A ty czego tu chcesz?

Wrzuciłam do mojej torby najpotrzebniejsze rzeczy i zbiegłam na dół. Wzięłam odpowiednią kopertę, po czym szybkim krokiem wyszłam z domu, uprzednio zamykając drzwi. Wygrzebałam z kieszeni telefon i wykręciłam numer Emilly. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty... i nic. Kolejne połączenie i niestety to samo. Zaczęłam się o nią martwić, więc zamiast kolejny raz próbować się dodzwonić, postanowiłam się do niej udać na pieszo. Szybkim tempem doszłam pod jej dom. Mieszkała niedaleko mojego byłego domu, więc znałam okolicę doskonale. Bardzo lubiłam jej matkę, ona mnie chyba też, lecz gdy widziałam ojca, miałam ochotę wyjść. Nigdy jeszcze nie był dla mnie miły. Nie tracąc czasu udałam się pod drzwi. Najpierw lekko zapukałam, lecz gdy tonic nie dało, zadzwoniłam dzwonkiem. Po drugiej stronie usłyszałam kroki, więc jest dobrze. Drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się jakże kochany ojciec Em. No nie cierpię gościa, a na sam jego widok ciarki mnie przeszły. Musiałam się zebrać w sobie i się po prostu o nią zapytać.

-Dzień dobry panie Colins, czy zastałam Emilly?- grzecznie i kulturalnie się zapytałam, lecz jego mina mi się nie podobała.

-A ty czego tu chcesz? Nie dosyć już namieszałaś w Naszym życiu? Mówiłem Ci, że nie życzę sobie Twojej obecności w moim domu!- wykrzyczał mi w twarz pełen nienawiści i gniewu. Przestraszyłam się go trochę, ale nie dziwię mu się, że tak na mnie zareagował. Kiedyś przyłapałam go w jakiejś dyskotece, gdzie obściskiwał się tam z jakąś lalunią. Opowiedziałam o wszystkim pani Mag, która wyrzuciła go z domu. Temu niestety udało się ubłagać ją i przyjęła go z powrotem do domu. 

-Tak jak mówiłam szukam Em, więc jeśli może pan przekazać, że byłam to będę wdzięczna.- powiedziałam cały czas spokojnie. 

-Nic nikomu nie będę przekazywał i nie będę się powtarzał. MASZ SIĘ WYNOSIĆ STĄD I OD MOJEJ CÓRKI!- jego ton głosu się nie zmienił, a ja sobie na takie traktowanie nie pozwolę. Wzięłam i z całej siły przyłożyłam mu w twarz. On spojrzał się zdziwiony, a na dodatek bardziej rozwścieczony na mnie. Wciągnął mnie za rękę do domu i rzucił mnie w salonie na kanapie. Nie widziałam co chce zrobić, ale to nie będzie fajne. Próbowałam wstać,ale przygniótł mnie swoim cielskiem.

-Skoro tak bardzo cię interesuję moją seksualność i za mną węszysz, to przetestujemy to na tobie.- zaśmiał sie szyderczo. Zaczęłam piszczeć, lecz uniemożliwił mi to, wpychając swój obrzydliwy jęzor prawie do gardła. Próbowałam się wyrwać, lecz to nic nie dało, a jeszcze pogorszyło sprawę. odsunął się lekko ode mnie i przyłożył mi w twarz. 

-Jeśli będziesz cicho, to nic ci się nie stanie.- powiedział do mojego ucha, a mi zbierało się na wymioty. Znowu zbliżył swoją twarz do mojej i wpił się w moje usta. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka i wpadłam na pewien plan. Oderwała jego twarz od mojej i oblizałam lekko wargi.

-Tygrysku, chyba nie chcesz tego tutaj robić, chodźmy do sypialni.- seksownie przygryzłam wargę, co chyba na niego zadziałało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: