróciłam do śniadania, a pani do czytania gazety. Tę ciszę przerwała osoba, która weszła do kuchni.Za 5 minut poproszę śniadanie do jadalni. To co zwykle.- spojrzałam w stronę drzwi, a ten staruch nadal tam stał i się patrzył na mnie.
-Oczywiście proszę Pana.- dygnęła i już szykowała mu śniadanie.Cały dzień przesiedziałam prawie w pokoju. Michał chciał mnie gdzieś wyciągnąć, ale nie miałam ochoty na rozmowę, ani na opuszczanie tego pomieszczenia. Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk komórki. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie uśmiechniętego Marka. Nie wykasowałam jego numeru, chodź chciałam. Wzięłam telefon i siadając na parapecie, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo.- powiedziałam niechętnie.
-Cześć. Ej mała, co jest?- wyczułam troskę? w jego głosie.
-Nic co powinno cię interesować. Przepraszam, ale nie mam czasu na rozmowę.- nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam połączenie. Telefon rzuciłam na łóżko, a potem sama na nie opadłam.Łzy zaczęły lecieć mi po policzku, a telefon cały czas wibrował. Wzięłam na kolana starego laptopa i włączyłam go. Chciałam to wszystko jakoś ogarnąć, więc nie czekając udałam się do łazienki i przemyłam twarz. Wróciłam i napisałam do mojej przyjaciółki, która była akurat na facebook'u.Oczywiście pierwszym jej zdaniem było to, że Marek nie potrafi beze mnie, a mi się łzy cisnęły do oczu i nie mogłam ich opanować. Zmieniłam szybko temat i tak przegadaliśmy dobre 2 godziny. Około godziny 15 moje drzwi od pokoju, po lekki zapukaniu, otworzyły się i pojawiła się w nich babcia. -Olga, kochanie zapraszam na obiad.- uśmiechnęła się promiennie i gestem ręki pokazała na drzwi od pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Długo nie pisałam więc za chwilkę dodoam kolejny rozdział :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top